| Piłka nożna

Dr Jakub Kosikowski: w ręcznej bronią psychopaci. Wolę dostać w twarz piłką do futsalu

(fot. własne)
(fot. własne)
Krystian Juźwiak

Przyszły onkolog ma specjalizację w szpitalu jednoimiennym. Na co dzień walczy z nowotworami oraz wciąż groźnym koronawirusem. Gdy ściąga kitel, to zakłada bramkarskie rękawice. W lutym zdobył brązowy medal mistrzostw świata lekarzy w futsalu. Do finału zabrakło około metra. – Śmianie się z polskich drużyn, że w tym roku nie skończyły przygody w europejskich pucharach już w lipcu, bo COVID, nie bierze się z przypadku – mówi dr Jakub Kosikowski.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Hiddink obrał egzotyczny kierunek. Będzie selekcjonerem...

Czytaj też

Guus Hiddink (fot. Getty Images)

Hiddink obrał egzotyczny kierunek. Będzie selekcjonerem...

Czy zamknięcie stadionów miało sens? Jak wyglądał mundial lekarzy? Dlaczego bramki w piłce ręcznej bronią psychopaci? Czy doktorzy z Ukrainy poradziliby sobie w polskiej I lidze futsalu? Ile razy w jednej akcji potrafią celnie podać piłkarze Motoru i... rezerw Legii? Co wiąże doktora Kosikowskiego z Andrzejem Strejlauem? Jak auta łączą lekarzy i piłkarzy? Dlaczego rzucano w lekarza petardami i chciano go pobić? Kiedy będzie szczepionka na COVID-19? Jak bardzo nieprawdziwe jest stwierdzenie, że sport to zdrowie? I dlaczego w szpitalu gra Taco Hemingway?

Odpowiedzi w wielowątkowej rozmowie z doktorem Jakubem Kosikowskim. Od pandemii koronawirusa przez mistrzostwa świata lekarzy aż do książek Hanny Krall.

Spotykamy się w samo południe. O 9 rano skończył 25-godzinny dyżur w szpitalu. Miał być o godzinę krótszy, ale potoczyło się inaczej.

Hiddink obrał egzotyczny kierunek. Będzie selekcjonerem...

Czytaj też

Guus Hiddink (fot. Getty Images)

Hiddink obrał egzotyczny kierunek. Będzie selekcjonerem...

Krystian Juźwiak (TVPSPORT.PL): – Doktor wyspany?
Jakub Kosikowski: – "Tak se". Mamy nowe ognisko zachorowań. W instytucji publicznej związanej z turystyką. Do późnej nocy byliśmy na łączach z Sanepidem.

– Jak wygląda dyżur w nowej rzeczywistości?
– Zawsze pracujemy w stałych zespołach. Na wypadek zakażenia się, żeby nie sparaliżować oddziałów. Ja pracuję akurat z ordynatorem oddziału zakaźnego. Standardowo dostajemy raport od wcześniejszej zmiany. Potem siadamy i dzwonimy do pacjentów, którzy nie wymagają bezpośredniej opieki. Mamy też podgląd sal przez kamery. Po to, żeby zmniejszyć ryzyko rozprzestrzenienia się wirusa. Pacjenci automatami mierzą sobie temperaturę, saturację i tak dalej. Potem konsultujemy wyniki, na przykład z kardiologami, i podejmujemy konkretne działania. Miasto ma jedyną stację dializ w województwie, więc pomagamy. Czekamy też na pacjentów z SOR-u i wiadomości z Sanepidu. Na bieżąco są przyjęcia i diagnostyka.

– Trzeba mieć wydolność N’Golo Kante.
– Różnie bywa. Czasem trafi się pacjent na ostro, dodatkowo z gorączką. Wtedy jest intensywnie, bo wpada najpierw w nasze ręce po to, żebyśmy wykluczyli koronawirusa. Ale są też przyjęcia "planowe". Ktoś w rodzinie ma podejrzenie COVID-u. Pacjent gorączkuje, kaszle, ale to na spokojnie przyjmujemy. Dyżur dyżurowi nierówny. Dzisiaj było intensywnie. W takim przypadku z reguły kończy się na strachu, ale trzeba być czujnym.

– Czyli interwały.
– Interwały, ale nie wiemy, kiedy będzie przerwa w biegu.

– Długo trzeba przyzwyczajać organizm do takiego biegu?
– Krótko. Pierwsze dyżury są przy wyższym ciśnieniu, ale szybko się człowiek przyzwyczaja.

– Kawa jak kroplówka?
– Nie piję kawy, herbaty i piwa.

Dr Kosikowski oddający krew (fot. własne)
Dr Kosikowski oddający krew (fot. własne)

– Yerba mate?
– Jestem bardzo wyczulony na gorzkie. Nawet radlerka nie wypiję. Wiadomo, że jak o trzeciej rano dzwoni ktoś z karetki, to mija chwila zanim człowiek się obudzi. Trochę taki shell shock. Potem trzeba założyć antycovidowy skafander, maski, przyłbice. Można się przyzwyczaić.

