Był objawieniem, liderem po trzech konkursach, faworytem. Zaprosili go na kontrolę antydopingową i wtedy powiedział: "nie wspominałem wam, ale niedawno łyknąłem coś na przeziębienie". – Polska szalała, a my zamarliśmy – opowiada Apoloniusz Tajner o historycznym Turnieju Czterech Skoczni 2000/01. W TVP Sport w święta Bożego Narodzenia przypomnimy, jak rodziła się fascynacja skoczkiem z Wisły. Wspomnienia z TCS tylko na naszej antenie.
– Z perspektywy czasu myślę, że gdyby nie fart, mogłoby nie być żadnej Małyszomanii, żadnego Adama Małysza, żadnego mnie, żadnych doktorów. Tylko afera na całą Polskę. I zamiast uścisków dłoni, emigracja za granicę, bo tu zamiast chwalić każdy wytykałby nas palcami – dwadzieścia lat po eksplozji formy "Orła z Wisły" takie wspomnienie trenera Apoloniusza Tajnera rzuca nowe światło na wydarzenia z przełomu tysiącleci. Piotr Fijas, który wtedy był w sztabie reprezentacji prowadzonej przez Tajnera, powiedział przed Turniejem, że tu "pewnie jeszcze wszystko zdąży się spieprzyć". I rzeczywiście. Brakowało niewiele.
Sytuacja 1: Oberstdorf. Kurs szycia na czas
– Adam świetnie skoczył w Oberstdorfie w kwalifikacjach, zajął pierwsze miejsce. I w kraju się zaczęło – opowiada po latach Tajner. – Przed zawodami dostaliśmy informację od władz PZN, że na stole w siedzibie leży umowa z Pocztą Polską. Byliśmy na to przygotowani. Wzięliśmy naszywki do Niemiec, ale im bliżej było do konkursu, tym większe oczekiwanie na telefon.
– Naszywać? – przychodzili co chwilę zawodnicy do Tajnera, ale ten nie potrafił im udzielić żadnej odpowiedzi. Zbliżał się czas wyjazdu na skocznię, wszystko spakowane, a Kraków nadal milczał. W końcu prezes Paweł Włodarczyk wykonał kluczowe połączenie. – Bierzcie nitki, igły i tempo. Podpisali! – ucieszył się Tajner i pospieszał zawodników.
Potem kadra w pośpiechu opuściła hotel i dotarła na Schattenbergschanze. Najpierw rozgrzewka, na skocznię, trening...
– Ale Adam był piekielnie zdenerwowany, czegoś szukał – wspomina jego były trener ostatnie chwile przed inauguracją zawodów. – Okazało się, że zapomniał specjalnych wkładek do butów, które stabilizują stopy i łydki w czasie skoku – pamięta profesor Jan Blecharz, psycholog i w tamtym czasie prawa ręka Małysza.
Na większe przemyślenia nie było czasu, a na powrót po sprzęt do hotelu tym bardziej.
Sztab po krótkiej burzy mózgów uznał, że w takim razie zrobi zamienniki sprzętu na miejscu. Wszyscy zaczęli uwijać się jak w ukropie. – Co mamy? – padło pytanie i najlepsze, co dało się znaleźć w skrzynce serwisowej, to srebrna taśma klejąca i rzepy, które pomagają łączyć narty przy transporcie. Małysz to wziął i poszedł skoczyć, wcześniej Blecharz przenosił góry, aby lider kadry ani na moment nie zwątpił w działanie samoróbek. 23-latek skoczył jak zwykle i według wspomnień Tajnera tak mocno przeciągnął w locie jedną z prób, że równie dobrze zamiast walczyć o podium, mógł runąć na bulę.
Szczęście w Innsbrucku
Los w Oberstdorfie udało się oszukać. Po czwartym miejscu na otwarcie imprezy Małysz do końca turnieju dwa razy sprawdzał, czy na pewno wyjeżdża z hotelu z wkładkami. W Ga-Pa znów wygrał kwalifikacje (podobnie jak w kolejnych dwóch etapach TCS w Austrii), a w Nowy Rok był trzeci. W Innsbrucku przeszedł do historii, uzyskując jako zwycięzca największą przewagę nad drugim zawodnikiem w historii na dużej skoczni – 44,9 punktu. I to na obiekcie, którego punkt K mierzył wówczas zaledwie 108 metrów!
I gdy w kraju jego nazwisko zaczęto odmieniać przez wszystkie przypadki, a Wisła powoli szykowała się na najazd fanów, Adam zaczął płakać.
