Paweł Nastula, mistrz olimpijski w judo z Atlanty z 1996 roku, wierzy w medale Polaków w jego ukochanej konkurencji. W rozmowie dla TVPSPORT.PL potwierdza również, że świat bardzo uciekł biało-czerwonym i na "powrocie do normalności" trzeba będzie się skupić tuż po zakończeniu igrzysk.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Wyczekiwał pan igrzysk?
Paweł Nastula: – Bardzo. Losowanie nie było dla nas dobre. Mogliśmy trafić lepiej. Na igrzyskach startują jednak najlepsi z najlepszych. Zdarzają się też zawodnicy z "dziwnych" krajów, ale tacy też muszą być. Lekko nie będzie mimo wszystko. Igrzyska rządzą się innymi prawami niż mistrzostwa świata i mistrzostwa Europy. Może się wszystko zdarzyć. Koronawirus skomplikował wiele kwestii. Reprezentacje przygotowywały się w różny sposób. Czasem nie było stuprocentowych obozów. W przeszłości noga powinęła się już wielu faworytom. Trzymam kciuki za naszych. Będę starał się oglądać Polaków nawet o 4 rano. Strefy medalowej nie chcę omijać.
– Wspomniał pan o różnicy między igrzyskami a pozostałymi wielkimi międzynarodowymi imprezami. O co dokładnie chodzi?
– Presja w Japonii jest zdecydowanie większa. Niby startują ci sami zawodnicy co na mistrzostwach świata, ale podejście do rywalizacji jest inne. Panuje inna atmosfera. Pompuje się balonik przed startami. Od pierwszego dnia dziennikarze rozpisują się na wiele tematów. Na igrzyskach ważna jest głowa i to, jak jest się przygotowanym mentalnie. Trzeba wytrzymać ciśnienie i robić swoje na macie. Raz jeszcze powtórzę, że dodatkowo dochodzi temat związany z koronawirusem. Szczerze współczuję wszystkim sportowcom. Jedziesz do wioski. Siedzisz w jednym miejscu. Masz non stop testy. Codziennie nie jesteś pewny czy wystartujesz. Różnie może być. Są przypadki wycofań ze zmagań. Pojawia się duży stres, związany z niewiadomymi. Może być też tak, że w momencie, gdy dany zawodnik będzie miał negatywny test, ucieszy się tak mocno, iż się rozkojarzy. Mam nadzieję, że będziemy się cieszyć z medali polskich judoczek i judoków.
– W kadrze mamy przewagę kobiet.
– Dokładnie. Jest 4:2. Statystycznie więcej szans mają kobiety. Nie chcę jednak mówić, kto ma największe szanse. Mógłbym kogoś skrzywdzić. Każdy może powalczyć. Można myśleć o medalach, ale w niektórych przypadkach będzie to wymagać niemal niemożliwych czynności. Po to są jednak igrzyska. Polacy muszą wznieść się ponad swój normalny poziom. Jedna walka może decydować o awansie do strefy medalowej.
– Świat nam uciekł?
– Tak.
– Co się stało?
– Mam zdanie na ten temat, ale podczas igrzysk nie chcę o tym rozmawiać. Teraz czas dopingować Polaków. Po zakończeniu rywalizacji można się spotkać i omówić dokładnie sprawę.
– Kto z naszego grona może powalczyć o medal?
– Agata Ozdoba ma szansę na dobre walki. Wygrywała w Pucharze Świata. Julia Kowalczyk też jest młodą, zdolną zawodniczką. Może wszystko się zdarzyć. Pięć lat temu też był niespodziewany mistrz olimpijski – Włoch Fabio Basile (do 66 kilogramów). Startował z odległym numerem i nie przeszkodziło mu to w zwycięstwie. Można liczyć, że Polacy stoczą walki życia i wygrają.
– Najbardziej trzeba obawiać się kontuzji? Już wiemy, że w lekkiej atletyce z urazem zmaga się Justyna Święty-Ersetic.
– Bardzo trudna kwestia. Coś strasznego. Pamiętam, jak ja robiłem ostatni trening przed igrzyskami. Gdy go skończyłem, byłem bardzo szczęśliwy. Ostatnie tygodnie przed wylotem są trudne. Z tyłu głowy myśli się o tym, żeby nic złego się nie wydarzyło. Gdy pojawia się kontuzja, jest wielki płacz. W takich momentach najważniejsza jest głowa.
– 17 lat temu zakończył pan karierę judoki. Jest tęsknota?
– Jestem w judo na bieżąco. Zająłem się szkoleniem w klubie. Prowadzę zawodniczkę – juniorkę młodszą. Za miesiąc są mistrzostwa Europy juniorów młodszych. Nie wypadam z obiegu.
– W 1996 roku sprawił pan radość milionom Polaków. Wracacie do tamtych chwil?
– Oczywiście. Ostatnio wyskoczył mi filmik na Facebooku z naszymi wygranymi w Atlancie. Z przyjemnością do tego wracamy.
– Złoto igrzysk olimpijskich, mistrzostw świata, mistrzostw Europy. Po prostu "tytan".
– Cieszy mnie to. Dlatego uważam, że świat nam uciekł. Mamy utalentowaną młodzież. Szkolenie kuleje.
– Dla pana triumf w igrzyskach był najważniejszy?
– Zwycięstwo było bardzo ważne. Judo nie jest na pierwszych stronach gazet. Gdy wygrywałem mistrzostwo Europy czy świata, nie wszyscy o tym wiedzieli. Igrzyska działają inaczej. Niezależnie od dyscypliny informacja o tym, kto jest mistrzem olimpijskim dociera do ludzi.
– Były nieprzespane noce? Polacy wywalczyli 17 medali.
– Oj, taki wynik chyba jest nie do powtórzenia. Przez pierwsze trzy dni byliśmy na pierwszym miejscu w klasyfikacji medalowej.
– "Królowie" wioski?
– Witali nas bardzo sympatycznie. Wszyscy się cieszyliśmy i kibicowaliśmy kolejnym kolegom i koleżankom. To, że zdobyłem złoto, dotarło do mnie dopiero po powrocie do kraju. W USA byłem oszołomiony. Na lotnisku w Warszawie przywitało nas wielu kibiców.
– Dużo było obowiązków po powrocie?
– Dobrze to pamiętam, ale czy to było przyjemne? Nie wiem. Chodzenie na różne spotkania, uśmiechanie się i uściski prezesów nie były aż tak miłe.
– Wróćmy do Tokio. Zdobędziemy więcej niż 10 medali?
– Hmmm... nie jestem wróżką. Powoli Polacy będą się rozkręcać. Nie chcę typować w ciemno.
1 - 4
Francja
4 - 1
ROC
4 - 2
Holandia
4 - 0
Holandia
4 - 0
ROC