| Piłka nożna / Liga Konferencji
Po czwartkowym meczu AZ Alkmaar z Legią Warszawa doszło do skandalicznych scen. Policja poturbowała prezesa klubu Dariusza Mioduskiego, a dwaj piłkarze trafili do aresztu. Jeszcze przed meczem służby bardzo nieufnie podchodziły do wszystkich Polaków obecnych w mieście. Holendrzy mają bardzo specyficzne podejście do kibiców z Polski, a sami często zupełnie nie radzą sobie z porządkiem na trybunach.
Po czwartkowym meczu AZ Alkmaar – Legia Warszawa pod szatnią gości było bardzo gorąco. Według relacji świadków ochrona holenderskiego klubu utrudniała sztabowi i zawodnikom Legii opuszczenie stadionu. Następnie doszło do zamieszek i przepychanek. Poturbowany został prezes Dariusz Mioduski. Z klubowego autokaru wyprowadzono natomiast Josue i Radovana Pankova – zawodnicy zostali aresztowani i nie wrócili z drużyną do Polski, a wypuszczono ich dopiero w piątek pod wieczór.
To drugi w tym roku bardzo poważny incydent, który miał miejsce na stadionie AZ Alkmaar. W maju doszło do ogromnych zamieszek przy okazji meczu z West Hamem. Po końcowym gwizdku kibice gospodarzy przedarli się przez ogrodzenie i zaatakowali krewnych oraz przyjaciół zawodników West Hamu. Doszło do bójki, w której uczestniczyło też kilku graczy gości, m.in. kapitan drużyny Declan Rice.
Sprawie przyjrzała się UEFA, która w lipcu poinformowała o karze dla holenderskiego klubu. AZ Alkmaar został ukarany śmieszną grzywną w wysokości 80 tysięcy euro, ale część kary dotyczyła innych incydentów (odpalenie rac i blokowanie przejść). Pomeczowe zamieszanie, podczas którego naruszona została cielesność piłkarzy i ich rodzin, wyceniono na... 50 tysięcy euro. Dodatkowo klub został ukarany zamknięciem meczu na jedno spotkanie, ale kara została... zawieszona na dwa lata.
Kara do dziś nie została zastosowana.
A więc Alkmaar za ogromną bijatykę i całkowitą utratę kontroli na wydarzeniami poniósł karę w wysokości 50 tysięcy euro. Jak to się ma do kar nakładanych na polskie kluby? Przyjrzyjmy się na nałożone na Lecha Poznań za wiosenne mecze w Lidze Konferencji Europy. 14 tysięcy euro za blokowanie przejść podczas meczu z Bodo/Glimt. 23,25 tysięcy euro za odpalenie rac podczas meczu z Djurgarden. 14 tysięcy euro za niedrożne przejścia przy okazji tego samego meczu. I wreszcie 35,25 tys. euro za odpalenie rac przy okazji wyjazdowego starcia z Djurgarden.
W Holandii dominuje specyficzne podejście do kibiców z Polski. W 2011 roku Wisła Kraków grała z Twente Enschede. Jeszcze przed meczem pięćdziesięciu kibiców Białej Gwiazdy trafiło do aresztu, bo zarzucono im posiadanie fałszywych biletów. Potem okazało się, że bilety były prawdziwe, klub musiał wypłacić im odszkodowanie. Ale to nie zmieniło tego, że zwykłych fanów potraktowano jak przestępców i pozbawiono możliwości zobaczenia meczu.
– Będziemy interweniować na najwyższym szczeblu, na jakim tylko się da. Na razie zawiadomiliśmy przedstawiciela UEFA o sprawie. Te osoby zostały sprzed stadionu usunięte siłą, mimo iż nic nie zrobiły. Sposób, w jaki traktowano naszych kibiców podczas tego wyjazdu, to jest po prostu jeden wielki skandal i wstyd dla organizatorów. Będziemy protestować nie tylko w tej sprawie. Chcemy również wyjaśnień, na jakiej podstawie przetrzymywano kilkuset naszych kibiców przez kilka godzin w miejscu, gdzie nie mogli skorzystać nawet z toalety. Jesteśmy mocno zdziwieni takim traktowaniem naszych fanów – mówił ówczesny rzecznik Wisły Adrian Ochalik, cytowany przez "Gazetę Krakowską".
