O hollywoodzkim zakończeniu nikt w Hrubieszowie nie myślał. Chcieli po prostu zagrać dobry mecz. Przegrali z Górnikiem Zabrze 0:9.
W Europie trwała jeszcze II wojna światowa. Armia Czerwona zajmowała Wiedeń, a Niemcy spalili żywcem ponad 1000 więźniów z obozu Mittelbau-Dora. 13 kwietnia 1945 roku powołano na wschodnich rubieżach Polski AKS Hrubieszów, który w 1993 przemianowano na MKS Unia.
Górnik Zabrze, po fuzjach z kilkoma klubami, grał w 1952 roku w II lidze. Unia o takim poziomie do dziś może tylko marzyć. Gdy w 1967 roku Górnik po raz ósmy zdobywał tytuł mistrza Polski, w Hrubieszowie postawiono dopiero WC przy stadionie. W 1974 Unia została sklasyfikowana jako najlepszy klub na Zamojszczyźnie, a w tym czasie zabrzanie zostali wicemistrzem kraju. Dziś zespoły dzieli pięć poziomów ligowych.
Dał nam przykład Morąg jak zwyciężać mamy…
– Trzecioligowy Huragan Morąg pokonał Zagłębie Lubin. Kto wie, może my też pokusimy się o niespodziankę – zastanawiał się przed meczem prezes Unii ds. piłki nożnej, Wojciech Lecko.
– Nastroje bojowe. To najważniejszy mecz w historii – przekonywał. – W 1977 roku graliśmy u siebie z Wigrami-Ursusem Suwałki, ale goście z Zabrza to inny poziom. Teraz będziemy się mierzyć z 14-krotnym mistrzem Polski.
Górnik przyjechał w najsilniejszym składzie. Trener Marcin Brosz zabrał na wschód m.in. hiszpańskiego napastnika Igora Angulo, kapitana Szymona Matuszka oraz Szymona Żurkowskiego – jednego z najzdolniejszych piłkarzy w kraju. Po drugiej stronie boiska pojawili się: funkcjonariusz straży granicznej Wojciech Baran, dostawca kebabów Jewgienij Grui oraz student inżynierii środowiska Michał Wiejak.
W Hrubieszowie dostawili dwie trybuny, dokupili 8 piłek i czekają na Puchar Polski.
— Łukasz Olkowicz (@LukaszOlkowicz) 1 października 2018
Jewgienij Grui (ten mniejszy) rozwozi kebaby, ale jutro bierze wolne i idzie zagrać z Górnikiem. pic.twitter.com/fr0OtrhHdo
Rywal Neymara i reprezentanci Polski
Ostatnio wielkie nazwiska przyjechały do najdalej wysuniętego na wschód miasta Polski w 1998 roku. Wówczas na Stadionie Miejskim zmierzyły się zespoły Orłów Górskiego i Orłów z Hrubieszowa. Medaliści z 1974 odprawili gospodarzy z kwitkiem. Wynik 7:0 dla graczy Kazimierza Górskiego nie pozostawił złudzeń. Marian Cisło i jego koledzy nie potrafili przeciwstawić się zespołowi z Gadochą, Surlitem i Domarskim. Nie pomógł nawet Piotr Pyszniak, którego strzeleckie popisy z dumą wspominają starsi kibice. 14 kwietnia 1975 zespół z Hrubieszowa pokonał Rudą Hutę aż 28:0. Pyszniak zdobył 17 bramek.
W sezonie 2016/17 barw Unii bronił Pedro Perin. Brazylijczyk, który w CV miał m.in. Motor Lublin, przyjechał do Hrubieszowa odzyskać formę. W czasach młodzieńczych rywalizował z Neymarem. Do tego przez pewien czas trenował we Flamengo Rio de Janiero. – W piłce wszystko jest możliwe! Już nie takie rzeczy widziałem – wspominał przed meczem Perin. – Żałuję tylko, że nie zagram w tym meczu.
Unia miała dwóch piłkarzy, którzy zaistnieli w polskiej piłce. Pierwszym jest Tomasz Kiełbowicz. Obecny szef skautingu Legii Warszawa zaczynał karierę właśnie nad rzeką Huczwą. W niebiesko-białych barwach zagrał tylko cztery mecze i w wieku 17 lat przeniósł się do Siarki Tarnobrzeg. Jest dziewięciokrotnym reprezentantem Polski.
Drugim piłkarzem z Hrubieszowa, który ma za sobą grę w Ekstraklasie i kadrze jest Dawid Nowak. Były napastnik GKS-u Bełchatów wyjechał z Hrubieszowa w 2002 roku i został piłkarzem UKS SMS Łódź. W Ekstraklasie strzelił 52 gole. Z orłem wystąpił 8 razy.
Warty odnotowania jest także Dawid Borys. Były pomocnik, poszedł drogą Dawida Nowaka i również trafił do SMS-u Łódź. Później grał m.in. w ŁKS-ie, a w Jagiellonii miał być alternatywą dla Kamila Grosickiego. Kontuzja przerwała jego nieźle zapowiadającą się karierę.
