Lucien Favre uchodzi za trenera balansującego na granicy szaleństwa i zdrowego rozsądku. Ma w sobie genialny pierwiastek i wielką wiedzę, a wśród kibiców podziw budzi jego dbałość o szczegóły – zwraca uwagę na to, jak piłkarze układają stopę, co robią z rękami, nawet na skarpetki, jakie zakładają. Ta obsesja przykrywa jednak jego mroczną stronę, która być może sprawiła, że stracił właśnie pracę w Dortmundzie...
DOTYK CZARODZIEJSKIEJ RÓŻDŻKI
Odmienił Borussię Dortmund jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, więc widocznie nie bez kozery często do czarodzieja był w trakcie kariery porównywany. Przejął pojazd przeżarty rdzą, z wadliwą skrzynią biegów, odpadającymi drzwiami i zbitym lusterkiem. W raptem kilka tygodni odrestaurował, zamontował nowe elementy i stanął do jednego z najbardziej wymagających wyścigów, jakie można sobie tylko wyobrazić. Długo prowadził, był pierwszy i choć ostatecznie przeciął metę jako drugi, to i tak uznano go za cudotwórcę. Latem zespół mechaników jeszcze wzmocnił bolid i zapowiedział, że apetyt wzrósł w miarę jedzenia. Latem optyka w żółto-czarnej części Zagłębia Ruhry uległa zmianie i zamiast wciąż się krygować i unikać opowieści o mistrzowskich ambicjach, w Dortmundzie jasno postawili sprawę. – Tak, w tym sezonie chcemy wygrać ligę – czytelnie zakomunikował Hans-Joachim Watzke, a słowa poparł czynami. Działacze wydali na nowych piłkarzy blisko 130 milionów euro: wyciągnęli z Hoffenheim reprezentanta Niemiec Nico Schulza, z Moenchengladbach gwiazdę, czyli Thorgana Hazarda, z Leverkusen jednego z najzdolniejszych piłkarzy młodego pokolenia, Juliana Brandta, a wisienką na torcie był powrót Matsa Hummelsa. Watzke nigdy słabości do stopera nie krył, a ponowne wytransferowanie go z Bayernu tylko dolało oliwy do ognia w kwestii rywalizacji o tytuł.
Choć powszechnie wiadomo, że cierpliwość w piłce jest jedną z głównych składowych sukcesu, wokół BVB wyczerpuje się ona jednak nadzwyczaj szybko. Co prawda zespół po trzech meczach ma w dorobku sześć punktów, ale już nie tylko kibice wpadają w panikę i biją na alarm – przed dostaniem się w wir wpadek ostrzegają też piłkarze. Na inaugurację Borussia rozbiła 5:1 Augsburg, potem uporała się mimo kłopotów z Koeln (3:1), ale już w ostatniej kolejce pozostała bezsilna w starciu z Unionem Berlinem (0:3). Tym samym Unionem, który na inaugurację został rozbity przez Lipsk aż czterema golami. – Musimy sobie uświadomić, że samą jakością nie wygramy meczu, potrzeba zaangażowania – powiedział w pomeczowej rozmowie Marco Reus, co wzbudziło spory niepokój. Kapitan zarzucił zespołowi brak chęci do gry, a jego tezę potwierdziły statystyki – dortmundczycy popełnili w tym meczu tylko dwa faule, przebiegali aż o siedem kilometrów mniej od rywala. Kluczowa w tej kwestii może się jednak okazać postać Favre'a, którego dotychczasowe losy pokazują jasno, że póki jego zespół sobie radzi, to i trener śpi spokojnie. Gdy tylko jednak pojawiają się schody, Szwajcar zaczyna się sypać psychicznie, wpada w panikę i prędzej pierwszy ucieknie ze statku niż do końca będzie starał się ratować go przed utopieniem.
Nie podlega dyskusji klasa trenerska 61-latka. Z FC Zuerich zdobył dwa mistrzostwa kraju i puchar, Borussię Moenchengladbach rzutem na taśmę uratował przed spadkiem, a potem wprowadził do Ligi Mistrzów. Francuską Nice z kolei również dźwignął z przeciętności wpychając na europejskie salony. Choć piłkarze wypowiadają się o nim w bardzo ciepłych słowach, choć zachwycają się jego dbałością o detale, znajomością taktyki i różnorodnością do treningów, to nie wszyscy mają z nim wyłącznie pozytywne wspomnienia. Chwiejna i krucha psychika oraz skłonność do irracjonalnych decyzji to coś, co notorycznie przeszkadzało mu dotąd w życiu.
