| Czytelnia VIP

Zagrywka zza filara w hali staruszce

Mecz Gwardii Wrocław w 2002 roku (fot. .PAP-Adam Hawałej)
Mecz Gwardii Wrocław w 2002 roku (fot. .PAP-Adam Hawałej)

Jedni nazywają przeżytkiem, inni podziwiają za to, że stoi. Wrocławska Gwardia, czyli ponad 70 lat historii meczów zamkniętych w zamku. Obiekt w centrum miasta, gdzie mieszkają sportowcy, a koncert fortepianowy grał polski premier...

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Zamek w 2017 roku skończył 150 lat. Hala sportowa w stylu angielskiego gotyku Tudorów? Twórca obiektu, Karl Lüdecke, miał wobec swojego "dziecka" inne plany. Budynek służył jako tzw. Nowa Giełda, goszcząc na parkiecie nie tylko rekinów finansjery, ale i okazyjnie, melomanów. W 1891 roku w hali zagrał Ignacy Jan Paderewski. Koncert był ponoć udany, pianista – w późniejszych latach premier RP – grał utwory Beethovena, Chopina i Schumanna. Na pamiątkę tego wydarzenia na murach, od strony ulicy Krupniczej, wisi pamiątkowa tablica, która raza spadła. Niegroźnie, ale ta z 2002 roku wymagała wymiany. Stąd niedaleko do najsłynniejszej prokuratury wrocławskiej, bo Krupnicza przecina się z Podwalem, a to niejeden człowiek naszej piłki wspomina jako urzeczywistnienie żartów z "Piłkarskiego pokera".

Gwardzista "Tomek"

Oprócz Paderewskiego spogląda z góry na gości budynku Lüdecke. Nie ma w tym patosu, rzeźba przedstawiająca niemieckiego radcę budowlanego znajduje się tuż nad głównym wejściem.

Byłeś na Gwardii?
Byłem, a skąd wiesz?
Czuję.

Zaniedbana elewacja zewnętrzna i specyficzny zapach w środku. Niektórzy mówią wprost, to smród. Inni wyliczają, że lata lecą i taki to już, naturalny urok tego miejsca. To mieszanka potu wylanego w znoju treningów z potem po tysiącach imprez sportowych. Ten zapach nie przeszkadza Michałowi Łasce. Syn siatkarskiego mistrza z lat 80., Lecha, urodził się bowiem we Wrocławiu, teraz żyje w Italii. Gdy po latach junior pojawił się na Krupniczej, to wróciły wspomnienia z czasów gry ojca. Michał jest z marca 1981, więc to dziecko ze złotej, mistrzowskiej ery (1980-82) siatkarzy Gwardii w składzie: Łasko, Kłos, Jarosz, Ciaszkiewicz, Gościniak, Swędrowski.

Ten ostatni, medalista w barwach Gwardii, bardziej znany jest jako komentator sportowy. – Za każdym razem mówię i tu nie będzie inaczej, że to w Gwardii nauczyłem się porządnie grać w siatkówkę. Albo tak przynajmniej mi się wydaje, że porządnie. Po przejściu z Odry do Gwardii szybko przekonałem się, że w tę siatkówkę niewiele umiem, a myślałem, że jest wręcz przeciwnie. To było zderzenie z wielkimi siatkarzami: Jarosz, Kłos, Łasko… Trzeba było się do tego dostosować i jakoś walczyć o miejsce w drużynie. Oczywiście nie byłem podstawowym zawodnikiem, ale wchodziłem na zmiany i jakąś cegiełkę do złotego i srebrnych medali MP chyba dołożyłem – przyznaje.

Siatkarska, nieistniejąca już drużyna Odry, rozgrywała mecze w sali należącej do… Dworca Świebodzkiego. Stacji przed laty prężnie działającej, przy której sekcja klubu kolejowego miała rację bytu.

Nowa Giełda to był też sportowy dom początkującej siatkarki, Wandy Rutkiewicz–Błaszkiewicz. Tej samej, która w górach znalazła wszystko, co kochała. W połowie lat 60. awans do III ligi (wtedy centralnej) wywalczył piłkarz Jan Tomaszewski. Gwardia wyżej nie podskoczyła, więc "Tomek" wybrał grający w I lidze wojskowy Śląsk. Przyszło zmienić mundur, z niebieskiego na zielony. A później zatrzymać Anglię.

Była, jest i budiet

Znane nazwiska pobudzają wyobraźnię. Są też legendy. Władysław Pałaszewski, chodząca skarbnica wiedzy i dostarczyciel anegdot, z którymi – gdyby nie wiek – mógłby wyruszyć w trasę.

