Momentami było "po bandzie", ale skończyło się karetą na Trzech Króli. Podsumowujemy najciekawsze wydarzenia 67. Turnieju Czterech Skoczni.
Najlepszy: Ryoyu Kobayashi
Miał się "skończyć" wraz z wiatrem w plecy, a już najpóźniej po przerwie świątecznej. Japończyk przetrwał i został trzecim skoczkiem w historii, który wygrał wszystkie konkursy jednej edycji. Najpierw 22-latek odparł groźne ataki Markusa Eisenbichlera na niemieckich skoczniach. Potem w trudnej sytuacji znalazł się w Bischofshofen. Czekanie na skok w pierwszej serii sprawiło, że jechał po torach najazdowych w kiepskim stanie. Przy jednej z najniższych prędkości uzyskał czwarty wynik. W drugiej serii zaatakował i wszedł zwycięsko do historii.
Największa niespodzianka: Markus Eisenbichler
Niemieccy faworyci TCS? Jeszcze przed Oberstdorfem listę otwierał triumfator z Engelbergu – Karl Geiger. Wspominano o Stephanie Leyhe, mistrzu olimpijskim Andreasie Wellingerze oraz Richardu Freitagu. Dopiero w drugim szeregu znajdował się Eisenbichler. To jednak ekspresyjnie reagujący skoczek z Bawarii był najgroźniejszym rywalem Kobayashiego. Na półmetku strata wynosiła jedynie 2,3 punktu. W Innsbrucku Eisenbichler przegrał z presją, ale i tak zakończył zmagania na drugim miejscu. Przed imprezą nie do pomyślenia.
Największy zawód: Norwegowie
– Turniej Czterech Skoczni i Raw Air są naszymi celami na ten sezon – zapowiadał Alexander Stoeckl. Pierwsze z tych zmagań zakończyły się niepowodzeniem. Zupełnie niespodziewanym najlepszym zawodnikiem Norwegów był Andreas Stjernen, który przed imprezą zdobył jedynie 15 pucharowych punktów. W czołówce kręcił się Robert Johansson, ale brakowało mu błysku. Reszta? Całkowicie poniżej oczekiwań. Johann Andre Forfang 16. w "generalce", Daniel Andre Tande w każdych zawodach poza czołową trzydziestką.
Największe objawienie: reprezentacja Japonii
Wokół rewelacyjnego lidera uformowała się silna ekipa. Doświadczeni Noriaki Kasai i Daiki Ito obserwowali z dumą poczynania młodych wilków. Już niebawem do czołówki mogą wskoczyć Yukiya Sato i Naoki Nakamura. Groźny może być Junshiro Kobayashi, lecz potrzebuje stabilizacji – po 50. miejscu w Oberstdorfie przyszło 5. w Garmisch-Partenkirchen. Warto zauważyć, że Japończycy nieźle radzą sobie też na drugim froncie i już od Predazzo będą wystawiać siedmiu skoczków w konkursach Pucharu Świata.
Największa wpadka: Stefan Kraft w Ga-Pa
Skoczek na którym zwykle można polegać niczym na Zawiszy. Mając niespełna 26 lat już 47 razy stawał na pucharowym podium. Do tego przez pięć sezonów jedynie dwa razy nie awansował do drugiej serii. Za każdym razem w noworocznych zmaganiach. Nie wiemy, czy to wina hucznego Sylwestra, czy wielkiej niemocy na obiekcie w Garmisch-Partenkirchen. Kac po porażce nie trwał długo i już w austriackiej części Kraft skakał bardzo dobrze. Trzy konkursy imprezy zakończył w czołowej trójce, ale w klasyfikacji łącznej był dopiero 17.
Najlepszy polski moment: rekord Kubackiego
Nie wywalczył podium klasyfikacji generalnej, ale i tak w Bischofshofen zapisał się w historii prestiżowej imprezy. W kwalifikacjach trafił na znakomite warunki i świetnie je wykorzystał. 145 metrów to nowy rekord obiektu imienia Paula Ausserleitnera. Nowotarżanin stał się dopiero trzecim Polakiem, który zapisał się w ten sposób w historii Turnieju Czterech Skoczni – po Józefie Przybyle i Adamie Małyszu. Sztuka ta nie udała się nawet Kamilowi Stochowi.
Najczęściej odtwarzany: skok Sabirżana Muminowa
Przyjeżdżając na 67. TCS marzył o tym, aby choć raz przebrnąć kwalifikacje. Nie udało się, ale i tak wreszcie usłyszał o nim świat. Jego próba z treningu w Innsbrucku, a właściwie jej zakończenie, stało się hitem internetu. Kazach nie wyhamował i wyleciał przez bandę. Szczęśliwie nic mu się nie stało, choć sytuacja wyglądała na bardzo groźną. – Czułem się jak w Matrixie – żartował Muminow, udzielając z radością wywiadów po zawodach.