| Piłka nożna / Liga Konferencji
Legia Warszawa w czwartek powalczy w 3. rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy z Austrią Wiedeń (transmisja w TVP). Obecnie rywale Wojskowych mierzą się z poważnymi problemami, ale w przeszłości pozycja Fiołków na arenie międzynarodowej była znacznie lepsza. Konfrontacje obu drużyn pozostawiły wiele wspomnień, ale cechowały się także pewną swojskością tamtych czasów.
Austria Wiedeń nie była europejskim gigantem, ale na skalę swojego kraju zawsze była czołową marką. Legia Warszawa dwukrotnie rywalizowała w Europie z ekipą Fiołków i nigdy nie zdołała wygrać meczu. Jednocześnie to rywal, który w pamięci kibiców Wojskowych zapisał się dość dobrze. Najazd tysięcy fanów pozostawił dobre wspomnienia, a do tego doszła bombowa bramka Marcina Smolińskiego. Brakowało tylko wyników pozwalających na awans. Teraz założenie jest proste – postawić na hasło do trzech razy sztuka i odprawić z kwitkiem zakurzoną firmę.
Sytuacja odwróciła się o 180 stopni
Wiedeński klub kojarzy się dziś z upadającym mitem. Austria nie wytrzymała finansowego naporu Red Bulla Salzburg. Ostatni raz Fiołki świętowały mistrzostwo kraju dekadę temu. Potem było tylko gorzej. Kluczowym momentem w najnowszej historii był 2021 rok. Utytułowany klub otarł się wówczas o bankructwo i pożegnanie z profesjonalnym futbolem. Około 80 milionów euro długów sprawiło, że Austria nie otrzymała licencji na grę w lidze. Kolejne odwołania przyniosły skutek, choć sytuacja wciąż nie jest idealna.
Obecny sezon wiedeńczycy rozpoczęli z ujemnymi trzema punktami. Klub znajduje się pod nadzorem finansowym organu licencyjnego, który zaakceptował wniosek Austrii dopiero w drugiej instancji. Fiołki bazują przede wszystkim na darmowych transferach, bo budżet wciąż jest pod ścisłą kontrolą. Obecnie kwota długu ustabilizowała się na poziomie 60 milionów euro. Jest stabilniej, ale daleko od ideału. W pewnym momencie dwa procent akcji klubu zakupił David Alaba. Gracz Realu Madryt chciał w ten sposób wesprzeć ekipę, w której wychowywał się przed transferem do Bayernu Monachium.
Sytuacja przez lata odwróciła się o 180 stopni. Kiedy Legia rywalizowała z Austrią w 2004 oraz 2006 roku, to drużyna z Wiednia otrzymała rolę faworyta. Inne to były czasy, bo wówczas klub był zarządzany przez milionera Franka Stronacha. Nie brakowało środków na działania i transfery. Jednocześnie bogacz rezydujący w Kanadzie był postacią specyficzną i starającą się działać na wielu frontach. Funkcjonował w świecie futbolu, wyścigów konnych, budowy sal koncertowych a sił próbował też w polityce oraz na rynku napojów energetycznych. Przez sześć lat w działania Austrii miał włożyć – rzekomo – ponad 250 milionów euro. W 2007 roku odszedł z wiedeńskiej ekipy, co cieszyło wówczas miejscowych fanów.
Teraz Austria pojawiła się w Warszawie w innej roli. Wiedeńczycy nie są już faworytami, a o samej Legii wypowiadają się z pokorą i uznaniem. – Mecz z wicemistrzami Polski wskaże nam nasze miejsce na arenie międzynarodowej – podkreśla Michael Wimmer, szkoleniowiec Fiołków. – Czeka nas trudny mecz z mocnym rywalem. Na pewno nie będzie tak, że Polacy pozwolą nam dominować – sądzi James Holland, doświadczony pomocnik wiedeńczyków.
Ratajczyk i Gilewicz "rozsławiali Polskę”
Kiedy Legia szykowała się do pierwszego dwumeczu z Austrią w 2004 roku, w szeregach wiedeńskiego klubu występowali Krzysztof Ratajczyk oraz Radosław Gilewicz. – To piłkarze, którzy reklamują Polskę! Takich zawodników można policzyć na palcach jednej ręki. Należą im się brawa i jeszcze raz brawa – komplementował wspomniany duet Jan Tomaszewski.