Mówiłem, że Gwardia jest jak Armia Czerwona – była, jest i budiet. Mimo mijających lat, nadal się tego trzymam – mówi.

Ma ponad 80 lat, pojawia się na meczach siatkarzy lub siatkarek. Niezależnie od tego, o ile więcej ma pierwsza szóstka łącznie lat od niego. Dostojny, siwy pan z laską przy boku, uhonorowany został w 2018 roku tytułem Zasłużonego Trenera Piłki Siatkowej. Z kolegami spotyka się co poniedziałek w hali w okolicach południa. Rozprawiają o tym, co jest dzisiaj, a co dopiero jutro może być.

Myśmy mieli handicap tej hali, bo gdy tu przeciwnik przyjeżdżał to grało mu się bardzo źle. Wysoka sala, dodatkowo jeszcze ciemna, była naszym atutem. Ale nie stanowiła problemu na treningach. Dwie siatki w poprzek się zakładało, miałem 12 zawodników, trzech na trzech i trenowaliśmy. Wtedy były takie obiekty. Jest taka generalna zasada: jest drużyna, nie ma sali. Nie ma drużyny, jest sala. Wrocław był zawsze pokrzywdzony, bo mówili: "Macie Halę Ludową!". Ale co tam można było zrobić? Chyba targi przemysłowe. Jak myśmy tam kilka razy grali, to te drzwi wahadłowe, które kiedyś były – dawały taki efekt, że wiatr po prostu zapier… Piłka jak poleciała, to trzeba było jej szukać, bo gdzieś za kotarą wylądowała. Takie to były czasy – wspomina Pałaszewski.

Siatkówka po raz pierwszy

Z siatkarzami Gwardii sięgnął trzy razy po złoto, do tego dołożył dwa srebra. Pierwsze, historyczne mistrzowskie medale dla Wrocławia wywalczył męski AZS, właśnie w siatkówce mężczyzn. W 1949 roku akademicy sięgnęli po tytuł, kilka lat później niemal wszyscy przenieśli się do milicyjnej Gwardii. Po współpracy klubu ze służbami mundurowymi pozostały wspomnienia.

Czasy się zmieniają. Mało nas zostało, tych klubów gwardyjskich. Podobnie jest z wojskowymi, bo dzisiaj inna filozofia w sporcie. Dobrze, że istniejemy i działamy – mówi kierownik obiektów sportowych. Zapytany o możliwość zrobienia zdjęcia, niewysoki mężczyzna w okularach nie od razu się zgadza. Po chwili zastanowienia uśmiecha się, bo jego oczy rozpala kilka zdań przeczytanych ze sportowej historii.

To Leszek Strasburger, bokserski mistrz Polski z 1975 roku. Występował w wadze muszej, do 51 kg i papierowej, do 48. Później zaczął trenować, szkoląc Wojciecha Bartnika, Andrzeja Rżanego i Macieja Zegana.

Ja niezbyt dobrze wychodzę na zdjęciach w ostatnim czasie. Ale może będzie dobrze – uśmiecha się, spoglądając na ujęcia. Mimo piórkowej postury, uścisk dłoni nie pozostawia wątpliwości. Serce działa w odpowiednim rytmie. Bartnik, którego Strasbuger ma na trenerskiej liście, to ostatni medalista olimpijski w boksie. Czekamy na medal od 1992 roku, w Barcelonie był brąz w wadze półciężkiej. Ta statystyka to pokłosie problemów klubów pokroju Gwardii, przed laty mających multimedalistów. Dzisiaj jest cisza i zamiatanie problemu pod dywan. Bo to się dobrze sprzeda, jest większe show, z dala od olimpijskich wartości.

Co ciekawe, w Gwardii są nadal 4 sekcje: siatkówka mężczyzn, judo, boks oraz brydż sportowy. Ci ostatni widywani są rzadko przy Krupniczej, ale co roku przynoszą jednak pełną listę członków, wypisanych z imienia i nazwiska.

