Krytykom Roberta Lewandowskiego proponuję przeczytać "Przepisy gry", żeby przekonali się, że rzuty karne wykonuje prawidłowo. Arbiter, Francuz Clement Turpin, w meczu Ajax – Bayern miał poważniejsze problemy na głowie, ale w tym znakomitym widowisku to właśnie on zasłużył na najwyższą ocenę.
W czasie rozbiegu przed wykonaniem rzutu karnego Robert Lewandowski robi zwody, nagle zwalnia i przyspiesza, a po dobiegnięciu do piłki strzela, najczęściej blisko słupka lub poprzeczki. Podobnie było w meczu z Ajaksem. Sposób wykonywania rzutów karnych przez Lewandowskiego stał się jednym z jego znaków rozpoznawczych, a dla jego przeciwników – pretekstem do wyrażania krytyki i podważania prawidłowości goli.
Absolutnie niesłusznie. Polski piłkarz wykonuje rzuty karne niemal perfekcyjnie. Zarówno pod względem czysto piłkarskim, technicznym, bo jego strzały najczęściej są niezwykle precyzyjne, jak i pod względem regulaminowym. Nie widziałem jeszcze żadnego karnego, który należałoby powtórzyć z powodu rozbiegu Lewandowskiego czy jego zwodów.
Napastnik Bayernu Monachium idealnie wykorzystuje treść "Przepisów gry", mieści się w nich z zegarmistrzowską dokładnością, a wszelkie nie dość precyzyjne zapisy tego dokumentu wykorzystuje w taki sposób, że nie można tego podważyć. Żaden sędzia nie miałby prawa zakwestionować sposobu zdobycia gola z 11 metrów w meczu z Ajaksem (postępowanie pozostałych zawodników, którzy przedwcześnie przekroczyli linię pola karnego, to osoby temat).
W aktualnych "Przepisach gry", wydanych w tym roku przez IFAB po raz pierwszy również w języku polskim ("Przepisy gry 2018/2019"), na stronie 118. w artykule 14. pt. "Rzut karny” w punkcie 2. pt. "Przewinienia i sankcje" możemy przeczytać między innymi: "gdy wykonawca rzutu wykonuje zwody taktyczne po dobiegnięciu do piłki (wykonywanie zwodów taktycznych w trakcie dobiegania do piłki jest dozwolone); sędzia napomina wykonawcę rzutu.".
Zgodnie z tym przepisem można robić różne zwody w czasie dobiegania do piłki, czyli można wykonywać gesty mające zmylić bramkarza. W tym samym celu można zmieniać tempo biegu, nawet gwałtownie zwalniając lub nagle przyspieszając, ale nie wolno robić zwodów po dobiegnięciu do piłki. Po "dobiegnięciu", czyli wtedy, gdy wykonawca rzutu karnego już jest przy piłce i pozostaje mu jedynie ją kopnąć.
Wtedy nie może ani wykonywać zwodów widocznych, czyli np. machać nogą przed lub nad piłką, ani nie może stanąć udając, że wykonanie rzutu karnego zostało wstrzymane, by po chwili nagłym kopnięciem zaskoczyć wprowadzonego w błąd bramkarza. Takie wykonanie rzutu karnego mija się z istotą sportu, dlatego zatrzymywanie się tuż przed kopnięciem piłki traktowane jest jako złamanie przepisu.
Zatrzymywaniem się nie jest jednak nagłe zwalnianie, zwłaszcza że praktycznie nigdy napastnik nie zatrzymuje się w sensie dosłownym, a "Przepisy gry" nie są przecież zbiorem metafor. Zgodnie ze "Słownikiem Języka Polskiego" PWN trzy podstawowe znaczenia sformułowania "zatrzymać się" i "zatrzymywać się" są następujące: 1. "przestać się poruszać", 2. "o maszynach: przestać funkcjonować", 3. "przestać na chwilę coś robić".
Lewandowski nie przestał się poruszać, bo nadal wykonywał różne ruchy, wbrew pozorom nie jest maszyną do wykonywania rzutów karnych i z pewnością nie przestał funkcjonować, ani nie przestał na chwilę coś robić, bo cały czas był zajęty wykonywaniem rzutu karnego.
Słowa mają swój sens, więc warto czytać ze zrozumieniem, interpretując słownictwo i zwroty zgodnie z ich oficjalnym znaczeniem, a nie subiektywną i indywidualną interpretacją. Zwłaszcza sędziowie muszą (co najmniej "powinni") trzymać się litery prawa zamiast sugerować, że przepisy znaczą coś innego niż znaczą, albo że można je interpretować dowolnie od chwilowego widzimisię sędziego. Nie, nie można.
