W 1987, a więc 9 lat przed tym, gdy Michael Jordan i Królik Bugs ograli Obcych, miał miejsce inny kosmiczny mecz. W Pucharze Europy Besiktas mierzył się z Dynamem Kijów, a Turcy zamiast dresów mieli na sobie skafandry przypominające stroje astronautów.
Jak ta turecka inwazja na Cypr wpłynęła na mecz Pucharu Europy? Dlaczego arcybiskup groził APOEL-owi Nikozja? Kto pił napromieniowaną herbatę, a kto wodę z Fukushimy? Jak katastrofa w Czarnobylu wpłynęła na uprawę herbaty w Turcji? Ile razy można przekładać mecz? Dlaczego wilki pojawiły się w Stambule? I kto porównał Besiktas do… kuropatwy.
Oto niezwykła historia jednego zdjęcia.
Turecka inwazja
Zbliża się rok 1987. TVP2 wyemituje niedługo pierwsze wydanie "Panoramy dnia", która od 1991 stanie się po prostu "Panoramą". Wojciech Jaruzelski uda się do Watykanu, a w katowickim Spodku koncert da Metallica. W I lidze rywalizują m.in. Motor Lublin, Olimpia Poznań oraz GKS Katowice. A Marek Leśniak sięgnie po koronę króla strzelców.
Tymczasem w Stambule kibice rozprawiają o ćwierćfinałowym meczu Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. We wcześniejszej fazie rywalem Besiktasu był APOEL Nikozja. Właściwie to miał być. Od lat stosunki cypryjsko-tureckie są dalekie od przyjacielskich. Wyspa Afrodyty jest podzielona, a Nikozja do dziś pozostaje jedyną na świecie stolicą, która podobnie jak przed laty Berlin, jest przepołowiona murem.
Pierwszy mecz Besiktasu z APOEL-em został zaplanowany na 22 października 1986 roku. Ale do niego nie doszło. Cypryjski rząd zakazał piłkarzom wyjazdu nad Bosfor. 13 lat wcześniej Turcy przeprowadzili operację "Atilla", która była niczym innym tylko inwazją na Cypr. Wcześniej wyspa znajdowała się pod brytyjskim protektoratem, ale krótko przed najazdem Turków Cypryjczycy dokonali zamachu stanu. Chcieli doprowadzić do enosis, czyli włączenia wyspy do Grecji.
Do połowy sierpnia 1974 wojska tureckie zajęły 37 procent wyspy. W walkach zginęło ponad 1500 osób, a inwazja zakończyła się zwycięstwem Turków i utworzeniem marionetkowego (dla jednych, a dla innych nie) Cypru Północnego.
Zadra w cypryjskich sercach była za duża, a rany zbyt świeże. – APOEL chciał grać. Działacze próbowali zdobyć wizy dla zawodników, żeby mogli wjechać do Turcji – tłumaczy cypryjski dziennikarz Vassos Kyriacou. – W Zurychu były spotkania polityczne. APOEL sugerował, żeby rozegrać mecz na neutralnym stadionie, ale Besiktas postawił weto.
– Wielkim przeciwnikiem meczu był arcybiskup Chryzostomos. Ponoć zagroził APOEL-owi konfiskatą ziemi, na której znajdował się ośrodek treningowy – mówi Kyriacou. – Ośrodek został zbudowany na terenach należących do kościoła prawosławnego – dodaje.
Z powodów politycznych mecz nie doszedł do skutku. UEFA rozstrzygnęła spotkanie jako walkower na korzyść Besiktasu, a APOEL został ukarany dwuletnim zakazem (później karę zmniejszono do roku) występów w rozgrywkach organizowanych przez europejską federację. Turcy przeszli do ćwierćfinału suchą nogą.
