Gdyby przyszłość Jerzego Brzęczka zależała od woli kibiców, jeszcze na murawie, tuż po meczu z Włochami, selekcjoner zostałby zwolniony. Irytacji narodu nie ma co się dziwić, ale może diabeł jednak nie taki straszny, jak go malują?
Z jednej strony zdumiewać może skala antypatii, z jaką traktowany jest trener, który przecież bez problemu wprowadził reprezentację na Euro. Z drugiej jednak chęć zmiany selekcjonera nie jest bezpodstawna, bo można sformułować pod jego adresem sporo zarzutów. Biało-czerwoni grają futbol siermiężny, pozbawiony polotu, a wydawałoby się, że w składzie z gwiazdami Bayernu, Napoli, Southampton czy Lokomotiwu Moskwa można pokazać coś więcej niż rozpaczliwą obronę. Na tę chwilę wątpliwe jest, by PZPN zdecydował się rozstać z trenerem, który za nieco ponad pół roku ma poprowadzić zespół na mistrzostwach Europy. Słuszność tej decyzji oceni historia, ale może jednak warto spojrzeć na Brzęczka jak na kogoś, kto niekoniecznie jest nieudacznikiem i cokolwiek tej drużynie dał?
AWANS NA TURNIEJ
Sceptycznie podchodziliśmy do walki Polaków w eliminacjach, ale i były ku temu powody. Brzęczek dostał ponad pół roku, by przygotować do nich zespół, ale na przestrzeni tego czasu nie wygrał ani jednego spotkania. Trzy razy przegrał, trzy razy zremisował i nagle zaczęło się wydawać, że nawet Austriacy, Słoweńcy czy Łotysze będą mogli pogrozić biało-czerwonym palcem. Tymczasem kadra Brzęczka przeszła przez 10-meczowy poligon tylko draśnięta porażką ze Słowenią 0:2. Wygrała osiem z dziesięciu meczów, straciła raptem pięć goli. Podstawowy cel PZPN-u, który miał zrealizować były opiekun płockiej Wisły, zakładał awans na turniej i cel ten udało się zrealizować bez najmniejszego kłopotu.
WPROWADZONA MŁODZIEŻ
Brzęczek sam wielokrotnie podkreślał, że Zbigniew Boniek oczekiwał przewietrzenia szatni. Po nieudanym mundialu w Rosji jasne stało się, że kadrę czekają zmiany, że niektórzy piłkarze nie nadają się już do walki o wielkie cele i trzeba powoli korzystać z tych, których kariera dopiero ma nabrać rozpędu. Selekcjoner od początku nie bał się eksperymentów, miał zaufanie do nastoletnich piłkarzy i dziarsko wprowadzał ich do składu. To u jego boku w kadrze rozwijają się talenty Sebastiana Szymańskiego, Przemysława Płachety czy Kamila Jóźwiaka.
TAK KRAWIEC KRAJE, JAK MU MATERII STAJE
Można krytykować selekcjonera za ostatnie mecze, ale trzeba mieć też na uwadze klasę rywali. Włosi, którzy pokonali Polskę 2:0, byli świetnie dysponowani, są zresztą czołową reprezentacją świata. Holendrzy to przecież też gwiazdozbiór, podobnie było z Portugalią w poprzedniej edycji Ligi Narodów. Z drużynami tkwiącymi mniej więcej na podobnej półce biało-czerwoni radzą sobie za to nieźle. Nie grają może widowiskowo, nie dominują przeciwnika, ale zgadza się to, co zgadzać się powinno. Czyli wyniki. 2:0 z Ukrainą, 3:0 z Bośnią, 5:1 z Finlandią, 3:2 ze Słowenią, 2:0 z Macedonią Północną, 3:0 z Łotwą, 1:0 z Austrią, 4:0 z Izraelem... Oczywiście, na Euro będziemy mierzyli się też z drużynami ze ścisłej czołówki, ale zwycięstwa z takimi będą miłymi niespodziankami. Obowiązkiem z kolei stanie się ogrywanie reprezentacji potencjalnie równorzędnych.
DEFENSYWA KLUCZEM
W piłce mówi się, że ofensywa wygrywa mecze, a defensywa wygrywa mistrzostwa. Do złotych medali na szyjach polskich piłkarzy jeszcze daleka droga, natomiast tak jak można zżymać się za kiepską grę w ataku biało-czerwonych, w tyłach idzie im całkiem nieźle. We wspomnianych eliminacjach stracili tylko pięć goli w dziesięciu meczach, w dwóch meczach z Włochami dwa, z Ukrainą i Bośnią zero, nawet domowy mecz z Holendrami był przyzwoity pod tym względem. Jeżeli w jakiejś formacji można więc kadrę wyróżnić to właśnie w obronie.
0 - 2
Holandia
0 - 0
Litwa
16:00
Litwa
18:45
Holandia