Inne czasy pokazują rozmowy wokół meczu Polaków z Austrią. – Nie chcę wracać do Polski, bo życie w Wiedniu jest spokojniejsze. Jest spokojniej, bo czytając o naszym kraju, ciągle słyszy się o dziwnych sytuacjach. Ktoś otwiera firmę, a potem jest zastraszany i wymusza się haracze. Strach inwestować tam pieniądze – twierdził Ratajczyk. Inne plany miał Gilewicz, który tworzył swoje pierwsze biznesy i skupiał się na wprowadzaniu na rynek sieci sklepów sportowych.
Blisko dwadzieścia lat temu tak łatwo nie było. Technika nie funkcjonowała na takim poziomie, a najskuteczniejsze było podglądanie na żywo. Austriacy pofatygowali się do Polski, a okoliczności były specjalne, bo pracujący dla Fiołków Manfred Kern zawitał do Wodzisławia Śląskiego. To było szczególne miejsce, które do dziś wspominane jest przez pracujący pełną parą grill, który swoimi zapachami atakował cały stadion. Austriak musiał skupić się na aspektach piłkarskich, choć zapewne trudno było nie dostrzec swojskości obiektu Odry.
– Na takim etapie nie ma złych drużyn. Austria to dla nas rywal atrakcyjny, ale i mocny sportowo. Można ich klasyfikować na drugiej półce europejskich drużyn – oceniał w 2004 roku Piotr Zygo, ówczesny prezes Legii. Wojskowi nie byli faworytami, choć przeciwnicy też mieli swoje zmartwienia. – Musimy zatrzymać Saganowskiego i Włodarczyka. To napastnicy, którzy są znani nie tylko w Polsce, lecz w całej Europie – podkreślał Gunther Kronsteiner, który pełnił wówczas funkcję dyrektora sportowego wiedeńczyków.
Najazd na Wiedeń i zwolnienie trenera
Stawką dwumeczu Legii z Austrią było wejście do fazy grupowej Pucharu UEFA. Warszawski klub mógł liczyć w Wiedniu na gigantyczne wsparcie, bo na trybunach pojawiło się około czterech tysięcy kibiców wspierających Wojskowych. Dla legionistów to wciąż jeden z historycznych wyjazdów. Fani obejrzeli też mecz pełen emocji.
Legia przez długi czas w Wiedniu przeważała i stwarzała sobie więcej sytuacji pod bramką rywali. Wystarczył kwadrans, by Łukasz Surma i Włodarczyk obili słupki. Szansę miał też Saganowski. Nie bez powodu przedstawiciele Austrii obawiali się duetu napastników wojskowych. Warszawianie rozgrywali dobry mecz, a wszystko to mimo potężnych braków wśród defensywnych zawodników. Niedostępni byli między innymi Jacek Zieliński, Dickson Choto, Veselin Djoković oraz Jacek Magiera. Trójkę stoperów stworzyli Wojciech Szala, Marek Jóźwiak i Mirko Poledica. Finalnie najważniejsze stało się jednak powiedzenie dotyczące tego, że "niewykorzystane sytuacje się mszczą". O rezultacie zadecydowało trafienie Markusa Kiesenebnera z 83. minuty. Szanse Legii na awans spadały, ale wciąż nie były małe.
Rewanż nie miał już tak pięknej historii. W pamięci na długo pozostała urodziwa bramka Smolińskiego, dla którego był to drugi mecz w barwach Legii. 19-latek ruszał wówczas w kierunku poważnej kariery, choć ta nigdy nie rozkwitła na miarę oczekiwać kibiców. Młodzieżowiec ratował jednak honor. Legia ostatecznie przegrała 1:3 i w przeciętnym stylu pożegnała się z europejskimi pucharami.
Przegrana z Austrią była też równoznaczna z pożegnaniem trenera Dariusza Kubickiego. – Zagraliśmy bardzo słabo. Mecz dał nam dużo do myślenia. Nie ma co dłużej czekać. Drużyna gra poniżej oczekiwań i możliwości. Nie widać szans na poprawę w najbliższej przyszłości – ocenił Zygo, który podjął decyzję o pożegnaniu ze szkoleniowcem. – Potrzebny był nam wstrząs w postaci zatrudnienia trenera z zewnątrz – mówił bez sentymentów Dariusz Dudek, pomocnik Legii. Uroczo brzmiała też wypowiedź Ireneusza Kowalskiego. – Teraz nareszcie dostanę szansę – cieszył się piłkarz.
