| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Tomasz Tułacz, trener Puszczy Niepołomice: nie powiedzieliśmy jeszcze ostatniego słowa

Tomasz Tułacz (fot. PAP)
Tomasz Tułacz (fot. PAP)

Oto sprawca największej niespodzianki poprzedniego sezonu. Tomasz Tułacz w efektowny sposób wprowadził Puszczę Niepołomice do PKO Ekstraklasy. Jakie ma plany na nowy sezon? Co jest dla niego najważniejsze w pracy trenera? I czy nie boi się, że stanie się ofiarą własnego sukcesu?

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Jest decyzja. Ograł Polskę, teraz zagra w Puszczy

Czytaj też

Artur Craciun (główkuje) w meczu z Polską (fot. 400mm.pl)

Jest decyzja. Ograł Polskę, teraz zagra w Puszczy

Mateusz Miga, TVPSPORT.PL: – Lubicie zatrudniać w Puszczy piłkarzy, którzy mają coś do udowodnienia. A co do udowodnienia ma trener Tomasz Tułacz?
Tomasz Tułacz:
– Myślę, że nic. Jeśli mam coś komuś do udowodnienia, to tylko sobie w kontekście długofalowych planów zawodowych. Poza tym mam poczucie ogromnej satysfakcji, że wspólnie – jako klub – jesteśmy tam, gdzie chciałem być jako trener.

Co było zawarte w tych zawodowych planach?
– Każdy trener chce pracować w Ekstraklasie i to był główny punkt tego planu. Tego awansu nikt nam nie dał, więc satysfakcja jest podwójna. Wywalczyliśmy go razem ze sztabem, zespołem, pracownikami klubu, kibicami i osobami zarządzającymi klubem.

53 lata to dobry wiek na debiut w Ekstraklasie? Czy liczył pan, że stanie się to wcześniej?
– Różne są drogi dojścia do tego miejsca, a ja wybrałem taką. Drogę poprzez stabilizację i rozwój. Od ośmiu lat jestem w jednym klubie i nie mam z tym żadnego problemu. Mam nadzieję, że jako Puszcza nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.

Osiem lat w jednym klubie, który jednak przez ten czas diametralnie się zmienił.
– Ciężko uwierzyć w to, jak Puszcza rozwinęła się przez te osiem lat. Patrząc na chłodno, z boku – klub wykonał ogromny skok pod względem infrastruktury i organizacji. Teraz przed nami kolejne wyzwania, bo Ekstraklasa stawia jeszcze większe wymagania. Najbardziej cieszy mnie, że za rozwojem klubu poszła praca z młodzieżą. Dziś Puszcza ma akademię ze złotą gwiazdką od PZPN. Na co dzień trenuje w niej ponad 300 dzieci. A do tego dochodzą oddani kibice, których też jest znacznie więcej niż wtedy, gdy zaczynałem. Mamy dziś zespół, z którego niepołomickie społeczeństwo jest dumne.

Nie boi się pan, że stanie się pan ofiarą własnego sukcesu? Poprzeczkę powiesił pan sobie bardzo wysoko. Co się stanie, jeśli w Ekstraklasie – czego wam nie życzę – zaczniecie seryjnie przegrywać?
– Na pewno Ekstraklasa pokaże, czy jesteśmy gotowi, by w niej funkcjonować. Ja nie mam żadnych obaw, choć wiadomo, że trener musi zakładać plan A, B i C. Zdajemy sobie sprawę z tego, że większość w środowisku skazują nas na pożarcie. Przyjmujemy to, ale myślę, że tak naprawdę będzie to dodatkowa mobilizacja dla zawodników i wszystkich w klubie. Chcemy być języczkiem u wagi. Drużyną, która będzie sprawiała niespodzianki w starciach z rywalami o większej marce.

Chciałbym jeszcze wrócić do początku naszej rozmowy, gdy padł zwrot o planach zawodowych. Czy liczy pan, że ten awans będzie równoznaczny także z promocją pańskiego nazwiska, co prędzej czy później zaowocuje ofertą z większego klubu?
– Zapewniam, że w tym momencie skupiam się tylko na przeformowaniu zespołu do wymagań Ekstraklasy. Wierzę, że praca zawsze się obroni. Jestem trenerem, który postrzega piłkę jako prostą grę. Poza tym jest w niej wiele szczegółów – nie do końca oczywistych i rozpoznawalnych dla wszystkich, a to one decydują o wyniku. Dziś jest moda, by przedstawiać piłkę jako część fizyki kwantowej, ale ja naprawdę mocno stąpam po ziemi. Posługuję się pewnymi zasadami i regułami, które od dłuższego czasu się sprawdzają. Oprócz tego bodźcuję siebie i cały sztab do ciągłego rozwoju, ale te podstawy pozostają u nas niezmienne.

