| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet
Nina Patalon poprowadzi reprezentację piłkarek (co najmniej) w najbliższym meczu towarzyskim ze Szwecją. – Stwórzmy drużynę, która będzie kochana i zainspiruje innych. Żeby dziesiątki czy setki tysięcy dziewcząt, oglądających mecze w telewizji utożsamiały się z nią – mówi w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Dawid Brilowski, TVPSPORT.PL: – Pierwsza kobieta-selekcjoner w historii polskiej piłki, to brzmi dumnie. Traktuje to pani nieco feministycznie?
Nina Patalon, selekcjoner reprezentacji piłkarek: – Brzmi ciekawie. Już wcześniej słyszałam, że byłam pierwszą kobietą-trenerem w PZPN, której udało się pojechać na finały mistrzostw Europy. Nigdy jednak nie postrzegałam swojej pracy przez pryzmat płci. Ona naprawdę nie ma znaczenia. Ważne, by mieć w sobie pasję i chęć rozwoju. Jednak najważniejsze, żeby kobiety miały równe szanse i wsparcie w całym procesie.
Chcę dać przykład innym trenerkom w Polsce. Pokazać, że poprzez ciężką pracę, determinację i wytrwałość można dojść do założonych celów. Chciałabym uruchomić taki sposób myślenia. Bo nie ukrywam, że zależy mi, żeby w sporcie było jak najwięcej kobiet.
– Trener Roman Jaszczak nazywa piłkę nożną ostatnim bastionem męskiego szowinizmu. Ten bastion właśnie upadł?
– Sport kobiet od zawsze miał na swojej drodze więcej barier niż przywilejów. Nie tyczy się to tylko piłki nożnej. Ta dyscyplina ma jednak dodatkowe wyzwanie: w naszym kraju postrzegana jest jako typowo męska. Rozmawiałam o tym ostatnio ze znajomym, który jest trenerem edukatorem w USA. Stwierdził, że gdy przylatuje do Polski, ta różnica rzuca się
w oczy. U nas ludzie jeszcze dziwią się, że dziewczynka gra w piłkę, a tam – zaskoczeniem jest, jeśli nie gra. Potrzeba czasu. Za zachodnią granicą te zmiany dokonały się niedawno, u nas też w końcu do nich dojdzie.
– Zmienianie myślenia będzie pani największym wyzwaniem w pracy z kadrą?
– Nie traktuję tego w ten sposób. Najważniejsze, żeby pokazać pasję i serce do tego, co robimy. Stwórzmy drużynę, która będzie kochana i zainspiruje innych. Żeby dziesiątki czy setki tysięcy dziewcząt, oglądających mecze w telewizji utożsamiały się z reprezentacją. To droga, by zachęcić je do trenowania. A oprócz tego celów jest kilka i są one równoległe. Musimy rozwijać się od strony sportowej i promować piłkę kobiecą, kreować i pokazywać silne zawodniczki i kobiety w piłce. Pokazać przy tym dobry styl – na boisku i poza nim.
– Czuje pani, że ma pozycję wyjściową nieco lepszą od poprzednika? Że piłka kobieca w Polsce wykonała kroki wprzód?
– W ostatnich latach poczyniono wiele działań podnoszących jakość organizacji struktur klubowych czy ich zarządzania. To wszystko przekłada się na lepsze warunki rozwoju dla zawodniczek. Choć cały czas musimy mieć świadomość, że potrzebny jest czas.
Proces profesjonalizacji Ekstraligi musi się dokonać, żeby piłkarki grające w kraju były na podobnym poziomie do tych za granicą. Jest lepiej niż było, ale minie jeszcze sporo, nim dojdziemy do momentu, w którym będziemy zadowoleni. Na razie jesteśmy świadkami niesłabnącego, stałego rozwoju. I nie możemy na tym poprzestać. Musimy być głodni rozwoju.
Żeby coś z tego było, należy rozwinąć każdą strukturę – od piłki dziecięcej po seniorską. Uważam, że pierwszą istotną datą w polskiej piłce kobiecej będzie 2025 rok. I głęboko wierzę, że będzie to dobra data.
– Mówi pani o grze w Ekstralidze na poziomie takim, jak za granicą. To utopijne podejście.
– Użyłam słowa "podobne". Kryje się za nim poprawa jakości życia, treningu, prawidłowy rozwój procesu szkolenia, a także zmiana nastawienia. Ciągłe porównywanie i ocenianie, przy nie zawsze spójnym stawianiu wymagań, prowadzi do kompleksów – "nie oceniaj, nie porównuj" mówił prof. Huciński. Dodam: wymagaj i działaj, mniej mów.
– Zachęta do działania jest jednocześnie zachętą do tego, żeby zawodniczki odważniej decydowały się na wyjazd za granicę?
– To zdanie ma dać do zrozumienia, że wszyscy musimy od siebie wymagać, żeby zrobić jakikolwiek postęp. Nie oglądać się za siebie, nie patrzeć na innych czy szukać wymówek. Jeżeli wstajesz rano i myślisz o piłce, kładziesz się i jest dokładnie tak samo, to możesz być gdzie chcesz i być kim chcesz. Nie bójmy się myśleć dobrze o sobie i stawiać sobie cele na osi czasu.