– Czy lekarze, podobnie jak piłkarze, mogą liczyć na kontrakty reklamowe?
– Mam kolegę, który reklamował fartuchy medyczne. Grał w piłkę w trzeciej lidze. Liczy się? Na pewno nie możemy reklamować leków, więc ci wszyscy w telewizji to po prostu statyści udający lekarzy. Nie możemy też reklamować siebie ani mówić, że przyjmujemy lepiej lub taniej niż inny lekarz. A być twarzą maszynek do golenia? Chyba się nie zdarzyło.

– To ten wpis o łóżkach pewnej firmy nie był sponsorowany?
– Oddział zakaźny szpitala złapał wirus pod koniec remontu. Tak jak w każdym szpitalu jednoimiennym postanowiono więc oddzielić śluzą część "brudną" od "czystej". W związku tym gabinet lekarski nie pomieścił łóżka dyżurnego. Ale po "czystej” stronie, w sali pacjentów, zostało akurat wolne, nowe łóżko. Materac jest super wygodny. Co więcej, to polska firma, więc zdecydowałem się pochwalić ją w Internecie. Jakby produkowali materace małżeńskie, to brałbym bez zastanowienia.

– Może nie kontrakty reklamowe, ale lekarzy i piłkarzy łączy to, że robią w usługach.
– Jedni dla ciała, drudzy dla ducha. No i spora część lekarzy pracuje z kontraktami. Poniekąd mogę się więc zgodzić z tym stwierdzeniem.

– A nie wkurzają was astronomiczne kwoty zarabiane przez piłkarzy?
– Chyba nawiązuje pan do słynnej wypowiedzi Kuby Błaszczykowskiego. Spójrzmy na to tak: piłkarz jest profesjonalistą, który musi zarobić na utrzymanie rodziny między 20 a 30 rokiem życia. Z racji obowiązków nie ma czasu na edukację. Chyba że AWF, ale to raczej jest kazuistyka. To zrozumiałe, bo skupiają się na tym, co im daje chleb. Do tego dochodzi rozłąka z rodziną. Urlop tylko wtedy, kiedy jest przerwa w lidze. Nie mogą jeździć na nartach i korzystać w inny, ciekawy sposób z życia. Mają to zrekompensowane finansowo. Mnie to nie rusza. Nie podnosi mi ciśnienia. Tak jest świat ułożony. Wiadomo, że piłkarz w Polsce zarabia tyle, co lekarz w Stanach, ale tam siła nabywcza pieniądza jest inna.

– Może ulubieni zawodnicy?
– Będę przewidywalny. Z grających to Robert Lewandowski. Talent ma, ale większość osiągnięć to ciężka praca. Są piłkarze typu Messiego i Neymara, gdzie jest więcej smykałki niż włożonego wysiłku. U Roberta przeciwnie. Do tego dobrze się prowadzi. Nie ma z nim skandali. Kontuzje też go omijają. Pęknięcie kości w tym roku, to pierwszy poważny uraz od lat. Kilku Polaków jeszcze by się znalazło. Kuba Błaszczykowski, który przeżył rodzinną tragedię, a mimo to wzniósł się na taki poziom. Do tego Marcin Wasilewski, który wrócił po ciężkim złamaniu. No i oczywiście Jerzy Dudek, przez którego jestem fanem Liverpoolu i... bramkarzem.

– Nie wymienił doktor Juana Maty...
– A dlaczego miałbym?

– Jego fundacja skupia sportowców, którzy procent pensji przekazują m.in. lekarzom.
– Nie wiedziałem. To bardzo miłe i krzepiące.

– A czym pan tutaj przyjechał?
– Fordem focusem. Jeszcze mi się zrobił check engine z rana…

– Piłkarzy i lekarzy łączą chyba jeszcze drogie auta.
– Ludzie tak gadają. "Patrz, czym się wozi!" Przez niedobory kadrowe praca lekarza przypomina pracę najemnika. Mało jest takich, którzy pracują w jednym miejscu. To wynika z wielu powodów. Zarówno kadrowych, jak i finansowych. Są lekarze, którzy dziennie pokonują dziesiątki kilometrów. Ja na przykład dojeżdżam, 112 kilometrów w dwie strony. Droga na szczęście dobra, więc gdy jadę na tempomacie, bez żadnych szaleństw, to dotarcie od drzwi do drzwi zajmuje mi około pół godziny. Jak się tyle czasu spędza w samochodzie, to chce się mieć komfort. Kolega ortodonta śmieje się, że jak ma ciężki dzień i już dość pacjentów, to jazda staje się dla niego nagrodą. Nie wiem jak to jest u piłkarzy. Może po prostu chcą codziennie dojeżdżać na trening fajną furą. Hedonizm? Ale powiedzmy sobie szczerze: u nas też jest rywalizacja na tym polu. Taki wyścig zbrojeń. Szczególnie w przypadku starszych specjalistów. Ten jeździ cuprą, a ten BMW.



