Idealnie włączyć to, będąc zdenerwowanym. Szum morza, śpiew ptaków, nic się nie dzieje, nikt się nie odzywa – to jeden z i tak łagodniejszych komentarzy na temat olimpijskiego debiutu surfingu, na jaki można trafić w sieci. Dyscyplina, która miała być "cool" i "trendy", pokazała się jako kompletnie nietelewizyjne przedstawienie. W dodatku na wybrzeżu pod Tokio akurat nie ma fal. Tajfunu, który ma przejść we wtorek, wyczekuje się z takim wytęsknieniem, że specjalnie pod jego nadejście przesunięto termin finałów.