OBSESJA DOSKONAŁOŚCI
Nie bez kozery Favre'a często określają nie "trenerem" a "nauczycielem". Piłki nożnej naucza bez wątpienia wyśmienicie, poświęca jej każdą chwilę życia. Pracujący pod jego okiem w Moenchengladbach i Nicei Dante wspominał, jak Szwajcar pewnego razu zaprosił go do gabinetu i zapętlał akcję, w której Brazylijczyk... nie mógł dogonić rywala. Ot, zwykły sprint, w którym szybszy okazał się zawodnik młodszy i z natury bardziej dynamiczny. Favre wskazał jednak na sposób układania stóp podczas biegu przez obrońcę i zalecił mu poprawę. Podobnie było zresztą z Reusem, któremu przed laty pokazywał, jak ustawiać nogę podczas przyjęcia piłki. Klęczał obok niego na boisku treningowym i o centymetry korygował detale.
Szwajcar obsesję na punkcie szczegółów ma od dawna. Pod koniec ubiegłego stulecia na przykład prowadził prowincjonalny Yverdon-Sport. Przez długi czas obserwował pewnego piłkarza, którego bardzo chciał mieć w zespole. Raz zadzwonił jednak do niego prezydent klubu, który jechał samochodem za wspominanym zawodnikiem. Ten aż trzy razy przejechał na czerwonym świetle, więc Favre stwierdził bez chwili namysłu, że z tak nieodpowiedzialnym człowiekiem nie chce współpracować. Abdou Diallo z kolei, który grał u niego w BVB, opowiadał w rozmowie z "L'Equipe" o instrukcjach trenera dotyczących ułożenia rąk podczas gry w piłkę oraz o uwadze z jaką każe dobierać skarpetki – tak by stopa nie była zbyt ściśnięta i krążenie było optymalne.
Analizując jednak historię Favre'a łatwo dojść do wniosku, że obsesyjną dbałością o detale, chce w sobie zdusić lęk, który wiąże się z potencjalną porażką. Strach przed tym, że się nie uda jest tak wielki, że 61-latek woli wieczór w domu spędzić na kilkukrotnym obejrzeniu tego samego meczu z udziałem rywala niż pozostawieniu czegokolwiek przypadkowi. Sam Szwajcar prawdopodobnie jest świadom swoich psychicznych ułomności, a jeszcze bardziej świadome są ich media i bliscy mu ludzie. – Mimo osiąganych sukcesów, ma szereg dziwactw. Zauważyłem u niego ogromne problemy w komunikacji z innymi ludźmi – wspominał w telewizji Sky Thorben Marx, jego były piłkarz.
Kubilay Tuerkyilmaz poznał Favre'a jeszcze jako piłkarz. – Nie zaskakują mnie jego wyskoki, bo przed laty dobrze go poznałem. Jest świetnym trenerem, który ma kolosalną wiedzę, ale funkcjonuje tylko wtedy, gdy wszystko idzie dobrze. Przed laty był kapitanem Servette FC. Fenomenalny piłkarz, kapitan zespołu, ale co działo się, jeśli jego zespół przegrywał? Favre znikał z boiska, spacerował ze wzrokiem wbitym w ziemię. Negatywne myśli potrafią go kompletnie pochłonąć i właśnie dlatego, gdy teraz jego drużyny sobie nie radzą, on wycofuje się w cień, ucieka – podsumował przed laty w rozmowie z blick.ch.
