| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Motor Lublin w tym sezonie będzie beniaminkiem drugiej ligi, a w sobotę rozegra pierwsze spotkanie, ze Zniczem Pruszków. W składzie drużyny z Lubelszczyzny znajduje się kilku piłkarzy z ekstraklasową przeszłością. Jednym z nich jest bramkarz Seweryn Kiełpin, o którego grze w Ekstraklasie kiedyś było głośno. Nie tylko ze względu na udane interwencje... – Ludzie zawsze koncentrują się na błędach i hejcie – powiedział były zawodnik m.in. Wisły Płock w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Ostatnio było o tobie dość cicho. Przez ostatnie pół roku byłeś bez klubu…
Seweryn Kiełpin: – W Stali Mielec mój kontrakt był ważny do końca czerwca, ale rozwiązałem umowę z powodu zaległości w płatnościach. Zimą zdecydowałem się odejść. Już wtedy pojawił się temat Motoru Lublin. Byłem w kontakcie z trenerem Mirosławem Hajdo. Pojawiła się jednak pandemia koronawirusa i przerwa w rozgrywkach. Tak naprawdę w porównaniu z Motorem przez ten okres straciłem raptem jeden mecz… Motor awansował do drugiej ligi, co też wpłynęło na moją decyzję o przyjściu do klubu. Co do tego, że nie grałem dość długo, to wciąż czuję się dobrze pod względem fizycznym. Jestem głodny gry. Cieszę się, że wracam.
– Co było głównym powodem przenosin do Motoru?
– Wizja klubu. Rozmawialiśmy naprawdę długo. Przekonało mnie także to, że trenerem bramkarzy jest Arkadiusz Onyszko, w zespole występuje Rafał Grodzicki, z którym występowałem w Stali. Władze klubu przedstawiły mi bardzo ciekawy pomysł. Organizacyjnie są tu warunki ekstraklasowe. Baza do treningu jest znakomita, nie miałem jeszcze takiego stadionu jak Arena Lublin.
– Ekstraklasowa Wisła Płock, pierwszoligowa Stal Mielec, a teraz beniaminek drugiej ligi. Trudno przekonać ludzi, że twoja kariera rozkwita.
– Najważniejsze jest dla mnie to, by regularnie grać i czerpać radość z tego, co robię. Kiedyś też byłem w drugiej lidze z Wisłą Płock, a skończyliśmy w Ekstraklasie. Patrzę również na to, by klub był stabilny finansowo i dobrze zorganizowany. Wiem, że w Polsce nie jest to takie oczywiste. Czasami lepiej grać poziom niżej, wspinać się z klubem na wyższe szczeble i jednocześnie mieć z tego przyjemność. Poza tym, Motor pod względem organizacji nie różni się od ekstraklasowych klubów. Kiedy porównam go chociażby do Wisły Płock, z którą grałem w Ekstraklasie, to owszem jest różnica, ale na korzyść mojego obecnego klubu. W Płocku rozpoczęły się prace nad budową nowego stadionu, jednak zanim on powstanie, będzie trzeba jeszcze sporo poczekać.
– Stal awansowała do Ekstraklasy. Trener Dariusz Marzec zimą przed awansem zrezygnował z części doświadczonych graczy. Klub opuściłeś także ty. Nie żal ci, że wylądowałeś w drugiej lidze, a twój były klub jest w elicie?
– Absolutnie nie. Nie patrzę na to w ten sposób. Każdy trener ma prawo układać drużynę po swojemu. Nie mam żadnych pretensji ani żalu. Rozstałem się z klubem z powodu zaległości finansowych.
– Dlaczego nie zostałeś w Ekstraklasie? W Płocku długo byłeś podstawowym bramkarzem, nawet kapitanem drużyny. W pewnym momencie to się zmieniło.
– W Wiśle cieszyłem się dużym szacunkiem. Do dzisiaj mam kontakt z kibicami. Pobyt w Ekstraklasie wspominam bardzo pozytywnie. Rozegrałem sporo dobrych meczów. Oczywiście, ludzie zawsze bardziej koncentrują się na błędach i hejcie niż na udanych występach. Tak to już w sporcie jest. Popełniłem dwa poważne błędy, w spotkaniach z Lechią Gdańsk i Koroną Kielce (na jesieni 2017 roku – przyp.red.). To był dla mnie trudny czas, miałem wtedy dwa pogrzeby dziadków w przeciągu dwóch tygodni. Mocno to przeżyłem. Do tego pogrzeby odbyły się na Kaszubach. Podróże i te przeżycia nie były łatwe, to niestety odbiło się na mojej grze. Kiedy już się jednak "ogarnąłem", rozegrałem kilka dobrych meczów. Między innymi z Legią w Warszawie, kiedy wygraliśmy 2:0, a ja zostałem wybrany najlepszym piłkarzem meczu. O tym jednak nikt już nie wspominał… Później w Płocku pojawił się nowy dyrektor sportowy, ściągnięto Thomasa Daehne. Podczas zimowych przygotowań czułem się świetnie, ale jednak usiadłem na ławce.