Jest decyzja. Ograł Polskę, teraz zagra w Puszczy

Czytaj też

Artur Craciun (główkuje) w meczu z Polską (fot. 400mm.pl)

Jest decyzja. Ograł Polskę, teraz zagra w Puszczy

Gwiazda Ekstraklasy wyjedzie z Polski. Kierunek: Turcja

Czytaj też

Erik Exposito ma zagrać w Turcji (fot. PAP)

Gwiazda Ekstraklasy wyjedzie z Polski. Kierunek: Turcja

Uciekł pan od pytania. Praca w wielkim polskim klubie.
– Przepraszam, ma pan rację. Każdy trener chce pracować w jak najlepszym klubie i ja nie jestem wyjątkiem. Może zabrzmi to banalnie, ale na dziś taką sytuację mamy w Puszczy, a osiągane wyniki mogą tylko spowodować, że kiedyś taka propozycja się pojawi.

Jest pan przesądnym trenerem?
– Są elementy, do których faktycznie przykładam większe znaczenie. Uważam jednak, że to jak gramy zależy od tego jak trenujemy, a nie od tego, jaką koszulę lub zegarek wezmę ze sobą na mecz.

Któryś z tych przesądów jest wyjątkowo mocny? Wracał pan do domu po właściwą koszulę?
– Po koszulę nie, ale mam ulubiony zegarek, który otrzymałem kiedyś w prezencie od syna. Zawsze staram się mieć go ze sobą na meczu, ale raz zdecydowałem się na odstępstwo. Niewiele osób zwróciło uwagę, że na wiosnę przestaliśmy wygrywać na wyjeździe. Nie liczę meczu z Sandecją, bo ten niby wyjazd graliśmy na swoim obiekcie. Pierwszy mecz poza Niepołomicami wygraliśmy w starciu ze Skrą Częstochowa i wtedy z premedytacją złamałem wszystkie zasady.

Zegarek też został w domu?
– Tak. Ale na mecze barażowe znów był ze mną. Miałem go na nadgarstku, gdy pokonywaliśmy Wisłę Kraków i Bruk-Bet Niecieczę w najważniejszych meczach tamtego sezonu.

Czyli każdy potrzebuje czasem odpoczynku. Talizmany też.
– Na to wygląda, ale szczerze przyznam, że mam do tego duży dystans. Tak samo jak do siebie. Każda seria kiedyś się kończy i wraz z nią umiera pewna zasada. W mojej pracy najważniejsze są solidność i systematyczność. Oraz komunikacja wewnątrz zespołu i klubu, bo dziś to klucz do wyników.

Ile razy unosił się pan w trakcie kariery honorem, bo poczuł się niewłaściwie potraktowany?
– Trenerka to trudny zawód. Większość z nas nie traktuje go jak pracy – to nasza pasja. Bycie piłkarzem czy trenerem jest spełnieniem marzeń… Możemy wrócić do pytania?

Honor. Ile razy się nim pan uniósł.
– Była tylko jedna taka sytuacja, w Tłokach Gorzyce. To była moja debiutancka praca w roli pierwszego trenera. Były okolice kwietnia, zajmowaliśmy trzecie miejsce z niewielką stratą do wicelidera. Ciągle byliśmy w walce o awans, gdy usłyszałem, że drużynę przejmie bardziej doświadczony trener, a ja mam wrócić na stanowisko asystenta. Popełniłem wtedy błąd, którego bym już nie powtórzył – odszedłem z klubu. Władze klubu zachowały się z dużą klasą i znalazły przyjazny sposób rozwiązania współpracy. Dziś już wiem, że problemy są po to, by je pokonywać. To nie one mają decydować o naszych kolejnych ruchach.

Dziś zostałby pan w klubie?
– Tak. I z perspektywy czasu uważam, że moje odejście było jednym z powodów braku awansu Tłoków Gorzyce w tamtym sezonie.

