{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Tokio 2020. Kajakarstwo. Naja przeszła do historii, Puławska zaczęła ją pisać. Wielki występ kajakarek okiem ich trenera
Jakub Kłyszejko /
Kajakarska dwójka kobiet to najsilniejsza polska drużyna olimpijska. Nasze panie stają na podium od... igrzysk w Sydney. Teraz znakomitą passę podtrzymały Karolina Naja i Anna Puławska. – Karolina jest jak kierowca Formuły 1, który idealnie potrafi wykorzystać moc swojego bolidu, czyli osady. Praktycznie za każdym razem wraca z medalem – komplementował w rozmowie z TVPSPORT.PL Marek Zachara, klubowy trener Puławskiej, który przez dziesięć lat pracował też z Nają.
Zobacz klasyfikację medalową igrzysk w Tokio
Trzy starty, trzy medale. Karolina Naja jest multimedalistką mistrzostw świata i Europy, ale w Tokio na dobre zapisała się na kartach historii polskiego sportu. Wywalczyła najcenniejszy medal igrzysk olimpijskich. Tylko czterech sportowców ma na swoim koncie więcej krążków na letnich IO (Robert Korzeniowski, Irena Szewińska, Witold Woyda i Jerzy Pawłowski). Poprzednie dwa zdobyła z Beatą Mikołajczyk. W Japonii duet Naja – Anna Puławska przegrał tylko z rewelacyjnymi Nowozelandkami.
Trener Marek Zachara przez dziesięć lat pracował z Nają. Obecnie jego klubową zawodniczką w AZS AWF Gorzów jest Puławska. – Karolina jest jak kierowca Formuły 1, który idealnie potrafi wykorzystać moc swojego bolidu, czyli osady. Ma chłodną głowę i jest niezwykle skuteczna. Sportowcy dzielą się na startowych i treningowych. Ona należy do pierwszej grupy, bo praktycznie ze wszystkich zawodów wielkiej rangi przywozi medale. Nie przypominam sobie imprezy, z której wróciłaby bez miejsca na podium – komplementował szkoleniowiec.
Polki zajęły czwarty czas w swoim półfinałowym starcie. Jak zdradził nam Zachara, taka była strategia na kluczowe momenty w Tokio. – Trener kadry sugerował, aby dziewczyny dobrze rozłożyły siły. Między półfinałem i finałem mieliśmy tylko dwie godziny przerwy. Nie chcieliśmy, aby wcześniej pokazały pełnię swoich możliwości. Moc miała być dopiero w finale i tak też się stało. W Londynie i Rio przegrały z Niemkami i Węgierkami. Teraz pokonały całą Europę i uległy tylko niesamowitym Nowozelandkom – analizował Zachara.
Czytaj też:
Tokio 2020. Kajakarstwo. Wiktor Głazunow i Tomasz Barniak na 7. miejscu w finale C2 na 1000 metrów
Dla 25-letniej Puławskiej był to najważniejszy start w karierze i przy okazji największy sukces. – Moja radość była przynajmniej taka sama, jak Ani. Cieszę się, bo jest ona bardzo solidną zawodniczką i dobrym, uczciwym człowiekiem. Świetnie mi się z nią współpracuje i jestem dumny z jej wielkiego osiągnięcia. Zasłużyła na ten medal – dodał.
Dla świeżo upieczonych wicemistrzyń olimpijskich to jeszcze nie koniec startów w Tokio. Panie wraz z Justyną Iskrzycką i Heleną Wiśniewską wystartują jeszcze w wyścigu K4 na 500 metrów. Medalistki mają trochę czasu na odpoczynek, bo eliminacje zostaną rozegrane w piątek 6 sierpnia o 3:15, natomiast półfinały i finał dzień później, kolejno o 3:07 i 5:00.
– Myślę, że nasze dziewczyny będą wysoko, ale ciężko zakładać konkretny wynik, bo konkurencja jest niesamowita. Jeżeli po ukończeniu wyścigu panie spojrzą w lustro i powiedzą, że zrobiły wszystko, co tylko mogły, to będziemy mogli cieszyć się z dobrego rezultatu. Kogo musimy się bać? Na pewno reprezentacji Węgier, Białorusi, Nowej Zelandii i Niemiec. Każda z tych czwórek może wejść na podium – analizował nasz rozmówca.
Szkoleniowiec gorzowskiego klubu pracuje również z Wiktorem Głazunowem. Jego zawodnik razem z Tomaszem Barniakiem zajął siódme miejsce w finale C2 na 1000 metrów. Dla 27-letniego kajakarza był to najlepszy olimpijski występ.
– W Londynie i Rio dwójka nie awansowała do finału. Teraz płynęli obok mistrzów olimpijskich. Kanadyjka nie ma steru. Fala, która przyszła od rywali, pociągnęła ich, przez co trochę stracili rytm i prędkość. Musieli walczyć z łódką. Ciężko było im utrzymać się w swoim torze i sterować łodzią. Ledwo zmieścili się przy bojce. Mało brakowało i skończyłoby się dyskwalifikacją – tłumaczył trener.