Czasy się zmieniają, ale z lewą obroną zawsze jest problem. W Polsce wciąż nie narodził się lewonożny piłkarz, który zapewniłby spokój na tej pozycji. Maciej Rybus z kadry wypisał się sam, Tymoteusz Puchacz stał się bywalcem berlińskich trybun, a Arkadiusz Reca znów doznał kontuzji. W meczu z Holandią miejsce na lewej flance zajmie więc zawodnik z wiodącą prawą nogą. I nie będzie to najgorsza informacja...
ODWRÓCONY WAHADŁOWY
Pokazały to już zeszłoroczne mistrzostwa Europy, które stały się turniejem odwróconych wahadłowych. Leonardo Spinazzola został gwiazdą turnieju, a Joakim Maehle czy Steven Zuber wyrośli na liderów swoich reprezentacji.
Wszyscy grali w ten sam sposób. Schodzili z lewego skrzydła do środka, wymieniając się pozycjami z którymś z napastników. Swoimi ruchami wprowadzali zamęt w defensywie rywala, tworząc zagrożenie pod bramką. Czy to kopnięciami wiodącą prawą nogą, podaniami przeszywającymi, czy dośrodkowaniami "dokręcanymi" w stronę bramki.
Spinazzola podczas Euro 2020 asystował raz, Zuber zrobił to czterokrotnie, a Maehle strzelił dwa gole. Wszyscy wyróżnili się na tyle, że pojęcie odwróconego wahadłowego na stałe trafiło do piłkarskiego słownika.
Mistrzostwa Europy wyznaczyły pewien trend w futbolu reprezentacyjnym. W piłce klubowej widoczny był on jednak znacznie wcześniej. Pep Guardiola z odwróconych bocznych obrońców korzystał już w czasach Bayernu Monachium. Philipp Lahm i David Alaba przetarli szlaki następcom.
Na ich doświadczeniach bazował choćby Joao Cancelo, który pod wodzą Guardioli stał się odwróconym wahadłowym z prawdziwego zdarzenia. Zaczął grać na lewej stronie defensywy, ale nie był przyspawany do linii. Wręcz przeciwnie – często schodził do środka.
Cofał się głęboko, wspomagając partnerów w rozegraniu. Po krótkiej wymianie wracał za to w boczną strefę, gdzie szukał rotacji ze skrzydłowym. Decydując się na szarżę wzdłuż linii, spychał atakującego do środka. Wbiegając w "półprzestrzeń", zmuszał go za to do przesunięcia do boku.
Najgroźniejszy był właśnie wtedy, gdy atakował bliżej osi boiska. Gdy tylko miał piłkę przy nodze, szukał kopnięć z dystansu i dośrodkowań "dokręcających" się do bramki rywala. Znakomicie dostrzegał też partnerów, obsługując ich podaniami przeszywającymi obronę przeciwnika.
Zagrożenie stwarzał również wtedy, gdy nie miał piłki. Bez niej czuł się tak samo dobrze. Czasem atakował pole karne rywala tak ochoczo, że znajdował się nawet na pozycji napastnika. W kilka miesięcy stał się jednym z najlepszych bocznych obrońców świata.
Znakomita gra Cancelo, Spinazzolii, Maehlego czy Zubera przykuła uwagę trenerów na całym świecie. Coraz więcej klubów zaczęło korzystać z odwróconych wahadłowych. W niektórych z nich rolę tę odgrywali reprezentanci Polski.
Po przenosinach do RC Lens na lewej stronie występować zaczął Przemysław Frankowski. Nicola Zalewski miejsce w składzie AS Roma znalazł właśnie na lewym wahadle, a jeszcze wcześniej podobną funkcję w drużynie Marka Papszuna pełnił Michał Skóraś.
Wszyscy trzej znaleźli się w kadrze na wrześniowe mecze Ligi Narodów. Nie przypuszczali jednak, że będą rozpatrywani do gry właśnie na tej pozycji. Obecność Arkadiusza Recy na liście powołanych sugerowała bowiem, że to on będzie pierwszym wyborem na lewe wahadło.
Jego kontuzja zmieniła jednak optykę selekcjonera. Jako że w zespole zabrakło lewonożnego piłkarza, który mógłby zagrać po tej stronie boiska, to trzeba było postawić na kogoś z wiodącą prawą nogą. Wybór był oczywisty – Zalewski, Frankowski lub Skóraś.
