Ojciec tragicznie zmarłej Kamili Skolimowskiej wspomina w rozmowie z TVPSPORT.PL ostatnie chwile z życia córki i opowiada, jak celebrowała największy sukces. – Wylaliśmy wiele łez, ale trzeba było wrócić do porządku dziennego – powiedział Robert Skolimowski. 18 lutego mija szesnaście lat od tragicznej śmierci najmłodszej polskiej mistrzyni olimpijskiej.
Artykuł pierwotnie opublikowany 18 lutego 2023 roku
W młodości Skolimowska była niemal skazana na sport. Tata Robert ćwiczył podnoszenie ciężarów, mama Teresa rzucała dyskiem. Dziewięcioletnia Kamila dała się namówić na pierwsze treningi z ojcem. Sukcesy odniosła już w wieku 13 lat. Zdobyła brązowy medal mistrzostw Polski seniorów. Przez ograniczenia wiekowe w ciężarach (start w MP od 15 lat) postanowiła zmienić dyscyplinę na… rzut młotem. W czerwcu 1996 roku ustanowiła pierwszy rekord kraju – 47,66 m.
Największy sukces osiągnęła w wieku siedemnastu lat podczas igrzysk olimpijskich w Sydney. Bez większych kłopotów przebrnęła kwalifikacje. Przyszedł czas na finał. Rzuciła 71,16 m, wysunęła się na pierwszą pozycję i już jej nie oddała. Międzynarodowy sukces osiągnięty w tak młodym wieku nie podziałał na nią negatywnie. Nie poprzestała ciężkich treningów. Myślała o zapewnieniu spokojnej przyszłości. Ćwiczenia łączyła ze studiami i pracą w policji. Prawdziwe życiowe problemy pojawiły się dopiero w Pekinie w 2008 roku.
Młociarka po raz pierwszy zemdlała właśnie w Chinach. Osoby, które się nią zaopiekowały stwierdziły, że nie stało się nic poważnego. Po powrocie do kraju było już tylko gorzej. Nikt nie potrafił zdiagnozować choroby, choć pojawiały się problemy z oddychaniem i zawroty głowy. Ojciec zawodniczki wspominał, że zaraz po przylocie ze zgrupowania w portugalskim Vila Real de Santo Antonio córka miała się udać na kompleksowe badania do szpitala. Nie zdążyła…
18 lutego 2009 roku kraj obiegła informacja o śmierci Kamili. Kilkadziesiąt minut wcześniej opuściła trening. Skarżyła się również na bóle w łydce. Zemdlała trzy razy. Lekarz karetki pogotowia podjął próbę reanimacji. Było za późno. Okazało się, że do zgonu doprowadził zator tętnicy płucnej spowodowany zakrzepicą.
Po latach ojciec zawodniczki nadal uważa, że zakrzepica powinna zostać zdiagnozowana jeszcze podczas igrzysk w Pekinie.
Filip Kołodziejski, TVPSPORT.PL: – Mija czternaście lat od śmierci córki. Pogodził się pan ze stratą?
Robert Skolimowski: – Wszystkiemu można było zapobiec. Po konsultacji z lekarzami specjalistami twierdzę, że do zgonu Kamili mogły się przyczynić uwarunkowania genetyczne, które spowodowały też śmierć brata mojej żony Edwarda Wenty. On zmarł niemalże w taki sam sposób jak Kamila, we wrześniu 2008 roku. Te uwarunkowania przeszły na jego syna, Sebastiana, strongmana, wicemistrza świata. On w porę podjął stosowne leczenie.
– Nadal brzmi to przerażająco...
– Mówię o tym ku przestrodze innych sportowców. Żałuję, że akurat na przykładzie Kamili. Niewiedza może doprowadzić do tragedii. We wtorek córce spuchła nagle noga. Poszła na masaż, no i to rozmasowanie być może sprawiło, że zakrzep poszedł do góry. W środę doszło do tragedii. Uważam, że w dzisiejszym sporcie przeprowadzanie rutynowych, obowiązkowych badań zawodników to zbyt mało. Przydałaby się także większa edukacja.
– Kłopoty ze zdrowiem pojawiły się nagle?
– Problemy z oddychaniem wzbudziły podejrzenia o astmę. Kamila zabrała do Portugalii spirometr, który pokazywał prawidłowe wyniki. Spóźniliśmy się o jeden obóz... Doszło do tego, że wejście po schodach na pierwsze piętro powodowało u córki zadyszkę. Być może ten krwiak w boku zszedł do nogi i spowodował tam zakrzep albo stan zapalny naczyń krwionośnych. Niestety, nie byliśmy w stanie nic zrobić. To bardzo trudny temat. Trzeba było wrócić do porządku dziennego, choć wylało się wiele łez. Mam nadzieję, że ludzie zapamiętali ją jako dobrą osobę!
– Bywały też cudowne chwile. W tym roku miną 22 lata od złota olimpijskiego z Sydney!