– Kto może zaskoczyć? Trudno powiedzieć, postawiłbym na któregoś z napastników. Albo Mateusz Oleszczuk, albo jego brat Krystian – mówił prezes Lecko. Ten drugi wrócił do piłki po dwuletniej nieobecności. – Całkowicie zerwałem więzadła krzyżowe w nodze – wyjaśnił. – Jak ktoś miał w tym meczu trafić, to mój brat. Brakuje mu wzrostu i kilogramów, ale pokazał się z dobrej strony. Jest bardzo szybki. Trener Herbin nie wpuścił na boisko starszego z Oleszczuków. – Przed kontuzją dzwonili do mnie z Motoru Lublin. Teraz wracam do piłki.
– Piotrek Fulara i Łukasz Kamiński to najważniejsi piłkarze Unii. Oni organizują środek pola. Wprowadzają do zespołu spokój i porządek – dodawał Krystian Wiak, piłkarz Unii Hrubieszów w latach 2012-16. – Trener Mirosław Nowak zawsze powtarzał, że "drużyna musi tworzyć kolektyw" a ten zespół ma szansę powalczyć, bo już nie raz pokazali, na co ich stać.
Boisko zweryfikowało. Środek pola Unii został rozbity przez Szymona Żurkowskiego. Nie pomylił się pan Lecko. Z boku boiska szalał – na tyle, na ile mógł – Mateusz Oleszczuk, z którym duże problemy miał Michał Koj.
Dobry bimber i tanie papierosy
Jak mantrę wszyscy powtarzają zdanie: starcie z Górnikiem Zabrze to dla Hrubieszowa wielkie święto. Szybko nie nadarzy się kolejna okazja do meczu z ekstraklasowym przeciwnikiem, toteż bilet kosztował aż 35 złotych. Dla części kibiców to było po prostu żerowanie na portfelach. Jednak jak mówił prezes Lecko, to pierwsze takie wydarzenie w historii klubu. Raz na 73 lata można przecież zaszaleć z cenami.
Chętni na przyjazd byli także kibice Górnika.
– Mecz będzie bez udziału sympatyków przyjezdnych. Komendant przy oględzinach dosłownie powiedział, że nie wyda nam pozwolenia na imprezę masową, przy obecności kibiców z Zabrza – mówił prezes Unii.
– Policja nie może zabronić czy zakazać meczu. My na ten mecz byliśmy przygotowani. Opinia komendanta była pozytywna. Z moich informacji wynika, że to klub wnioskował do burmistrza o przeprowadzenie meczu bez udziału kibiców gości – kontruje rzecznik policji aspirant Edyta Krystkowiak.
– Przede wszystkim żałuję, że nie będzie fanów Górnika, bo byłaby to promocja naszego miasta – mówił burmistrz, Tomasz Zając. – Pierwotnie Unia wnioskowała o mecz z udziałem kibiców z Zabrza. Dopiero po wizji lokalnej z udziałem komendanta policji władze klubu złożyły inne pismo, w którym sugerują, że spotkanie będzie bez udziału sympatyków Górnika.
Burmistrz Zając, aspirant Krystkowiak i prezes Lecko – wszyscy uważają, że taka decyzja to efekt zadymy po meczu IV ligi z Górnikiem II Łęczna. Wtedy kibice przyjezdnych wbiegli na boisko i… przegonili ultrasów Unii z własnego stadionu. Sędzia Przemysław Wróbel musiał przerwać spotkanie. Dopiero gdy sytuacja się uspokoiła, mecz został wznowiony.
– Dostawiliśmy trybunę, żeby wszyscy kibice się zmieścili. Nasz stadion jest typowo lekkoatletyczny. Gdyby mieli przyjechać fani z Zabrza, to trzeba by 300 ochroniarzy – tłumaczy Lecko. – To dla nas duża strata pod względem finansowym.
Fani z Zabrza przyjechali i tak. Choć nie było dla nich wyznaczonego miejsca ,stanęli za płotem okalającym obiekt OSiR-u i stamtąd wspierali zawodników. – Dobry bimber i tanie papierosy – odpowiedział bez namysłu jeden z kibiców Górnika zapytany o to, co skłoniło go przemierzenia 480 kilometrów na mecz z Unią. – Tylko lipa, że nie było dwucyfrówki. Fanów docenił Szymon Żurkowski, który po meczu chętnie pozował do zdjęć.
Zabrzanie stali za tym samym płotem, co kibice Górnika Łęczna 7 sierpnia 2016 roku. Na szczęście tym razem obyło się bez ekscesów. Część ultrasów „zbiła piątki” z piłkarzami Unii dziękując za gościnę.
Grom bez różańca
– Dzieliło nas kilka klas rozgrywkowych i ten mecz musieliśmy wygrać. Jeżeli mam być szczery, to jedyne co wiedziałem o Unii to, że i my, i oni przegraliśmy w weekend. Musieliśmy zmazać porażkę w derbach Górnego Śląska. Zespół z Hrubieszowa przegrał u siebie 0:2 z Gromem Różaniec – mówił Szymon Matuszek, kapitan Górnika. – Nie przygotowaliśmy się konkretnie pod Unię. Staraliśmy się tylko wyeliminować błędy z poprzedniego meczu.