– A co stoi na parkingu pod szpitalem?
– Z najszybszych? Widziałem toyotę cuprę ATECA i audi RS3, ale nie jestem pewny czy ten drugi samochód należy do lekarza. Na pewno porsche cayenne. A tak ogólnie najlepsze fury lekarzy? Stomatolog w RS6 i lekarz w Nissanie GTR. W Internecie widziałem onkologa z Gliwic w RS7. Kolega stomatolog, z którym grałem w mistrzostwach świata lekarzy, jeździ porsche panamerą. Z lekarzy-piłkarzy to na pewno jeszcze audi S3. Było takie pytanie: "pokaż lekarzu, co masz w garażu", ale miało trochę inne znaczenie. Chodziło o to, żeby protestującym w szpitalach specjalistom trochę dowalić. Ale nie ukrywajmy, da się dzięki medycynie prywatnej zarobić też dobre pieniądze.

– A propos samochodów. Napisał pan na Twitterze takie zdanie: "jestem blacharą".
– Żona się ze mnie śmieje. Jak jedzie samochód mruczący wydechem i ładna dziewczyna, to obrócę się za... samochodem. Zwracam bowiem chętnie uwagę na sportowe auta.

– Dość późno, bo dopiero na studiach, zaczął doktor grać w piłkę.
– Dawno temu, jako dziecko, trenowałem w Sygnale Lublin, ale koleżanka zrzuciła mnie ze schodów i zerwałem więzadła w kostce. Skręcenie z dodatkami. Musiałem przerwać treningi, a potem doszły dodatkowe zajęcia. Nie było czasu, żeby trenować, więc grałem jedynie rekreacyjnie. W szkole, takiej urządzonej pod kujonów, zdobyliśmy w licealiadzie brąz i to był początek złotego okresu futsalu w placówce. Nie było strojów piłkarskich, więc graliśmy w starych do koszykówki, a ja broniłem w bluzie Jurka Dudka z Liverpoolu, kupionej oczywiście na bazarze. I tak zaczęła się przygoda z futsalem. Potem dołączyłem na studiach do AZS-u Uniwersytetu Medycznego i to już było poważniejsze granie. A na koniec doszły treningi z AZS UMCS Lublin.

– Halowa Ekstraliga?
– I liga. Szczebel niżej. Byłem już na stażu, więc nie udało się zadebiutować. Na treningi chodziłem, ale wyjazd na mecz to już było za duże przedsięwzięcie. Dyżury, praca w weekendy. Nie było czasu na regularne treningi. Co za tym idzie, nie było też formy, choć nawet zgłosili mnie do gry.

– Te studia medyczne są dość zajmujące.
– Akurat ja sportowo szalałem. W tygodniu miałem dwa treningi futsalu, dwa treningi w piłkę ręczną. Dwa mecze w hali. Jeden w szczypiorniaka. I siedem treningów pływackich. Tego ruchu było bardzo dużo. No i ważyłem 10 kilogramów mniej niż teraz. Między zajęciami obowiązkowy basen. Reszta dopiero między 20 a 23.

– Ręczna i nożna. Jak trener Strejlau!
– On też grał w to i w to? Nie miałem pojęcia. U mnie ten szczypiorniak wyszedł przez przypadek. Po prostu w sekcji ręcznej wypadł im bramkarz i przyszli zapytać, czy ktoś nie pomoże. Zgłosiłem się. Ojciec też grał w szczypiorniaka. Co prawda na lewym skrzydle, bądź rozegraniu, ale przywoził medale akademickie. Poszedłem na pierwszy trening. Okazało się, że w bramce grają tylko psychopaci. Ale zostałem do końca studiów. Zdecydowanie wolę jednak dostać w twarz piłką do futsalu. Koledzy z sekcji ręcznej kupili mi nawet na urodziny kask hokejowy, bo nie policzę już, ile razy dostałem tak, że aż mnie zamroczyło.

(fot. własne)
(fot. własne)

– Skoro bramkarze ręczni to psychopaci, o nożnych opowiadają, że wariaci, to co mówią o onkologach?
– Mam porównanie nożnej i ręcznej. To jest niebo i ziemia. W nożnej na bramce a w polu to też dwa światy. Zdarzają się kontuzje, bo ktoś kogoś kopnie, ale na bramce nie dostaje się wślizgów od tyłu. Wszystko ma swoje plusy.

