Ostatnie finały mistrzostw świata w piłce nożnej mężczyzn były najbardziej kontrowersyjnymi w historii. Po rzucie karnym Gonzalo Montiela Bliski Wschód nie zniknął jednak z prasy sportowej i innych mediów. Dziś aspiracje państw arabskich są jeszcze większe. Czy ten mundial był punktem zwrotnym?
Zgodnie z niskimi oczekiwaniami
To, jak pójdzie gospodarzom, stanowiło jedną z największych niewiadomych. Katar uczynił wszystko, co tylko mógł, by jak najlepiej pokazać się światu, również pod względem sportowym. Pojawiały się nawet głosy skrajnych optymistów o awansie z grupy. Te opinie miały podstawę w poprzednich wynikach reprezentacji – zwycięstwie w Pucharze Azji 2018, minimalnej porażce z USA w półfinale Gold Cup 2021 i trzecim miejscu w Pucharze Narodów Arabskich. Poza tym brano pod uwagę "efekt gospodarza". Nie brakowało obaw o to, czy wsparcie nie przełoży się na decyzje sędziowskie.
Wszelkich złudzeń można było się pozbyć już po zaledwie kilku minutach meczu otwarcia. Katarczycy nie mieli szans w spotkaniach z Ekwadorem, Senegalem i Holandią. Trener ich kadry, Hiszpan Felix Sanchez, twierdził jednak, że występ potoczył się zgodnie z jego oczekiwaniami. Nie przedłużono z nim umowy. Nowy szkoleniowiec również pochodzi z Półwyspu Iberyjskiego. Carlos Queiroz prowadził między innymi Real Madryt i Manchester United. Dzięki długiemu stażowi pracy w Iranie poznał realia regionu. Obowiązki Portugalczyka w Katarze nie ograniczają się wyłącznie do reprezentacji, Queiroz ma też panele szkoleniowe dla trenerów miejscowej ligi.
Już w pierwszym miesiącu pracy musiał przygotować kadrę do międzynarodowego turnieju. W Pucharze Zatoki Perskiej Katarczycy odpadli w półfinale. Inne ich mecze w tym roku można pominąć. Zdarzyły się jednak haniebne incydenty. Sparing z Nową Zelandią skończył się skandalem. Nowozelandczycy nie wyszli na boisko po przerwie, oskarżając Yusufa Aburisaga o rasistowskie wyzwisko wobec obrońcy Michaela Boxalla. Katarska reprezentacja zaprzeczyła, a FIFA ostatecznie zrezygnowała z wyciągania konsekwencji w tej sprawie.
Ta światowa federacja, która od lat patrzy z sympatią na Katar, nie zareagowała również, gdy zagrała tam reprezentacja Rosji. Kadra agresorów została zawieszona przez międzynarodowe organizacje piłkarskie, ale w meczach towarzyskich mierzy się chętnie z drużynami z przychylnych jej państw. Katar zagrał z Rosją 12 września. Gospodarze prowadzili do 90. minuty, ale spotkanie skończyło się remisem 1:1. Poziom sportowy był rozczarowujący.
Kadrę Kataru czeka teraz kolejne wyzwanie na rodzimej ziemi. W styczniu i lutym przyszłego roku przyjdzie jej bronić tytułu mistrza Azji. Turniej miały organizować Chiny, ale bezkompromisowa polityka antypandemiczna przeszkodziła Państwu Środka. Katar był więc idealnym wyborem zastępczym ze względu na bazę stadionową. Jak w przypadku mundialu, teraz też konieczne było przełożenie turnieju na chłodniejsze miesiące. Katarczycy zagrają w grupie z Chinami, Tadżykistanem i Libanem. Szanse na medal są nikłe. Inaczej jest z kwalifikacjami do mundialu 2026. Tutaj Katarowi pomoże powiększenie mistrzostw. Kraje Azji dostały dwa razy więcej miejsc z bezpośrednim awanse – osiem zamiast czterech.
Słabsze kluby i słowa bez pokrycia
A jeśli chodzi o rozgrywki kontynentalne, to klubowe zmagania nie są w tym sezonie zbyt szczęśliwe dla Katarczyków. Al-Duhail co prawda awansował poprzednio do ćwierćfinału Azjatyckiej Ligi Mistrzów, ale w trwających zmaganiach zawodzi. W czterech meczach grupowych wywalczył zaledwie punkt i nie ma szans na awans do dalszej fazy. Poza premiowanymi awansem pozycjami znajduje się też Al Sadd, zwycięzca LM z 2011 roku.
