| Oko w oko

Oko w oko: Dawid Tomala

Jacek Kurowski

W moim życiu działo się ostatnio tak wiele, że sport był tylko dodatkiem. Chciałbym, żeby było odwrotnie – mówił w ciekawej i wielowątkowej rozmowie z Jackiem Kurowskim – Dawid Tomala. Sensacyjny mistrz olimpijski z Tokio w chodzie na 50 kilometrów w programie "Oko w oko" opowiedział o swoich słabościach i trudnej drodze do największego zwycięstwa w karierze.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Tomala o medalu wylicytowanym przez "Lewego": kwota jest większa

Czytaj też

Dawid Tomala (fot. PAP)

Tomala o medalu wylicytowanym przez "Lewego": kwota jest większa

Jacek Kurowski, TVP Sport: – Zdobyłem złoto olimpijskie bo byłem najlepszy czy miałem farta?
Dawid Tomala, mistrz olimpijski w chodzi na 50 kilometrów:
– Bo byłem najlepszy.

– Choć jestem młody, wiem, że najważniejsze w życiu jest...
– Mieć cel, do którego się dąży.

– Pracowałem na budowie tyle, że mógłbym postawić dom: od fundamentów aż po dach.
– Nie.

– Jestem bogaty.
– Na pewno nie.

– Wewnętrznie?
– Dążę do tego.

– Cecha, której w sobie nie lubię.
– Niezdecydowanie.

– Marzę, żeby kiedyś...
– Przejechać kabrioletem Stany, ze wschodu na zachód.

– Słucham częściej serca czy rozumu?
– Myślę, że częściej jednak serca.

– Jestem lepszym chodziarzem niż Robert Korzeniowski.
– Zdecydowanie nie.

– Chód to poważna dyscyplina, ponieważ...
– Trzeba dużo przejść, żeby dojść do celu.(śmiech)

– Patrzyłem na wiele twoich zdjęć i wywiadów i mam wrażenie, że Dawid Tomala jest człowiekiem uśmiechniętym, szczęśliwym i spełnionym. Mam dobre wrażenie?
– I tak, i nie. Tak naprawdę cały czas poszukuję szczęścia w życiu. Spełniłem wielkie marzenie, zdobywając złoto. Teraz moim nieszczęściem jest to, że nie mogę poświęcać się znowu temu, co kocham, czyli treningom. Tak wiele działo się ostatnio w moim życiu, że sport był tylko dodatkiem do innych rzeczy, Chciałbym, żeby było odwrotnie. Godziłem się na spotkania, wyjazdy i wywiady, które niekoniecznie były mi na rękę.

– Po igrzyskach twój świat wywrócił się do góry nogami?
– Tak jest, zdecydowanie, o 180 stopni. To fajne uczucie, ale do momentu, w którym narasta frustracja, że nie radzę sobie z tym wszystkim, bo jest tego za dużo. Ludzie chcą ode mnie więcej i chcą mnie, czego wcześniej nie chcieli. Wyobraź sobie, że będąc na obozie, na przełomie czerwca i lipca spotkałem mojego sąsiada, którego nie widziałem ze 20 lat. Powiedział mi wtedy piękne słowa, że szczęście lubi spokój. Jedyne czego teraz nie mam to właśnie ten spokój.

– Nagle świat rzucił się na ciebie.
– Tak, a ja nie byłem gotowy na te pazury i zębiska, które się we mnie wgryzały. To nowa sytuacja, w której się uczę. Przede wszystkim odmawiać.

– Mam wrażenie, że jesteś zwariowany, bo nie wiem, czy ja startując po raz trzeci na tak długim dystansie, porwałbym się na to, na co ty się porwałeś. Z perspektywy czasu widzisz siebie jako totalnego szaleńca?
– Nie myślę tak. Nie jestem w stanie tego opisać, ale coś mnie niosło. Byłem świetnie przygotowany i wiedziałem o tym, ale nie spodziewałem się, że aż tak bardzo. Było w tym może troszkę szaleństwa. Postanowiłem wtedy po prostu, żeby nie popełnić błędu, jaki popełniłem podczas młodzieżowych mistrzostw Europy. Tam kalkulowałem, bo były to moje pierwsze zawody międzynarodowe, na której jechałem z myślą, że jestem w stanie zdobyć medal. W pewnym momencie jeden z zawodników zaatakował, uciekł grupce, a ja zastanawiałem się czy zaryzykować czy zostać w grupce, w której było jeszcze dwóch zawodników i mieć większą pewność, że zdobędę medal. Pamiętam doskonale ten moment, choć był on 10 lat temu. Teraz inni popełnili ten błąd.

