Leszek Lejczyk jest ostatnim trenerem, który prowadził hokejową kadrę Polski w turnieju olimpijskim (Calgary 1988, Albertville 1992). Specjalnie dla TVPSPORT.PL ocenił tegoroczne finały kwalifikacji ZIO, w których po raz pierwszy zagrali zarówno nasi hokeiści, jak i hokeistki.
Patryk Rokicki, TVPSPORT.PL: – W trakcie igrzysk w Pekinie wybije 30 lat bez polskiego hokeja na ZIO. Czy spodziewał się trener tego po Albertville?
Leszek Lejczyk: – Muszę przyznać, że sam jestem tym zaskoczony i oczywiście zasmucony. Złożyło się na to wiele czynników, na czele z problemami organizacyjnymi polskich klubów w latach 90. i rozpadem ZSRR oraz Czechosłowacji, bo wzrosła liczba silnych reprezentacji. W ostatnich latach sporym ciosem dla reprezentacji jest liga open.
– Ale na szczęście od sezonu 2022/23 stopniowo liczba obcokrajowców będzie wygaszana.
– Całe szczęście. To bardzo dobra decyzja. W przeszłości z ligą open eksperymentowali Niemcy i Szwajcarzy. Błyskawicznie spowodowało to obniżenie poziomu reprezentacji
i temat porzucono.
– Wróćmy jednak do roku 2021. W finałach kwalifikacji ZIO mieliśmy obie nasze reprezentacje. Czy to promyk nadziei na kolejne lata?
– Niewątpliwie tak. Zacznę od kadry męskiej, która przecież była 60 minut od wygrania turnieju w Bratysławie. Już sam awans do słowackiego turnieju był pozytywnym
szokiem, bo ograliśmy przecież Kazachstan na jego terenie. Kolejna, jeszcze większa sensacja, to zwycięstwo 1:0 z Białorusią. Świetnie ustawił Polaków do tego meczu trener Robert Kalaber. Udało się w dużej mierze zneutralizować groźne ataki rywali, a poza tym świetnie bronił John Murray.
– Niestety ze Słowacją już się nie udało.
– Trudno było się tego spodziewać, bo grali w niemal najmocniejszym składzie, na poziomie obecnie dla nas nieosiągalnym. Ale na pewno lekcje wyciągnięte z tego turnieju
zaprocentują wkrótce, oby już na wiosennych MŚ Dywizji 1B w Katowicach. Widzę, że Kalaber ma pomysł na drużynę. Dajmy mu czas na spokojną pracę z kadrą.
Następne
– Zna wyśmienicie nasz hokej, bo już osiem lat pracuje w Jastrzębiu.
– To z pewnością duży atut. Na bieżąco może obserwować zawodników, a trzeba przyznać, że liga w tym sezonie zaskakuje. Tychy i Jastrzębie nie awansowały do turnieju
finałowego Pucharu Polski, co jeszcze niedawno było nie do pomyślenia, a karty rozdaje GKS Katowice...
– ... który świetnie poukładał powracający do Polski Jacek Płachta.
– Jako trenera bardzo cieszy mnie ten powrót. Oparł katowicki zespół na reprezentantach Polski (Murray, Wronka, Pasiut) i zbiera teraz żniwa. Wcześniej bardzo dobrze
sprawdził się w roli trenera reprezentacji, bo przecież w 2015 i 2016 roku był o włos od awansu do Elity. Może kiedyś dostanie drugą szansę. Z pewnością na nią
zasłużył.
– Piękną historię napisały tej jesieni także nasze hokeistki, które osiągnęły życiowy sukces, awansując do finału kwalifikacji olimpijskich.
– Muszę bardzo pochwalić waleczne hokejowe orlice. Niesamowicie zaimponowały mi odrabiając w Bytomiu dwubramkową stratę w decydującym meczu z Holandią. Widać było po nich ogromną ambicję i zaangażowanie. W ciągu dziesięciu lat, czyli w stosunkowo krótkim czasie, bardzo się rozwinęły. Dystans do światowej elity zmniejsza się z roku na
rok. W Chomutowie z Węgierkami, Czeszkami i Norweżkami wysoko przegrały, ale taka jest czasem cena postępu. Niebagatelną rolę w rozwoju żeńskiego hokeja odgrywa Marta Zawadzka, która od początku jest przy kadrze i pilotuje ligę kobiecą oraz projekt Silesian Metropolis (pod tym szyldem reprezentacja gra już trzeci sezon w European Women's Hockey League – przyp. red.). Ponadto drugą kadencję zasiada we władzach Międzynarodowej Federacji Hokeja na Lodzie. Serdecznie jej gratuluję i trzymam kciuki za dalszą pracę.
– Reprezentację powołano w 2010 roku, a to pan do 2008 roku pracował w PZHL jako dyrektor sportowy. Nie dało się szybciej tego zrobić?
– Mam do siebie o to pewne pretensje, patrząc z perspektywy czasu. Niepotrzebnie obawiałem się, że poziom reprezentacji będzie zbyt niski i że nie będzie w klubach
wystarczającego czasu na lodzie dla drużyn kobiecych.
– Czy na emeryturze ma trener dużo czasu na hokej?
– Oj, różnie z tym bywa. Staram się być na bieżąco, choć sporo czasu spędzam na działce pod Łodzią. Regularnie też bywam na piłkarskich meczach ŁKS przy Alei Unii
Lubelskiej i wierzę, że uda się szybko wrócić do ekstraklasy. Na razie jednak przeżywam kłopoty organizacyjno-finansowe w klubie.
– A czy ma trener kontakt z Łódzkim Klubem Hokejowym, grającym obecnie na zapleczu PHL?
– Jak najbardziej śledzę jego losy. Na przestrzeni kilku ostatnich lat zrobili ogromny postęp. Muszę pochwalić drużynę, pion szkoleniowy, a także prezesa
Tomasza Grobelkiewicza, który doprowadził klub do przyzwoitego poziomu. Dobrze rokuje to na przyszłość. Praca z młodzieżą daje efekty. Łodzianki
Magda Łąpieś i Natalia Kamińska grają w reprezentacji Polski, a 19-letni Jan Walczak zadebiutował w PHL w barwach Energi Toruń. Oby tak dalej.