W Qatar Stars League, przeciwnie do nazwy, nie gra tyle gwiazd, co w sąsiedniej Saudi Pro League. A i najlepsi trafili tu w niezbyt przejrzysty sposób. Trzech znanych piłkarzy Paris Saint Germain (własność Qatar Sports Investments) wzmocniło tego lata miejscową ligę. PSG zarobiło na tym 80 milionów euro, ale szczegółami transferów Juliana Draxlera, Marco Verrattiego i Abdou Diallo zajęła się UEFA, podejrzewając perfidny sposób na przekazanie pieniędzy z pominięciem Financial Fair Play.
Duże nadzieje pokłada się w Aspire Academy, która w przyszłym roku będzie świętowała dwudziestą rocznicę powstania. Zapewnia profesjonalne treningi najzdolniejszej młodzieży, a wielu sportowców z akademii to naturalizowani obywatele afrykańskich i azjatyckich państw. Bodaj najsłynniejszym absolwentem jest Mutazz Isa Barszim, trzykrotny mistrz świata w skoku wzwyż, który w Paryżu będzie bronił tytułu mistrza olimpijskiego z Tokio.
W Aspire Academy trenują też sportsmenki, ale w kobiecym sporcie Katar ma jeszcze wiele do poprawy. Światowy boom na piłkę nożną pań ominął ten kraj. Jego kobieca reprezentacja zagrała ostatni oficjalny mecz w 2014 roku, więc próżno jej szukać w rankingu FIFA. Nie przekonują na razie zapowiedzi przyszłych meczów, chociaż do Kataru przyjeżdżały na obozy szkoleniowe amerykańskie kluby i kobieca sekcja Bayernu Monachium. Jest też tam nieoficjalna liga złożona z sześciu zespołów.
Niejasny pozostaje los pracowników pomagających w mundialowych przygotowaniach. Międzynarodowe media donosiły o nieprzestrzeganiu norm w różnych sektorach, a według dziennikarzy Guardiana w wyniku wypadków miały zginąć w ostatniej dekadzie tysiące migrantów. Amnesty International wciąż informuje o zabronionych praktykach po mundialu, braku zapowiadanych reform prawa pracy i niewypłacaniu wynagrodzenia. Katar, podobnie jak to robił przez lata, zaprzecza tym zarzutom.
Sprawę chce wyjaśnić dogłębnie prezydent norweskiej federacji piłkarskiej, Lise Klaveness. Norweżka odwiedzi w najbliższych dniach Katar, by przekonać się, czy zapewnienia tamtego rządu są zgodne z prawdą. Była piłkarka od początku kariery działaczki sprzeciwia się przyznawaniu mundiali państwom nieprzestrzegającym praw człowieka, dyskryminującym kobiety i mniejszości seksualne.
Olimpijski sen?
Nie trzeba długo czekać, by w Katarze ponownie pojawili się sportowcy walczący o tytuły mistrzowskie. W lutym do Dohy przyjedzie 2600 zawodników na mistrzostwa świata w pływaniu, skokach do wody i piłce wodnej. Katar nie ma zbyt bogatych tradycji, ale jak to było w przypadku innych organizacji, również FINA nie widzi w tym nic złego.
Większym uczuciem darzy się tam jednak koszykówkę. W 2027 Katar będzie gościł i ten światowy czempionat. W odróżnieniu od piłki nożnej nie będzie to debiut tamtejszej kadry na mistrzowskich parkietach. Turniej w 2006 skończył się pięcioma porażkami ich reprezentacji. Teraz może być tylko lepiej, biorąc pod uwagę występy juniorskich drużyn i nakłady na treningi po reformie ligi. Zasięg inwestycji przekracza również ocean. Państwowy fundusz Qatar Investment Authority kupił za 200 milionów dolarów 5 procent udziałów firmy Monumental Sports and Entertainment, mającej w portfolio zespoły Washington Wizards (NBA), Washington Capitals (NHL) i Washington Mystics (WNBA).
Są już imprezy, które na stałe wpisano w kalendarz katarskich wydarzeń. Doha może liczyć na coroczny mityng Diamentowej Ligi, ale szczególnie zadowoleni mogą być miłośnicy sportów motorowych. Przynajmniej do 2033 roku na torze w Lusajl będą organizowane rundy motocyklowych mistrzostw świata oraz Formuły 1. W marcu 2024 przyjdzie czas na pierwszą edycję wyścigu Qatar 1812, nawiązującego nazwą do katarskiego dnia niepodległości (18 grudnia) i wchodzącego w cykl MŚ w wyścigach długodystansowych. Mija też trzydzieści lat od pierwszego turnieju tenisowego ATP Qatar Open, który w 2025 roku ma się doczekać statusu ATP 500. A następny turniej pań będzie już z szyldem WTA 1000.