– Uciekanie w pojedynkę to naprawdę trudna sprawa.
– To bardzo trudna sprawa, bo to bardzo dużo kosztuje.

– Pamiętasz co poczułeś, gdy przekroczyłeś linię mety?
– Myślę, że była to ulga. Trudno opisać jak czułem się na ostatnim kilometrze. To była walka sam ze sobą. Wiedziałem jednak jaka różnica jest między mną a drugim zawodnikiem i że muszę jedynie dojść. Na mecie była więc ogromna ulga i nie pamiętam tam ogromnej radości. Czasami mam wrażenie, że ludzie cieszą się z tego medalu bardziej niż ja. Dla mnie to coś, o czym oczywiście marzyłem, ale nigdy nie cieszyłem się z tego medalu tak, jak z innych.

– Dlaczego?
– Nie wiem, to bardzo dziwne. Czasami mam momenty, w których mam chwilę dla siebie i zastanawiam się co to jest ten olimpijski medal. To znaczy jak wiele osób trenuje ciężko przez całe życie i jak wiele z nich nie będzie miało nigdy medalu, nie mówiąc już o złotym. Jak wielu utytułowanych zawodników nie zdobyło medali na tych igrzyskach, a ja to zdobyłem. Wciąż towarzyszy mi niedowierzanie, ale powoli zdaje sobie sprawę, jak ogromna jest to rzecz.

– W jednym z wywiadów powiedziałeś, że w Sapporo czułeś się jak na zawodach podwórkowych. Dlaczego?
– Nie było w ogóle otoczki związanej z igrzyskami.

– Może to lepiej?
– Uważam, że chyba tak. Nie czułem nawet, że jest to coś wyjątkowego jak mistrzostwa świata czy Europy. Chodziarze i maratończycy byli w jednym miejscu, a ja czułem się jakbym był na obozie lub na zawodach, gdzie jesteśmy tylko my. Byliśmy cały czas zamknięci, nie mogliśmy nigdzie wyjść. Mogliśmy co najwyżej pochodzić po korytarzu. Poza tym były dwie godziny, gdzie mogliśmy pojechać na trening. Śmieje się, że to był nasz spacerniak. Wtedy pierwszy raz poczułem jak to jest być w więzieniu.

– A co pamiętasz z dzieciństwa?
– Mam słabą pamięć dużo rzeczy mi się zaciera, ale było to bardzo szczęśliwe dzieciństwo. Nie mogę na nic narzekać, bo nigdy mi niczego nie brakowało. będąc dorosłym facetem zdajesz sobie sprawę, jak dobre miałeś dzieciństwo i jak wiele rodzice robili dla ciebie. Bardzo to doceniam. Nie wiem czy ja byłbym w stanie tyle od siebie dać.

– A co dawali ci rodzice?
– Wszystko, co potrzebowałem. Wsparcie, możliwość tego, żebym mógł trenować. Równie dobrze mogli powiedzieć: graj sobie na pianinie albo pchnąć mnie do czegoś innego. W sumie grałem przez chwilę, nie sprawiało mi to radości, ale teraz żałuję. Myślę, że są rzeczy, do których rodzice po prostu muszą pchnąć, troszkę pomęczyć, bo dziecko nie wie czego chce.

– Jak to się dzieje, że człowiek staje się chodziarzem.
– U mnie był to przypadek. Tata wysłał mnie do klubu do znajomych do miejscowości obok. Biegacze byli tam na słabym poziomie, ale chodziarze, dla wówczas dla mnie abstrakcyjnym, czyli jeździli na mistrzostwa Polski. Moja pierwsza trenerka powiedziała: "Dawid spróbuj, jeśli ci się nie spodoba, będziesz trenował bieganie". Technika przyszła mi bardzo łatwo i naturalnie.