– Nawiązałem do lig zagranicznych, bo w męskiej kadrze mało jest już zawodników z Ekstraklasy. W kobiecej…
– U kobiet aktualnie większość gra w Ekstralidze. Chciałabym, żeby piłkarki podejmowały odpowiedzialne decyzje. Także życiowe. Obecnie naszą dużą bolączką jest to, że intensywność spotkań międzynarodowych jest zupełnie inna niż tych ligowych. Zawodniczki z topowych klubów dają sobie radę, ale to za mało. Dobrze byłoby wprowadzić do zespołu mentalność Roberta Lewandowskiego albo Ewy Pajor, Pauliny Dudek czy Kasi Kiedrzynek. Oni od siebie wymagają i każdego dnia starają się być lepsi niż wczoraj. Dlatego też nasza baza fitness będzie musiała zostać wzniesiona na zupełnie inny poziom. Jasne, nie wydarzy się to ani dziś, ani jutro, ale trzeba wspierać ten trend.
Trzeba postawić jako przykład te, które zawsze są "fit", przygotowane, a w czasie treningów pracują na najwyższych obrotach. Powinny stać się liderkami, które dadzą reszcie przykład, żeby być profesjonalnymi, a każdy dobry lider zawsze pociągnie za sobą pozostałych.
– Z tego względu w sztabie znajdzie się miejsce dla dietetyka?
– Dietetyk to ważny specjalista nie tylko w sztabie reprezentacji, ale w życiu codziennym. Do tej pory dziewczyny korzystały z takiej współpracy. Rozmawiamy jednak o teraźniejszości, więc dodam, że na najbliższe zgrupowanie zabieramy większą liczbę trenerów.
– Sztab zmieni się w całości?
– Zostanie nieco inaczej zbudowany. Pojawi się kilka nowych nazwisk, głównie kobiecych.
– O ile w sztabie można spodziewać się zmian, o tyle w kadrze… nie ma chyba wielkiego pola manewru?
– Mamy określoną liczbę zawodniczek spełniających kryteria do gry na poziomie reprezentacyjnym. Mimo to myślę, że skład zostanie nieco odmłodzony. Zresztą zapoczątkował to już trener Stępiński.
– Zadebiutowały u niego m.in. Ada Achcińska, Paulina Filipczak czy Zofia Buszewska. To zawodniczki, które trenowała pani w zespołach młodzieżowych. Jest pani wdzięczna poprzednikowi, że nie musi sama ich wprowadzać, narażając się przy tym na komentarze o "przepychaniu swoich"?
– Nie mam problemu z jakimikolwiek komentarzami. Wręcz przeciwnie – lubię, gdy ludzie mówią to, co myślą. Czasem tylko fajnie by było, żeby pomyśleli zanim powiedzą. A jeśli jest ktoś, kto będzie mi chciał coś zarzucić, i tak coś znajdzie. Natomiast jeśli chodzi o powołania: potencjał i talent obronią się same.
Od pewnego czasu pracowaliśmy nad systemem ujednolicenia współpracy młodzieżówki z kadrą A tak, żeby przejście piłkarek odbywało się płynnie. Jako koordynator przygotowujący reprezentacje młodzieżowe do gry na poziomie międzynarodowym mam świadomość jakie to ważne, by dziewczyny dobrze wyselekcjonować, przygotować, a następnie przeprowadzić przez kolejne szczeble i w optymalnym momencie dać im szanse wskoczenia na poziom seniorski.
W zeszłym roku omawialiśmy taki projekt z trenerem Stępińskim. Zbiegło się to z pandemią, pewnymi problemami. Jego ostatnie powołania pokazały jednak, że dziewczyny są gotowe. To przecież nie tak, że jechały tam w ramach nagrody. Każda z nich zaliczyła udany debiut.
– U pani pierwszą nową twarzą została Natalia Padilla-Bidas. Dla mnie zaskoczenie. Skąd pomysł na powołanie?
– Zaważyły przede wszystkim inteligencja piłkarska i świetne parametry. Jeżeli będzie rozwijać się w takim tempie jak teraz, za kilka sezonów może być ważnym ogniwem ofensywy.
– A jeśli chodzi o inne zawodniczki z młodzieżówki? Które z tych jeszcze nie debiutujących są w tej chwili najbliżej seniorskiej kadry?
– Mamy całą utalentowaną generację prowadzoną od lat w naszych projektach i młodzieżówkach. Są w niej Wiktoria Zieniewicz czy Klaudia Jedlińska. Należy wspomnieć też o bramkarce. Wszystkie te ruchy odnośnie powoływania młodych zawodniczek zostały przemyślane znacznie wcześniej. Gdy pojawia się szansa, nie można się wahać. Czekanie na "właściwy moment" nic nie da. On z reguły nigdy nie nadchodzi.
– Reprezentacji jeszcze nigdy nie udało się dostać na dużą imprezę. Co według pani jest tego powodem?