– Panu tak wjechali?
– Od tyłu nie. Ale kiedyś wyciągnąłem piłkę spod nóg koledze-lekarzowi, notabene piłkarz z trzeciej ligi, i tak mnie przypadkiem kopnął, że rozerwało więzadła w nadgarstku. Od tamtego momentu muszę grać w ortezie. Jeszcze nos miałem złamany. Wyłapałem piłkę po dośrodkowaniu i dostałem łokciem od niedoszłego strzelca. Też przypadkiem.

– A mówią "sport to zdrowie".
– Sport to kalectwo, ruch to zdrowie. Oczywiście to kwestia dawki, ale wyczynowe uprawienie sportu zawsze prowadzi do urazów.

– Wracając, co się mówi o onkologach?
– Że trumnę się zabija gwoździami, żeby się onkolog nie dorwał do pacjenta. Praca lekarza onkologa jest specyficzna. Jak ktoś to robi tylko dla pieniędzy – a nie ukrywajmy, są tacy – to nie będzie szczęśliwy. To się odbije na nałogach i innych problemach. Onkologia to sztuka przekazywania większej ilości złych wiadomości.

– Bardziej defensywa czy ofensywa?
– Do każdego pacjenta trzeba obrać indywidualną taktykę. Jest leczenie z intencją wyleczenia. Jeżeli taki pacjent się załamie, to trzeba go podbudować. I to nazwałbym sztuką ofensywy. Albo leczenie z intencją przedłużenia życia, jakości tego życia lub niwelacji skutków ubocznych. Jeżeli taki pacjent ma nierealne wymagania co do terapii i jej efektów, no to trzeba go uświadomić, że walczymy o pewne cele, ale nie może zakładać wyleczenia. Zobaczyć ślub syna, komunię córki, narodziny wnuka. Ale nie wolno przy tym dobić. I trzeba stopować huraoptymizm. Później może mieć pretensje — czy on, czy rodzina — że coś było obiecane, a tu się nie da. To nazwałbym defensywą.

– Tak jak trener przekazujący wyjściowy skład.
– Dobranie odpowiednich słów jest kluczowe. Inaczej mówi się do pacjenta lekarza. Inaczej do pacjenta rolnika.

– Doktor rodem z Lublina?
– Tak.

– Mecze Motoru?
– Byłem raz. Na sparingu z Legią II Warszawa. Stosunkowo niedawno, bo już na Arenie Lublin. Wybitnie słaby mecz. Tak nam się nudziło z kolegą, że zaczęliśmy liczyć dokładne podania na połowie rywala. Proszę sobie wyobrazić, że przez całą drugą obie drużyny nie miały w jednej akcji więcej niż trzech celnych.

– Może po awansie do II ligi będzie lepiej?
– Przyjaciel chodzi nawet regularnie. Drugi jest fizjoterapeutą przy tej drużynie, ale mnie do niej nie ciągnie. Wolę iść na orlik i sam pograć.

– Doktor miał ponoć epizod jako arbiter.
– Żeby sędziować w hali, to trzeba było mieć doświadczenie też na trawie.

– A jest w Lublinie boisko do piłki plażowej?
– Rapid Lublin gra nawet w Ekstraklasie beach soccera. Zdarzało mi się sędziować piłkę na piasku. Nawet organizowałem pierwszą amatorską ligę plażówki w Lublinie. A gwizdanie na trawie rzuciłem w cholerę. Wiecznie mi te mecze nie pasowały. A to praca, a to kolokwium. Potem pojawiła się żona i miała pretensje, że w tygodniu pracuję w szpitalu, a weekendami sędziuję. Ale futsal jeszcze zdarza mi się amatorsko pogwizdać.



– Sędziowanie to zawsze jakieś ciekawe przeboje.
– Swoje się usłyszy. Na trawie prawie oberwałem petardą, achtungiem. Podczas meczu futsalu wyrzuciłem zawodnika po drugiej żółtej. Musiałem pokazać mu ją za kopnięcie bez gwizdka. Nie pogodził się, próbował mnie pobić.

– Udało mu się?
– Szybko biegam. A organizator zdążył go złapać.

– Skoro w Lublinie jest Ekstraklasa beach soccera, to może jakiś krok w tym kierunku?
– Miałem nawet szansę potrenować z Rapidem w zakończonym sezonie jako treningowy bramkarz. Kolega z UMCS-u jest tam trenerem. Ale wracałem świeżo po zerwaniu więzadeł w nadgarstku i nie wiedziałem, czy dam radę bronić w ortezie i rękawicach. Teraz już wiem, że na piasku nie dam rady. Nie na takim poziomie. W beach soccerze kluczowe są bowiem dokładne wyrzuty bramkarza. Wyrzut, przyjęcie na klatkę, strzał przewrotką i bramka. Niestety, muszę mieć sztywny nadgarstek, ponieważ jest ryzyko ponownego zerwania. Amatorsko sobie zagram, ale obawiam się, że do celnego rzucania, które jest wymagane w piłce plażowej, to nie wystarczy.

