| Piłka nożna / Betclic 2 Liga
Paweł Tomczyk nie będzie dłużej pełnił funkcji prezesa i dyrektora sportowego w Motorze Lublin. Jak udało nam się ustalić, złożył on wypowiedzenie i pożegnał się z klubem. Jego miejsce zajął członek rady nadzorczej, Robert Żyśko.
Sporo dzieje się w ostatnim czasie w Motorze Lublin. Po konflikcie prezesa Pawła Tomczyka z trenerem Goncalo Feio z klubem pożegnał się ten pierwszy, mimo że wylądował w szpitalu przez portugalskiego szkoleniowca. Właściciel Zbigniew Jakubas przekazał na konferencji prasowej, że Tomczyk jest zawieszony na trzy miesiące i jego miejsce tymczasowo zajmie Robert Żyśko. Jak udało nam się ustalić, były dyrektor sportowy Rakowa Częstochowa nie wróci już do swojego macierzystego zespołu. To potwierdził też w rozmowie dla Weszło.
– Moja przygoda z RKS Motor, którą oficjalnie zacząłem jeszcze jako dziecko 4 marca 1993 roku, zakończyła się. 9 marca 2023 roku złożyłem wypowiedzenie umowy o współpracy z Motor Lublin S.A. jako dyrektor sportowy i prezes klubu. Nigdy nie sądziłem, że klub, któremu oddałem serce na boisku i w pracy na jego rzecz, będzie dla mnie powodem tak trudnych i bolesnych doświadczeń. Całe moje życie sportowe i zawodowe zostało oplute – stwierdził.
Nieoczekiwana zmiana przebiegu zdarzeń
W przytoczonej rozmowie dla Weszło poruszone zostało jeszcze kilka ciekawych wątków. Zaskakujące były okoliczności towarzyszące konferencji prasowej po feralnym zdarzeniu. Początkowo właściciel Jakubas miał na niej… pożegnać trenera.
– Byłem w stałym kontakcie z właścicielem klubu, który zadbał o to, żebym został przebadany szczegółowo, łącznie z tomografią głowy. Następnego dnia rozmawialiśmy jeszcze późnym wieczorem – wzburzony właściciel powiedział, że nie będzie czekał na decyzję Komisji Dyscyplinarnej PZPN i rano rada nadzorcza dyscyplinarnie rozwiąże kontrakt z trenerem – powiedział.
Stało się jednak zupełnie inaczej i to prezes oraz rzeczniczka prasowa Paulina Maciążek pożegnali się z pracą, ku uciesze kibiców, którzy dzień wcześniej zebrali się pod klubem, żeby okazać wsparcie trenerowi Feio. Dodatkowo Tomczyk miał pretensje do właściciela Motoru, że ten umniejszył jego dokonaniom dla klubu.
– Podczas konferencji zostały naruszone także moje dobra osobiste, moja praca na rzecz Motoru została zdyskredytowana. Klub zostawiłem w następującym składzie personalnym: 11-osobowy sztab szkoleniowy oraz kadra zawodników złożona z 32 piłkarzy, w tym 11 młodzieżowców. Dodatkowo był zespół pracowników wspierających drużynę i trenera. Moja praca i zaangażowanie pozwoliły na stworzenie wyjątkowych warunków do rozwoju drużyny. Goncalo Feio dostał możliwość zaprezentowania swojego trenerskiego talentu i warsztatu w naprawdę komfortowych warunkach – podkreślił były prezes.
Jak to z tymi biletami?
Jednym z większych zarzutów do Pawła Tomczyka była sytuacja z podwyższeniem cen biletów na mecz Pucharu Polski z Rakowem Częstochowa. Fani zbojkotowali przez to spotkanie i nie prowadzili zorganizowanego dopingu. Jak się okazuje, wina wcale nie była po stronie prezesa.
– Decyzja dotycząca wysokości cen biletów oraz braku biletu ulgowego była tylko i wyłącznie w gestii właściciela klubu, który zastrzegł to podczas spotkania rady nadzorczej w styczniu 2023 roku. Pierwsza zaproponowana cena biletów była znacznie wyższa niż ostatecznie ustalona. Przedstawiciele kibiców, byli ze mną w kontakcie i wiedzieli dokładnie o cenie początkowej i o mojej interwencji, dzięki której udało się obniżyć finalną cenę. Ta i tak okazała się zbyt wysoka, jednak nie było zgody właściciela na żadne ustępstwa w tej kwestii, wobec nasilającej się krytyki kibiców. Wiedział o tym także trener i postanowił wykorzystać ten fakt, żeby osłabić moją pozycję w klubie – stwierdził Tomczyk.
Co dalej z trenerem?
W czwartek, 23 marca, będzie sądny dzień dla Goncalo Feio. Wtedy ostatni raz zbierze się komisja dyscyplinarna, by podjąć decyzję co do kary dla Portugalczyka. Przesłuchano w tej sprawie już m.in. byłą rzeczniczkę Paulinę Maciążek i Pawła Tomczyka. Według naszych informacji oboje złożyli zeznania obciążające szkoleniowca. Sam oskarżony do dziś nie przeprosił za rozwalenie łuku brwiowego prezesa i obrażanie rzeczniczki. To działa zdecydowanie na jego niekorzyść.
Najłagodniejszym wymiarem kary będzie grzywna finansowa. Konsekwencje mogą być jednak zdecydowanie gorsze. Między innymi może zostać mu odebrana licencja trenerska lub szkoła trenerów PZPN może wyrzucić go z kursu UEFA Pro, co praktycznie przekreśli jego szansę na poważną karierę. W 2020 roku taka kara dopadła Adama Moskala, który w trakcie meczu uderzył sędziego w twarz. Jeśli PZPN będzie konsekwentny, szkoleniowiec Motoru może mieć spore kłopoty.