Nowym trenerem Legii miał zostać Jozef Chovanec, ale... sprawa szybko zaczęła się rozmywać. Były selekcjoner czeskiej kadry nagle zaczął wskazywać na kłopoty rodzinne, choć kontrakt był już uzgodniony. Prawdopodobnie szkoleniowiec liczył na objęcie lepszego klubu. – Jest niepoważny, odwołał wszystko po miesiącu rozmów. Chovanec po prostu kłamał – twierdził Zygo. Ostatecznie Wojskowych w kolejnych miesiącach poprowadził Zieliński, a we wrześniu 2005 roku posadę objął Dariusz Wdowczyk. To on wziął udział w kolejnym rozdziale polsko-austriackiej konfrontacji.
Roberto Carlos z Legii i… strażacki hełm
Wystarczyły dwa lata, by sytuacje wokół Legii i Austrii się zmieniły. Wojskowi mieli za sobą zdobycie mistrzostwa Polski. Stawką rywalizacji znów była faza grupowa Pucharu UEFA. – Mamy jak najlepsze wspomnienia, ale... to było najtrudniejsze możliwe losowanie. Nie wiemy zbyt wiele o naszych rywalach. Będę zasięgał wiedzy u Polaków z naszej drużyny, a także wybierzemy się do Polski na obserwację – mówił Frenkie Schinkels, który prowadził Fiołki. Szkoleniowiec liczył na dawkę wiedzy ze strony kolejnego biało-czerwonego duetu, który grał w Wiedniu. Wówczas w kadrze Austrii znajdowali się Sebastian Mila oraz Arkadiusz Radomski.
Trener Austrii walczył o posadę. Przed meczem z Legią media uważały, że wiedeński klub potrzebuje… strażaka. To był efekt złych wyników i bytowania w dolnej części ligowej tabeli. Schinkels chciał się wykazać kreatywnością i… na konferencję prasową przyniósł strażacki hełm. Zaskoczył dziennikarzy, a przy tym robił show swoimi porównaniami. Wystarczy powiedzieć, że występującego w ekipie Wojskowych wręcz zrównał z… Roberto Carlosem. – Rywale są od nas mocniejsi i lepsi technicznie. Brazylijski obrońca ma w sobie wiele ze swojego znanego rodaka – podkreślał opiekun Fiołków, który otrzymał jasny cel – awans do fazy grupowej.
Austria miała za sobą trudny czas. Przed meczem z Legią dochodziło też do rozmów z wiedeńskimi kibicami, którzy mieli zastrzeżenia do ambicji swoich zawodników. Przy Łazienkowskiej też nie było spokojnie. Media prześcigały się w kreowaniu kandydatów do zastąpienia Wdowczyka. Wśród kandydatów znajdowali się Paweł Janas, Stefan Majewski czy Ryszard Tarasiewicz.
Pierwszy mecz okazał się historycznym, bo Legia nie przegrała z wiedeńskim klubem. Przy Łazienkowskiej padł remis 1:1, a trafienie dla Wojskowych zanotował pozyskany za 500 tysięcy euro Junior. Brazylijczyk został pozyskany za spore pieniądze, szału w stolicy nie zrobił, ale strzelił wówczas ważnego gola, który podtrzymywał szanse polskiej drużyny. O wszystkim miał zadecydować rewanż w Wiedniu. Dookoła spotkania pojawiały się też specyficzne informacje. Choćby o tym, że Wdowczyk chce zwalczać wychodzenie piłkarzy na miasto i przed treningami…. bada graczy alkomatem. Nie bez związku był fakt, że na pożegnanie z klubem pracował wówczas Elton, który dwukrotnie był łapany przez policję w stanie nietrzeźwości w trakcie prowadzenia samochodu.
Osiem dni przed rewanżem w Wiedniu, Legia doznała blamażu. Nie dało się inaczej nazwać porażki z trzecioligową Stalą Sanok. – Czuję się upokorzony. Niektórym zawodnikom brakuje dumy i honoru – podkreślał Wdowczyk. Jeszcze przed konfrontacją z Austrią z pierwszego zespołu wyrzuceni zostali Włodarczyk oraz Gottwald. Atmosfera była zła, a nie poprawiła jej ligowa porażka z Koroną.
