Legia Warszawa rozgrywa katastrofalny sezon. Mistrzowie Polski są w strefie spadkowej PKO Ekstraklasy, a w czwartek pożegnali się z Ligą Europy. – Piłkarze nie biorą na siebie odpowiedzialności. Nie podejmują ryzyka, bo boją się krytyki – przekonuje w rozmowie z TVPSPORT.PL Ivica Vrdoljak, były kapitan zespołu.
Maciej Rafalski, TVPSPORT.PL: – Ostatnio rozmawialiśmy we wrześniu, po wygranej ze Spartakiem. Sytuacja Legii w lidze nie była idealna, ale nie było też przesłanek, że ten sezon będzie tak fatalny. Co takiego się dzieje?
Ivica Vrdoljak: – To niebywałe. Ten sam zespół potrafił przecież wyeliminować mocne europejskie drużyny. Jako piłkarz nigdy nie byłem w takiej sytuacji. Zawodnicy stracili pewność siebie. W tej drużynie widać potencjał. Nikt nie wmówi mi, że zwycięstwa nad Slavią, Spartakiem czy Leicester były przypadkiem. Wiele mówi się o prezesie i trenerach, ale brakuje mi tego, by odpowiedzialność wzięli na siebie piłkarze. Posłużę się przykładem Dinama Zagrzeb, które ostatnio także zmieniło szkoleniowca. Arijan Ademi, jeden z liderów, wyszedł do dziennikarzy i powiedział wprost, że to nie trener a oni są winni niepowodzeniom. W Legii tego brakuje. Mam wrażenie, że wszyscy się chowają. Mówią o wyciąganiu wniosków, pracy... Brakuje tego, by ktoś wziął na siebie odpowiedzialność, także na boisku. Zwolniono Czesława Michniewicza, chociaż wcale nie musiało do tego dojść. Legia nie miała szczęścia w starciach z Rakowem czy z Piastem. Czy to wina trenera, że Mahir Emreli przy wyniku 0:0 dwa razy trafił w słupek zamiast do bramki? Tak samo w czwartek. Trudno winić Marka Gołębiewskiego za to, że Tomas Pekhart zmarnował rzut karny.
– Część zawodników nie radzi sobie z presją?
– Każdy reaguje inaczej. Czym innym jest gra w klubie, w którym nie musisz za wszelką cenę wygrywać, a czym innym oczekiwania w Legii. Dany zawodnik mógł grać już w wielkim klubie, ale być może nie miał do czynienia z kryzysem. Nie wiadomo, jak poradzi sobie z presją. To głębszy problem, bo dotyczy nie tylko piłkarzy, którzy przyszli. Pekhart był najlepszym strzelcem poprzedniego sezonu, a teraz jest totalnie bez formy. Emreli miał świetne wejście, a później zaczął zawodzić, Lirim Kastrati na "dzień dobry" zdobył ważną bramkę ze Spartakiem. Krytykuje się Filipa Mladenovicia, który nie ma takich statystyk jak wcześniej. Zgadzam się, jest bez formy, ale podania do skrzydłowych i napastników powinni zapewnić gracze środka pola. Jak wyglądają ich liczby? Nie mają asyst, goli. W miarę przyzwoicie wygląda Josue, który nieźle wykonuje stałe fragmenty gry. Ma ułożoną lewą nogę, czasami błyśnie jakimś zagraniem. Co jednak z tego wynika dla drużyny? Andre Martins czy Igor Charatin grają tak, by mieć 90 procent celnych podań. Nie podejmują jednak żadnego ryzyka. Boją się krytyki.
– Widać, jak wielkim osłabieniem jest brak Bartosza Kapustki, który grał zdecydowanie odważniej.
– To olbrzymia strata. Jest jeszcze Luquinhas, który ma jednak ten sam problem, co wspomniani wcześniej koledzy. Jest kluczową postacią, a do tej pory uzbierał trzy gole i asystę. To, że gra efektownie, nic nie daje. Na miejscu trenera posadziłbym go na ławce i wpuścił na pół godziny. Może taki wstrząs by pomógł.
– W październiku zwolniono Michniewicza, ale wyniki wcale nie poprawiły się za kadencji jego następcy.