Retro TVP: bolesna porażka z Rosją na MŚ 2002
fot. TVP
Retro TVP: bolesna porażka z Rosją na MŚ 2002

Drzemka prezesa

Siatkarze, po latach zapaści, chcą dźwignąć ciężar odpowiedzialności. – Do niedawna nasi najzdolniejsi wyjeżdżali z Wrocławia, chcąc znaleźć miejsce w wyższej lidze niż druga. Dlatego chcemy spróbować awansować na zaplecze PlusLigi, dając większe możliwości rozwoju tu, u nas. Budując zespół w dużej mierze opieramy się na wychowankach i zdolnych z regionu – mówi Piotr Lebioda. Trener seniorów, koordynator grup młodzieżowych, a do tego prezes sekcji siatkarskiej. Liczba funkcji nie przekłada się na grubość portfela. Lebiodzie brak czasu poza halą i ma coraz więcej siwych włosów. Niewielu wie, że obok pokoju trenerskiego znajduje miejsce na... krótką drzemkę. Pomiędzy poranną sesją treningów z młodzieżą a popołudniowo-wieczorną, z seniorską grupą, materac i poduszka wystarczą. Telefon leży jednak przy uchu.

Prezes ma tylu zwolenników, co przeciwników. To on postawił na Macieja Muzaja i Marcela Gromadowskiego. Obaj wychowankowie nie są dziś postaciami anonimowymi, w przeciwieństwie do trenera. On robi swoje, pamiętając, że przyjeżdżając ponad 20 lat temu ze Strzegomia do Wrocławia, zaczynał drogę po to, co wkrótce może się udać. A przeciwnicy i tak swoje wiedzą, jak to w życiu.

Klub z roku na rok przekonuje, że warto w niego inwestować. Za milicyjnych czasów pion administracyjny był równie liczny co liczba dzisiejszych problemów. Działają trochę wbrew logice, bo łatwiej byłoby to zburzyć i zbudować na nowo. Taką drogę wybrała sekcja żeńska siatkówki, dzisiaj będąca Impelem Wrocław. Przyniosło to medale MP seniorek, a tą samą droga poszły zespoły młodzieżowe. Choć te do niedawna ćwiczyły na Krupniczej, a jednym z trenerów jest Zbigniew Barański, kapitan mistrzowskiej drużyny Gwardii z lat 80. Rafał Błaszczyk, twórca niezliczonych sukcesów żeńskiej siatkówki we Wrocławiu od ponad 20 lat, dobrze pamięta o projekcie Impel Gwardii. Pomyśle, który upadł. I raczej nikt tego nie żałował. Choć żeńska siatkówka została bezimienna. A o powrocie do dawnych, gwardyjskich stron – niektórzy kibice mówią coraz głośniej. Trochę jak w małżeństwie po pojawieniu się osoby trzeciej. Trudno jest ponownie usiąść do jednego stołu.

Walcząc o "swój" dom

Judo, boks, siatkówka mężczyzn i brydż sportowy. Trudno znaleźć subtelne, żeńskie akcenty w tym zbiorze. Prezesem klubu jest Sylwia Szymańska. Fach księgowej daje gwarancję, że każda złotówka zostanie obejrzana po stokroć, a wydawanie ich lekką ręką – to nie ten adres. Szymańska szefuje od 2016 roku. Nie ma drogi usłanej różami. Zamek przy Krupniczej to własność Agencji Mienia Wojskowego. Pomimo usilnych starań, zamiast mieć coraz lepiej, bezpłatnie szkolący młodzież klub dostał od właściciela po głowie. Czynsz zakłada jedno: Nie obchodzi nas co robicie, macie płacić – jak inni.

Sprawiedliwości klub szuka wchodząc oknem. Drzwi, tradycyjnie, są w trudnych przypadkach dobrze zamknięte. Rocznie Gwardia musiałaby oddać właścicielowi prawie 100 tysięcy złotych. Wrocławski klub sprawiedliwości szuka m.in. w ministerstwie, gdzie zostało wysłane oficjalne pismo. Czytamy w nim m.in.:

Historyczne wnętrze "Nowej Giełdy"
gwardiawroclaw.pl
Historyczne wnętrze "Nowej Giełdy"

W ostatnich latach bezskutecznie próbowaliśmy przejąć obiekt. Budynek będący własnością Skarbu Państwa mógł trafić pod skrzydła K.S. "Gwardia" tylko w przypadku przejęcia takowego przez miasto Wrocław. Władze miejskie nie zdecydowały się na taki ruch, co spowodowało przejęcie obiektu 30 czerwca 2017 roku przez Agencję Mienia Wojskowego. Dotychczasowa współpraca z właścicielem była dobra dla obu stron. Pomimo tego, że obiekt mieliśmy udostępniony bezpłatnie, wszelkie prace wykonywaliśmy w ramach własnej działalności, w oparciu o niewielki budżet klubu. Przed laty mogliśmy liczyć na wsparcie ze strony Komendy Wojewódzkiej Policji, chociażby poprzez działalność szkoleniową naszego klubu dla policjantów. Takie wsparcie ze strony policyjnych władz skończyło się w 2014 roku.