Przed meczem policja zatrzymała kilka autokarów z kibicami Wisły i skierowała ich na miejscowe lotnisko. Tam przetrzymywano ich bez możliwości skorzystania choćby z toalety. A każdy Polak w Enschede był legitymowany przez policję. Wszyscy kibice byli odsyłani do specjalnie przygotowanego miejsca, gdzie mieli spędzić czas do meczu. Zwiedzanie miasta? No, to nie wchodziło w grę. Obawa przed kibicami bywa uzasadniona, ale przyjęte środki zaskakują do dziś.
W 2017 roku kibice Legii, którzy przyjechali do Amsterdamu na mecz z Ajaxem, dowiadywali się, że bilety muszą odebrać w… Hadze.
Wiele z tych scenariuszy powtórzyło się także w tym roku. Bilety znów były do odebrania w Hadze. Niektórzy fani dowiadywali się o tym dwie, trzy godziny przed meczem. Także tym razem każda osoba mówiąca po polsku, nawet jeśli nie miała żadnego związku z meczem, musiała liczyć się z tym, że zostanie wylegitymowana przez funkcjonariuszy policji. No a po meczu potężna awantura z piłkarzami i działaczami Legii.
– Dwukrotnie byłem w Amsterdamie na meczach Legii z Ajaxem. Raz jako kibic, raz jako pracownik. W moim odczuci holenderska policja i służby porządkowe są po prostu źle przeszkolone. Wydarzenia w 2011 roku to jedno, ale wcześnie było Euro 2000, gdy holenderskie i belgijskie służby zupełnie nie radziły sobie z zachowaniami kibiców. Coś szwankuje na poziomie szkolenia i późniejszej koordynacji działań tych służb – komentuje dla TVPSPORT.PL doktor Seweryn Dmowski, badacz współczesnego futbolu z Uniwesytetu Warszawskiego, a w przeszłości pracownik Legii.
– My, jako Polacy ciągle tkwimy w nieuzasadnionych kompleksach, tymczasem u nas organizacja meczów wygląda bardzo sprawnie. Dogoniliśmy w tej kwestii kraje Europy Zachodniej, a wiele wręcz przegoniliśmy. W Holandii problem narasta i niedawno pochylił się nad nim nawet premier kraju. Nie radzą sobie, a tym razem sprawa jest podwójnie skandaliczna. Nie dotyczy przecież kibiców, którzy faktycznie mogą być problematyczni. Tu mamy do czynienia z incydentem dotyczącym piłkarzy i oficjeli. A więc grup, które powinny być chronione w pierwszej kolejności. Pod tym względem to najważniejsze osoby na stadionie – podkreśla Dmowski.
W piątek na stronie internetowej miasta Alkmaar pojawiło się oświadczenie.
"Decyzja prokuratora o zatrzymaniu zawodników nie została podjęta pochopnie i została wcześniej omówiona z policją. Są to osoby podejrzane o poważne przestępstwa, które prokuratura – jak w każdym przypadku – dokładnie oceni" – czytamy w tym piśmie.
Holenderska strona jest zdeterminowana i być może nie przedstawiła jeszcze wszystkich dowodów. Pewne jest, że w piątek wczesnym wieczorem zatrzymani piłkarze Legii zostali zwolnieni z aresztu.
Najbardziej szokujące w tej sprawie jest jednak nastawienie Holendrów do przybyszy z Polski. – Słyszałem, że nasi kibice cały czas byli szykanowani. Nastawienie rządu lokalnego w Alkmaar było fatalne. Pani burmistrz mówiła, że nie życzy sobie Polaków w mieście. Ta atmosfera budowana była od kilku dni – powiedział w piątek Mioduski. Taka postawa ociera się o rasizm i stoi w sprzeczności z ideami Unii Europejskiej.