– Wiara w Boga?
– Trudne pytanie. Kiedyś byłem bardzo gorliwym katolikiem. Zbierającym pierwsze piątki na katechezach, jeżdżącym na pielgrzymki. Im człowiek ma dłuższy związek z medycyną, tym bardziej wierzy, że za wszystko odpowiada fizyka i chemia. Tłumaczenie katechizmu nie współgra mi z wieloma rzeczami, które widuję w pracy.

– Jak u Hanny Krall. W "Zdążyć przed Panem Bogiem".
– Coś takiego.

– Sędzia – nawet piłkarski – tak jak lekarz wydaje wyroki.
– Jeśli szukamy porównań, to byłbym skłonny powiedzieć, że lekarzowi bliżej do diagnosty samochodowego.

– Brązowy medalista mistrzostw świata lekarzy w piłkę nożną – to brzmi dumnie!
– No dumnie. Ale weźmy pod uwagę, że to były pierwsze mistrzostwa świata. A do tego zaczęło się COVID-owe zamieszanie. To nie była wielka impreza. Można powiedzieć, że to były mistrzostwa Europy i Azji, a nie świata. Drużyny z pozostałych kontynentów nie przyjechały i to z wielu względów. W przyszłym roku gospodarzem ma być Brześć na Białorusi. Czy się uda? Zobaczymy. Boję się, że jednak COVID nie pozwoli. Ale duma oczywiście jest. Choć szkoda, że to brąz, a nie srebro. Złoto było poza zasięgiem.

– Czytałem, że u 18 piłkarzy Dynama Brześć zdiagnozowano koronawirusa.
– Dlatego boję się, że tam mistrzostw nie będzie. Przynajmniej do czasu, kiedy nie zostanie wymyślona szczepionka bądź lek, który przywróci normalność w kontaktach społecznych.

– A kiedy będzie szczepionka?
– Jakbym wiedział, to bym sprzedał samochód i stawiał u bukmachera. Nikt tego nie wie. Są obiecujące badania. Do trzeciej fazy doszły pierwsze szczepionki. Problem jest w tym, że to nowa choroba i nie wiemy jakie efekty uboczne daje przechorowanie. Jak szybko te przeciwciała zanikają? Pytanie, czy to będzie szczepionka jak na świnkę? Tzn. jeden cykl na całe życie. My, lekarze, obawiamy się, że to będzie coś jak szczepienie na grypę. Ograniczające możliwość powikłań i ciężki przebieg choroby, a nie uniemożliwiające zachorowanie. Kibicuję, żeby powstał lek, który po podaniu sprawi, że pacjent nie wyląduje pod respiratorem.

– W dyżurce w waszym szpitalu gra Taco Hemingway?
– Leci. "Wrogiem jest szczepionka i 5G". Od jakiegoś czasu słucham Taco. Akurat siedziałem w dyżurce i 20 minut po premierze udało mi się odkryć "Polskie Tango". Ten wers i ten o węglu bardzo mnie bawią. Cała piosenka jest dobrą szyderą, na to wszystko, co się dzieje w polityce.

– Rozmawialiśmy o lekarskim mundialu. Mam wrażenie, że w Krakowie był organizacyjny chaos.
– COVID trochę pomieszał. Jeszcze wtedy był jakimś nowym zapaleniem płuc w Chinach. Nie było go oficjalnie w Europie, ale i tak nie skłaniał do podróży. Nie wpuszczono bodaj Indii, Iraku i Gruzji. Tam była też kwestia wiz, a raczej ich braku. Stąd chaos organizacyjny. Zebrano przedstawicieli drużyn, które się stawiły i dobrano system grupy open pod ich oczekiwania, by nikt nie żałował przyjazdu.

Całość była organizowana od dawna. Za mundial odpowiadała DIFFA – taka doktorska FIFA. Powstała jakiś czas temu. Organizowali już kilka turniejów. Ale umówmy się, to były pierwsze mistrzostwa świata lekarzy w futsalu. Przy okazji muszę pochwalić sędziów z Małopolskiego Związku Piłki Nożnej.

– Gwizdali pod Polaków?
– Właśnie nie. I nam to się bardzo podobało. Jak ktoś jest gospodarzem imprezy i ma sędziów pod siebie, to po prostu wstyd. Kilka takich gospodarskich decyzji i potem w każdej stykowej sytuacji dochodzi do niepotrzebnych spięć. Były tylko dwa kontrowersyjne gwizdnięcia. Pierwsza dla nas. Na szczęście nie wykorzystaliśmy szans. Czułbym się z tym źle. Rzut wolny był dla nas, ale ja z bramki widziałem, że niesłuszny. Trener Kazachów się zagotował i zobaczył żółtą kartkę, ale miał rację. Nie było nieprzepisowego zagrania. Druga decyzja była w innym meczu, ale nie miała żadnego wpływu na wynik.