Sędzia Clement Turpin w meczu Ajax – Bayern miał bardzo dużo pracy i udowodnił, że nie tylko świetnie zna "Przepisy gry", ale również doskonale wie, jak je interpretować. To pierwsze na tym poziomie rozgrywek jest oczywiście standardem, z tym drugim bywa różnie. Gdyby wczorajszy mecz prowadził arbiter, który zbyt elastycznie traktuje reguły gry i stosuje je niekonsekwentnie, prawdopodobnie mielibyśmy kolejny skandal w Lidze Mistrzów.
Turpin podyktował dwa rzuty karne i dwa razy pokazał czerwoną kartkę – był stanowczy i konsekwenty. Gdyby choć w jednej z tych sytuacji podjął inną decyzję, przebieg meczu zostałby wypaczony.
Wszystkie najważniejsze decyzje meczu, czasem nazywane przez sędziów "krytycznymi", Turpin podjął w ostatnich 30 minutach i w czasie doliczonym. W 67. minucie pokazał czerwoną kartkę Austriakowi Maximilianowi Woberowi z Ajaksu za atak wyprostowaną nogą i korkami w kostkę i staw skokowy mijającego go wzdłuż linii bocznej Leona Goretzki.
W 75. minucie czerwoną kartką ukarał Thomasa Muellera z Bayernu za atak wysoko uniesioną nogą i korkami w głowę Nicolasa Tagliafico. Być może Mueller nie chciał sfaulować piłkarza Ajaksu, ale zgodnie z przepisami to nie ma żadnego znaczenia. Istotny jest skutek. Mueller powinien brać pod uwagę okoliczności i ryzyko, z jakim wiąże się taki sposób walki o piłkę.
Powinien wybrać inne rozwiązanie, uwzględniające zdrowie rywala, ale tego nie zrobił. Zaatakował piłkę i w efekcie także rywala w sposób bardzo niebezpieczny. Obie czerwone kartki zostały pokazane słusznie za przewinienia, które ewidentnie do takiej kary się kwalifikowały. Dyskutować można jedynie o tym, na ile meczów UEFA powinna zawiesić winnych piłkarzy.
Ewidentne były również oba rzuty karne. W 81. Jerome Boateng sfaulował w polu karnym Kaspera Dolberga. Boateng w polu karnym czasem fauluje rywali w taki sposób, że sędzia na boisku bez powtórek wideo może mieć wątpliwości, czy to był rzeczywiście faul czy tylko dozwolona gra ciałem. VAR w Lidze Mistrzów będzie od lutego, ale Turpin bardzo dobrze zna sposób faulowania przez Boatenga. Francuz był blisko, miał odpowiedni kąt do obserwowania tego zdarzenia i bez wahania podyktował rzut karny.
Pięć minut później też był blisko i idealnie na wprost miejsca, w którym – na przeciwnym polu karnym – Tagliafico podstawił nogę Thiago Alcantarze. To właśnie po tym faul Lewandowski strzelił gola z rzutu karnego.
Największe kontrowersje dotyczą okoliczności poprzedzających ostatniego gola meczu i ewentualnego spalonego. Co ciekawe, kontrowersje te nie są zawinione przez sędziów, lecz przez zmieniające się w ostatnich latach interpretacje przepisu o spalonym.
W 95. minucie Noussair Mazraoui z Ajaksu oddał strzał w kierunku bramki Bayernu. Piłka po drodze trafiła Joshuę Kimmicha z Bayernu, który ją odbił lub zagrał. Piszę "odbił lub zagrał", ponieważ rozróżnienie obu przypadków jest kluczowe dla właściwej interpretacji tego zdarzenia. Po odbiciu lub zagraniu Kimmicha piłka zmieniła kierunek lotu i trafiła do innego zawodnika Ajaksu, który w momencie strzału Mazraouiego był na pozycji spalonej, a następnie podał do Tagliafico, który strzelił gola ustalając wynik meczu na 3:3.
Przez długie dziesięciolecia takie sytuacje były interpretowane jako spalony i było to powszechnie akceptowane. Dla wszystkich było jasne, że obrońca w takiej sytuacji, w jakiej akurat w tym meczu znalazł się Kimmich, nie podaje piłki przeciwnikowi celowo.
Przez dziesięciolecia było jasne, zrozumiałe i powszechnie akceptowane, że obrońca w takiej sytuacji "nie podaje" przeciwnikowi dlatego, że go nie zauważył, bo się zagapił, ani nie dlatego, że niecelnie kopnął piłkę, bo jest źle wyszkolony technicznie lub zdekoncentrowany, ani nie dlatego, że z jakiegokolwiek innego powodu popełnił błąd. Dla wszystkich przez dziesięciolecia było jasne, że obrońca stara się wykonywać swoją pracę najlepiej jak w danej sytuacji może. Zadaniem obrońcy – jak sama nazwa wskazuje, o czym niektórzy zdają się zapominać – jest przecież obrona własnej bramki przed atakami lub strzałami zawodników drużyny przeciwnej. Obrońca ma więc dokładnie taki sam cel jak bramkarz, tyle tylko, że bramkarz może we własnym polu karnym używać rąk do zagrywania piłki, a obrońca oczywiście rąk do gry używać nie może.