Kuropatwa i wilki
Do tej pory droga Besiktasu była dosyć prosta. W pierwszej rundzie Pucharu Europy Mistrzów Klubowych ograli Dynamo Tirana, które nie było zbyt wymagającym przeciwnikiem. Potem był walkower z APOEL-em.
W styczniu 1987 "Milliyet Gazetesi" ogłosiło konkurs. Do wygrania był bilet na mecz wyjazdowy w następnej fazie, podróż z drużyną Besiktasu oraz 300 dolarów. Co trzeba było zrobić? Wystarczyło odgadnąć z kim zmierzą się "Czarne Orły". W stawce pozostawały: Real Madryt, Crvena zvezda, Bayern Monachium, Anderlecht, Broendby, FC Porto oraz Dynamo Kijów.
Padło na tych ostatnich. – Besiktas jest jak kuropatwa w worku – obwieścił po losowaniu Walery Łobanowski, szkoleniowiec kijowskiej drużyny. Dynamo było wtedy w czołówce europejskich klubów. W 1975 roku pod okiem legendarnego trenera jako pierwszy klub z ZSRR zdobyło europejski puchar. W zespole grali tacy jak Ołeh Błochin, Wadim Jewtuszenko, Ołeh Kuzniecow i Ihor Biełanow.
Pierwsze spotkanie miało być w Turcji. O ile marcowy śnieg w Kijowie nie jest niczym dziwnym, o tyle nad Bosforem to już było coś niecodziennego. W lutym 1987 rozpoczęła się śnieżyca, która zapisała się w tureckiej historii. Bywało, że śnieg padał 18 godzin dziennie bez przerwy. Intensywne opady zakończyły się dopiero w połowie marca.
Czwartego miało dojść do pierwszego spotkania Pucharu Europy Mistrzów Klubowych pomiędzy Besiktasem a Dynamem. O meczu nie było jednak mowy. Stadion Inonu był zasypany po brzegi. Następnego dnia prezenter telewizji TRT pojechał na lotnisko Yesilkoy, gdzie z meteorologiem zmierzyli warstwę śniegu. Wyszło im 86 cm.
Ludzie zostali uwięzieni w domach. TRT zdecydowało emitować program przez całą dobę, co w latach 80. XX wieku nie było na porządku dziennym. Zapewniano atrakcje, m.in. koncert Erkana Surmena oraz Muazzezy Abaci. Ale przewrotna pogoda miała inny plan. Śnieg pozrywał linie elektryczne. Podczas Zamieci Stulecia w Stambule zmarło z powodu wyziębienia 26 osób. Zima była tak groźna, że powstały o niej prace naukowe. Portal karar.com informuje, że do miasta przywędrowały wygłodniałe wilki.
Bayern z Kijowa
Co z meczem? Inonu nie nadawał się do rywalizacji. – Władze klubu zgłosiły się do Fenerbahce. Chcieli grać na ich stadionie, ale ci odmówili. Często słyszy się, że stało się tak dlatego, że kluby się nie lubią. To nieprawda – tłumaczy Mehemet Yuce, historyk futbolu. – W tamtych latach stadiony nie należały do klubów. Po prostu nikt nie był w stanie przygotować obiektu do meczu tej rangi.
– Kiedy półmetrowa warstwa śniegu przykryła Stambuł, to Turcy zwyczajnie nie widzieli jak się zachować – mówi dziennikarz Jurij Korzaczenko. – Nie mieli nawet szufli do śniegu, spychaczy, ani pługów. Nie było mowy o meczu.
– Walery Łobanowski lubił mieć wszystko zaplanowane, więc zrozum, jak bardzo denerwowała go ta sytuacja. A tu drużyna Dynama Kijów musiała wracać ze Stambułu pociągiem przez Belgrad. Starania Besiktasu zakończyły się fiaskiem. Aura nie pozwoliła przygotować boiska. Po meczu, który był zaplanowany na 4 marca, Ukraińcy mieli zagrać sparing z gruzińską Gurią Lanczchuti – tłumaczy Korzaczenko.