– Wyniki były bardzo słabe, wcześniej zwalniano trenerów nawet przy lepszych rezultatach. I trener i działacze mają swoją rację. Przy takich wynikach żaden trener nie mógłby się obronić. Z drugiej strony, za kadencji Gołębiewskiego nie ma żadnej poprawy. Można tylko zastanawiać się, gdzie byłaby Legia dzisiaj, gdyby Michniewicz został. Nie sądzę, by było gorzej niż teraz. Jeśli zmiana szkoleniowca nie daje efektu, to świadczy to o tym, że pretensje trzeba mieć do zawodników. Teraz trzeba jednak działać. Legia jak najszybciej potrzebuje nowego trenera i planu na kolejne miesiące. Prezes Dariusz Mioduski będzie musiał podjąć bardzo istotne decyzje. Nie ma już czasu i miejsca na kolejne błędy.
– Nowym trenerem ma zostać Marek Papszun. Obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa poradziłby sobie przy Łazienkowskiej?
– Bardzo go cenię. Pracuje w jednym klubie od lat, przeszedł drogę od drugiej ligi do Ekstraklasy. Poukładał ten zespół, stworzył topową polską drużynę. Z piłkarzy wycisnął maksimum. W przypadku pracy w Legii trzeba patrzeć też na inne aspekty. Na Rakowie nie ma takiej presji, jeśli zespół skończy sezon na czwartym czy piątym miejscu, nie spadnie na niego lawina krytyki. Kompletnie inaczej będzie w Warszawie. Klub musi również liczyć się z tym, że trener będzie miał swoją wizję. Trzeba przygotować się finansowo na to, że będą potrzebne kolejne ruchy transferowe. Papszun nie ma doświadczenia z tak wielkiego klubu, co jest pewnym ryzykiem.
– Ostatnio głośno jest o wypowiedziach Dariusza Mioduskiego, który zadeklarował, że Legia już rozmawia z Papszunem. Nie brakuje głosów, że ta deklaracja była nie na miejscu...
– Same negocjacje nie są niczym złym. Co do mówienia o tym publicznie, to nie sądzę, by był to odpowiedni ruch. Można było się z tym wstrzymać i zaczekać z ogłoszeniem tego do momentu, w którym zostanie osiągnięte porozumienie. Zakładam, że prezes miał w tym jakiś cel, ale trudno mi to wytłumaczyć.
– Jak patrzy pan na to, jak zbudowana jest drużyna? Niedawno Michał Kucharczyk mówił mi, że teraz w szatni Legii głos może zabrać może trzech Polaków. Liczba obcokrajowców nie jest zbyt duża?
– Trudno to ocenić. Kiedy pojawiłem się w Legii, również było mnóstwo obcokrajowców. Sam "Kuchy", Michał Żyro czy Rafał Wolski doskonale wiedzą, kto się nimi "opiekował". W szatni było trzech doświadczonych Polaków plus ja, Miroslav Radović i Danijel Ljuboja. To my dbaliśmy o atmosferę. Od początku mocno identyfikowałem się z klubem, nie czułem się obcokrajowcem. Michał Kucharczyk na początku miał bardzo niski kontrakt. Gdy dowiedziałem się o tym z Miro, powiedzieliśmy mu, że z własnej kieszeni będziemy wypłacać mu premię za strzelone gole. Tak było przez cały sezon. To opowiadanie, że obcokrajowcy rządzą w szatni zawsze mnie bawi. Jak świadczy to o Polakach, którzy są w danym zespole? Jeśli to prawda, to powinni zareagować. Postawić się i pokazać, do kogo należy głos.
– Co zatem powinna zrobić Legia zimą?
– W pierwszej kolejności trzeba zmobilizować się na trzy ostatnie spotkania w tym roku. To bardzo ważne. Zimą trzeba znaleźć nowego trenera, który zacznie budować zespół po swojemu. Wiosna powinna posłużyć temu, by szkoleniowiec obserwował zawodników i wprowadzał swoje pomysły przed kolejnym sezonem. Priorytetem powinien być Puchar Polski. Obecnie to dla Legii jedyna szansa na to, by znów wystąpić w europejskich pucharach.