Mija szósta doba pobytu w bazie treningowej w japońskim Tome wioślarskiej reprezentacji Polski. Po pierwszych trudnych dniach, w których największym wyzwaniem były treningi przy 95-procentowej wilgotności, teraz jest już lepiej. W aklimatyzacji bardzo pomagają Japończycy. – Nie czujemy się tutaj, jak piąte koło u wozu. Wręcz przeciwnie. Serdeczność i przygotowanie na nasz przyjazd, bardzo nas zaskoczyły – relacjonuje Monika Chabel z czwórki bez sterniczki.
Do niemal 30-godzinnej podróży nasi reprezentanci już nie chcą wracać. Z każdym kolejnym dniem czują się w Japonii lepiej i wraz ze sztabem trenerskim robią wszystko, by jak najlepiej spożytkować czas aklimatyzacji przed olimpijskim startem. To, co zaskoczyło biało-czerwonych, to podejście do Polaków obsługi hotelowej, mieszkańców, czy nawet władz miasta, które przygotowały specjalne powitanie.
– Zrobiło to na mnie bardzo duże wrażenie. Specjalna uroczystość na nasz przyjazd, pakiety powitalne z oryginalnymi wachlarzami. Na pewno zawiśnie u mnie w mieszkaniu na honorowym miejscu – zdradza Joanna Dittmann z czwórki bez sterniczki. I dodaje: – To niesamowite, jak przyjaźnie są tu wszyscy do nas nastwieni. Mamy wrażenie, że oni myślą, że to my od nich bardziej wymagamy czystości, dokładności, maseczek, przestrzegania zasad covidowych, nich oni od nas. Całe miasto przygotowało się na nasz przyjazd, nagrali specjalny film, wszyscy nas pozdrawiają, uśmiechają się, a ja skradłam serca pokazując pedicure z japońską flagą – mówi uśmiechnięta zawodniczka Lotto Bydgostii.
To było bardzo miłe. Dzieci dla każdego z nas przygotowały specjalne medale. Na odwrocie każdy z autorów się podpisał oraz umieścił tam motywacyjne hasła, typu "powodzenia", "trzymamy kciuki". Nie spodziewaliśmy się tego. Sygnały, które docierały z Japonii przed przylotem był raczej takie, że jesteśmy tutaj niechciani, ale wcale nie czujemy się, jak piąte koło u wozu. Wręcz przeciwnie – mówi brązowa medalistka z Rio de Janeiro.
– Nawet na trening na siłowni w drugim hotelu, który oddalony jest zaledwie 100 metrów od naszego, nie możemy pójść pieszo. Jedziemy tam busami. Mamy zakaz wychodzenia na spacery. No i ta wilgotność. To, zwłaszcza podczas treningów jest uciążliwe. Jeszcze człowiek nie zacznie, a już ma mokry trykot – mówi Wiktor Chabel z czwórki podwójnej. Michał Szpakowski z czwórki bez sternika potwierdza, że z każdą dobą jest lepiej.
– Nastawiałem się na większe gorączki. Uważam, że pogoda przynajmniej na pierwszy tydzień jest łaskawa, jest pochmurno i to pomaga przy aklimatyzacji. Tak samo ciężki, pierwszy, męczący dzień, też chyba się przyczynił do zmiany strefy czasowej, bo nie mam problemów z przesypianiem nocy.
Jesteśmy tutaj po to, by się z tym wszystkim zaznajomić, by do tych warunków się przyzwyczaić. Liczymy na to, że tam, na miejscu w Tokio, nie będzie to robiło już na nas większego wrażenia. Bo widzimy poprawę już tutaj. Podczas treningu, czasami jeszcze nas przydusi, ale nie ma już takich problemów, jak w pierwszych dwóch, trzech dniach. Oczywiście widzimy, że lajkra jest bardziej mokra, że tętno jest wyższe, ale potem nie powinien to już być dla nas problem.