Mecz przekładany był z dnia na dzień. I tak minął tydzień. Władze Besiktasu próbowały jeszcze wynająć stadion Galatasaray. Ci, podobnie jak Fenerbahce, nie zgodzili się. Dopiero interwencja Juppa Derwalla, niemieckiego trenera Galaty, sprawiła, że władze zmieniły zdanie. Ale pogoda znów wygrała. Po raz trzeci mecz odwołano.
Łobanowski i reszta działaczy Dynama była zniesmaczona kolejnym przełożeniem. UEFA postawiła sprawę jasno: albo Besiktas przygotuje własny stadion, albo mecz będzie na innym obiekcie. A jak nie, to Dynamo awansuje po walkowerze.
Postawieni pod ścianą Turcy zorganizowali mecz na stadionie Ataturka w Izmirze. Nawiasem, na tym obiekcie grali też z Dynamem Tirana. Nie można było tak od razu? Chodziło o pieniądze. Besiktas bardzo liczył na zyski z biletów. Dynamo było bowiem jedną z czołowych drużyn Europy.
– Wolałbym wylosować Bayern Monachium. Wtedy od razu zagralibyśmy, a tak to cały czas ponosimy straty – mówił Łobanowski w "Kiewskich nowostiach". "Co ciekawe Dynamo było kopią Bayernu. Oba zespoły miały na koszulkach logo Commodore, co było potwierdzeniem pieriestrojki. Jednakże Związek Radziecki był nadal czujny i… na pierwszych zdjęciach logo firmy zostało usunięte" – donosi portal fcdynamo.kiev.ua.
W końcu mecz doszedł do skutku. W Turcji liczono na kolejny popis strzelecki Feyyaza Ucara. Besiktas wyszedł na boisko ustawiony niezwykle ofensywnie – z czterema napastnikami i… przegrał 0:5. Worek z golami rozwiązał Ihor Biełanow, który cztery dni wcześniej został ogłoszony zdobywcą Złotej Piłki France Football.
– Gdyby mecz był w Stambule, gdzie boisko było po prostu w błocie, to oczywiście nie bylibyśmy w stanie pokazać tego samego. Nie wiem, czy Besiktas strzeliłby nam gola, ale na pewno nie bylibyśmy tak groźni. W tym świetle jest całkiem zrozumiałe, dlaczego Turcy nalegali, aby mecz odbył się w Stambule – mówił po meczu Łobanowski.
1986-87 Sezonu Şampiyonu BEŞİKTAŞ'tır!!! pic.twitter.com/fRd3woqQi1
— Olay BEŞİKTAŞ ������ (@OlayBesiktas) April 11, 2020
"Pijcie napromieniowaną herbatę"
26 kwietnia 1986 roku, dokładnie o 1:23 doszło do awarii reaktora w Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Życie straciło od razu 31 osób. Trudno powiedzieć, ile zmarło pośrednio wskutek promieniowania. Szacunki wahają się od… 4 do 200 tysięcy. 350 tysięcy mieszkańców Ukrainy i Białorusi zostało przesiedlonych, a promieniowanie skaziło około 146 tysięcy kilometrów kwadratowych wokół Czarnobyla.
Skażone zostały nie tylko tereny byłego ZSRR. Radioaktywna chmura dotarła m.in. nad Korsykę. W 2006 roku władze Francji oskarżyły Pierre’a Pellerina – w latach 80. XX w. szefa francuskiej Centralnej Służby Ochrony przed Promieniowaniem Jonizującym (SCPRI) – o poważne oszustwo w sprawie czarnobylskiego promieniowania.