– Wspaniały moment. Nas nie było na miejscu. Nie oglądaliśmy też finału w telewizji. Byłem w pracy, żona podobnie. Trochę podglądała kanały telewizyjne i słuchała radia. To, co się wydarzyło, było wspaniałe. Znakomite osiągnięcie bardzo, bardzo młodej zawodniczki. Myśleliśmy, że może uda się wywalczyć piąte miejsce, a tu takie szaleństwo. Złoty medal. Coś niesamowitego! 17-letnia dziewczyna pokonała takie gwiazdy, jak Olga Kuzienkowa. Miłe zaskoczenie, którego w sporcie można oczekiwać.
– Wymarzony początek kariery?
– No właśnie! Zastanawialiśmy się, co dalej? Później było równie dobrze. Kariera przebiegała w bardzo dobry sposób. Kamila połknęła bakcyla. Cieszyliśmy się razem z nią. Dopingowaliśmy. Wtedy nie było jeszcze tak, że internet odpalało się w dowolnym miejscu na świecie i oglądało zawody. Przebieg rywalizacji w Australii opisywała mi dokładnie żona. Informowała ile rzutów za Kamilą, jakie odległości, ile do końca. Niesamowite, że wynik 71,16 m wystarczył do zwycięstwa.
– Pamiętacie pierwszą rozmowę z Kamilą po finale?
– Żona z nią rozmawiała. Wszyscy skakali z radości. Nie było możliwości dłuższego kontaktu. Dziennikarze ją rozchwytywali. Dopiero około północy pogadaliśmy na spokojnie.
– Prawdziwe świętowanie było dopiero po powrocie?
– Dokładnie. Mieszkamy na osiedlu. Wszyscy znali się z Kamilą. Mamy wokół jeden, drugi bar. Jest też piwiarnia. Właśnie tam miała wielu fanów, którzy ją dopingowali. Powiedzieli, że czekają na nią i nie pójdą do domów, dopóki do nich nie przyjdzie i się nie przywita. 20 osób o północy czekało aż wróci z lotniska. Musiała wstąpić chociaż na 5 minut. Nie daliby jej spokoju. Pokazała medal. Podziękowała za doping i wsparcie. Nie tylko ludzie o wysokim poziomie znajomości świata wspierali Kamilę. Nawet ci "najmniejsi" ją hołubili. Była im niezmiernie wdzięczna.
– Ile trwała radość?
– Świętowanie ciągnęło się kilka dni. Dla Kamy wejście na najwyższy stopień podium, odebranie złota i odsłuchanie hymnu było zwrotem w życiu. Mówiła, że wszystko się zmieniło. Musiała inaczej patrzeć na wszystko, co robiła. Stała się osobą publiczną. Chciała spełniać oczekiwania innych. Niektórzy mówią, że dostają drugą szansę od losu po przeżyciu poważnego wypadku czy w innych sytuacjach. Kamila miała podobnie po triumfie. Dostała nowy kierunek. Wiedziała do czego dążyć. Chciała być dla kogoś.
– Jest trochę prawdy w tym, że złoto Roberta Korzeniowskiego natchnęło Kamilę?
– Tak. Była młodą dziewczyną. Każdy pozytywny wybuch emocji pomagał. Pojawiła się na stadionie przed dekoracją Roberta. Usłyszała hymn i zapewne zrobiło to na niej duże wrażenie. W głowie mignęła myśl: "A dlaczego ja nie mogę zdobyć złota?". Przed startem w ogóle nie nastawiała się na zwycięstwo. Powtarzała, że może powalczyć. Spróbowała. Wyszło. To historia godna naśladowania przez dzieci. Po latach, my – rodzice – też dostaliśmy pozytywnego kopa w tyłek. Musimy organizować coraz lepsze imprezy dedykowane Kamili. Wyskakujemy z portek, żeby memoriały co roku były lepsze. Jesteśmy bardzo dumni. Pomaga nam Marcin Rosengarten. Ma bardzo wysoko powieszoną poprzeczkę. Mówi, że dla Kamy warto.
– Medal zajmował specjalne miejsce w domu?
– Złoto już na siebie zarobiło i wielu sprawom się przysłużyło. Śp. Piotr Nurowski, prezes PKOl, pomógł założyć fundusz Kamili. Chcieliśmy licytować ten medal, a Nurowski powiedział, że nic z tego. Kupił go (jako PKOl – przyp. red.) do muzeum. Przeznaczono na to 200 tysięcy złotych, które przekazaliśmy na pomoc sportowcom. Z tej kwoty korzystano przy zabiegach, operacjach, itp.. Nurowski mówił, że co roku będzie przeznaczał na tę fundację 100 tysięcy złotych. Później medal trafił do muzeum. Dostaliśmy replikę. Przekazaliśmy ją na Śląsk. W albumach rodzinnych jest jednak dużo zdjęć z tamtego okresu. Wierzę, że Kamila jest dumna i cieszy się, iż laur do czegoś się przydał.
– Sukces ją zmienił?