UCIECZKI W ATMOSFERZE SKANDALU
Jego ucieczki nie są niczym nowym, w przeszłości skutecznie doprowadził do wściekłości działaczy paru klubów. Na starcie kariery trenerskiej świetnie poradził sobie na przykład w Zuerichu, z którym dwukrotnie został mistrzem kraju. Klub opuścił jednak w w fatalnych okolicznościach. – Gdziekolwiek pracowałem, odnosiłem sukces – powiedział kiedyś w rozmowie z "11Freunde", ale dziennikarze przytomnie zauważyli, że sukces bywał zazwyczaj połowiczny. Będąc szkoleniowcem FCZ najpierw potajemnie wymykał się na negocjacje do stolicy Niemiec. Potem zaczął nagabywać wieloletniego asystenta, Haralda Gaemperle, i dwóch piłkarzy, Raffaela i Steve'a von Bergena, by wzmocnili Herthę razem z nim. Gdy dowiedział się o tym prezes szwajcarskiego klubu, wpadł we wściekłość. – Fatalny styl pożegnania się, żenująca intryga! To niedorzeczne, jak on się w ogóle zachował? Realizował kontrakt z nami i planował pracę w innym klubie – grzmiał wówczas w mediach Ancillo Canepa.
Kolejnym przystankiem w jego karierze była Hertha, którą też opuścił w okolicznościach pozbawionych klasy. Gdy po siedmiu kolejkach sezonu 2009/10 jego zespół miał w dorobku ledwie trzy punkty, działacze zdecydowali się zwolnić szkoleniowca i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ten, kilka dni po rozstaniu, zwołał w hotelu Adlon konferencję prasową i skrytykował wszystkich byłych współpracowników. Oberwało się osobom odpowiedzialnym za transfery ("Klub nie poradził sobie z odejściem dyrektora sportowego, Dietera Hoenessa. Moją filozofią zawsze było zatrudnianie zawodników dających potencjalny zysk, a w tym przypadku zadziałano przeciwko mnie. Utrudniano mi pracę!" – to odnośnie pozyskania wiekowego Artura Wichniarka), ale i byłemu już asystentowi ("Nie chcę rozmawiać o tym człowieku, ale słyszałem, że on chętnie wypowiada się na mój temat. Jak podejrzewam, są to same bzdury"). Rykoszetem dostał też prezydent klubu, Werner Gegenbauer. – Jedno jest pewne, ktoś musi zainwestować w piłkarzy. Nie pół miliona euro, a dziesięć milionów. Warto zauważyć, że prezes mówi o tym teraz, a nie wtedy, gdy ja o to prosiłem – stwierdził.
Czy w kolejnym zespole było normalnie? Przez długi czas tak. Objął Borussię Moenchengladbach, gdy tkwiła w poważnym kryzysie i panicznie walczyła o utrzymanie. Miejsce w Bundeslidze uratować się udało, a w kolejnych latach Źrebaki stały się jednym z najgroźniejszych niemieckich zespołów i zagrały nawet w Lidze Mistrzów. Gdy jednak sezon 2015/16 rozpoczął od pięciu ligowych porażek z rzędu, bez namysłu rzucił ręcznik i, mimo błagań kibiców i działaczy, powrócił do Szwajcarii odcinając się całkowicie od tego, co pozostawił w Borussii. To wówczas głos w mediach zabrał wspominany Tuerkyilmaz, wtedy też niemieckiej prasie pojawił się wysyp artykułów na temat mentalnych problemów Favre'a.
NIESNASKI W SZATNI
– Jest świetnym szkoleniowcem, ale niewyjaśnione sytuacje przydarzały mu się zbyt często. Uciekł z Zuerichu, wprowadził zamieszanie w Berlinie, uciekł z Borussii. Gdy o nim myślę, mam dziwne odczucia – wyjawił na antenie RTL Steffen Freund. "To nie jest typ człowieka, który potrafi wychodzić z kryzysu. Nie ma zdolności oratorskich, nie potrafi motywować zawodników, podnosić ich na duchu. Pewnie to wyjaśnia, dlaczego nie poszło mu do końca w Berlinie i Moenchengladbach. W Dortmundzie jest jeszcze na początku pracy, działa instynktownie, na fali entuzjazmu. Kto wie, co wydarzy się, gdy maszyna się zatnie" – tak napisał o nim z kolei "Frankfurter Rundschau".