– Masz 13 lat i trafiasz do tego klubu. Dzieci w tym wieku robią zupełnie inne rzeczy. Co się musi stać, żeby polubić coś tak dziwnego?
– Dla mnie najważniejsza od dziecka była rywalizacja. Zawsze musiałem wygrywać. Byłem typem, który kiedy przegrał na wuefie, to od razu wchodził komuś "z buta". Zdarzało się, że się biłem. Była we mnie chora żądza, żeby wygrać. Sport dał mi możliwość rozładowania się na treningu. Dobrze, że nie trenowałem wtedy z tatą, bo był w stanie się komuś podporządkować. To musiała być osoba z zewnątrz.

Tomala o medalu wylicytowanym przez "Lewego": kwota jest większa

Czytaj też

Dawid Tomala (fot. PAP)

Tomala o medalu wylicytowanym przez "Lewego": kwota jest większa

Dawid Tomala
Dawid Tomala (fot. Getty Images)
Mistrz przewiduje: Tomala może bić rekordy świata

Czytaj też

Robert Korzeniowski i Dawid Tomala

Mistrz przewiduje: Tomala może bić rekordy świata

– Finalnie zacząłeś jednak trenować z tatą. Jak do tego doszło?
– (śpiewa)Jak do tego doszło, nie wiem. Doszło do tego tak, że w pewnym momencie musiałem zmienić klub, żeby się rozwijać. Trafiłem do Katowic, gdzie przejął mnie mój tata.

– Jak się trenuje z ojcem?
– I bardzo dobrze i bardzo źle. Czasami są takie momenty, kiedy jestem zmęczony, coś mnie boli. Potrafię wtedy pyskować lub powiedzieć coś niemiłego. To bardzo sporadyczne sytuacje, ale musimy wtedy odciąć się od siebie. Chodzi o perspektywę godzin lub dnia. On to bardzo dobrze rozumie.

– Pytam, bo bywają różni rodzice. Bywają też toksyczni rodzice, którzy bardzo dużo wymagają.
– Mój tata nie wymaga ode mnie nic, bo ja tyle od siebie wymagam, że nie potrzeba nic dokładać. Wyjątkowe w nim jest to, że zawsze stawiał dobro zawodników ponad swoje.

– Czasami jednak musi być w drugą stronę. To trener musi powiedzieć coś niemiłego.
– Nie przypominam sobie takiej sytuacji. Czasem mówi oczywiście: "Idź na trening, a nie leżysz".

– Określiłbyś się dziś jako sportowca zdyscyplinowanego?
– Nie mogę kłamać i powiedzieć, że tak. Gdybyś zapytał moich znajomych, to powiedzieliby, że nie. Miałem etap, kiedy pobiłem rekord Roberta Korzeniowskiego na 3000 metrów. Miałem wtedy "melanż życia". Tydzień w tydzień albo może nawet częściej. Bardzo długo nie pracowałem. Nie pamiętam przez jaki okres, ale gdybym miał strzelać, to powiedziałbym, że ze cztery lub pięć miesięcy. Wyczyściłem głowę z problemów związanych ze sportem. Dla mnie sport był wtedy dodatkiem, a mimo to udało mi się pobić jakieś bariery i zdałem sobie sprawę, że bardzo wiele rzeczy siedzi w naszej głowie.

Mistrz przewiduje: Tomala może bić rekordy świata

Czytaj też

Robert Korzeniowski i Dawid Tomala

Mistrz przewiduje: Tomala może bić rekordy świata

– Miałeś w życiu takie kryzysowe momenty, kiedy pomyślałem, że nie dasz rady, to wszystko bez sensu. Był taki moment, że była zabawa, praca fizyczna, ale nie było sportu?
– Tak, z tym, że najdłuższy taki okres miał pięć, sześć miesięcy, może mniej.

– Nie myślałeś, że już nie będzie ciebie w sporcie?
– Nie myślałem o tym. Miałem pracę, zabawę. Żyłem jak normalny człowiek. U mnie zawsze momenty lepsze i gorsze były powiązane z kobietami. Szukałem tego i szukam nadal. Zastanawiam się czasem czy moja miłość nie odeszła i czy już nigdy więcej nie wróci. Pamiętasz jak mówiłem o niezdecydowaniu? Myślę, że to jest bardzo duża wada, która ciąży na życiu prywatnym.

