Przejdź do pełnej wersji artykułu

Wypadki to jego specjalność. Czy Robert Karaś wystartuje na MŚ na Hawajach?

Robert Karaś (fot. Facebook) Robert Karaś (fot. Facebook)

12 października na Konie zaplanowano najważniejszą imprezę triathlonową – mistrzostwa świata na długim dystansie. Czy w wyścigu wystartuje Robert Karaś? Najpierw musi uzyskać kwalifikację, o którą miał walczyć w Hiszpanii. Wypadek na rowerze może jednak zniweczyć plany ambitnego sportowca.

Robert Karaś to człowiek pech. Wypadki wielokrotnie stawały triathloniście na drodze do zrealizowania marzenia – wyjazdu na mistrzostwa świata Ironman na Hawajach. Pod sport podporządkowane jest całe jego życie. Zamiast inwestować w dom, samochód, on wolał całe zarobione pieniądze wydać na obozy przygotowawcze.

Zamiast jeździć na zawody niższej rangi w Polsce, on stawiał wszystko na jedną kartę. Cały rok przygotowań pod jeden wybrany start, który miały być przepustką na Hawaje. W lipcu 2019 roku sportowiec miał w planach zawody w hiszpańskiej miejscowości Vitoria-Gasteiz. Karaś twierdził, że jego dyspozycja jest bardzo dobra, najlepsza od lat. Był przygotowany, aby rywalizować na dystansie 3,8 km pływania, 180 km na rowerze i na koniec, żeby pobiec maraton i zgarnąć bilet na MŚ.

Dzień przed zawodami Karaś pojechał na krótki trening rowerowy, aby pobudzić nogi. Miał wypadek. Upadł i uszkodził stożek rotatorów barku. Wyeliminowało go to z zawodów i pozbawiło szansy na uzyskanie kwalifikacji, którą miał uzyskać najlepszy zawodnik.

Mam taki organizm, który potrafi radzić sobie długo z ekstremalnym wysiłkiem – mówi Karaś. Jego atutem jest nie tylko wydolność, lecz także psychika. Poważny wypadek na rowerze pod koniec października 2018, poturbowana twarz, złamane dwie kości czaszki, zmiażdżone zatoki, operacja, wszczepiona metalowa blaszka w miejscu kości – niejeden by się poddał. Krótko po zdarzeniu w mediach społecznościowych było widać, że zawodnik szybko wrócił do treningów. Teraz ćwiczy sześć dni w tygodniu, trzy razy dziennie, a objętość treningowa oscyluje w okolicach 40 godzin tygodniowo. Po wypadku sprzed kilku dni jednak zamilkł...

Aleksandra Stembnowska, TVPSPORT.PL: – Czy jest jeszcze szansa uzyskać kwalifikację na innych zawodach w tym sezonie?
Natalia Ćwik-Karaś: – Nie wiem, na razie o tym nie gadamy. Wszystko zależy, jak będzie się goiło ramię. Na pewno wystartuje na mistrzostwach świata na podwójnym dystansie za sześć tygodni. Chce zrobić slota do końca tego roku (na 2020 rok). Trochę sezon startowy się przesunie na jesień i zimę. Czeka go jeszcze operacja, bo trzeba wyjąć tę blachę z oka (po wypadku z października) i pewnie w tym samym czasie zrobimy operację barku. Ale jak to z Karasiem, nigdy nie wiadomo. Może coś mu jeszcze do łba strzeli.

Do Karasia należy tytuł mistrza świata w potrójnym Ironmanie, który zdobył w 2018 roku w Niemczech. Nie chce jednak być kojarzony z ultratriathlonem, ma jasny cel. Startować z najlepszymi na świecie na Konie. Do tej pory jedynym Polakiem w klasyfikacji PRO na MŚ był Marek Jaskółka. Karaś może być drugi.

8 czerwca triathlonista z Elbląga w zawodach w Katalonii ustanowił nowy rekord Polski – 8 godzin, 13 minut! Za linią mety upadł, na wózku inwalidzkim zabrało go pogotowie, a on sam podsumował to tak: – To cudowne uczucie, kiedy wiesz, że dałeś z siebie 100 procent. To miało być sprawdzenie formy przed docelowymi zawodami Ironman Vitoria-Gasteiz.

Karaś ma tylko jeszcze jedną szansę na wywalczenie kwalifikacji. Jeśli zdrowie sportowca pozwoli, to zobaczymy go na linii startu w szwedzkiej miejscowości Kalmar równo za miesiąc 17 sierpnia. Ten plan jest najbardziej optymistyczny, choć wydaje się mało realny...

Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także