Legioniści nie pojechali do Austrii ze spokojnymi głowami. Znów Wojskowi mogli liczyć na doping dużej grupy kibiców, ale boiskowego szału nie było. O wszystkim zadecydował jeden go. W 65. minucie Łukasza Fabiańskiego pokonał Roman Walner. – Mistrz Polski nie wykorzystał wielkiej szansy i teraz będą się gęsto tłumaczyć legioniści. Mogą sobie pluć w brodę, nie byli wyraźnie gorsi od Austrii, ale – między Bogiem a prawdą – mam wrażenie, że nie zrobili wszystkiego, co mogli, aby awansować w Wiedniu do fazy grupowej Pucharu UEFA. Legia zagrała słabo i popełniła 3 grzechy: brak precyzji, brak precyzji i jeszcze raz – brak precyzji – komentował po ostatnim gwizdku sędziego Maciej Iwański z TVP.
– Przykro jest się żegnać z rozgrywkami. Częściej byliśmy w posiadaniu piłki ale nie potrafiliśmy stworzyć sobie dogodnej sytuacji do strzelenia bramki. Takich okazji było mało. Mimo wszystko, Legia nie jest taka słaba, ale europejskie puchary rządzą się swoimi prawami. Zabrakło nam siły przebicia – twierdził Wdowczyk. Szkoleniowiec utrzymał posadę jeszcze przez kilka miesięcy, a potem sytuacja znów się powtórzyła, bo nowym trenerem został Zieliński.
Hit z Wiednia
Legia ma za sobą trzy przegrane i jeden zremisowany mecz z Austrią. To bilans, który nie powala na kolana. Spotkania z Fiołkami zostawiły jednak pewnie sentyment w głowach kibiców. Nie bez związku są na pewno legendarne wyjazdy. W 2004 roku oraz dwa lata później na wyjazdowych spotkaniach zjawiało się po cztery tysiące fanów wspierających Wojskowych. To gigantyczna liczba jak na polskie warunki.
Za każdym razem legioniści głośno wspierali swój zespół, a także prezentowali oprawy. Wystarczy wspomnieć, że przy okazji drugiego wyjazdu na stadionie w Austrii pojawiła się olbrzymia sektorówka przedstawiająca panoramę Warszawy. Jedna z piosenek śpiewana przez kibiców Legii zyskała także nazwę "hitu z Wiednia”.
Od ostatniej konfrontacji Legii z Austrią minęło blisko siedemnaście lat. To czas, który mocno zmienił stołeczne ekipy. Przy Łazienkowskiej powstał nowy stadion, była seria krajowych sukcesów, a Wojskowi dotarli nawet do Ligi Mistrzów. Wiedeński klub stopniowo pogrążał się w problemach, a teraz spokojnym krokiem próbuje wychodzić na prostą. Fakt jest taki, że role się odwróciły i to warszawianie będą faworytem rywalizacji z Fiołkami.
– Naszym celem jest awans do fazy grupowej europejskich pucharów – zapowiadał Kosta Runjaic, trener Legii. Szkoleniowiec urodził się w Wiedniu, ale podkreśla, że nie jest zbyt mocno związany z tym miastem. – Przyszedłem na świat w szpitalu Marii Teresy, ale jako dziecko wyjechałem z rodziną do Niemiec. Teraz w Wiedniu żyją moje dwie kuzynki i ciotka. Wierzę, że będzie okazja do spotkania, to taki miły akcent wyjazdu na rewanż. Nie zmienia to faktu, że nie mam wielkiego sentymentu do Austrii. Podoba mi się przyroda w tym kraju, ale… chcę pokonać naszych najbliższych rywali. To jest najważniejsze – deklaruje szkoleniowiec Wojskowych.
Legia Warszawa rozegra pierwszy mecz z Austrią Wiedeń w czwartek (10.08) o godzinie 19:00. Transmisja w TVP Sport, a także na TVPSPORT.PL, w aplikacji mobilnej oraz poprzez Smart TV.
1 - 4
Chelsea Londyn
2 - 3
Real Betis
1 - 0
Djurgardens IF
2 - 1
ACF Fiorentina
1 - 4
Chelsea Londyn
1 - 6
Djurgardens IF
2 - 2
NK Celje
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1024 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.