Sympatycy łyżwiarstwa figurowego muszą przygotować się na rewolucję. Nowe przepisy oceniania sprawiły, że wszystkie rekordy świata będą liczone od nowa. – Boję się, że to będzie większa "broń" do promowania lepszych i "obcinania" punktów słabszym – przyznał w rozmowie ze SPORT.TVP.PL Mariusz Siudek, brązowy medalista mistrzostw świata z 1999 roku w konkurencji par sportowych.
Podczas czerwcowego posiedzenia w Sevilli Międzynarodowa Unia Łyżwiarska wprowadziła szereg zmian w przepisach. Część z nich dotyczyła systemu oceniania. Zgodnie z nowymi wytycznymi od sezonu 2018/2019 sędziowie będą określać wykonanie elementów technicznych programu według jedenastostopniowej skali (od -5, przez 0 do +5), a nie jak do tej pory w siedmiostopniowej (od -3, przez 0 do +3).
– Pomysł jest dobry, bo można bardziej różnicować oceny. Zdarzało się tak, że upadek po skoku lub mniej poważny błąd dawały ocenę na tym samym poziomie. Teraz sędziowie mają więcej możliwości. Boję się tylko, że to będzie większa "broń" do promowania lepszych i "obcinania" punktów tym słabszym. Nie od dziś wiadomo, że im bardziej utytułowani pojawiają się na lodzie, tym sędziowie chętniej stawiają "plusy". Teraz mogą mieć jeszcze większe możliwości. Nie mówię nie. Zaczynamy sezon i za kilka tygodni będzie można powiedzieć więcej – stwierdził Siudek, który startował w parach sportowych z obecną żoną, Dorotą Zagórską.
Rekordy nie zostaną pobite
W tym przypadku można mówić o małej rewolucji, bo we wszystkich konkurencjach zawodnicy będą mogli osiągać stosunkowo lepsze wyniki. Fakt ten nie umknął władzom unii, które zdecydowały się uznać dotychczasowe rezultaty za "historyczne". Wszystkie rekordy świata będą odnotowywane od nowa, a osiągnięcia japońskiego solisty Yuzuru Hanyu, czy niemieckiej pary sportowej Aliona Sawczenko/Bruno Massot na zawsze pozostaną w historii.
To nie pierwszy przypadek w historii, kiedy łyżwiarskie rekordy odchodzą do lamusa. W 2010 zaczęto odnotowywać na nowo najlepsze rezultaty par tanecznych. Wcześniej zmagania w tej konkurencji składały się z trzech segmentów – tańca obowiązkowego, oryginalnego oraz dowolnego. Później dwa pierwsze zamieniono w program krótki.
Casus Zagitowej?
Istotną zmianą jest też inny system premiowania skoków w drugiej części programów. Do tej pory każdy z takich elementów był nagradzany dodatkowymi punktami. Od nowego sezonu "dodatek" będzie dotyczył tylko ostatniego skoku w programie krótkim i trzech ostatnich w dowolnym. Ten zapis może być pokłosiem występu Aliny Zagitowej podczas igrzysk olimpijskich w Pjongczangu. 15-letnia Rosjanka wszystkie skoki miała w drugiej części występu i dostała dodatkowe punkty, które pomogły jej zdobyć złoty medal.
– Na pewno wymusza to pewną konstrukcję programu, ale widzieliśmy już takie występy, w których w pierwszej części były tylko piruety, kroki, a wszystkie skoki skumulowano na końcu. Same premie nie pozwolą nikomu osiągnąć dobrych wyników. Na pewno sędziowie powinni zwrócić większą uwagę na choreografię i kompozycję programów, to wszystko powinno być ułożone równomiernie – dodał trener pracujący w klubie Axel Toruń.
Niepotrzebna kosmetyka
Kongres wprowadził też kilka mniejszych zmian. Dotyczą m.in. pracy sędziów i elementów programu. Fanów łyżwiarstwa figurowego może zaskoczyć, że pary taneczne nie będą już prezentować się w tańcu krótkim. Od sezonu 2018/2019 zmienia on nazwę na taniec rytmiczny. – Jeśli jest to korekta tylko nazewnictwa, to wprowadza niepotrzebne znaki zapytania – zauważył Siudek.
Można się tylko zastanawiać, czy kolejne zmiany w przepisach nie wpłyną negatywnie na odbiór tej trudnej dyscypliny sportu. – Kibice powoli uczą się tego systemu. Telewizja też stara się to wszystko czytelnie pokazywać. Potrzeba na pewno czasu, bo wszyscy pamiętamy jeszcze system 6.0 nieodłącznie związany z łyżwiarstwem. Wierzę, że te zmiany są korzystne dla arbitrów, którzy chcą sędziować dobrze – zakończył dwukrotny wicemistrz Europy i dwukrotny brązowy medalista mistrzostw Starego Kontynentu.