Radioaktywne opady dotarły też nad Bosfor. Trabzon, Rize i Artvin były w Turcji miejscami najbardziej narażonymi na promieniowanie. Miejscowi bali się jeść warzywa, a w szczególności obawiano się czarnej herbaty. Panowało przekonanie, że liście wchłonęły rakotwórcze pierwiastki. – Wydarzenia w Czarnobylu nie mają żadnego wpływu na nasz kraj – przekonywał jednak dr Ahmet Yuksel Ozemr, szef Tureckiej Agencji Energii Atomowej (TAEK).
Ale Turcy wiedzieli swoje. – Rolnicy przez jakiś czas nie byli w stanie uprawiać herbaty i orzechów. Ludzie bali się kupić choćby kawałek chleba z Hopa w prowincji Artvin – mówi Ibrahim Ball, wówczas mieszkaniec Trabzonu cytowany przez "Daily Shabah".
Cahit Aral, turecki minister pije napromieniowaną herbatę. Chce pokazać, że promieniowanie w Czarnobylu nie jest groźne. Umiera 1 listopada 2011 na niewydolność serca.
— Krystian Juźwiak (@krystianoo96) April 14, 2021
Yasuhiro Sonoda, pije wodę skażoną po katastrofie w Fukushimie. Sonoda zrobił to... 1 listopada 2011#Chernobyl pic.twitter.com/E4ISzDB7hW
Teraz turecka prasa śmieje się z tamtych zdjęć. "Space Team Besiktas", czyli proste nawiązanie do filmu "Kosmiczny mecz" z Michaelem Jordanem to jeden z nagłówków. W 1987 pisano natomiast o silnym promieniowaniu i atomowej drużynie Łobanowskiego. Ale to zdjęcie "Astronautów ze Stambułu" ma jeszcze jedną zagadkę.
Wiele źródeł utrzymuje, że zrobiono je w Kijowie przed rewanżowym meczem Pucharu Europy. – Było też podpisywane, że zrobiono je 4 marca, czyli w dniu, kiedy miało zostać rozegrane pierwsze spotkanie – mówi Mehemt Yuce. – Prawda jest jednak taka, że turecka prasa się nie popisała.
– Zdjęcie zrobiono w Izmirze przy okazji pierwszego meczu. O Łobanowskim i Dynamie mówiono jako o "Kosmicznej drużynie", "Milenijnym zespole" lub bardziej po homerycku "Galaktycznej drużynie ze strefy skażenia". To był ukłon w ich stronę, a na taki pomysł wpadli tureccy dziennikarze, co później w telewizji tłumaczył Feyyaz Ucar – wyjaśnia Yuce.
A co z Czarnobylem? Czy kosmiczne skafandry miały jakikolwiek związek z katastrofą? – Po części tak. Stroje odnosiły się zarówno do klasy, jaką prezentowało Dynamo w tamtych latach, jak i do katastrofy w Czarnobylu. W ten sposób zwrócono uwagę na problem skażenia – dodaje historyk.
W ukraińskich mediach jest wiele artykułów o tamtych spotkaniach. W sieci można znaleźć nawet program meczowy, ale za Bugiem nikt nie wspomina o tej niezwykłej fotografii. Celowo pomijano ten fakt. Nikomu w Związku Radzieckim nie był bowiem potrzebny rozgłos wokół wydarzeń z Czarnobyla.
***
Przed meczem w Kijowie Ihor Biełanow odebrał Złotą Piłkę. A w trakcie opisywanego spotkania po raz pierwszy w karierze przestrzelił karnego. "Kiewskie nowosti" sugerują, że nie wytrzymał presji. Drugi i ostatni raz Bielanow zmarnował jedenastkę w meczu z Holandią podczas EURO’88, a ZSRR odpadł z turnieju.
Trudno powiedzieć czy skafandry uchroniły piłkarzy Besiktasu przed promieniowaniem. Na pewno nie uchroniły przed straconymi golami. W Kijowie "Czarne Orły" przegrały 0:2 i odpadły z Pucharu Europy Mistrzów Klubowych. Biełanowa zastąpili inni strzelcy goli Błochin i Jewtuszenko.