– Masz trochę pretensji o to, że wiele osób bardziej zapamiętało twoje pomyłki w Ekstraklasie niż dobre występy?
– Nie, bo dzisiaj hejt jest czymś wszechobecnym. Kiedyś nie wszystkie mecze były transmitowane, nawet kiedy się pomyliłeś, nie było o tym tak głośno. Dzisiaj ludzie tylko czekają na jakieś niepowodzenie i wylewają swoją frustrację życiową w komentarzach na wszelakich forach internetowych. Nie przejmowałem się tym, bo mam już zbyt dużo doświadczenia. Trzeba być na to odpornym psychicznie. Zwłaszcza wtedy, gdy jest się bramkarzem. Na tej pozycji jesteś jak saper. Można grać świetny mecz i jedno niepowodzenie zaburza cały obraz gry. Poza tym, rozegrałem w Ekstraklasie kilkadziesiąt spotkań, więc znam swoją wartość i nie muszę szukać jej potwierdzenia w najczęściej anonimowych komentarzach w internecie.
– Po odejściu z Wisły Płock nie było możliwości, by zostać w Ekstraklasie?
– Byłem przymierzany między innymi do Górnikiem Zabrze, ale brakowało konkretów. Wtedy odezwał się trener Artur Skowronek, który trafił do Stali Mielec. Wcześniej razem współpracowaliśmy w Ruchu Radzionków. Osobiście darzę trenera wielkim szacunkiem, więc szybko namówił mnie na przenosiny do Mielca. Pierwszą rundę po przenosinach do Mielca miałem zresztą bardzo udaną, bo zostałem wybrany najlepszym bramkarzem pierwszej ligi.
– Wierzysz, że możesz z Motorem wrócić do Ekstraklasy? Poradziłbyś sobie?
– Wierzę, że mogę z Motorem powtórzyć to, co udało się w Płocku. Czy bym sobie poradził w Ekstraklasie? Oczywiście, że tak. Myślę, że mogę pograć na wysokim poziomie jeszcze przez kilka dobrych lat. Fizycznie czuję się bardzo dobrze, a doświadczenie z roku na rok mam coraz większe. W Ekstraklasie i na najwyższym poziomie w Europie jest wielu doświadczonych bramkarzy. Wystarczy spojrzeć na ostatni finał Ligi Mistrzów, gdzie bronili Keylor Navas i Manuel Neuer, obaj starsi ode mnie. Co do awansów, w klubie nie ma presji, jesteśmy beniaminkiem i mamy spokojnie pracować oraz rozwijać się jako drużyna. Osobiście uważam, że trzeba stawiać sobie krótkoterminowe cele, czyli najważniejszy jest każdy kolejny mecz. Nie można myśleć, co będzie za rok. Mamy dobry zespół, ale trudno powiedzieć, jak będzie wyglądało to w lidze. Za kilka kolejek będzie można już ocenić, na co nas stać.
– Jesteś jednym z najbardziej doświadczonych piłkarzy w zespole. To dodatkowa odpowiedzialność?
– W drużynie chcemy, by każdy czuł się liderem na boisku. Odpowiedzialność nie powinna spoczywać na jednym czy dwóch zawodnikach.
– Do gry w drugiej lidze podchodzisz z pokorą? Czy uważasz, że poradzisz sobie bez problemu?
– Najpierw muszę oczywiście wywalczyć sobie miejsce w bramce Motoru. Na pewno jestem świadomy swoich umiejętności. Nie występowałem jednak na tym poziomie od lat. Rozmawiałem z zawodnikami, którzy mówili, że poziom poszedł w górę. Widać to było chociażby po Widzewie Łódź. W zespole było pełno piłkarzy z ekstraklasowym dorobkiem, a mimo to nie było łatwo o awans.
– Swego czasu z twoich błędów na Twitterze często naśmiewał się Kamil Grabara.
– Osobiście nie korzystam z Twittera. Kiedyś znajomy podesłał mi jakiś wpis Kamila, który mnie zaczepił. Odpowiedziałem, ale później były kolejne takie sytuacje. W między czasie kasował jakieś swoje posty... Dałem już temu spokój. Zignorowałem młodego chłopaka, którego nie widziałem nawet nigdy na oczy, a który widocznie wybrał taki sposób bycia na siebie. Nie zawracam sobie głowy głupotami.
– Jesteś zadowolony ze swojej kariery i z tego, co osiągnąłeś w Ekstraklasie?
– Pierwsza przygoda miała miejsce w Polonii Bytom, ale wtedy byłem jeszcze młodym zawodnikiem. Wiedziałem, że przede mną sporo nauki, do Ekstraklasy wróciłem po kilku latach w barwach Wisły Płock. Zawsze staram się doceniać to, co udało mi się osiągnąć w życiu. Wiem, ilu chłopaków przewinęło się przez drużyny juniorskie, w których występowałem i ilu marzyło o tym by zagrać w Ekstraklasie. Ja tego dokonałem i mam nadzieję, że wrócę po więcej.