– Jaka ocena organizacji?
– W skali od 1 do 10? 6,5.

– A sportowo?
– Uwzględniając, że to jednak piłka nożna lekarzy, to dałbym 6. My nawet utworzyliśmy pod PZPN-em i Naczelną Izbą Lekarską Polski Związek Piłki Nożnej Lekarzy. Selekcja była wynikową wielu turniejów, m.in. mistrzostw Polski lekarzy w Mielcu. Z grona 24 zawodników wybrano 14, którzy pojechali na mistrzostwa do Krakowa. Nawet mieliśmy małe zgrupowanie. Niestety, połowa nie mogła przyjechać i to było widać na boisku. Część meczów to był piach. Ale część była bardzo fajna. Ukraina, która zwyciężyła w tym turnieju, grała fenomenalny futsal. W I lidze spokojnie walczyliby o awans. Śmialiśmy się, że sprawdzimy im prawa do wykonywania zawodu, bo to było nieprawdopodobne, co robili z piłką. Piękny,radosny i przede wszystkim skuteczny futsal. Drugą świetną drużyną był Kazachstan. Kraje byłego ZSRR są mocne. Dość powiedzieć, że Rosja jest jedną z najlepszych drużyn narodowych świata.

– W ich reprezentacji gra wielu Brazylijczyków.
– Jak wszędzie. U siebie nie mają szansy się przebić, ale i rodowici też dają radę. Szkoda nam półfinału z Kazachstanem, bo byliśmy blisko wyrównania, a strzeliliśmy samobója. Próba zatrzymania piłki w momencie wejścia bramkarza – bo graliśmy w przewadze – skończyła się golem dla rywali. Szkoda, bo zabrakło mi metra, żeby wyciągnąć tę piłkę.

– Może lekarze ze Wschodu mieli piłkarską przeszłość?
– Z tego, co wiem, to tak było. Do tego mieli tę przewagę, że grali w jednej drużynie. Ukraińcy to byli ze Lwowa i Kijowa. Poza tym jeździli już na różne nielekarskie turnieje. Reprezentacja Kazachstanu to była chyba drużyna z Astany, która ma trenera i regularnie gra. I jeszcze Litwa była zgrana. A my byliśmy zbieraniną graczy, w naszym mniemaniu, najlepszych na danych pozycjach. U nas zmiany były tak robione, żeby widać było nić porozumienia.

– Kto wysyłał powołania, skoro nie było selekcjonera?
– Jest powołany PZPNL i w tym związku jest siedmiu piłkarzy-lekarzy. Oczywiście, to pewne nadużycie, ale są to ludzie związani ze sportem. Sami grali, sędziowali, bądź pracują w jakimś klubie jako lekarze. Obracają się w półświatku. Oni wybierali dwie drużyny, bo mistrzostwa świata były w dwóch kategoriach: open i +40. Wyglądało to tak, że każdy przedstawiał listę najlepszych, a później trwały dyskusje.

– Pan doktor jest w grupie trzymającej władzę?
– Siedzę przy zielonym stoliku piłki nożnej lekarzy.

– Czy na liście, którą pan wysłał, znalazło się nazwisko Jakuba Kosikowskiego?
– Nie. Nikt siebie nie wpisywał.

– Kurtuazja? – Trochę kurtuazja. Nikt nie chciał się wpychać na siłę. Wśród lekarzy są dobrzy bramkarze. W TOP3 futsalu na pewno bym się widział. W mistrzostwach Polski moja drużyna zajęła trzecie miejsce, więc siłą rzeczy jest dwóch lepszych. Na zgrupowaniu chłopaki się trochę śmiali. Nie szło mi za dobrze i zastanawiali się, czy mnie nie skreślić. Na szczęście pozytywnie zaskoczyłem. Nieskromnie powiem, że miałem kilka fartownych obron, ładnie wyglądały z boku. Z całą pewnością żadnego meczu nie zawaliłem.

– Od srebra byliście o ten wspomniany metr?
– Byliśmy metr od remisu. A dalej to kto wie, jakby się potoczyło. W półfinale strzeliliśmy sobie tak naprawdę trzy samobójcze gole. Pierwszy to klasyczny samobój, drugi to głupia strata i trzeci znów typowy. A co nie strzeliliśmy rywalom i ile razy obiliśmy ich słupki, to już inna kwestia. Kazachstan miał bezsprzecznie najlepszego bramkarza turnieju. Co dziwne, jak chodził normalnie, to kuśtykał. Widać było, że miał jakąś ciężką kontuzję, ale i tak zaczarował bramkę. Wyciągnął wiele, wydawałoby się, niemożliwych do obrony piłek.

