Wreszcie przełamaliśmy kompleks gospodarza, bo przecież dopiero za dziesiątym razem wygraliśmy mistrzostwa świata, które organizowaliśmy. To był piękny, wyczekiwany prezent na 50. urodziny – mówi w rozmowie dla TVP Sport legenda polskiego hokeja Mariusz Czerkawski.
Patryk Rokicki, TVP Sport: – Podczas transmisji telewizyjnej składałem Ci życzenia urodzinowe, więc teraz muszę dopytać, jak wygląda życie hokejowej legendy po 50-tce?
Mariusz Czerkawski: – A dziękuję, absolutnie nie narzekam. Cały czas konsekwentnie poświęcam się swoim sportowym pasjom. Teraz przede wszystkim na zielonej trawie, ale jednak wciąż z kijem w ręce.
– Rozmawiamy tuż po twoim golfowym zwycięstwie w Siemianowicach Śląskich. Wcześniej triumfowałeś także w turnieju Biznes Ligi.
– Tak, te wakacje należą do udanych pod kątem golfowym. Zobaczymy, jak pójdzie za kilka dni w Szwajcarii na Omega European Masters w Crans-Montana. Jedziemy tam oczywiście dopingować naszego mistrza Adriana Meronka, ale także razem z Mateuszem Kusznierewiczem i Jurkiem Dudkiem będziemy reprezentować Polskę w jednodniowym turnieju Pro-Am. O hokeju jednak nie zapominam. Na pewno w zbliżającym się sezonie będzie kilka okazji, aby zagrać w charytatywnych meczach i wspomóc szczytne akcje.
– Na koniec sezonu 2021/22 mogli podziwiać cię m. in. kibice w Nowym Jorku. Jak się czułeś grając znów w barwach New York Islanders?
– Było to bardzo przyjemne uczucie, ale muszę przyznać, że tempo było naprawdę zawrotne. Widać, że oni w roku grają mniej więcej po 10-15 takich meczów. Akurat było to spotkanie gwiazd Rangers i Islanders, więc spotkałem na lodzie wielu swoich kolegów, między innymi Dariusa Kasparaitisa, Erica Cairnsa, Radka Martinka. Wynik nie był najważniejszy, ale wygraliśmy 9:8 po rzutach karnych. Mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie i za rok także będę miał okazję zagrać w derbach Nowego Jorku. Zwłaszcza, że będzie to szczególny sezon dla Wyspiarzy, bo 7 października minie 50 lat od ich pierwszego meczu w National Hockey League.
– Ale ostatni sezon był dla nich kompletnie nieudany. Apetyty rozbudziły półfinały Pucharu Stanleya w 2020 i 2021 roku, tymczasem na wiosnę 2022 play-offów wcale nie było i pracę stracił uznany trener Barry Trotz.
– Zaskoczyło mnie to, bo przecież kontrakt z Trotzem obowiązywał do 2023 roku. To pokazuje jak niesamowicie szybko zmieniają się sytuacje i pozycje klubów w NHL. Byłem zdziwiony słabszą postawą nowojorczyków, ale ewidentnie w drużynie coś nie funkcjonowało i szefostwo klubu uznało, że najlepszym rozwiązaniem będzie zmiana trenera.
– Wróćmy nad Wisłę. Po raz pierwszy w historii mamy dwa polskie kluby w Hokejowej Lidze Mistrzów. Czy będzie też pierwszy historyczny awans do fazy play-off?
– Na pewno bardzo byśmy tego chcieli. Z sezonu na sezon polskie zespoły prezentują się w Champions Hockey League coraz lepiej, ale patrząc na rywali grupowych już wiadomo, że będzie to arcytrudne zadanie. Mistrz Polski GKS Katowice 1 września zaczyna rywalizację z obrońcą tytułu Rogle Angelholm, a do tego ma za przeciwników Zurich Lions i Fehervar AV19. Z kolei Comarch Cracovia rywalizuje z mistrzem Szwecji Farjestad Karlstad oraz Villach SV i Straubing Tigers. Tak więc szanse na wyjście z grupy są mniejsze niż większe. Marcowy triumf krakowskiej drużyny w Pucharze Kontynentalnym pokazał jednak, że kluby z Polski coraz bardziej liczą się w Europie. Oczywiście w dużej mierze jest to związane z transferami lepszych zagranicznych hokeistów. I tu rodzi się problem, o którym często rozmawiam z Heniem Gruthem czy Wojtkiem Tkaczem. Coraz mniej okazji do gry mają polscy hokeiści, potencjalni reprezentanci. Na szczęście od tego sezonu stopniowo wchodzą regulacje, które mają zmienić ten stan.
