| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Chcę trafić do jednej z pięciu najlepszych lig w Europie. Myślę, że poradziłbym sobie choćby w Bundeslidze. A jeśli już miałbym odchodzić do Turcji lub Rosji, to po to, żeby grać tam w którymś z czołowych klubów – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL Adnan Kovacević, kapitan Korony Kielce i obrońca reprezentacji Bośni i Hercegowiny.
Maciej Sierpień, TVPSPORT.PL: – Od juniora byłeś napastnikiem. Czy teraz, gdy patrzysz na to, co w ataku wyprawiają koledzy, nie ciągnie cię do przodu?
Adnan Kovacević: – I to jak! Patrzę na zmarnowaną sytuację i jestem przekonany, że lepiej bym się zachował i strzelił gola. Z daleka wszystko jednak wygląda na łatwiejsze. Nie ma co ukrywać, nasi napastnicy nie mają szczęścia w tym sezonie. Nie chodzi nawet o formę, bo do tych sytuacji dochodzą, ale brakuje im wykończenia, dobrej decyzji, czyli tego, co w przypadku napastnika jest najważniejsze.
– Dziś byłbyś pewnie typową "dziewiątką": silny, wysoki, dobrze grający głową.
– Zaskoczę cię, ale jak byłem nastolatkiem byłem mały i szybki. Dopiero pewnego lata tak urosłem. W miesiąc przybyło mi kilkanaście centymetrów. Grając w ataku miałem instynkt w polu karnym. Na początku sezonu, w drużynie juniorów NK Travnik, w pierwszych trzech meczach zdobyłem siedem bramek. Byłem najlepszym strzelcem w lidze juniorów. Jednak później trener coraz bardziej mnie cofał. Najpierw na "dziesiątkę", potem wystawiał jako defensywnego pomocnika, aż w końcu zrobił ze mnie stopera. I tak już zostało.
– Podczas meczu z Arką Gdynia, po kolejnej zmarnowanej okazji przez Urosa Djuranovicia podbiegłeś do niego i zrugałeś.
– Byłem zdenerwowany, bo wiem, z jakimi problemami borykamy się w tym sezonie. Musimy "wyszarpać" każdy punkt, a Uros w pierwszych 20 minutach miał trzy idealne sytuacje i wszystkie zepsuł. Staram się nie reagować nerwowo na boisku, ale wtedy nie wytrzymałem. Podbiegłem do niego i krzyknąłem, że ma się skoncentrować, przykładać i kolejną okazję musi wykorzystać. Niestety nie podziałało.
– Jako kapitan możesz więcej?
– Ta opaska to przede wszystkim wielki zaszczyt. Gdy Gino Lettieri ogłosił, że będę kapitanem, to była jedna z najważniejszych chwil w karierze. Zespół i trener uznali, że jestem liderem i zasługuję. Na początku nie byłem chyba w pełni przygotowany. Potrzebowałem kilku miesięcy, żeby dojrzeć do tej roli. Dziś jestem innym kapitanem niż byłem w lipcu i sierpniu. Dużo rozmawiam z drużyną, każdego dnia jestem do dyspozycji trenera, prezesa.
– Sporo masz tej pracy "urzędowej" poza boiskiem?
– Jestem przede wszystkim łącznikiem między prezesem i zespołem, zespołem i trenerem. Jako kapitan częściej biorę udział w różnych akcjach marketingowych i bardzo to lubię. Na początku gorzej było z wywiadami po meczu. Po jednej z pierwszych porażek, wchodzi do szatni nasz kierownik i mówi: "Dawaj „Kova” do mediów!". Nie byłem chętny, ale przypomniał mi szybko, że jestem kapitanem i to też mój obowiązek. Dziś już nie mam z tym kłopotu.
– W Koronie jest wielu z Bałkanów. Podobno w trudnych momentach bywa w szatni – delikatnie mówiąc – gorąco.
– Każdego dnia o coś się spieramy, każdy z nas ma inny charakter, swoje zdanie. Po porażkach dochodzi do sprzeczek, ale to normalne w szatni. Wszystkim zależy na dobrych wynikach, a gdy ich nie ma, to dają o sobie znać gorące głowy. Ale uważam, że to dobre dla zespołu. Po porażce z Arką długo siedzieliśmy w szatni, padło wiele mocnych słów. Może bez nich, grając w dziewięciu, nie wygralibyśmy tydzień później z Cracovią?
– Wy z Bałkanów walkę macie we krwi?
– Historia nas nie oszczędzała. Wojna odcisnęła piętno. Wiemy, że bez walki, poświęcenia, nic nie da osiągnąć. Ludzie z Bałkanów są dla siebie jak rodzina. Nawet, gdy żyją w innej części świata, zawsze trzymają się razem. Jesteśmy drużyną na obczyźnie.
– Bośnia to kraj trzech narodowości.
– Na jedynym terytorium żyją Boszniacy, czyli rdzenna ludność, ale też Chorwaci i Serbowie. Nawet w Koronie to widać. Ivan Jukić jest chorwackim Bośniakiem, a Ognjen Gnjatić bośniackim Serbem. Każdy z nas ma inną religię. Ja jestem muzułmaninem, "Juki" katolikiem, a "Ogi" jest wyznania prawosławnego.
– W reprezentacji nie ma na tym tle konfliktów?