Najlepiej uczymy się na własnych błędach.
– Zdecydowanie tak. Uważam, że autorefleksja jest czymś szalenie ważnym. Nie sięgam po nią może bardzo często, ale dużo mi daje

Gwiazda Ekstraklasy wyjedzie z Polski. Kierunek: Turcja

Czytaj też

Erik Exposito ma zagrać w Turcji (fot. PAP)

Gwiazda Ekstraklasy wyjedzie z Polski. Kierunek: Turcja

Kluczowy pomocnik opuszcza Wisłę. Jego kontrakt został rozwiązany

Czytaj też

Dominik Furman (fot. Getty)

Kluczowy pomocnik opuszcza Wisłę. Jego kontrakt został rozwiązany

Nie każdy trener umie przyznać się przed zespołem do błędu. Woli przemilczeć, by nie narażać swojego autorytetu. Jak jest u pana?
– Przy okazji tego pytania muszę wrócić do kwestii relacji z zespołem. Każda sztuczna relacja, sytuacja, w której człowiek nie jest sobą jest rzeczą negatywną. Nie mam problemu z przyznaniem się do błędu. Albo z nałożeniem na samego siebie kary, jeśli zapomnę wyciszyć telefon w szatni. Stawiam się do dyspozycji zasad i reguł w zespole. Jestem omylny, jak każdy człowiek. Ale też wymagam – od siebie i od zespołu. Nasze dobre relacje wynikają z tego, że respektujemy normy naszych zachowań.

Padło już stwierdzenie, że praca trenera jest trudna. Zgadzam się. A co dla pana w tej roli jest najtrudniejsze? Być może wymaga od pana cechy, której wcześniej panu brakowało i trzeba ją było wypracować?
– Jestem trenerem wywodzącym się ze ścieżki zawodniczej i zostałem nim zaraz po zakończeniu gry w piłkę. W tamtych czasach relacje na linii trener – zawodnik były zupełnie inne. Funkcjonując w danym systemie nabieramy poczucia, że tak ma być. Odwzorowujemy, często nieświadomie, zachowania naszych byłych trenerów. Budujemy relacje, tak jak robili to oni. I ta kwestia zmieniła się u mnie najmocniej. W przeszłości droga informacyjna między mną a zawodnikiem była bardzo skrócona. Jako początkującemu trenerowi zawsze brakowało mi na to czasu, bo ciągle coś innego było do zrobienia. Dlatego komunikaty do zawodników były bardzo krótkie.

"Nie jedziesz na mecz, bo…"
– Nawet bez "bo". Dziś wygląda to zupełnie inaczej. Kiedyś nikogo nie interesowało, czy młody zawodnik radzi sobie z tym, że znów musi usiąść na ławce. Dziś wiem, że mi – jeszcze jako piłkarzowi – bardzo by to pomogło. Dlatego w tym kierunku zmieniłem swój warsztat. Najważniejsze, by zawodnicy rozumieli naszą grę i nasze zasady. Ale też, by umieli sobie poradzić z brakiem miejsca w składzie. Praca z zawodnikiem z pierwszej jedenastki jest nietrudna. Gorzej, gdy trzeba rozmawiać z dwunastym, trzynastym czy dwudziestym. Kiedyś nikt nad nimi się nie pochylał.

Jako piłkarz zaczynał pan w Stali Mielec. Kto był pańskim idolem? Kasperczak? Lato? Domarski?
– Mieliśmy tam świetne wzorce. Mieszkałem tuż przy stadionie, więc miałem regularną możliwość, by podglądać ich również na treningach. Lato, Ciołek, Kukla, Gąsior, Karaś, Domarski, Kasperczak i wielu innych, wybitnych piłkarzy. Zawsze marzyłem, by dorównać im jako zawodnik.

Pamięta pan z dzieciństwa jakiś kontakt z tymi gwiazdami?
– Kontakt mamy do dziś. Mieszkam w Mielcu, więc Latę czy Gąsiora spotykam dość często. Ten drugi wprowadzał mnie do Ekstraklasy, jako 17-letniego chłopaka. U trenera Kasperczaka byłem na stażu, gdy ten prowadził Wisłę. Witold Karaś był trenerem w SMS, gdzie zaczynałem pracę trenerską. Ta grupa, z trenerem Zenonem Książkiem na czele, miała duży wpływ na moją pracę trenerską.

Kasperczak też widzi futbol jak prostą grę.
– Zapewniam, że nie uciekam od tego, co nowe. Każda dyscyplina się rozwija i trzeba iść z duchem czasu, ale są pewne zasady, które nigdy się nie zmienią. Wiem to, jako były piłkarz i trener. Co decyduje o powodzeniu? Skuteczność działań. Jak w każdej dyscyplinie sportowej.

