Kiedy w 2019 roku został wicemistrzem świata i mistrzem Igrzysk Europejskich stał się jednym z głównych kandydatów do olimpijskiego medalu. Wówczas, kanadyjkarz Tomasz Kaczor trochę niespodziewanie rozstał się z trenerem. Następnie miał problemy ze zdrowiem i w efekcie, chociaż dla kraju wywalczył kwalifikację do Tokio, to na swoje trzecie w karierze igrzyska nie pojechał, przegrywając rywalizację krajową. Dlatego przyszedł w jego życiu poważny kryzys. – Obraziłem się na sport, nie oglądałem igrzysk, nie ćwiczyłem. Były tylko: dom, wygodny fotel i ... drink. Pokonałem ten kryzys i dzisiaj jestem szczęśliwym mężem i ojcem. I to jest dla mnie najważniejsze – mówi w rozmowie z Beatą Oryl-Stroińską.
Były wicemistrz świata, dwukrotny olimpijczyk zdradził: czego w życiu żałuje, dlaczego nie przez wszystkich w środowisku kajakowym był lubiany i dlaczego ma żal do swojego klubu, czyli Warty Poznań.
Beata Oryl–Stroińska, TVPSPORT.PL: Dlaczego postanowiłeś zakończyć sportową karierę?
Tomasz Kaczor:– Długo się wahałem i długo zwlekałem z podjęciem takiej decyzji. Odkładałem to "na potem". Myślałem, że jak odpocznę trochę od sportu, to zatęsknię i wrócę. Doszedłem jednak do ściany i wtedy zrozumiałem, że to już jest koniec.
– Co było tą ścianą? Organizm 33–latka odmawiał już posłuszeństwa i treningowego reżimu?
– Nie, czuję, że fizycznie jeszcze dałbym radę, ale miałem wątpliwości, czy nadal chcę w tym reżimie żyć. 22 lata funkcjonowania w tej sportowej bańce zrobiło swoje. Do tego w lutym poważnie zachorowałem. Diagnoza: guz w pachwinie, totalnie mnie załamała. Oczywiście podjąłem leczenie, ale przez ponad 10 tygodni byłem wyłączony z jakichkolwiek aktywności fizycznych. Jedyne, co mogłem zrobić, to podnieść gazetę z podłogi. To wszystko też miało wpływ na moją decyzję.
– Guz, operacja, leczenie, wciąż z tym walczysz?
– Leczenie trwało długo, ale na szczęście wyniki histopatologiczne nie potwierdziły tych najgorszych diagnoz. Teraz jest już wszystko ok.
– W 2019 roku zostałeś wicemistrzem świata i mistrzem igrzysk europejskich. Do tego cztery razy w karierze stanąłeś na podium mistrzostw Europy. To, czego zabrakło, to medalu olimpijskiego, choć jesteś dwukrotnym olimpijczykiem. Czujesz niedosyt?
– Oczywiście, że tak. To byłaby taka kropka nad i. Ale dzisiaj wiem, że ja mam dwa złote medale olimpijskie. To biegający po domu moi dwaj wspaniali synowie. Jestem spełnionym ojcem i mężem. Jest sportowy lekki niedosyt, ale nie samym sportem człowiek żyje.
– Byłeś jednak wtedy typowany, jako poważny kandydat do medalu w Tokio. Gdyby nie kontuzja, potem pandemia, to mogło to się inaczej potoczyć?
– Tak, zdecydowanie. Tyle tylko, że ja i tak po Tokio planowałem zakończyć karierę. Może byłbym dzisiaj medalistą olimpijskim... Trudno, nie jestem.
– Oglądałeś rywalizację w Tokio z bólem serca i łzami w oczach?
– Powiem coś, czego dotąd nie mówiłem. Ja nie oglądałem tych igrzysk. Nie oglądałem rywalizacji na torze kajakowym.
– Celowo? Nie mogłeś się pogodzić z tym, że Ciebie tam nie ma?
– Tak, nie chciałem tego wszystkiego oglądać. Innych dyscyplin też nie, no może potem kilka powtórek z lekkiej atletyki. Nie byłem na to gotowy.
–To było trudniejsze, niż pogodzenie się z porażkami w Londynie (9. miejsce w C2 1000) i w Rio de Janeiro (8. miejsce w C1 100)?
– Niestety tak, bo ja wiedziałem, że ja tam w Tokio powinienem być, powinienem walczyć o medal. Podporządkowałem przecież kilka lat na przygotowania do tych igrzysk i bardzo chciałem zakończyć karierę dobrym wynikiem. To się nie udało i dlatego było to dla mnie takie trudne.
– Długo czasu potrzebowałeś, by wyjść z takiego kryzysu?
– Bardzo długo i gdyby nie pomoc moich najbliższych, to nie udałoby się z tego wyjść. Moja żona do dzisiaj nie może zrozumieć, jak człowiek, który nie mógł żyć bez sportu, który tyle lat zawodowo sport uprawiał, potrafił przez kilka miesięcy nic fizycznie nie robić.
– To znaczy, że obraziłeś się na sport?
– Dokładnie tak było. Przez 9 miesięcy nie robiłem totalnie nic. Nie biegałem, nie ćwiczyłem, chociaż w domu mam świetnie wyposażoną siłownię. To był najgorszy czas w moim życiu. Byłem obrażony, zawiedziony. Jedyną moją aktywnością było siedzenie w fotelu z pilotem i ... drinkiem.
– Walczyłeś z depresją?
