{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Robin Adriaenssen: piłkarze Wisły mogą biegać jeszcze więcej
Mateusz Miga /
Dla piłkarzy Wisły Kraków to nie była łatwa zima. Peter Hyballa wziął ich do galopu. Jak znieśli te obciążenia? Czy mogą biegać jeszcze więcej? Czy zdążyli już znienawidzić trenera od przygotowania fizycznego? Na te pytania odpowiada właśnie ten ostatni, Belg Robin Adriaenssen.
Z WARTĄ OD 60 LAT. "DERBY POZNANIA TO EWENEMENT"
Czytaj też:

Warta Poznań – Lech Poznań. Transmisja meczu 19. kolejki PKO Ekstraklasy na żywo online w TVP Sport
Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Mimo młodego wieku masz już spore doświadczenie w tym zawodzie.
Robin Adriaenssen: – W wieku 21 lat doznałem kontuzji kolana, która zmusiła mnie do przerwania gry w piłkę. Postanowiłem, że spróbuję sił jako trener. Zacząłem edukację, której zwieńczeniem było otrzymanie licencji UEFA A. W wieku 25 lat zacząłem pracę w roli trenera i pierwsze trzy lata spędziłem w KSC Lokeren.
– Przy pierwszym zespole?
– Zacząłem od drugiej drużyny, pracowałem też z zespołami U17 i U19. Trenerem drugiej drużyny był asystent trenera pierwszego zespołu, więc to było dosyć płynne. W drugim i trzecim roku pobytu w Lokeren pracowałem już z pierwszą drużyną.
– Jakim byłeś piłkarzem?
– Lepiej o tym nie mówić. Nigdy nie wszedłem na profesjonalny poziom. Oczywiście, kocham grę w piłkę, ale dość szybko zrozumiałem, że nie zostanę piłkarzem. Dziś kopanie piłki to dla mnie tylko hobby, a najważniejsza jest praca trenerska.
– Kiedy poznałeś się z Peterem Hyballą?
– Po trzech latach pracy w Lokeren przeniosłem się do holenderskiego NAC Breda. To było na początku sezonu 2019/20. Zimą w klubie pojawił się Peter, który został trenerem pierwszego zespołu. Tak rozpoczęła się nasza współpraca.
– Jakie było pierwsze wrażenie? Hyballa to bardzo nietypowa, oryginalna osoba.
– Peter jest wyjątkowym, kreatywnym trenerem. Co dla mnie jest wyjątkowo ważne – kładzie duży nacisk na fizyczną część piłki. Uwielbia intensywność, co najlepiej widać podczas treningu. W momentach, gdy inni trenerzy zarządzają chwilę odpoczynku, on mówi: "więcej". 20 skippingów, 10 pompek, 10 podskoków, 10-metrowe sprinty, 5-metrowe sprinty, 20-metrowe sprinty. Znów podskoki. I tak to wygląda. Inni trenerzy powiedzieliby: "Przerwa, idziemy się napić wody", a on wtedy każe włączyć wyższy bieg. To rzecz, która natychmiast zwróciła moją uwagę. Niesamowite jest to, jak bardzo energetyczny jest to człowiek. Raz porównałem go do kogoś, kto ma w sobie różne rodzaje źródeł energii – jakby był panelem solarnym i turbiną wietrzną równocześnie. I co najważniejsze, jego energia przekłada się na zespół.
– Energia to jedno, a drugie to ciągłe szukanie. Wygląda na człowieka, który ma kilka pomysłów na minutę.
– Peter ma główną ideę, główną drogę, a pomysły, które pojawiają się w międzyczasie to inna sprawa. Dobrze wie, co chce osiągnąć z Wisłą, która jest fantastycznym klubem. A więc Peter ma swoją ideę, do której zmierza, ale po drodze jest bardzo kreatywny. W futbolu nigdy nie możesz działać zgodnie z planem, krok po kroku, bo w międzyczasie pojawia się mnóstwo zmiennych. Na przykład zimą trenowaliśmy w Myślenicach, a przecież spadło mnóstwo śniegu. W takiej sytuacji trzeba być kreatywnym.
– Kiedy postanowiłeś, że twoją specjalnością będzie przygotowanie fizyczne?
– Możemy wyróżnić dwa typy trenerów przygotowania fizycznego. Mają wspólne cechy, ale są też różnice. Jedna grupa to ludzie, którzy zdobyli swoją wiedzę na uczelni wyższej. To jest fantastyczna wiedza, ale często pojawia się problem, gdy trzeba zastosować teorię na boisku w pracy z zespołem. Ja poszedłem inną drogą. Zrobiłem licencję, a potem zagłębiłem się w świat przygotowania fizycznego. Napisałem książkę "Overspel. Voetbal is beter dan seks" ("Cudzołóstwo. Futbol jest lepszy od seksu"). Podczas pracy nad tym materiałem rozmawiałem z wieloma doktorami, fizjoterapeutami, trenerami przygotowania fizycznego, trenerami piłkarskimi itd. Na podstawie tej wiedzy zbudowałem swój punkt widzenia. Ale gra w piłkę zawsze jest na pierwszym miejscu.
– W Wiśle teraz ty jesteś odpowiedzialny za ten aspekt. Czy piłkarze już cię nienawidzą?
