W sobotę rozpoczną się półfinały play-off Polskiej Ligi Hokeja Kobiet. Faworytkami są dziewięciokrotne mistrzynie Polski z Bytomia, ale Patrycja Sfora, obrończyni KH Polonii i reprezentacji Polski, spodziewa się ciężkiej walki o medale.
Patryk Rokicki: – Tradycyjnie KH Polonia zdominowała sezon regularny PLHK. Czy w play-off będzie podobnie? Zaczynacie w sobotę, w Oświęcimiu.
Patrycja Sfora: – Rzeczywiście sezon potwierdził, że jesteśmy silnym zespołem. Wygrałyśmy jedenaście z dwunastu meczów strzelając dziewięćdziesiąt goli. Play-offy jednak często są nieprzewidywalne. Półfinały i finał gramy tylko do dwóch zwycięstw, więc musimy być maksymalnie skoncentrowane.
– Drugi sezon z rzędu, ze względu na budowę nowego lodowiska, gracie i trenujecie poza Bytomiem. Czy to bardzo utrudnia?
– Zdecydowanie tak. Wszystkie mecze gramy na wyjeździe. Brakuje nam domowych spotkań. Jest szansa, że ewentualne mecze finałowe zagramy blisko Bytomia. Jeśli chodzi o treningi, to całą drużyną w obecnym sezonie trenowałyśmy może pięć razy. Na szczęście część zawodniczek Polonii występuje w barwach reprezentacji Polski w European Women's Hockey League (EWHL) i dzięki temu mamy regularne treningi kilka razy w tygodniu.
– Mimo tych utrudnień zmierzacie po dziesiąty tytuł mistrzyń Polski. Masz swój udział we wszystkich poprzednich triumfach. Który najbardziej wspominasz?
– Zdecydowanie ten z 2016 roku, gdy, po dwóch latach przerwy, znów sięgnęłyśmy po złoto. Mimo że jestem obrońcą i mam głównie zadania defensywne, to zdobyłam zwycięską bramkę przy pełnych trybunach na 15 sekund przed końcem dogrywki. Hala eksplodowała, a my mogłyśmy świętować.
– Z pierwszego mistrzowskiego składu z 2010 roku zostałaś Ty i Karolina Późniewska.
– Nie dajemy się (śmiech). Coraz więcej jest młodych zawodniczek, ale nam się ciągle chce. Nieprzerwanie jestem wierna Polonii. Karolina miała też zagraniczne doświadczenia, gdy grała w czeskiej Karvinie, ale obie mamy po dziewięć złotych medali MP.
– Wróćmy jeszcze do występów w EWHL. Zajęłyście siódme miejsce w dziewięciozespołowej lidze.
– Nie wiem jak koleżanki, ale ja mam ogromny niedosyt. Liga była jeszcze mocniejsza niż w poprzednim sezonie, ale spodziewałam się miejsca w środku stawki. Rok temu było szóste miejsce, ale też motywacja była inna. Szykowałyśmy się na kolejne mistrzostwa świata, które są wisienką na torcie całego sezonu. Niestety przez pandemię mistrzostwa odwołano, podobnie zresztą jak w tym roku.
– Waszym celem są teraz październikowe kwalifikacje olimpijskie Pekin 2022. Będziecie gospodyniami turnieju. Znowu waszymi głównymi rywalkami będą Holenderki. Czy tym razem uda się je pokonać?
– Bardzo byśmy chciały, ale to mocny zespół. Na MŚ2019 w Pekinie przegrałyśmy z nimi 0:2, ale zdecydowanie przeważały. To będzie nasze trzecie podejście do dwuetapowych kwalifikacji olimpijskich. Przed Soczi zabrakło nam trzech sekund, aby w Jastrzębiu pokonać Holenderki. Przed Pjongczangiem przegrałyśmy w Astanie decydujący mecz z Kazaszkami. Wierzę, że zadziała reguła "do trzech razy sztuka" i podobnie jak męska reprezentacja awansujemy do finału kwalifikacji.
– Oby się spełniło. To na koniec jeszcze pytanie o życie zawodowe polskich hokeistek. Jesteście amatorkami, więc czym zajmujecie się na co dzień?
– Trochę branż opanowałyśmy. Ja działam akurat w sektorze IT, przy sieciach komórkowych, ale dziewczyny z drużyny pracują także w sklepach sportowych, salonach prasowych czy jako trenerki. Nie jest łatwo pogodzić pracę, życie rodzinne z hokejowymi treningami i wyjazdami, ale kochamy ten sport.