Piłkarze z Ekstraklasy wyjechali na wschód o 7:30. Około 16 zameldowali się na Stadionie Miejskim. – Płyta jest w bardzo dobrym stanie – komplementował Matuszek. – Właściwie wyszliśmy na trening prosto z autobusu. Zostawiliśmy walizki w hotelu i na boisko. Tam podzieliliśmy się na dwie grupy i zapoznaliśmy się z trawą.
– Ten mecz był trudniejszy dla nas, bo była presja faworyta – dodał kapitan zabrzan. – Nie patrzymy na daleką drogę, na pewno też nie zlekceważymy przeciwnika. Trzeba wyjść, zagrać konsekwentnie i wygrać. Może w naszej sytuacji właśnie taki mecz jest nam potrzebny – zastanawiał się przed spotkaniem pomocnik, Marcin Ambrosiewicz.
W weekend grał w Hrubieszowie Grom Różaniec. Teraz Unia została rozgromiona i nic nie wskazywało ani przez moment, że pomógłby różaniec. Pierwszą bramkę piłkarze miejscowi stracili w 11. minucie. Potem Kamil Tomczyszyn aż osiem razy wyciągał piłkę z bramki.
– Nie mogło być inaczej. Górnik jest zespołem lepszym o kilka klas, ale wiem, że w niektórych sytuacjach mogłem zrobić więcej – mówił bramkarz Unii. – Szkoda, że nie było kompletu kibiców. Taki mecz to na pewno duża okazja do nauki i dla mnie, i dla reszty – dodał Tomczyszyn.
Przewaga Górnika była wyraźna. Żurkowski rządził w środku pola, a w ataku bawili się Daniel Smuga i Kamil Zapolnik. W Hrubieszowie przełamał się hiszpański skrzydłowy Jesus Jimenez. Bramkę dołożył też jego rodak, Igor Angulo. Mecz pięknym golem zakończył Żurkowski.
Unia też miała swoje sytuacje, ale na drodze stawał debiutujący w Górniku Daniel Bielica. Młody bramkarz popisał się akrobatyczną obroną w końcówce meczu. Wcześniej, w 16. minucie, zatrzymał rozpędzonego Krystiana Romanowskiego. Niewiele zabrakło, by bohater finału okręgowego Pucharu Polski (strzelił zwycięskiego gola z Orlętami Radzyń Podlaski) ponownie dał radość kibicom gospodarzy.
Ekstraklasa pokłosiem porażki?
– Przyjechaliśmy tu w najmocniejszym składzie. Nie można o nas powiedzieć, że zlekceważyliśmy przeciwnika – mówił po meczu Michał Koj. – Potraktowaliśmy ten mecz jak kolejną jednostkę treningową, ale na pewno nie było tak, że tylko Górnik grał w piłkę.
– Unia to drużyna z okręgówki, ale mają kilku chłopaków na dobrym poziomie – dodał Koj. Obrońca mówił o Mateuszu Oleszczuku. 18-latek był najlepszym piłkarzem gospodarzy. W walce z Kojem brakowało mu centymetrów i kilogramów, ale mimo to powalił piłkarza Górnika. Po jednym ze starć Ślązak długo nie podnosił się z boiska. W przerwie zmienił go Adrian Gryszkiewicz. – Na ten moment nie mogę powiedzieć nic o kontuzji – uciął obrońca zabrzan.
Oleszczuka obserwowali tego dnia skauci z Ekstraklasy. Na meczu obecny był m.in. Michał Macek z projektu "Ty Też Masz Szansę". Przekonywał o talencie nastolatka. W Hrubieszowie błyszczał Daniel Smuga, który do Górnika trafił właśnie dzięki tej inicjatywie. Kto wie, może Mateusz Oleszczuk przejdzie taką samą drogę jak były piłkarz Victorii Sulejówek.
Skauci przyglądali się też grze Jewgenija Gruja. Ukrainiec jest ważnym ogniwem Unii, ale akurat w meczu z Górnikiem nie pokazał pełni możliwości. – Dużo lepiej mu szło, gdy grał w Unii Białopole. W Hrubieszowie jest tylko nieźle. Stać go na więcej – powiedział jeden z jego byłych kolegów z zespołu.
– Mateusz Oleszczuk dostał już zaproszenie na V edycję "Ty Też Masz Szansę" – powiedział pomysłodawca projektu, Emil Kot. – Teraz tylko kwestia, czy z niego skorzysta.
Hrubieszów czekał na taki mecz 73 lata. Może krócej będzie czekał na kolejnego wychowanka w Ekstraklasie? Tomasz Kiełbowicz dostał szansę w Tarnobrzegu, bo dobrze wypadł w meczu przeciwko Siarce. Potem był Widzew, Ruch, Legia i debiut w reprezentacji z Francją.
Historia lubi się powtarzać.