Od tego czasu wzięliśmy na swoje barki koszty utrzymania zabytkowego budynku. Każdy, nawet najdrobniejszy remont, musiał być konsultowany z szeregiem ekspertów, na czele z konserwatorem zabytków. Co jak wiadomo generuje kolejne, duże obciążenie dla budżetu klubu. Mimo tego nie poddaliśmy się i co roku potrafiliśmy związać koniec z końcem.


Przy Krupniczej nie siedzą i nie płaczą w kącie. Klub poważnie myśli o gruntownej wymianie oraz renowacji parkietu w hali. Nie tak dawno zbierano pieniądze na nowe trybuny, wymieniając siedzenia, które pamiętały mecze Kłosa i Jarosza (właściwie każdego z pokoleń, kolejno: Zbigniewa, Macieja oraz Jakuba). Już są. Ale potrzeb też przybywa.

Hala przy Krupniczej jest przekleństwem a zarazem przywilejem. – W moich czasach do hali na Krupniczej przychodziły tłumy. Teraz też przychodzi dużo kibiców, ale w porównaniu z tym co było wtedy, to niewiele. Żeby zająć sobie dogodne miejsce, to na mecze przychodzili dwie godziny wcześniej. Kiedyś fani tłoczyli się nawet za filarami i robili wąziutką ścieżkę zawodnikom, aby mogli zagrać piłkę. Przychodziło nawet ośmiuset widzów. Pamiętam, że graliśmy taki mecz z AZS Olsztyn i niektórzy byli trzy godziny wcześniej. Żeby się nie nudzić mieli ze sobą stolik turystyczny i na nim grali w karty – wspomina Ireneusz Kłos, legendarny rozgrywający reprezentacji i Gwardii.

Hala to zabytek, który prędzej czy później przejdzie do historii. Dzisiaj jest w nim bursa, ciesząca się sporym powodzeniem. W hali mieszkają też sportowcy. Stąd mają zaledwie kilka minut spacerem do Ratusza. Tylko tu można zobaczyć niecodzienną zagrywkę zza neogotyckiego filara. Siadanie siatkarzy na kolanach ich sympatyków to też powszechna praktyka podczas meczu. A inne atrakcje? A choćby konkurs, kto trafi na rozgrzewce piłką na balkon na pierwszym piętrze. Ewentualnie dorzuci ją do sufitu.

Wstęp na takie imprezy sportowe od lat jest darmowy, choć w Gwardii wiedzą, że niczego od innych za darmo nie dostaną.

Maciej Piasecki

Retro TVP. MŚ 1998: początki wielkiego zespołu. Pewna wygrana z Iranem
fot. TVP
Retro TVP. MŚ 1998: początki wielkiego zespołu. Pewna wygrana z Iranem

Najnowsze
Ochroniarz Messiego otrzymał zakaz wstępu na boisko
nowe
Ochroniarz Messiego otrzymał zakaz wstępu na boisko
| Piłka nożna 
Leo Messi (fot. Getty Images)
Raków znalazł dyrektora? Nowe wieści ze Skandynawii
Marek Papszun (fot. Getty)
nowe
Raków znalazł dyrektora? Nowe wieści ze Skandynawii
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
"Brak awansu? Dla Legii to katastrofa sportowa, finansowa i..."
Piłkarze Legii zawodzą w tym sezonie w lidze, Puchar Polski to ich ostatnia nadzieja na trofeum w obecnych rozgrywkach (fot. Getty)
tylko u nas
"Brak awansu? Dla Legii to katastrofa sportowa, finansowa i..."
Robert Błoński
Robert Błoński
"Lewy" dokonał tego jako pierwszy. Ogromny sukces Polaka
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
"Lewy" dokonał tego jako pierwszy. Ogromny sukces Polaka
| Piłka nożna / Hiszpania 
Pokora mistrzów Polski. "Futbol nie lubi takich komentarzy"
Taras Romanczuk (fot. Getty)
Pokora mistrzów Polski. "Futbol nie lubi takich komentarzy"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Puchar Polski: o której oglądać dziś półfinał Puszcza – Pogoń?
Puchar Polski: kiedy oglądać półfinał Puszcza – Pogoń Szczecin? (fot. Getty)
Puchar Polski: o której oglądać dziś półfinał Puszcza – Pogoń?
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Maratończyk zawieszony za doping. Pięć lat dyskwalifikacji
Brimin Kipkorir (fot. Getty Images)
Maratończyk zawieszony za doping. Pięć lat dyskwalifikacji
| Lekkoatletyka 
Do góry