– Jak wchodzimy na boisko, to może tak być. Poza boiskiem jestem normalnym, miłym gościem. Możemy sobie pożartować, bo przecież jesteśmy jak rodzina. Ale na boisku na takie rzeczy nie ma już miejsca. Gdy chłopaki ubierają buty piłkarskie i wychodzą na murawę wiedzą, że zaczynają się poważne sprawy. Być może niektórzy mnie nienawidzą. W każdej drużynie są ludzie, którzy nie lubią ćwiczyć zbyt ciężko. Ale są też tacy, którzy to uwielbiają. Tak samo jest w Wiśle. Ale na koniec myślę, że doceniają moją pracę, bo sami czują, że idą do przodu.
– Mecz z Pogonią zrobił na nas wrażenie pod względem intensywności. Obie drużyny przebiegły ponad 120 km i wykonały dużą liczbę sprintów. Czy uważasz, że piłkarze Wisły są gotowi, by tak pracować w dłuższym wymiarze czasowym?
– Tak jak pracujemy teraz? Oczywiście, że tak. Wszystko robimy z głową. Organizmy piłkarzy są na bieżąco monitorowane. Po pierwszym okresie pracy w Wiśle mam wrażenie, że polskich piłkarzy cechuje profesjonalne podejście. Słuchają i chcą pracować. Chcą przyjść do nas po meczu i zobaczyć, że liczby znów poszły w górę. Są otwarci na nowe sposoby pracy. Ich organizmy ciągle dostosowują się do tego stylu trenowania. To musi trochę potrwać, ale jak już przejdziesz ten etap, znajdziesz się w zupełnie innym miejscu.
– Jak polski ligowiec wypada na tle piłkarza z Belgii czy Holandii?
– Niemal to samo. Patrząc na dane z ostatnich meczów muszę wyrazić słowa uznania wobec naszych piłkarzy. Obecnie parametry wyglądają bardzo dobrze. Porównując do Belgii są to liczby czołowych zespołów w lidze. Piłkarze Wisły wykonali mnóstwo pracy podczas okresu przygotowawczego, ale także w trakcie przerwy świątecznej. To jest klucz do naszej dobrej postawy na początku rundy wiosennej. Powiedziałem już o tym piłkarzom. Zimowa przerwa trwała dwa tygodnie, a piłkarze pracowali i w pierwszym, i w drugim. W pierwszym tygodniu mieli do przebiegnięcia 32 kilometry – cztery treningi po 8 km dziennie. W drugim tygodniu – przebiegli 38 km. Trzy treningi po 10 km jeden ośmiokilometrowy, co było połączone ze sprintami i interwałami. Skąd takie dystanse? W trakcie sezonu podczas tygodnia zawodnicy pokonują między 42 a 50 kilometrów. W ten sposób zawodnicy zbudowali bazę, z której dziś korzystamy. Ten fundament pozwolił nam po Nowym Roku przejść do właściwej pracy. Zimą piłkarze Wisły wykonali kawał dobrej roboty.
– Teraz ich organizmy są już przygotowane na sto procent, czy możecie pójść jeszcze dalej?
– Możemy iść dalej. Musimy teraz bardzo dokładnie analizować dane, bo na tym etapie jesteśmy już na tyle wysoko, że nie ma szans na wyraźny postęp. Poza tym – liczby często zależą od przebiegu meczu. Uważam, że nadal każdy zawodnik może zrobić krok do przodu, ale teraz czeka ich trochę więcej pracy indywidualnej. Niektórzy popracują nad wytrzymałością, inni nad szybkością czy siłą. Każdy ma swoje cele. Baza jest już zbudowana, teraz czas na mniejsze i bardziej indywidualne cele. Nigdy nie jest łatwo wejść na sto procent swoich możliwości. Nikomu. Ty w swojej pracy dziennikarskiej dajesz z siebie sto procent?
– Obawiam się, że w poniedziałki nie.
– Dobra odpowiedź.
– Który z piłkarzy Wisły jest najchętniejszy do ciężkiej pracy?
– Trudno odpowiedzieć na to pytanie. Każdemu z nich należy się szacunek, bo wszyscy chcą pracować. I co ważne, to samo mogę powiedzieć o rezerwowych. Nie wszyscy grają przecież co tydzień, ale i oni chcą pracować. Powiedziałem im, że dla mnie każdy z nich jest tak samo ważny. Każdemu z nich chcę pomóc w wejściu na najwyższym poziom formy fizycznej. Nie ma dla mnie znaczenia, czy nazywasz się Piotr Starzyński, Kacper Duda, Jakub Błaszczykowski, Felicio Brown Forbes czy Rafał Boguski. Dla mnie każdy jest ważny. Wracając do pytania – nie jestem w stanie wybrać jednego zawodnika.
– Do drużyny dołączyli Souleymane Kone i David Mawutor. Kiedy będą gotowi do gry?
– Pracujemy nad nimi. Rozmawiamy o ich treningu, o intensywności. Wiem, że czasem pracujemy bez odpoczynku, ale podczas meczu też praktycznie nie masz czasu na odpoczynek. Dla nowych zawodników taka forma pracy jest nowa. Ich organizmy przystosowały się do takiego rytmu pracy. Ale nowi ludzie potrzebują więcej czasu i pracują w odpowiednim rytmie. Robimy jednak wszystko, by byli gotowi jak najszybciej.
– Tim Hall nie był gotowy do podjęcia tego wyzwania?
– To już zamknięty temat. Z tego co czytałem, było to dla niego trudne. Zdarza się i tak. Takie jest życie. Życzę mu najlepiej, ale to już nie jest nasza sprawa.