– Zawsze powtarzałem: "Im większy mistrz, tym bardziej skromny". Mówiłem, żeby wzorowała się na panu Waldemarze Baszanowskim (polski sztangista, mistrz olimpijski z 1964 i 1968 roku w wadze lekkiej – przyp. red.). To był człowiek, który zdobył wszystko, co możliwe w sporcie. Zawsze pozostawał uśmiechnięty. Stał z boku. Nigdy się nie wywyższał. Nie dawał po sobie poznać, że jest tak znakomitym sportowcem. "Właśnie taką osobą powinnaś być", tłumaczyłem. Starała się utrzymywać takie zachowanie. Nigdy jej nie odbiło. Tomaszowi Majewskiemu też nie poprzewracało się w głowie. To właśnie mistrzowie od serca. Gdy zdobywa się szczyt trzeba zacząć myśleć o innych. Kama więcej myślała o kolegach i młodzieży niż o sobie.
– Z kim z grona sportowców czuła się najswobodniej?
– Była dużo starsza Joanna Wiśniewska (rzut dyskiem – przyp. red.). Asia nie mogła pojąć, jak taka gówniara osiąga większe sukcesy od niej. Wszystko toczyło się jednak w zdrowych relacjach. Nadawały na tych samych falach. Stały się jednymi z najlepszych koleżanek. W kadrze występowała także Wioleta Potępa (rzut dyskiem – przyp. red.). Te trzy dziewczyny "rządziły" i świetnie się dogadywały. Spędzały dużo czasu razem na obozach. Kamila, mimo że była młoda, miała posłuch wśród starszych. Jej pewność siebie i odwaga to zapewniały.
– Wśród mężczyzn też miała dobrych kolegów?
– Piotrek Małachowski i Majewski bardzo dobrze się z nią trzymali. Szymon Ziółkowski patrzył nieco z dystansem, przez to, że była młoda. Pewnie w głowie miał myśli, żeby to Kamila chodziła po młoty na treningach, nie on. Potem się wszystko odmieniło. Mieli się bardzo dobrze. Tworzyli fajną, zgraną paczkę. Mogli konie kraść i wódkę pić. Do tej pory wszyscy jej przyjaciele dobrze ją wspominają.
– Opowiadała jak działała na nią atmosfera w wiosce olimpijskiej?
– Kolejna nowość w życiu. Pierwszy raz tak duża impreza. Nie wiadomo było z czym to się je. Wiem sam po sobie. Miałem podobne odczucia będąc na igrzyskach. Kamila była zdziwiona i zaskoczona, ale się zaaklimatyzowała. Bardzo dobrze znała się z dziewczynami z "ciężarów". To jej pomogło osiągnąć spokój. Nawet z największymi rywalkami starała się spotkać. Prowokowała dłuższe posiedzenia i rozmowy. Wydaje mi się, że zaistniała w środowisku jako bardzo towarzyska osoba, która łączyła wszystkich. Są jednak tacy sportowcy, którzy nie znają dobrze języków obcych i wolą siedzieć w ciszy. Kamila do nich nie należała.
– Była nastolatką, gdy osiągała niebotyczny sukces.
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Niektórzy w wieku 17 lat nie mają za dużo w głowie. Z nią było inaczej. Po 27 latach egzystencji mogłaby obdzielić dużą rzeszę osób swoimi przeżyciami. Potrafiła o siebie zadbać, wywalczyć pewne rzeczy. Odnajdywała się w różnych sytuacjach. Zabrakło jej życia prywatnego... Sportowcy na początku drogi są zapatrzeni tylko w przygotowania i walkę o medale. Karierę chciała zakończyć w 2012 roku w Londynie. Planowała założyć rodzinę. Nie udało się. Tego zabrakło.
– Mieli państwo obawy przed wypuszczeniem córki w wielki świat?
– Kiedy miała 16 lat już musiała jeździć po kraju i świecie. Dawała sobie radę. Jako rodzice byliśmy zaskoczeni, że tak się potoczyło jej życie. Dostawała dobre i złe rady od otaczających ją ludzi. Starała się być w tym wszystkim samodzielna. W Sydney przebywała z koleżankami, które zjadły zęby na sporcie. Brała od nich najgorsze i najlepsze wskazówki. Musiała tak robić, żeby utrzymać się w ścisłym gronie. Każdy był zaskoczony jej złotem.
– Miewała gorsze chwile?
– Staraliśmy się zastąpić jej tę "normalną" rodzinę, której nie założyła. Brakowało dziecka, własnego domu. Partnera nie. Ciągle była jednak w podróży. Zabrakło czasu...
– Tak jak mówiliśmy na początku, odeszła 18 lutego 2009 roku, ale zawodnicy i kibice nadal pamiętają jej wielkie zasługi dla polskiego sportu.
– Gdy zbliża się Memoriał Kamili boimy się, że nie będzie pogody. Przez 12 lat zawsze pojawiało się słońce. Często śmiejemy się i mówimy: "Kamila, Ty nic nie musisz robić. Tylko dogadaj się z innymi na górze, żeby była pogoda. To jedyne zadanie!".
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.