Naturalnym krokiem wydaje się więc organizacja letnich igrzysk olimpijskich. Doha ubiega się o nie z coraz większą determinacją. W 2016 i 2020 skończyło się klęską. MKOl nie umieścił miasta nawet na finałowej liście kandydatur. Nie złożono co prawda jeszcze oficjalnej aplikacji na 2036, ale czynione kroki przypominają jako żywo te przed udanymi staraniami o inne wielkie imprezy. Do Dohy zaproszono bowiem wielu działaczy MKOl, ale... nie wiadomo, kto będzie stał na czele tej organizacji przy wyborze gospodarza igrzysk. Wszystko zależy od tego, czy zniesiony zostanie limit kadencji na tym stanowisku, na czym zyskałby Thomas Bach.
Doha ma już zapewnioną organizację Igrzysk Azjatyckich w listopadzie 2030 roku. Według planów Katarczyków ewentualne zmagania olimpijskie również przypadłyby na tę porę roku. Katar może liczyć na poparcie Stanów Zjednoczonych. Emir Kataru uczestniczy w negocjacjach w trwającym konflikcie izraelsko-palestyńskim.
Arabski futbol. I pragnienie pokoju
Uwaga reszty świata na Bliskim Wschodzie przeniosła się jednak ostatnio na Arabię Saudyjską. Saudyjczycy, w przeciwieństwie do Kataru, mieli na mundialu sportowy moment chwały, pokonując w fazie grupowej późniejszego triumfatora turnieju, Argentynę. Kwestią czasu było, kiedy Arabia będzie chciała również zorganizować finały mistrzostw. W planach była wspólna kandydatura z Egiptem i Grecją lub... Włochami. Miało to posłużyć obejściu zasad o rotacji gospodarzy. Te wykluczały samodzielny start azjatyckiego państwa. Współgospodarze wycofali się w końcu z tego pomysłu, a problem rozwiązała FIFA. Przyznając mundial 2030 zarówno państwom z Europy, jak i Ameryki Południowej, zmniejszyła liczbę konkurentów Saudyjczyków do MŚ 2034. A po wycofaniu się Australii sprawa stała się jasna...
Arabia Saudyjska nie ustaliła jeszcze, czy mundial będzie latem lub zimą. Należy tylko przypomnieć, że jeszcze kilka lat po wyborze Katarczycy utrzymywali, że uda im się zorganizować mistrzostwa w tradycyjnym czasie dzięki klimatyzowanym stadionom. To okazało się mrzonką. Saudyjski klimat niezbyt różni się od katarskiego. Tak jak to było w Katarze, tak i MŚ 2034, nie uciekną też od kwestii łamania praw człowieka i ewentualnych protestów.
Na razie największym beneficjentem ostatniego mundialu zostało Maroko. Reprezentacja tego państwa była wspierana przez cały świat arabski. Jako pierwszy przedstawiciel tego regionu w historii dotarła do półfinału MŚ. Fatum przerwano też w próbie organizacji mistrzostw. Po pięciu nieudanych podejściach przyszło przełamanie, ale stało się to możliwe dzięki współpracy z Hiszpanią i Portugalią oraz ustępstw ze strony Argentyny, Urugwaju i Paragwaju. Te ostatnie musiały się zadowolić trzema pierwszymi meczami imprezy. Z powodu wydatków na modernizację infrastruktury sportowej oraz potrzeby pokrycia strat po trzęsieniu ziemi Maroko będzie musiało jednak ograniczyć wydatki na programy socjalne.
Katarskie stadiony i miasta były rok temu pełne palestyńskich flag, symbolu jedności świata arabskiego. Niespełna rok po tym mundialu konflikt izraelsko-palestyński wszedł w znacznie bardziej brutalną fazę. Niebezpieczną dla Bliskiego Wschodu i świata. W pierwszym meczu, już w nowej rzeczywistości, reprezentacja Palestyny zagrała z Libanem. Sytuacja obu państw sprawiła, że mecz musiał być rozegrany w Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
Z pewnością coraz częściej będzie teraz słychać o ambicjach państw arabskich. Ważniejsze od organizacji kolejnych imprez jest jednak to, by panował tam pokój. Wojna wyklucza bowiem rozwój społeczny, również w kwestii sportu.