Aspargin. Przeziębienie. Połącz fakty. Nocny telefon do Polski
Lidera i głównego kandydata do wygranej w klasyfikacji łącznej zaprosili na kontrolę antydopingową. Wtedy właśnie miał powiedzieć grupie: – Nie wspominałem wam, ale niedawno łyknąłem coś na przeziębienie.
Zapadła cisza.
Potem na przemian z furią, złością i paniką zaczęła się kluczowa opowieść. Sztab dowiedział się, że Małysz przed TCS kiepsko się czuł. Próbował wszystkiego, ale nie znajdował sposobu, jak wrócić do zdrowia. W końcu ktoś polecił mu wizytę u znajomego lekarza. Ten przyjął skoczka i wręczył tylko sobie znany specyfik. Adam stracił czujność, zaufał, z nikim tego nie skonsultował. Ale problem ustał i wydawało się, że o sprawie można zapomnieć. Aż do badania na Bergisel.
– Siedział na krawężniku i zalał się łzami. Lider ani myślał pakować się i jechać na finał do Bischofshofen. My z doktorami na siebie, każdemu przez głowę przeszły już najstraszniejsze myśli. Całe życie nam przeleciało przed oczami, wyobraźnia już widziała, jak z hukiem kończy się nie tylko cała przygoda z turniejem, ale i więcej: kariery naukowe Jana Blecharza i Jerzego Żołądzia, moja trenerska. Już wiedziałem, że jak to wszystko wybuchnie, to wyjeżdżam na Słowację i przez dwa lata nie postawię nawet kroku w ojczyźnie – opowiada Tajner. Tamtego wieczoru wyobraźnia zaczęła mu podpowiadać nagłówki gazet. "Rozwiązana zagadka wielkiej formy Polaka! Brał doping" – to jeden z łagodniejszych, które przychodziły na myśl.
– Jak to się nazywało? – w końcu ktoś spytał Adama i przerwał natłok myśli.
– Nie pamiętam. Aspargin chyba – padła odpowiedź.
Potem wszystko potoczyło się szybko. Był późny wieczór, w kraju już spokój, a oni zaczęli toczyć walkę o swoje kariery. Dodzwonili się do Polski, żeby sprawdzić, co to w ogóle jest. A przecież mogło być cokolwiek, nawet w lekach dla dzieci są czasem substancje, których stosowania w wyczynowym sporcie zabrania WADA. Pytania zamiast znikać tylko się mnożyły. Startować dalej, jechać do Bischofshofen i ryzykować hańbą? Czy wycofać Adama już teraz? Przecież na wyniki kontroli i tak przyjdzie poczekać kilka tygodni. Jeśli Małysz faktycznie wygra turniej, to jak się później zachowywać w Polsce? Jak cieszyć? To wszystko w kilkadziesiąt minut stało się najważniejszymi problemami tego zespołu. Nie to, jak Adam skoczył i co mógłby zrobić jeszcze lepiej. Doping. Wstyd. Kompromitacja. Czarne myśli.
– Mimo późnej pory profesor Jerzy Smorawiński z Poznania, wówczas czołowy ekspert od antydopingu, zgodził się nam pomóc. Ale jako że dwadzieścia lat temu nie było za bardzo komputerów w domach, to żeby szybko sprawdzić ten lek i porównać skład z listą zakazanych substancji, musiał pojechać do biura. A my odliczaliśmy minuty i czekaliśmy na odpowiedź, jakby od tego miało zależeć nasze dalsze życie. I w sumie to zależało – uważa z perspektywy czasu Tajner.
Człowiek uczy się na błędach
Podczas tego samego pobierania próbek w Innsbrucku oprócz Adama skontrolowano również Dmitrija Wasiljewa. Wyrok: wykryto środki moczopędne - diuretyki, które sportowcy stosują w celu wypłukania zakazanych środków z organizmu. Dwa lata kary, pierwsze w historii jakiekolwiek nałożone na wyczynowego skoczka narciarskiego.
Adam Małysz w rozmowie z portalem dziennik.pl przyznał po latach: – Zawsze chciałem mieć pewność, czy lek, albo też suplement diety nie zawiera czegoś niedozwolonego. Wolałem czasami wystartować zagrypiony, niż łykać chociażby aspirynę. O takie sprawy powinien dbać sztab szkoleniowy, ale nie można też wszystkim obarczać innych. Zawodnik ma także rozum i powinien się sam pilnować.
Wtedy w Austrii telefon w końcu zadzwonił. – Aspargin czysty – orzekł głos w słuchawce. Reszta, jak to mówią, jest historią.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.