| Piłka nożna / Reprezentacja U21
Już tylko trzy mecze dzielą nas od wyłonienia najlepszej reprezentacji do lat 21 na Starym Kontynencie. We wtorek końca dobiegła faza grupowa, w której uczestniczyli między innymi Polacy. Co najbardziej zapamiętamy z tych spotkań?
NAJWIĘKSZE ZASKOCZENIE
Po 180 minutach rywalizacji na mistrzostwach Europy można się było łudzić, że największym pozytywnym zaskoczeniem będą Polacy. Tym jednak paliwa na trzy mecze nie wystarczyło, bak opróżnił się do cna w najgorszym możliwym momencie, co poskutkowało blamażem w starciu z Hiszpanami. Tego problemu nie miali za to Rumuni – trafili do niezwykle wymagającej grupy z rówieśnikami z Chorwacji, Anglii oraz Francji i przebrnęli przez tę ścieżkę zdrowia nawet bez zadrapania.
Piłkarze Mirela Radoia na inaugurację niespodziewanie znokautowali rywala z Bałkanów, w drugiej kolejce uporali się z Wyspiarzami (aż osiem goli strzelonych w tych spotkaniach), a udział w fazie grupowej spuentowali bezbramkowym remisem z Trójkolorowymi. Rumuni zachwycili lekką i ofensywną postawą w tym prestiżowym turnieju, a teraz zmierzą się z obrońcą tytuły, Niemcami.
Co ciekawe, w tej drużynie występują na turnieju Ianis Hagi, czyli syn słynnego Gheorghe, który w latach swojej świetności reprezentował między innymi barwy Realu Madryt oraz Barcelony. Zdobył na Euro już dwie bramki – po jednej w meczu z Chorwatami i Anglikami.
NAJWIĘKSZA GWIAZDA
Niemcy przyjechali na Półwysep Apeniński bronić zdobytego przed dwoma laty w Polsce pucharu. Pierwotnie wydawało się, że zawodnikom Stefana Kuntza może brakować w ofensywie trochę "ognia", ale gdy tylko rozpoczęły się mistrzostwa, klasę pokazał Luca Waldschmidt, na co dzień napastnik Freiburga.
23-latek jest największą gwiazdą reprezentacji naszych zachodnich sąsiadów, w trzech meczach aż pięć razy pokonał bramkarza. Napędza ataki Niemców, jest mobilny, porusza się nie tylko w obrębie pola karnego, ale też na bokach oraz między strefami. Przepięknym trafieniem popisał się w konfrontacji z Austrią, gdy będąc w znacznej odległości od bramki, praktycznie bez żadnego rozbiegu, kopnął lewą nogą trafiając idealnie w okienko.
Ten niewysoki napastnik pracuje w ten sposób nie tylko na sukces drużyny narodowej, ale i na transfer. Dotychczas wyceniany na 12 milionów euro piłkarz może być pewien, że wkrótce będzie mógł przebierać w ofertach.
NAJWIĘKSZA OCZYWISTOŚĆ
Przed wieńczącym trzecią serię gier meczem Francji z Rumunią, jasne było jedno: remis da obu drużynom awans. W przypadku zdobycia punktu piłkarze Radoia awansowaliby do fazy pucharowej z pierwszego miejsca, zaś Trójkolorowi byliby najlepszym zespołem spośród tych, które zajęły drugie miejsce na podium w swojej grupie.
O tym, że zawodnicy z obu tych krajów nie będą chcieli sobie za bardzo zrobić krzywdy, mówiło się od początku. Tym mniej zaskakujący był przebieg meczu – w trakcie 90 minut oddany został tylko jeden celny strzał, a spotkanie zakończyło się, cóż za zaskoczenie, bezbramkowym remisem. I wilk syty, i owca cała.
NAJEFEKTOWNIEJSZA WYMIANA
Po 75. minutach konfrontacji rumuńsko-angielskiej kibice zasiadający na trybunach stadionu w Cesenie mieli powody do narzekań. Mecz sam w sobie nie był zły, działo się w jego trakcie sporo, ale cały czas brakowało najważniejszego – trafień. Po inauguracyjnej porażce z Francuzami, Wyspiarze na gwałt potrzebowali trzech punktów i choć cały czas starali się, by w końcu sforsować defensywę rywala, jako pierwsi to oni nadziali się na atak. W 76. minucie sędzia odgwizdał rzut karny, a pewnie wykorzystał go George Puscas. Na kwadrans przed końcem było zatem 1:0, a tego, co wydarzyło się chwilę później, nie przewidzieliby nawet wróżbici. Podsumowując:
– 79. minuta, gol Graya, 1:1
– 85. minuta, gol Hagiego, 2:1 dla Rumunii
– 87. minuta, gol Abrahama, 2:2
– 89. minuta, gol Comana, 3:2 dla Rumunii
– 93. minuta, Coman po raz drugi, 4:2
Tym samym Anglicy pożegnali się z turniejem, zaś Rumuni – zapewnili sobie awans.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Napastnik, który dopiero co podpisał kontrakt z Realem Madryt i za 60 milionów euro przeniósł się z Eintrachtu na Bernabeu. Pomocnicy z Olympique Marsylia, Benfiki czy Torino. Obrońcy grający w Bordeaux i Fiorentinie, a generalnie kadra warta blisko 150 milionów. Grupa utalentowanych serbskich piłkarzy zaprezentowała się jednak na Euro fatalnie i szybka odpadła z grupy.
Zawodnicy Gorana Djorovicia rozpoczęli od porażki 0:2 z Austrią. W meczu o wszystko mierzyli się z Niemcami, ale błyskawicznie zostali odarcie ze złudzeń i ostatecznie polegli 1:6. Nie wyszło im także spotkanie na otarcie łez z Danią, w którym znów okazali się gorsi od rywali (0:2). Tym samym powrócili do domów bez punktu i z tylko jednym strzelonym golem.
NAJGŁUPSZY WYBRYK
Mecz z Belgami był dla Włochów decydujący i mógł być dla nich albo przepustką do fazy pucharowej, albo pożegnaniem z turniejem (choć nawet w przypadku zwycięstwa nie wszystko zależało od nich). Tym bardziej zaskakujące, było podejście dwójki zawodników do tego meczu, czyli Moise Keana oraz Nikoli Zaniolo. Gwiazdy Squadra Azzurra spóźniły się na odprawę przedmeczową i choć piłkarz Romy pauzował za kartki, to napastnik Juventusu za karę usiadł na ławce.
Sytuacja była o tyle bardziej komiczna, że dzień przed meczem Zaniolo umieścił w sieci film, na którym Kean tańczył w pokoju hotelowym do piosenki ze słowami "Powiedz gdzie i kiedy się dzisiaj nie spóźnię"...
Giustamente oggi #Kean ballava sulle note di:
— Andrea Di Carlo (@Andrea_DiCarlo) June 22, 2019
“Dimmi dove e quando...DA STASERA NON ARRIVO IN RITARDO”
Bene ma non benissimo pic.twitter.com/zSwzPRWrPB