– Myślę, że wymaga to bardziej złożonej odpowiedzi. Nie chciałabym mówić jedynie o koncepcji na grę, bo nie o to chodzi. My musimy zrobić postęp w każdym obszarze. Mam tu na myśli m.in. proces kontroli obciążeń. Intensywność meczu obliguje nas do wykonania określonej liczby sprintów i przebiegnięcia określonej liczby kilometrów. Po drugie: umiejętności indywidualne, zawsze można je rozwijać. Zawsze!. Nie zapominajmy, że w piłce nożnej chodzi o grę w piłkę. Później dochodzi przygotowanie mentalne. Bez wiary w to, że osiągniemy sukces daleko nie zajdziemy. W każdym z tych obszarów musimy poczynić ogromny progres. Do tego wszyscy chciejmy od siebie wymagać – sztab, zawodniczki i całe środowisko. Łączy nas piłka? Więc zagrajmy razem.
– Co ma pani na myśli?
– Że każdy może czuć współodpowiedzialność za ten proces.
– Proces zaczyna się od powołań. Kiedy dowiedziała się pani, że musi wyselekcjonować kadrę na mecz ze Szwecją? Był w ogóle czas na spokojne przemyślenie?
– Miałam optymalny czas, żeby wszystko przygotować. Na szczęście wszystkie kluby zagraniczne wyraziły zgodę na przyjazd zawodniczek. Bardzo się cieszę, że udało mi się nawiązać kontakt praktycznie ze wszystkimi. Było to ciekawe doświadczenie. Myślę, że moim plusem jest to, że znam osobiście piłkarki grające czy to w Polsce czy za granicą. Mówiliśmy wcześniej, że znam dziewczyny z młodzieżówek. Paulina Dudek, Dominika Grabowska, Gabrysia Grzywińska stawiały pierwsze kroki w reprezentacji WU15, dla której pracowałam, ale przecież wcześniej w Medyku Konin współpracowałam też z Ewą Pajor, Sylwią Matysik czy Olą Rompą (Sikorą), wszystkie wymienione przy mnie stawiały pierwsze kroki w profesjonalnej piłce.
Wracając do powołań, największy problem stanowiły kontuzje. Jest ich aż 12, co nieco zburzyło mój koncept. Pierwsza modyfikacja listy z nazwiskami została zmodyfikowana jeszcze przed startem kolejki. Po jej zakończeniu potrzebna była kolejna. Dlatego tak ważna jest kontrola obciążeń i procesu szkolenia, monitorowania cyklu menstruacyjnego i aplikowania prawidłowych obciążeń w dogodnym czasie, żeby nie tracić przez kontuzje zawodniczek na wiele miesięcy, bo to też zaburza proces rozwoju potencjału i niszczy maksymalne parametry zawodniczek.
– Jak wygląda tworzenie jakiej listy "od kuchni"? Mam wrażenie, że praca selekcjonera w męskiej piłce jest znacznie łatwiejsza. Tam wszystkie mecze są dostępne. U kobiet jeden mecz Ekstraligi w kolejce pokazuje TVP Sport, może jeden czy dwa kolejne będą na YouTube. Ale w marnej jakości. Żeby obejrzeć coś z zagranicy, czasem trzeba się nakombinować…
– Skąd takie przypuszczenia?
– Sam próbuję oglądać…
– Na szczęście mam do dyspozycji skautów PZPN i swój sztab. Nawet podczas pracy w WU19 mieliśmy rozplanowane wszystkie interesujące nas kolejki. Tam, gdzie grały reprezentantki, pojawiali się skauci, którzy wprowadzali później raport do systemu ISOS. Jeśli chodzi o kadrę seniorek: sporym utrudnieniem jest to, że nie wszystkie mecze są wprowadzane do Instatu. Ale reprezentacyjne jednak w większości się pojawiają. Czasem z opóźnieniem.
A więc będziemy sugerowali się skautingiem. W PZPN mamy też swój system, który rejestruje wszystkie mecze Ekstraligi. Mam do nich dostęp. Oczywiście, ich oglądanie wymaga określonej koncentracji, żeby wiele rzeczy wyłapać, ale czasem dają większą jakość niż oglądanie na żywo. Z drugiej strony: trzeba mieć na uwadze, by co najmniej trzy razy w sezonie obejrzeć każdego zawodnika z trybun. Najlepiej w określonym cyklu, żeby nie wyciągnąć pochopnych wniosków.
Poza tym obserwujemy też przeciwnika. Mam trenerkę-analityczkę, która odpowiada za bank informacji. Mamy więc wszystko przygotowane, łącznie z nagraniem co najmniej pięciu ostatnich spotkań. Naprawdę mamy wszystko, co potrzebne do pracy. Jedyne czego nam życzę, to więcej pozytywnego nastawienia.
– Kwietniowy mecz towarzyski ze Szwecją należy traktować jako pewne przejście i kontynuację, czy też początek czegoś nowego?
– Każda zmiana jest początkiem nowego, a każde ryzyko jest szansą!