To wszystko niby jest oczywiste, ale proszę mi wierzyć: nie dla wszystkich, nawet nie dla wszystkich, którzy kiedyś skończyli kurs sędziowski, o czym świadczy choćby to, że interpretacja przepisu o spalonym zaczęła się w ostatnich latach znacząco zmieniać. Niestety niektóre zmiany nie były dobre.
Teraz część "odbić" interpretowana jest jako "zagranie". Zagranie piłki przez obrońcę do przeciwnika, który w momencie strzału był na pozycji spalonej, oznacza, że spalonego nie ma. Odbicie piłki przez obrońcę czy od obrońcy rozumiane jako rykoszet i następnie zagranie jej przez napastnika, który w momencie strzału był na pozycji spalonej, oznacza, że jest spalony.
Zgodnie z taką interpretacją na obrońcę nałożono więc dodatkową odpowiedzialność. Nie jest ona nigdzie zapisana, ale wprost wynika z sytuacji, w jakiej stawiany w podobnych sytuacjach jest obrońca. Niejako musi sam ocenić na ile strzał jest groźny, równocześnie musi ocenić, czy napastnik lub napastnicy są na pozycji spalonej czy nie, a następnie musi podjąć decyzję, czy lepiej dla jego drużyny będzie, jeśli zejdzie piłce z drogi i obronę strzału pozostawi bramkarzowi, czy może lepiej dla jego drużyny będzie, jeśli zaryzykuje i spróbuje skierować piłkę w inną stronę odbijając ją jakkolwiek.
Sytuacja stała się absurdalna, bo przecież obrońca sam zazwyczaj nie jest w stanie ocenić, czy i ewentualnie który przeciwnik jest na pozycji spalonej. Gdyby obrońca będący na drodze piłki mógł to zrobić, czyli ocenić położenie napastników względem linii spalonego, równie dobrze moglibyśmy zacząć od sędziów głównych wymagać, aby sami oceniali ze środka boiska wszystkie sytuacje związane z potencjalnym spalonym. Kolejny absurd. Sędziowie asystenci przecież dlatego starają się poruszać wzdłuż tzw. linii spalonego, ponieważ to jest najlepsze miejsce i często jedyne, z którego można prawidłowo ocenić, czy był spalony. To pokazuje jak absurdalna jest interpretacja "zagrania" piłki przez obrońcę, który w istocie jedynie ją odbija. Owszem, świadomie, ale tylko odbija, czyli robi dokładnie to samo, co często robi bramkarz, ale w innym miejscu.
Dodatkowa kontrowersja w tej sytuacji meczu Ajax – Bayern polega na tym, czy piłki w kierunku przeciwnika będącego na pozycji spalonej obrońca Kimmich nie odbił ręką. Jeśli tak było i byłoby to zagranie piłki ręką kwalifikujące się do odgwizdania jako przewinienie, dalsza analiza tej sytuacji byłaby bez sensu. W takim bowiem przypadku należałoby kontynuowanie akcji interpretować jako korzyść dla atakujących (większą korzyść niż ewentualne odgwizdanie ręki, bo zakończoną golem).
Tak więc z dwóch powodów uznanie gola na 3:3 jest formalnie usprawiedliwione, ale oczywiście nie musi nam się to podobać. Podobnie jak sędziom, którzy czasem też muszą podejmować decyzję wbrew swoim opiniom. IFAB powinna ustalić nowe brzmienie przepisu o spalonym w taki sposób, aby nie pozostawić żadnego miejsca na dowolne interpretacje, które sprawiają, że sens pracy obrońców jest wypaczony. Sekretarz IFAB Lukas Brud powiedział mi, że zmiany w przepisie o spalonym będą jednym z priorytetów tej organizacji w najbliższych latach.
Rafał Rostkowski – był sędzią przez 30 lat: liniowym, głównym, sędzią asystentem i sędzią technicznym. Sędziował m.in. w Ekstraklasie w latach 1991-2017, w rozgrywkach UEFA w latach 1997-2017, FIFA 2001-2017, w tym mecze mistrzów świata, mistrzów trzech kontynentów i mecze Ligi Mistrzów.
Follow @RafalRostkowski
Rafał Rostkowski na Facebooku