Według przedmeczowych przecieków w składzie na mecz z Holandią znajdą się dwaj z trzech wymienionych piłkarzy. Zalewski rozpocznie mecz na lewej flance, a Frankowski na prawej. Takie ustawienie sugeruje, jak Polacy spróbują zaskoczyć graczy Louisa van Gaala.
Obecność odwróconego wahadłowego da biało-czerwonym pewną przewagę. Dzięki grze z dominującą prawą nogą po lewej stronie boiska Zalewski będzie oferował drużynie inny kąt podania.
Ta – wydawać by się mogło – mało istotna kwestia, może mieć fundamentalne znaczenie. Jeśli bowiem na lewej stronie, wraz z Zalewskim, zagrają Jakub Kiwior i Piotr Zieliński, to Polacy większość akcji będą rozgrywać tą flanką.
Jako że ci trzej gracze znakomicie operują piłką, to nie będą mieli kłopotów z krótkimi kombinacjami. Te mogą prowokować pressing rywala, a przy okazji otwierać przestrzeń po drugiej stronie boiska. Z tej, dzięki krzyżowemu podaniu Zalewskiego, skorzystać będzie mógł drugi z wahadłowych – Frankowski. W podobny sposób padł gol w Rotterdamie.
Co więcej, po takim zagraniu zagrożenie będzie mógł stworzyć również sam Zalewski. Jeśli bowiem Frankowski zdecyduje się na dośrodkowanie w okolice dalszego słupka, to właśnie lewy wahadłowy zamknie tę akcję. Drużyny Czesława Michniewicza często stosowały ten wariant.
Poza wartością dodaną w polu karnym, gracz AS Roma będzie dawał partnerom coś jeszcze – kolejną opcję w rozegraniu. Dzięki wiodącej prawej nodze będzie mógł błyskawicznie zagrać „odkręcającą” się piłkę za linię obrony rywala. Do Roberta Lewandowskiego lub zbiegającego na skrzydło Zielińskiego.
Tak lubiana przez selekcjonera "włoska sztuczka" może być ważnym elementem strategii nie tylko na mecz z Holandią, ale i – docelowo – na mistrzostwa świata.
Gdyby tego było mało, odwrócony wahadłowy będzie spełniał też inną funkcję. Dzięki dobrej technice i świadomości taktycznej – niczym Cancelo – będzie mógł schodzić do środka pola, stwarzając przewagę liczebną w tym sektorze.
A jeśli sam nie zdecyduje się na taki ruch, to swoją obecnością przy linii ułatwi to Zielińskiemu. Holendrzy – grający z trójką środkowych pomocników – będą musieli odpowiedzieć na takie posunięcie. Reakcja któregoś ze środkowych obrońców może otworzyć przestrzeń Zalewskiemu, który zaatakuje w "półprzestrzeni".
Zejście do środka stworzy mu kilka możliwości. Będzie mógł wejść w drybling i samodzielnie zaatakować pole karne rywala, poszukać partnera płaską piłką przeszywającą lub pokusić się o "dokręcającą się" wrzutkę w okolice dalszego słupka. Najpewniej do Frankowskiego.
Oprócz tego, gdy zajdzie taka potrzeba, Zalewski pomknie też skrzydłem, by dośrodkować z linii końcowej. To właśnie w taki sposób zanotował asystę przy trafieniu Adama Buksy w meczu z San Marino.
W ofensywie Zalewski będzie więc mieszanką rozgrywającego i skrzydłowego. W defensywie pozostanie za to bocznym obrońcą. Przy próbie wyższego odbioru będzie co prawda naciskać na któregoś z holenderskich graczy, ale pod własną bramką stworzy pięcioosobową linię obrony. Dzięki temu drużyna nie straci wiele w destrukcji, a zyska sporo w ataku.
Jeśli Zalewski sprawdzi się w meczu z Holandią, to najprawdopodobniej zamknie dyskusję o obsadzie lewej obrony. Korzyści z obecności odwróconego wahadłowego przewyższają bowiem straty. Roberto Mancini, Kasper Hjulmand czy Pep Guardiola coś o tym wiedzą.
Czy po starciu z Oranje podobnego zdania będzie Czesław Michniewicz? To okaże się już w czwartkowy wieczór. Transmisja spotkania Ligi Narodów Polska – Holandia od godziny 20:45 w Telewizji Polskiej.