– Na co nie potrafiłeś się zdecydować.
– Nie potrafiłem zdecydować się na konkrety i ułożyć swojego życia, zresztą dalej nie potrafię tego zrobić. Bardzo lubię towarzystwo kobiet. Nie podobało się to kobietom, z którymi byłem. Ale jestem w stu procentach wierny. Jednak każdy patrzy na to inaczej. Od małego rozmowy z kobietami sprawiały mi bardzo dużą przyjemność, ale jest to równie fajne w oczach kogoś, z kim jesteś blisko. Myślę, że też miałbym z tym problem, gdyby to działało w drugą stronę. Hipokryzja, nie?

– Mówisz o sobie, że lubisz hazard. Nie bałeś się nigdy, że możesz trafić w szpony hazardu?
– Kiedyś lubiłem, teraz już mniej. Była to tylko forma zabawy. Bałem się, bo uzależniam się od wszystkiego. Mam wrażenie, że gdybym spróbował jakichś używek, to uzależniłbym się od razu. Kiedyś byłem uzależniony od palenia papierosów. Paliłem lekko paczkę dziennie.

– Teraz popalasz czy nie?
– Parę razy w roku. Policzyłbyś to pewnie na palcach jednej ręki, ale tak.

– Ale dlaczego?
– Nie wiem. Bo mi się nudzi. Czasami chcę sobie przypomnieć jak to smakuje.

– Masz do siebie dystans?
– Oczywiście. Problem polega na tym, że ja do całego życia podchodzę jakby nie było na poważnie. Ludzie, którzy mnie znają w pewnym momencie nie wiedzą czy ja mówię prawdę czy żartuję. Bardzo dużo żartuję, czasami monotematycznie.

– Monotematycznie, czyli?
– Seks i wszystko co z nim związane. Większości ludzi przychodzi to bardzo trudno, a ja uwielbiam, kiedy trafię w czyjś temat tabu. Czasami nie mam zahamowań i to też jest błędem. W pewnym momencie, kiedy chcę powiedzieć coś na poważnie, już nie jestem tak odbierany. Tego też muszę się nauczyć.

– Ludzie się na ciebie obrażają?
– Oczywiście, nawet ostatnio ktoś się na mnie obraził. Czasami przekraczam granicę i tego nie czuję.

– Co potrafi ciebie urazić?
– Jeśli ktoś jest zadufany w sobie. Nie lubię bufonów i ludzi, którzy mówią jedno, a za chwilę robią coś innego. Albo tobie mówią coś innego, a za plecami cię obgadują. Nie lubię fałszywych i nieszczerych, a takich jest teraz w moim życiu jeszcze więcej.

– Jesteś spełniony?
– Zdecydowanie nie. Nie wiem czy kiedykolwiek będę spełniony. Jestem zawsze głody sukcesu. Myślę, że nie będzie mi brakowało motywacji, a jeśli przyjdzie taki dzień i będę chciał zrobić coś innego, to to skończę.

"Złowione w sieci". Mistrzowie na pomoc. "Lewy" wylicytował złoto Tomali
fot. TVP
"Złowione w sieci". Mistrzowie na pomoc. "Lewy" wylicytował złoto Tomali

Najnowsze
Faworyci nie zawodzą. Grad goli na MŚ Elity
Faworyci nie zawodzą. Grad goli na MŚ Elity
| Hokej 
Reprezentanci Kanady (fot. PAP/EPA)
"Kolarstwo czas start". Pora na 7. edycję Orlen Wyścig Narodów [WIDEO]
fot. TVP Sport
"Kolarstwo czas start". Pora na 7. edycję Orlen Wyścig Narodów [WIDEO]
| Kolarstwo 
Euro już za 50 dni! Raport z przygotowań [WIDEO]
fot. TVP Sport
Euro już za 50 dni! Raport z przygotowań [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Sportowy wieczór (13.05.2025)
Sportowy wieczór (13.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (13.05.2025)
| Sportowy wieczór 
Deszcz pomógł Hurkaczowi? Polak przemówił po awansie
Hubert Hurkacz (fot. Getty Images)
Deszcz pomógł Hurkaczowi? Polak przemówił po awansie
| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie [ZAPIS]
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie
Lekkoatletyka, Światowy Festiwal Sztafet, Kanton, Chiny – podsumowanie [ZAPIS]
| Lekkoatletyka 
Dramat reprezentanta Polski! Spadł do trzeciej ligi
Bartosz Bereszyński spadł z Serie B (fot. Getty Images)
Dramat reprezentanta Polski! Spadł do trzeciej ligi
| Piłka nożna / Włochy 
image