– Sport rządzi się innymi prawami. Każdy, kto przyjeżdża na zgrupowanie kadry, wie po co. Gramy dla naszego kraju, rodaków. Choć mocno się różnimy, jeśli chodzi o religię, to w szatni tego nie widać. Mamy drużynę, dobrych piłkarzy i kilku liderów. Ich musimy słuchać.
– Gdy po raz pierwszy przyjechałeś na zgrupowanie i usiadłeś obok Seada Kolasinaca, Edina Dzeko i Miralema Pjanicia, to nie czułeś się jak ich ubogi krewny?
– Na początku trochę się stresowałem. Do tej pory mogłem ich tylko podziwiać w telewizji, a teraz miałem z nimi zagrać. Bardzo szybko skrócili dystans. Podszedł Dzeko i mówi: "Bądź sobą, odzywaj się jak najwięcej, uśmiechaj. Jeśli czegoś potrzebujesz, przyjdź i powiedz. We wszystkim ci pomogę". Pjanić – to samo. To są porządni goście, nie dają po sobie poznać, w jakich klubach grają, ile zarabiają.
– Trener Smyła mówi, że z każdego zgrupowania reprezentacji piłkarz wraca lepszy.
– Dla mnie możliwość trenowania z takimi zawodnikami to nauka. Grając przeciwko Dżeko nie mogę sobie pozwolić na chwilę dekoncentracji, zawahania, bo on to natychmiast wykorzystuje. Z drugiej strony, jak w meczu coś zepsuję, nie krzyczy, tylko motywuje. To jest lider.
– A po samobójczym golu z Grecją nie było bury w szatni?
– Bolało mnie to bardzo, ale od razu dostałem wsparcie chłopaków. Powiedzieli, że nie mogę się tym przejmować, bo wcześniej miałem mnóstwo dobrych decyzji. Gdyby nie moje interwencje przegralibyśmy 1:6. "To nie twoja wina, że przegraliśmy. Taki czasem bywa futbol".
– Nadal macie szansę zakwalifikować się do finałów Euro 2020. Wiosną czeka was barażowy dwumecz z Irlandią Północną. Brak bezpośredniego awansu odebrano w Bośni jako porażkę?
– Na pewno przyjęto z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony wciąż jesteśmy w grze o finały, a z drugiej była duża, a nawet największa w historii szansa na awans. Kilka razy w prosty sposób straciliśmy punkty. Dlatego z pracą musiał pożegnać się trener Robert Prosinecki. W barażach graliśmy już trzy razy i ani razu nie udało się ich przejść. Oby teraz było inaczej.
– W przypadku awansu traficie do grupy z Polską.
– Byłoby wspaniale zagrać w wielkim turnieju przeciwko Polsce!
– Do meczów barażowych będziesz przystępował jeszcze jako piłkarz Korony?
– Nie umiem na razie na to pytanie odpowiedzieć. Jest spore zainteresowanie klubów i wkrótce coś będę musiał zdecydować. Nie chcę za wszelką cenę odchodzić z Kielc, ale wiem, że mogę zrobić duży krok naprzód w karierze. Jeśli miałbym odejść zimą, to chciałbym, żeby Korona też coś z tego miała, żeby zarobiła na mnie.
– Oferta z tureckiego Goztepe Izmir spełnia ambicje?
– Nie do końca… Chciałbym trafić do jednej z pięciu najlepszych lig w Europie. A jeśli już miałbym odchodzić do Turcji albo Rosji, to do któregoś z czołowych klubów. Myślę, że poradziłbym sobie w Bundeslidze. Znam niemiecki, pewnie szybko udałoby mi się zaaklimatyzować. Ale zobaczymy co się wydarzy w styczniu.
– Z drużyny, która broni się przed spadkiem w Ekstraklasie może być trudno dostać się do kadry nowego selekcjonera.
– Zdaję sobie sprawę, że tylko dobrymi występami w klubie mogę go do siebie przekonać. Wciąż nie wiadomo jednak, kto zastąpi Procineckiego. Nowy trener może uznać, że skoro gram o utrzymanie z Koroną, to nie przydam się kadrze, nie będzie realnie oceniał, tego co robię na boisku. Trener Procinecki mnie obserwował i mimo słabszych wyników zespołu powoływał do kadry. Jak będzie teraz? Bardzo zależy mi na grze w reprezentacji.
– Piątkowy mecz z Pogonią Szczecin może być twoim pożegnalnym z Koroną?
– Bez względu na wszystko zagram na 100 procent. Mamy kadrowe problemy, ale Pogoń też je ma. Nie jedziemy po to, by wywieszać białą flagę. Chcemy wrócić do Kielc z trzema puntami, a co najmniej z remisem.
– Dla ciebie to będzie 20. mecz w sezonie. Od początku rozgrywek zszedłeś z boiska tylko na minutę.
– Nie przypominam sobie takiej rundy w karierze. Zmieniłem nawyki, dużo odpoczywałem po meczach, lepiej się odżywiałem. Mimo to urazy mnie nie omijały. W wielu meczach grałem z kontuzjami, po lekach przeciwbólowych. Wiedziałem jednak, że jestem kapitanem i drużyna mnie potrzebuje. Przed Pogonią wreszcie nic mi nie dolega, jestem w pełni zdrowy, nawet głowa mnie nie boli. Aż się dziwnie z tym czuję...
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.