– Są talenty wśród lekarzy?
– Zdecydowanie. Tylko w pewnym momencie trzeba wybrać między szpitalem a boiskiem. Z tego, co się orientuję, to najwyżej chłopaki grali w trzecich ligach. Patryk Fabiszewski chyba w Białymstoku, a Mateusz Dłutowski we Wrocławiu. Sporo gra po okręgówkach i A-klasach. Jednak nadal ciężko zebrać 22 lekarzy do gry na dużym boisku. Dlatego króluje orlik i futsal.

– Sport może pozytywnie wpływać na psychikę...
– I wpływa. Potwierdzono to wieloma badaniami. Chyba nie muszę tego tłumaczyć.

– A Ekstraklasę da się oglądać bez uszczerbku na zdrowiu psychicznym?
– Aż takim koneserem nie jestem. A co do wpływu na psychikę. Jak ktoś jest wielkim kibicem Liverpoolu i obejrzał pierwszą połowę finału z Milanem w Stambule, to mógł dostać zawału. Siedziałem i płakałem w poduszkę. Ludzie czekali i potrzebowali igrzysk, ale zamknięcie stadionów było konieczne. Można jednak bezpiecznie obejrzeć mecz z kanapy. Mam teraz obawy co do luzowania obostrzeń. Między innymi zgody na wpuszczanie kibiców na stadiony. Na pewno to szczęście, że lockdown został wprowadzony w porę. Nie udało się bezobjawowym rozsiać COVID-u na taką skalę, że szpitale by nie wyrobiły. Dzięki temu nie było dużej śmiertelności. Umówmy się, 1600 zgonów to 1600 tragedii, ale w perspektywie zdrowia publicznego w 36-milionowym państwie to norma. Źle podchodzimy do znoszenia obostrzeń. Bo przecież nic się nie stało. Bo nie znam nikogo, kto zachorował. No ludzie!

– A przed nami druga fala.
– Tego nie unikniemy, skoro tli się kilka ognisk. Druga fala przyjdzie jesienią, kiedy będzie ciężko odróżnić COVID od grypy. Niech będzie dwa miliony ludzi z objawami. I co? Wszystkich zamkniemy w szpitalach? One nie wyrobią. A przecież są jeszcze inne choroby, inni hospitalizowani i bieżące sprawy takie jak operacje. Obawiam się przeniesienia tej katastrofy do szpitala. Nie zazdroszczę rządowi i Ministerstwu Zdrowia. Jak będą drugie Włochy, to będzie lament: dlaczego nas nie chroniliście!? A jak uda się z tego wyjść obronną ręką, to w drugą stronę: dlaczego zaoraliście gospodarkę, skoro nic takiego się nie stało. To sytuacja, w której nie da się wygrać.

– Na koniec, jaką diagnozę stawia lekarz naszej piłce?
– Kurczę, ja nie jestem żadnym ekspertem. Gram amatorsko.

– Amatorsko, amatorsko, ale niewielu amatorów ma brązowy medal mistrzostw świata.
– Myślę, że za duże pieniądze – w ujęciu naszej ligi – ściągamy piłkarzy z zagranicy, którzy co najwyżej podniosą poziom na polskim podwórku. A i to nie zawsze. To tak jak my, reprezentacja lekarzy, pojedziemy na jakiś turniej, gdzie będą drużyny z III ligi i nam się wydaje, że jesteśmy dobrzy, bo w swoim zawodzie zajęliśmy trzecie miejsce na świecie. Ligi: Mistrzów i Europy obnażają co roku naszą piłkę. Gytkjaer trafił do drugiej ligi włoskiej. Płacheta do Norwich. Śmianie się z polskich drużyn, że nie skończyły przygody w europejskich pucharach w lipcu, dzięki COVID-owi, nie wzięło się z przypadku.

Zobacz też
Szymon Marciniak finału nie dostanie, ale i tak wygrał ze wszystkimi
Szymon Marciniak przebija osiągnięcia Pierluigiego Colliny oraz Howarda Webba (fot. Getty)
tylko u nas

Szymon Marciniak finału nie dostanie, ale i tak wygrał ze wszystkimi

| Piłka nożna 
Piłkarski pośredniak. Ci Polacy wciąż szukają klubu
Paweł Dawidowicz i Karol Linetty (fot. Getty Images)

Piłkarski pośredniak. Ci Polacy wciąż szukają klubu

| Piłka nożna 
Historie Strejlaua w wyjątkowej książce. Już niedługo w księgarniach
Andrzej Strejlau (fot. Getty)

Historie Strejlaua w wyjątkowej książce. Już niedługo w księgarniach

| Piłka nożna 
Piękny hołd dla Diogo Joty w finale turnieju
Raul Jimenez po golu na 1:1 odwzorował "cieszynkę" Joty (fot. Getty)