Tak odbierają go też ludzie, którzy z nim pracowali. Wspomniany Hoeness wyciągnął go z Zuerichu do Herthy, ale gdy obu już w stolicy Niemiec nie było, jako jeden z pierwszych odkrywał psychikę trenera przed mediami. – Gdyby wpuścić go samego do supermarketu, umarłby z głodu. Nie potrafiłby wybrać kiełbasy i sera, błąkałby się między półkami – podkreślił brat legendarnego Uliego, co już wiele mówi o konstrukcji mentalnej Favre'a. "Ma wrażliwą duszę. Gdy cokolwiek pójdzie źle, nie potrafi ukryć rozpaczy i melancholii" – pisał z kolegi "Suddeutsche Zeitung".
To nie jedyny zarzut kierowany pod adresem tego szkoleniowca. "SportBild" poinformował bowiem o tarciach w Dortmundzie – zawodnicy nie są zadowoleni z tego, że Szwajcar nie rotuje wystarczająco piłkarzami, przez co część z nich ((Roman Buerkim, Łukasz Piszczek, Manuel Akanji, Mats Hummels, Axel Witsel, Jadon Sancho, Marco Reus i Paco Alcacer) ma pewne miejsce w składzie. Jest też krytykowany przez graczy za zbyt małe zaangażowanie emocjonalne. Jego motto mówi o tym, że zamiast rozmawiać, zespół powinien pracować, a to przecież nie jest zgodne z hasłami klubu, który w dużej mierze chce bazować na uczuciach, piłkarskich namiętnościach.
KLĄTWA KLOPPA
Trafne spostrzeżenie w tym kontekście wystosowali zresztą dziennikarze "11 Freunde", którzy jakiś czas temu pisali już o "klątwie Kloppa". Borussię obecnego trenera Liverpoolu pamiętają wszyscy – grała heavy metalową muzykę, a jej perkusista biegał wzdłuż linii z wyciągniętą do góry pięścią, skakał, krzyczał, przewracał się i emocjonował. Nawet gdy piłkarzom nie szło, on swoją postawą napędzał do gry, pobudzał, dawał impuls. Favre jest inny, zupełnie inny. Wystarczy przypomnieć sobie mecze, przez które w poprzednim sezonie Borussia przegrała mistrzostwo – wyjazdy do Augsburga, Norymbergi, domowe starcie z Schalke. Szwajcar, w obliczu niepowodzenia, stał zamroczony przy ławce, pustym, pozbawionym nadziei spojrzeniem wpatrywał się w postępującą klęskę. Nie reagował, nie starał się czegokolwiek zmienić. Przytłoczony wydarzeniami patrzył, jak szansa przecieka mu przez palce.
"Kto zna Favre'a, wie jaki on jest. Jest nauczycielem, pokazuje jak kopnąć piłkę i ustawić stopę. A piłka to przede wszystkim emocje, sukces to efekt przygotowania piłkarskiego i psychicznego. Nie da się wygrać niczego wielkiego, jeśli jest się tak apatycznym" – podsumowano. Wiele o różnicach między Kloppem i Szwajcarem mówią też relacje z mediami. 61-latek ich unika, nie udziela wywiadów, można wręcz pomyśleć, że boi się kamery i widzi wokół samych wrogów. Gdy Klopp na niewygodne pytanie odpowiadał z optymizmem "wow, ciekawa kwestia!", Favre szepcze pod nosem "trudno powiedzieć...". Oczywiście, nie każdy musi być Kloppem. Nie każdy musi też niczym Giovanni Trapattoni i bić pięścią w stół, krzyczeć do mikrofonu i wzywać piłkarzy po nazwiskach. Czy jednak można poprowadzić zespół do rzeczy wielkich będąc postacią skrajnie chwiejną, kruchą, wyciszoną i przygasłą?
"Suddeutsche Zeitung" w jednym z tekstów z 2015 roku sugerował wręcz, że Favre ma skłonności depresyjne, seria porażek i wpadek może go doprowadzić na skraj wyczerpania nerwowego, z którego już się nie podniesie. Pierwsze oznaki takiego stanu rzeczy widać było już wiosną, teraz, po raptem trzech meczach tego sezonu, znów wokół Szwajcara i jego drużyny zrobiło się głośno. Z jednej strony dopiero słyszane były dziarskie zapowiedzi walki o mistrzostwo, z drugiej – piłkarze narzekali na brak zaangażowania i emocjonalną bierność kapitana statku, który miałby złamać kilkuletnią hegemonię Bayernu Monachium. I wygląda na to, że mieli rację...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.