– Czy w Polskiej Hokej Lidze widzisz jednego, głównego faworyta do mistrzowskiego tytułu? Może liczysz, że Andriej Sidorenko odbuduje potęgę "twojego" GKS Tychy?
– Uważam, że walka o medale będzie bardzo zacięta, podobnie jak w poprzednim sezonie. Mamy 4-5 drużyn na zbliżonym poziomie, więc rywalizacja z pewnością będzie interesująca dla kibiców. Jeśli chodzi o tyszan, to Sidorenko może pociągnąć ten zespół. Wrócił do Polski pod koniec grudnia ubiegłego roku, więc dopiero teraz po raz pierwszy przygotowuje GKS do nowego sezonu. Spotkałem się z nim w reprezentacji Polski w sezonie 2004-05. Wspominam jako bardzo solidnego trenera. Pod jego wodzą graliśmy w Rydze finałowy turniej kwalifikacji do Zimowych Igrzysk Olimpijskich 2006 i napędziliśmy wówczas sporo strachu wyżej notowanym Łotyszom, Białorusinom i Słoweńcom.
– No właśnie – reprezentacja. Nasze największe hokejowe dobro. W maju, w Tychach, wróciliśmy na drugi poziom światowego hokeja.
– Tak, sprawiło mi to ogromną radość. To był piękny, wyczekiwany prezent na 50. urodziny. (śmiech) Cieszę się bardzo, że wreszcie przełamaliśmy kompleks gospodarza, bo przecież dopiero za dziesiątym razem wygraliśmy mistrzostwa świata, które organizowaliśmy. Nie było łatwo z Ukrainą i Japonią, ale najważniejsze, że wreszcie dopięliśmy swego.
– Jak ci się widzi reprezentacja prowadzona przez Słowaka Roberta Kalabera?
– Widzi mi się coraz bardziej. Przez lata pracy w JKH GKS Jastrzębie Kalaber ciężko zapracował sobie na tę szansę i cieszę się, że ją dostał. Uważam go za bardzo dobrego trenera. W jego reprezentacji jest potencjał. Miks doświadczonych i młodszych zawodników coraz lepiej funkcjonuje. Gra się zazębia, co widać już było rok temu w Bratysławie, w finałowym turnieju kwalifikacji do ZIO w Pekinie. Do tego Kalaber ma konkretne wsparcie w osobie team leadera kadry Leszka Laszkiewicza. Znają się bardzo dobrze. Ich współpraca przyniosła mistrzowskie efekty w Jastrzębiu i niech to przekłada się teraz na reprezentację. Na wiosnę w Nottingham pierwsza szansa na powrót do światowej elity. Ale nie wybiegajmy jeszcze tak daleko. Teraz najważniejsze jest to, aby w trakcie sezonu kadra miała zapewnione optymalnie warunki do przygotowań i możliwość z gry wymagającymi rywalami w meczach towarzyskich.
– Nie można też zapominać o hokejowej młodzieży, która za kilka lat będzie stanowić o sile tej reprezentacji.
– Zdecydowanie. Odpowiednie szkolenie to podstawa przyszłych sukcesów pierwszej reprezentacji. Staram się dokładać do tego cegiełkę w postaci corocznego Czerkawski Cup, czyli ogólnopolskiego turnieju minihokeja dla dzieci w wieku 10 lat i młodszych. Za nami już osiem edycji, więc liczę, że ci, którzy grali w pierwszych zawodach, będą powoli stanowić o sile reprezentacji młodzieżowych. Trzeba wziąć się ostro do pracy, bo niestety w sezonie 2021-22 kadry U18 i U20 spadły o jeden poziom. Mam nadzieję, że dobrym impulsem będzie zatrudnienie w "18" Andrieja Gusowa. Udowodnił wielokrotnie, że jest trenerem, który potrafi odnaleźć się w trudnych sytuacjach.