Reprezentacja Andory jak na razie wygrała tylko trzy spotkania o stawkę. Łączy je jedno nazwisko – Koldo Alvarez. Jako piłkarz wygrał z Macedonią, jako trener doprowadził do zwycięstwa z Węgrami oraz Mołdawią. Teraz na drodze Andorczyków stanie Polska. – Macie piłkarzy, których uwielbiam: Roberta Lewandowskiego i... Kamila Grosickiego. My jednak rośniemy w siłę z meczu na mecz – przyznaje w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Koldo Alvarez reprezentację Andory zna jak mało kto. Najpierw przez lata strzegł jej bramki, by tuż po zakończeniu kariery zostać trenerem. Były golkiper między innymi Atletico Madryt na zwycięstwo z Les Tricolores jako piłkarz czekał dwadzieścia spotkań, jako trener aż pięćdziesiąt jeden. Wygrana z Węgrami przydarzyła się graczom z Pirenejów dopiero w siódmym roku pracy Koldo. – Czekaliśmy na pierwsze zwycięstwo pod moją wodzą długi czas, ale już wcześniej na nie zasługiwaliśmy. Wielką wartością jest to, że piłkarze byli świadomi, że będziemy musieli poczekać na swój moment. To nie było tylko zwycięstwo, co więcej, zasłużone zwycięstwo. To było też udowodnienie sobie, że wszystko jest możliwe – przyznaje selekcjoner 151. reprezentacji w rankingu FIFA.
Z kadrą Alvarez ma do czynienia od 25 lat. – Reprezentacja Andory bardzo dojrzała. Na początku byliśmy jak małe dzieci i kroczek po kroczku rozwijaliśmy się. Teraz te kroki są jeszcze większe. Ruszamy do przodu – i to bardzo widać – z dumą opowiada 50-letni trener, który po zakończeniu kadencji Joachima Loewa z reprezentacją Niemiec, zostanie selekcjonerem z najdłuższym stażem we wszystkich europejskich drużynach narodowych. W dziesięcioletniej kadencji zwłaszcza ostatnie trzy lata – jak na Andorę – można uznać za udane. W 2018 roku Les Tricolores przegrali tylko dwa spotkania, aż sześć zremisowali i jedno wygrali. Rok później w eliminacjach Euro po raz pierwszy w historii nie zajęli ostatniego miejsca. Wygrana z Mołdawią i remis z Albanią sprawił, że zespół Alvareza był losowany z piątego koszyka do eliminacji mundialu.
Trudniej o dobre rezultaty będzie w meczach z innymi rywalami. Faworytem grupy I jest oczywiście Anglia, lecz z nią Koldo ma dobre wspomnienia. To właśnie meczem z tą reprezentacją kończył karierę. W swym 79. meczu dla Andory, rozgrywanym na Wembley, zszedł w 79. minucie. Dostał owacje na stojąco, choć wpuścił sześć goli. – To był wspaniały moment, który zapamiętam całe życie. Te 30 sekund. przez które schodziłem z boiska w pożegnalnym meczu, zostaną ze mną na zawsze. Jestem szczęściarzem, że moim ostatnim meczem był ten na Wembley, a dla Andory, że możemy rywalizować w eliminacjach do najważniejszych turniejów i to na tak emblematycznych stadionach – wspomina Alvarez.
Teraz Andorczycy zagrają na stadionie Legii. Tam grali już w 2012 roku. Od tego czasu wiele zmieniło się jednak w obu kadrach. – Polska jest jednym z najlepszych zespołów w Europie. Ma w składzie najlepszego piłkarza świata i to nie tylko ze względu na gole, które strzela, lecz także ze względu na całe zagrożenie, które wokół siebie generuje i popłoch, jaki sieje w szeregach rywali. Polska ma także takich piłkarzy jak Grosicki, którego absolutnie uwielbiam. To zespół silny fizycznie i imponujący wysokim tempem przez cały mecz i dobrą grą skrzydłami – zauważa 50-letni selekcjoner. – Teraz zaczyna się u was nowa era i możecie być zupełnie innym zespołem – dodaje. I w tym właśnie upatruje największej szansy dla swojego zespołu.