Piękny hołd dla Diogo Joty w finale turnieju

| Piłka nożna 
Szymon Marciniak sędzią wielkiego hitu klubowego mundialu!
Szymon Marciniak będzie sędzią głównym meczu Paris Saint-Germain – Real Madryt w półfinale klubowego mundialu (zdjęcie: Getty Images)
tylko u nas

Szymon Marciniak sędzią wielkiego hitu klubowego mundialu!

| Piłka nożna 
Okienko transferowe: sprawdź najciekawsze letnie transfery
Okienko transferowe znów otwarte! Sprawdź najciekawsze ruchy (fot. Getty)

Okienko transferowe: sprawdź najciekawsze letnie transfery

| Piłka nożna 
Manuel Neuer przypomniał coś, o czym zapomnieli sędziowie i ich szefowie
Manuel Neuer skrytykował Gianluigiego Donnarummę argumentami wypisz-wymaluj jak definicje z "Przepisów gry"... (zdjęcia: Getty Images)
polecamy

Manuel Neuer przypomniał coś, o czym zapomnieli sędziowie i ich szefowie

| Piłka nożna 
I cóż, że w Szwecji. Piękny gol Polaka! [WIDEO]
Paweł Chrupałła (fot. Sports on Max)

I cóż, że w Szwecji. Piękny gol Polaka! [WIDEO]

| Piłka nożna 
Zaskakująca krytyka KMŚ. "Boiska jak pole golfowe"
Niko Kovac miał zastrzeżenia co do KMŚ (fot. getty)

Zaskakująca krytyka KMŚ. "Boiska jak pole golfowe"

| Piłka nożna 
Makabryczna kontuzja gwiazdy Bayernu
Jamal Musiala (fot. Getty Images)

Makabryczna kontuzja gwiazdy Bayernu

| Piłka nożna 
wyniki
terminarz
Wyniki
dzisiaj
Piłka nożna

Hiszpania

Belgia

06 lipca 2025
Piłka nożna

Szwajcaria

Islandia

Norwegia

Finlandia

05 lipca 2025
Piłka nożna

Francja

Anglia

Walia

Holandia

04 lipca 2025
Piłka nożna

Niemcy

Polska

Dania

Szwecja

03 lipca 2025
Piłka nożna

Hiszpania

Portugalia

Belgia

Włochy

02 lipca 2025
Piłka nożna

Szwajcaria

Norwegia

Terminarz
dzisiaj
Piłka nożna

Portugalia

19:00

Włochy

jutro
Piłka nożna

Niemcy

16:00

Dania

Polska

19:00

Szwecja

09 lipca 2025
Piłka nożna

Anglia

16:00

Holandia

Francja

19:00

Walia

10 lipca 2025
Piłka nożna

Finlandia

19:00

Szwajcaria

Norwegia

19:00

Islandia

11 lipca 2025
Piłka nożna

Włochy

19:00

Hiszpania

Portugalia

19:00

Belgia

12 lipca 2025
Piłka nożna

Polska

19:00

Dania

Polecane
Najnowsze
Euro 2025 kobiet: grad goli w meczu Hiszpanek! [WIDEO]
nowe
Euro 2025 kobiet: grad goli w meczu Hiszpanek! [WIDEO]
FOTO
Wojciech Papuga
| Piłka nożna / Euro 2025 kobiet 
Na głównym planie: Claudia Pina i Marie Detruyer (fot. Getty Images)
Koniec szans Polaka. Nie obroni tytułu w Wimbledonie
Jan Zieliński i Su-wei Hsieh (fot. Getty)
Koniec szans Polaka. Nie obroni tytułu w Wimbledonie
| Tenis / Wielki Szlem 
Opóźniony trening Polek. W strugach deszczu
Polskie piłkarki na treningu w Lucernie (fot. własne)
Opóźniony trening Polek. W strugach deszczu
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Kolejne wzmocnienie Śląska. Do klubu dołączył doświadczony Ekstraklasowicz
Patryk Sokołowski po dołączeniu do Śląska Wrocław (fot.
Kolejne wzmocnienie Śląska. Do klubu dołączył doświadczony Ekstraklasowicz
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Konferencja reprezentacji Polski przed meczem ze Szwecją [ZAPIS]
fot. TVP Sport
Konferencja reprezentacji Polski przed meczem ze Szwecją [ZAPIS]
| Piłka nożna / Euro 2025 kobiet 
Nowa opcja dla Linettego. Może zostać w Serie A
Karol Linetty (fot. Getty Images)
Nowa opcja dla Linettego. Może zostać w Serie A
| Piłka nożna / Włochy 
Przyszłość Szczęsnego wyjaśniona! Jest oficjalny komunikat
Wojciech Szczęsny (fot. Getty Images)
Przyszłość Szczęsnego wyjaśniona! Jest oficjalny komunikat
FOTO
Wojciech Papuga
Do góry