Kluczowy pomocnik opuszcza Wisłę. Jego kontrakt został rozwiązany

Czytaj też

Dominik Furman (fot. Getty)

Kluczowy pomocnik opuszcza Wisłę. Jego kontrakt został rozwiązany

Terminarz PKO Ekstraklasy. Sprawdź, kiedy pozostałe mecze sezonu

Czytaj też

Terminarz PKO Ekstraklasy 2023/24

Terminarz PKO Ekstraklasy. Sprawdź, kiedy pozostałe mecze sezonu

Orest Lenczyk stwierdził kiedyś nawet, że futbol to najgłupsza gra na świecie. Piłkarze grają, trener wydziwia, a i tak na koniec wszystko zależy od tego, czy napastnik trafi do bramki czy w słupek.
– Mam na myśli nie tylko skuteczność pod bramką, ale skuteczność każdego działania. Także te wspomniane rozmowy na linii trener – zawodnik. One też muszą być skuteczne. Piłkarz musi zrozumieć, co powinien zrobić, by być lepszym, a ja powinienem okazać mu wsparcie. Dziś bez tego bardzo trudno o postęp drużyny i poszczególnych zawodników.

Wciąż mieszka pan w Mielcu. Jak dostanie ofertę z Legii, też będzie dojeżdżać?
– Sprawa mieszkania w Mielcu nie ma przełożenia na skuteczność mojej pracy w Niepołomicach. Podróż trwa nieco ponad godzinę, a wie pan, że w Krakowie, w godzinach szczytu, taki wynik to nic nadzwyczajnego.

Po Krakowie najlepiej rowerem.
– Jestem zdania, że godzina płynnej jazdy jest lepsza od stania w korku. Co więcej, jeździmy w czterech, więc podróż wykorzystujemy do omawiania treningów i naszej pracy.

Kto prowadzi?
– Zmieniamy się, by każdy był odpowiednio wypoczęty.

Można byłoby kiedyś policzyć, ile kilometrów zrobiliście.
– Faktycznie. Nie byłoby to takie trudne. 230 km, bo tyle jest łącznie w obie strony. Jakieś 300 dni w roku. Gdy wymaga tego sytuacja, zostaję w Niepołomicach na noc. A coraz częściej rozważam, by na ten najbardziej gorący czas związany z awansem zamieszkać w Niepołomicach.

Jako piłkarz był pan dobrze wyszkolony technicznie i był bliski wyjazdu na igrzyska olimpijskie do Barcelony. Żal, że się nie udało?
– To jedyna rzecz, która tkwi mi z tyłu głowy jako niespełnione marzenie. Byłem przy tym zespole przez trzy lata. To była pierwsza reprezentacja budowana w tak długofalowy sposób.

I z tak mocnym wsparciem polityczno-biznesowym.
– Mieliśmy ogromne wsparcie, przede wszystkim ze strony pana Zbigniewa Niemczyckiego. Otrzymywaliśmy stypendia, a ubierał nas adidas. Do tego komfortowe warunki przygotowania do sezonu. Pamiętam nasz wyjazd do Malezji, noclegi w pięciogwiazdkowym hotelu Hilton. Na miejscu panowały 40-stopniowe upały, a my z samolotu wysiedliśmy w ocieplanych kurtkach. Do tego trener Janusz Wójcik z niesłychaną charyzmą. Wielka szkoda, że na finiszu wypadłem z powodu kontuzji. Do rozpoczęcia kwalifikacji grałem we wszystkich meczach.

Mówiliśmy, że futbol to prosta gra. U Wójcika to było już maksymalne uproszczenie sprowadzające się do hasła "kiełbasy do góry i golimy frajerów".
– Dziś Wójcik jest oceniany przez pryzmat tych słów, ale ja bym tak tego nie stawiał. To był pierwszy trener w mojej przygodzie z piłką, który tak mocno stawiał na aspekt mentalny. Był w tym wyrazisty. Czuliśmy, że to płynie z jego głębi, więc zespół to kupował. Poszlibyśmy za nim w ogień, a przebieg igrzysk tylko to potwierdził.

