| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe
Zawodowe kolarstwo to sport bardziej niebezpieczny, niż wydawać by się mogło na pierwszy rzut oka. Niektórzy, jak Fabio Jakobsen, mogą mówić o wielkim szczęściu, innym nie było ono dane. Oto kolarze, którzy zginęli uprawiając ukochany sport.
Największe wyścigi kolarskie świata obfitują w spektakularne sprinty, podjazdy i zjazdy. Nie zawsze są one bezpieczne. Kraksy w tej dyscyplinie sportu zdarzają się bardzo często i są traktowane jak chleb powszedni. Niektóre mają jednak dramatyczne konsekwencje. Lista kolarzy, którzy zginęli na etapach najważniejszych zmagań, jest zdecydowanie zbyt długa. Rozpoczyna ją Francisco Cepeda – pierwsza ofiara Tour de France. W 1935 roku Hiszpan podczas zjazdu z Col du Galibier – jednej z najbardziej emblematycznych przełęczy w Wielkiej Pętli – nie wyrobił na zakręcie i zjechał w skały. Upadek był tak mocny, że kolarz zmarł jeszcze tego samego dnia w szpitalu w Grenoble.
Mimo akcji ratunkowej – nota bene przeprowadzanej w przegrzanym namiocie wojskowym – zmarł nie odzyskawszy przytomności. Podczas śledztwa trener duńskiej kadry przyznał się, że podał kolarzom zabronione specyfiki, w tym amfetaminę. Lekarze przeprowadzający sekcję jej nie wykryli, przynajmniej oficjalnie. Po latach jeden z doktorów przyznał się, że w organizmie Duńczyka znaleziono śladowe ilości wielu zakazanych substancji. Śmierć Jensena spowodowała, że Międzynarodowy Komitet Olimpijski utworzył komisję lekarską w 1961 roku. Od tego czasu badano olimpijczyków pod kątem stosowania dopingu.
Trzecią i jak na razie ostatnią tragedią w Tour de France była śmierć Fabio Casartellego. Mistrz olimpijski z Barcelony na piętnastym etapie Wielkiej Pętli w 1995 roku uczestniczył w kraksie na zjeździe z Col de Portet-d’Aspet w Pirenejach. Włoch upadając, uderzył głową w betonową barierę. Kask nie był obowiązkowym wyposażeniem kolarzy, więc nic nie zamortyzowało uderzenia. Casartelli stracił sporo krwi, nie odzyskał przytomności i zmarł kilka godzin później w szpitalu. Po jego śmierci zaczęto zastanawiać się nad koniecznością zakładania kasku. By tak się stało – niestety – potrzebna była jeszcze jedna śmierć. Śmierć Andrieja Kiwiliewa.
2011 @giroditalia Wouter Weylandt was killed in horrific crash. Memory of watching it live still haunts me. Cycling can be so tragic. Sad to see a racer pass away so unnecessarily. Here's the Leopard Trek and Tyler Farrar crossing the line the following day. #favcyclingmoments pic.twitter.com/kmJDUfIYYS
— Off The Back Podcast (@offthebackpod) February 27, 2019
Urazy klatki piersiowej, jamy brzusznej, śledziony i wątroby były zbyt poważne, by uratować Belga, który zmarł niespełna półtora roku po swoim rodaku, Michaelu Goolaertsie. 23-latek dostał ataku serca na trasie słynnego klasyku Paryż-Roubaix i zmarł w szpitalu w Lille tego samego dnia.
����Already two years ago, but nobody will ever forget you..@MicheleScarponi, sempre con noi.���� pic.twitter.com/YuHRGbm1Ij
— Astana Pro Team (@AstanaTeam) April 22, 2019