– Pewnie w jakimś stopniu tak. Wieczorem bez przemyśleń, wracania do tego wszystkiego i bez drinka się nie obeszło. Dzisiaj mogę śmiało powiedzieć, że udało mi się z tego wyjść. Pogodziłem się z przeszłością do tego stopnia, że chciałem nawet wrócić do sportu. I wiem, że znów otrzymałbym pomoc z Urzędu Miasta, Urzędu Marszałkowskiego, czy moich sponsorów. To było jednak tylko chwilowe. Niczego by nie zmieniło. Chcę się poświęcić rodzinie i spełniać się w inny sposób.
– A jest coś, czego żałujesz? Np. rozstania z trenerem Markiem Plochem, który doprowadził Ciebie do największych sukcesów w 2019 roku?
– Jest jedna rzecz. Żałuję, że w Rio nie sprawdziliśmy z trenerem dokładnie godzin startów. Nie spodziewałem się, że czas między przedbiegiem a półfinałem może zostać skrócony z półtorej godziny do 45 minut. Do tego, na starcie zabrakło Chińczyka, co też zmieniło system kwalifikacji. Miałem przedbieg popłynąć mocno i zregenerować się na półfinał. I tak zrobiłem, nie wiedząc, że półfinał jest dużo szybciej. Nasz team leader nie poinformował nas o tym. Z kajakarzami górskimi było wtedy podobnie. Szkoda, że przez ludzki błąd trochę nam się to wszystko posypało. To była nauczka na przyszłość. Od wtedy sam już wszystko sprawdzałem.
– Zdaje się, że "odbraziłeś się" już na sport. Ćwiczysz i widziałam, że byłeś na Pucharze Świata w Poznaniu.
– Tak, sporo ćwiczę i rzeczywiście byłem w Poznaniu na regatach. Czułem się trochę, jak dinozaur, bo przecież zawsze byłem po tej drugiej stronie, w wiosce zawodniczej, a nie na trybunie VIP. I chociaż prezes Ireneusz Pracharczyk świetnie te zawody zorganizował, to mam pewne przemyślenia na temat zawodów kajakowych. Federacja powinna bardziej je urozmaicić.
– To może chciałbyś być działaczem sportowym? Może w Warcie Poznań? To klub, który reprezentowałeś przez całą karierę i w którym miałeś krótki epizod w zarządzie.
– Mógłbym odpowiedzieć "pomidor", ale nie będę już teraz niczego ukrywał. Warta jest mi bardzo bliska, chciałbym pomóc temu klubowi, bo nie jest tajemnicą, że w Stowarzyszeniu nie dzieje się najlepiej. Mógłbym działać, ale nie z tymi władzami, które są teraz. Czuję duży niesmak, ponieważ klub nie potraktował mnie dobrze. W momencie, kiedy nie wywalczyłem kwalifikacji do Tokio, natychmiast zabrano mi stypendium. Argumentowano tę decyzję brakiem pieniędzy i faktem, że, jak usłyszałem, nic dla tego klubu nie zrobiłem. To był dla mnie policzek, bo przecież przez ponad 20 lat reprezentowałem barwy Warty, zdobywałem dla niej medale. A różnie w klubie się działo. Ja jednak klubowym barwom byłem wierny od początku do końca. Kiedy prezesem był Marek Łbik, to zawsze starał się pomóc. Teraz polityka w sekcji i w klubie jest najwyraźniej inna.
– Nie masz obiekcji, by o tym mówić... Tak było przez całą karierę. Otwarcie komentowałeś, a nawet krytykowałeś pewne decyzje. Nie lepiej było czasami "ugryźć się w język"?
– Może czasami trzeba było... Ale były i sytuacje, w których moja odwaga pomagała. Jak sobie o tym myślę, to wracam do piosenki Agnieszki Chylińskiej "Kiedy powiem sobie dość". Nie powinniśmy żałować swoich słów. Są w życiu różne sytuacje. Próbowałem walczyć o swoje. Wiem, że czasami nie byłem przez to lubiany w swoim środowisku, ale nauczyłem się, że lepiej otwarcie coś mówić, niż tylko po cichu i za plecami.
– Czym się będziesz teraz zajmował?
Od marca jestem zawodowym żołnierzem, pracuję w wojsku. Żona prowadzi dwie firmy, jedną odzieżową Stylowy Duet, drugą przewozową. Tak więc mam takie "miękkie lądowanie". Nie zawsze tak jest, bo my, sportowcy żyjemy w zamkniętej bańce i kończąc karierę często nie potrafimy się odnaleźć.
– A chciałbyś, żeby w takiej sportowej bańce żyli kiedy Twoi synowie?
– Zachęcam ich do aktywności fizycznej pod każdą postacią, bo sport do zdrowie, to nauka charakteru, dyscypliny, świetna przygoda. Nie będę ich na siłę namawiał, ale jeśli któryś z nich zostanie sportowcem, to będą go wspierał tak, jak mnie wspierał mój tata. Mama też pomagała, ale to tata był moim motorem napędowym. Dlatego będę wspierał, ale na pewno nie będę zmuszał, zwłaszcza do kajakarstwa.
– Jesteś szczęśliwy bez zawodowego sportu?
Tak. Odżyłem i przekonałem się, że bez sportu kwalifikowanego życie też istnieje i też może być piękne. Wreszcie mogę być tatą na pełen etat i to jest najpiękniejszy dar, móc uczestniczyć w życiu moich synów i mojej rodziny.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.