Wróćmy na koniec do Puszczy. Bukmacherzy dają wam 69 procent szans na spadek. Ciekawa liczba. Co pan na to?
– O, 69 to faktycznie ładna liczba, bo w tym roku się urodziłem. Ja generalnie mam sentyment do dat. 13 sierpnia 2015 roku objąłem Puszczę Niepołomice. 13 sierpnia 1994 strzeliłem najładniejszą swoją bramkę w historii, gdy w meczu Ekstraklasy trafiłem do siatki Rakowa. 13 sierpnia to generalnie ciekawa dla mnie data.

Co jeszcze się tego dnia wydarzyło?
– Nie chciałbym mówić o prywatnych sprawach. Nie wiem, czy pan to słyszał, ale przed poprzednim sezonem jeden z ekspertów z Kanału Sportowego stawiał nas za pewniaka do spadku z I ligi. Chyba trzeba się cieszyć, że tak nas postrzegają. Wiem, że pod względem organizacyjnym i możliwości finansowych jesteśmy typowym beniaminkiem. Ja jednak wierzę, że stać nas na niespodziankę i będziemy klubem, na którym faworyci potracą nieco punktów.

Terminarz PKO Ekstraklasy. Sprawdź, kiedy pozostałe mecze sezonu

Czytaj też

Terminarz PKO Ekstraklasy 2023/24

Terminarz PKO Ekstraklasy. Sprawdź, kiedy pozostałe mecze sezonu

Zobacz też
Lech gotowy na mistrzostwo. Feta już jest zaplanowana
Lech Poznań może świętować zdobycie mistrzostwa na Międzynarodowych Targach Poznańskich (fot. Getty Images)

Lech gotowy na mistrzostwo. Feta już jest zaplanowana

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Ta statystyka mówi wiele. To może być trzeci najgorszy mistrz Polski w XXI wieku
Na głównym planie: Ali Gholizadeh (fot. PAP)

Ta statystyka mówi wiele. To może być trzeci najgorszy mistrz Polski w XXI wieku

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Jak Raków mógł motywować GKS. AI wysyła podpowiedź
Piłkarze GKS Katowice wściekli po golu Lecha (fot. PAP)

Jak Raków mógł motywować GKS. AI wysyła podpowiedź

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Trener Lecha: plan jest nudny. Strzelimy jednego, drugiego gola i wygramy
Niels Frederiksen przed meczem z Piastem Gliwice (fot. PAP)

Trener Lecha: plan jest nudny. Strzelimy jednego, drugiego gola i wygramy

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Feio ma zostać w Legii. Żewłakow ocenił trenera
Michał Żewłakow wypowiedział się na temat Goncalo Feio przed podjęciem decyzji o jego przyszłości (fot: Getty)

Feio ma zostać w Legii. Żewłakow ocenił trenera

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polecane
Najnowsze
Dyrektor Barcelony wskazał sposób na zastąpienie "Lewego"
Dyrektor Barcelony wskazał sposób na zastąpienie "Lewego"
| Piłka nożna / Hiszpania 
Robert Lewandowski (fot. Getty)
Lech gotowy na mistrzostwo. Feta już jest zaplanowana
Lech Poznań może świętować zdobycie mistrzostwa na Międzynarodowych Targach Poznańskich (fot. Getty Images)
Lech gotowy na mistrzostwo. Feta już jest zaplanowana
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Meksykanin wciąż liderem Giro
Isaac Del Toro (fot. Getty)
nowe
Meksykanin wciąż liderem Giro
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Polki poznały rywalki na MŚ. Zagrają z obrońcą tytułu!
Polskie piłkarki ręczne poznały rywalki na tegorocznych MŚ (fot. Paweł Bejnarowicz / ZPRP)
pilne
Polki poznały rywalki na MŚ. Zagrają z obrońcą tytułu!
(fot. własne)
Maciej Wojs
Ta statystyka mówi wiele. To może być trzeci najgorszy mistrz Polski w XXI wieku
Na głównym planie: Ali Gholizadeh (fot. PAP)
Ta statystyka mówi wiele. To może być trzeci najgorszy mistrz Polski w XXI wieku
FOTO
Wojciech Papuga
Jak Raków mógł motywować GKS. AI wysyła podpowiedź
Piłkarze GKS Katowice wściekli po golu Lecha (fot. PAP)
Jak Raków mógł motywować GKS. AI wysyła podpowiedź
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
Trener Lecha: plan jest nudny. Strzelimy jednego, drugiego gola i wygramy
Niels Frederiksen przed meczem z Piastem Gliwice (fot. PAP)
Trener Lecha: plan jest nudny. Strzelimy jednego, drugiego gola i wygramy
Radosław Laudański
Radosław Laudański
Do góry