| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kuriozalnie wygląda sprawa dofinansowania Korony przez dwójkę jej akcjonariuszy. Niemieccy właściciele oczekują, że miasto dołoży do budżetu klubu 1,5 mln zł. Zgodę na przekazanie pieniędzy wyrazili nawet kieleccy radni, ale prezydent Bogdan Wenta najpierw zawiadomił prokuraturę ws. możliwych nieprawidłowości przy sprzedaży klubu.
Dotowanie Korony z miejskiego budżetu to w Kielcach nieprzerwany serial. Trwa już od ponad dekady, gdy w 2008 roku, po wycofaniu się ówczesnego właściciela i sponsora klubu Krzysztofa Klickiego, 100-procentowym akcjonariuszem zostało miasto. Sytuację miała rozwiązać sprzedaż Korony wiosną 2017 roku Dieterowi Burdenskiemu. W przeszłości bramkarzowi reprezentacji Niemiec i Werderu Brema, a dziś przedsiębiorcy. Burdenski kupił większościowy pakiet 72 proc. akcji, a pozostała część pozostała w rękach miasta. Na mocy podpisanej umowy przez pięć lat z budżetu Kielc rocznie na konto klubu ma trafiać 2,5 mln zł.
Te środki okazują się jednak niewystarczające, żeby zabezpieczyć funkcjonowanie Korony. Brak awansu do grupy mistrzowskiej w poprzednim sezonie sprawił, że w klubowej kasie zaczęło brakować pieniędzy. Rodzina Hundsdörferów (ojciec Andreas oraz dwóch synów Dirk i Mark), która w między czasie odkupiła udziały od swego bliskiego znajomego - Dietera Burdenskiego zasypać dziurę budżetową chce poprzez dokapitalizowanie spółki. Niemieccy właściciele zdeklarowali przekazanie Koronie 3,7 mln zł i oczekują, że proporcjonalną do posiadanych udziałów kwotę, czyli ok. 1,5 mln dołoży miasto. Ale w ratuszu nie są przekonani do tego pomysłu.
Po zeszłorocznych wyborach samorządowych w Kielcach zmieniła się władza. Rządzącego przez 16 lat i przychylnego Koronie Wojciecha Lubawskiego zastąpił były selekcjoner polskich szczypiornistów i trener klubu Vive Kielce Bogdan Wenta. I choć nowy prezydent znakomicie zna język niemiecki, to z właścicielami znad Renu od początku nie potrafi się porozumieć.
Najpierw przez kilka miesięcy nie mogło dojść do spotkania współwłaścicieli. Prezydent Wenta albo w ostatniej chwili je odwoływał, albo wysyłał swoją zastępczynię. Kiedy dwa tygodnie temu wreszcie udało się spotkać, to już kilka dni później media obiegła informacja, że miasto Kielce wysłało zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa przy sprzedaży klubu Dieterowi Burdenskiemu. Chodzi m.in. o to, że 30 marca 2017 roku radni głosując nad sprzedażą klubu mieli informację, że kupującym jest spółka Phenecia Burdenski Investment. Tymczasem dzień później ówczesny prezydent Wojciech Lubawski zawarł warunkową umowę sprzedaży z firmą Burdenski Invest, czyli innym podmiotem gospodarczym niż ten wskazany w uchwale.
Zawiadomienie do organów ściągania miało trafić już we wrześniu, ale władze miasta upubliczniły ten fakt dopiero tuż przed głosowaniem radnych w sprawie przekazania pieniędzy Koronie. W miniony czwartek po długiej dyskusji w radzie miasta zdecydowano jednak o dofinansowaniu klubu. Dzień później miało się odbyć Walne Zgromadzenia Akcjonariuszy, na którym formalnością miało być podjęcie stosownej uchwały. Ale do tego nie doszło. "Akcjonariusze omówili sprawy bieżące, przyszłość ekonomiczną spółki oraz konieczność podniesienia kapitału spółki" – napisano tylko w oficjalnym komunikacie na stronie internetowej kieleckiego klubu.
Wersje dlaczego tak się stało są dwie, różne dla obu stron. Miasto uważa, że chce się raz jeszcze przyjrzeć finansom klubu, zaległościom m.in. za wynajem stadionu i obiektów treningowych.
– Chodzi o bieżącą sytuację finansową. Mamy swoje oczekiwania co do dalszej współpracy. Korona jest winna pieniądze za podatek od nieruchomości i dla MOSiR-u. Chcemy, by te zaległości spłacono jak najszybciej – mówi Paweł Gągorowski, członek rady nadzorczej klubu ze strony miasta. Nieoficjalnie mówi się, że spora część przekazanych z budżetu Kielc pieniędzy miała pójść właśnie na spłatę tych zadłużeń (około osiemset tysięcy zł).
Inaczej sprawę widzą władze Korony. Zdaniem prezesa klubu Krzysztofa Zająca tym razem to niemieccy właściciele postawili veto, chcąc poznać treść pisma wysłanego do wrocławskiej prokuratury.
– Dirka Hundsdörfera bardzo zaniepokoił fakt, że takie zawiadomienie zostało złożone. Chciał o tym porozmawiać z prezydentem Wentą, ale nie doczekał się konkretnych informacji. Prezydent stwierdził, że nie zna treści pisma. Po konsultacji z prawnikami uznano, że wystąpimy do miasta o wszystkie dokumenty i je przenalizujemy. Właścicielom z Niemiec zależy na przyszłości Korony i dobrej współpracy z miastem. Ale od dawna nie czują, że są dla obecnych władz równoprawnymi partnerami. Dziś nie wiem, co jeszcze może się wydarzyć, w którą stronę to wszystko się potoczy – zastanawia się sternik kieleckiego klubu.
Kolejne Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy zaplanowano na najbliższy poniedziałek. W Koronie liczą, że sprawa dofinansowania klubu wreszcie doczeka się pozytywnego zakończenia, bo starając się o licencję na kolejny sezon, do końca roku musi uregulować swoje zadłużenie.