Według wielu kibiców tenisa Australian Open to najlepszy spośród Wielkich Szlemów. W tym gronie jest także Adam Molenda, trener tenisa z Polski, który wyjechał do kraju kangurów i nawet już otrzymał paszport. Przeżył na własnej skórze wiele turniejów w Melbourne Park jako trener i obserwator. W rozmowie dla TVPSPORT.PL opowiedział m.in. o swoich wspomnieniach, życiu w Australii, fenomenie tenisa w tym kraju i znajomości z Adrianem Mierzejewskim.
Adam Molenda przez ponad 15 lat mieszkał w Australii. Zdążył otrzymać nawet obywatelstwo. Decyzję o przeprowadzce podjął z dnia na dzień, bo m.in. obejrzał ciekawy program przyrodniczy. Jak sam mówi, nie żałuję tego, bo spędził tam świetny czas. Przez całe życie towarzyszy mu tenis. Był trenerem w akademii Angelique Kerber oraz Kozerkach, prowadził młodzieżową reprezentację Polski, odnalazł się także jako ekspert i komentator telewizyjny. Od czterech lat mieszka w Polsce. Z racji tego, że trwa jego ukochany turniej Australian Open, postanowił nam opowiedzieć o swoich najciekawszych wspomnieniach.
***
Dominik Pasternak, TVPSPORT.PL: – Jak to się stało, że znalazłeś się w Australii?
Adam Molenda: – Mieszkałem w USA. Nie miałem szans na otrzymanie zielonej karty. Zacząłem szukać nowego miejsca zamieszkania. Warunkiem koniecznym było środowisko sprzyjające tenisowi. Przy okazji obejrzałem kiedyś ciekawy program na Discovery o Australii i stwierdziłem, że to dobra opcja.
– Ile czasu zajęło ci podjęcie decyzji?
– Skończyłem oglądać ten program na Discovery i byłem pewny, że lecę do Australii.
– Tak z dnia na dzień?
– Tak.
– I nie zastanawiałeś się, jak się tam odnajdziesz?
– Nie myślisz w ten sposób. Idziesz na żywioł. Najpierw dostałem wizę studencką. Później pracowniczą, rezydenturę i obywatelstwo. Koszt za całość na przestrzeni kilku lat to 120 tysięcy dolarów.
– Dlaczego wybrałeś Sydney a nie Melbourne?
– Melbourne jest bardzo europejskie. Nowoczesne miasto. Sydney ma 140 plaży w mieście. Poza tym jest tam lepszy klimat.
– A co z pracą?
– Nie zastanawiałem się, czy znajdę pracę, tylko kiedy. Zacząłem od małej szkółki tenisowej. Zarabiałem 14 dolarów na godzinę, a szef otrzymywał od klienta 60 dolarów.
– Słaba agencja pracy.
– Zdecydowanie (śmiech). To była wówczas minimalna krajowa. Szybko zyskałem uznanie klientów. Po kilku tygodniach miałem już do wyrobienia 30 godzin tygodniowo. Po dwóch miesiącach dostałem telefon od szefa, żebym nie uczył ich tak szybko grać. Stwierdziłem, że nie chcę oszukiwać ludzi i zrezygnowałem.
– I co dalej?
– We wtorek odszedłem. W środę wysłałem sms-y do podopiecznych, że odchodzę i dziękuję za współpracę. Na osiedlu, w którym mieszkałem, były dwa korty. W czwartek miałem już 35 godzin wpisanych w grafik na kolejny tydzień i to już za 35 dolarów!
– Trochę znajomości zdobyłeś.
– To był mój pierwszy rok w Australii, więc warto było poznać tylu ludzi. Zaprzyjaźniłem się też z osobami ze sklepu z rakietami. To renomowana firma, która świadczy usługi na cały świat. Nawiązałem z nimi współpracę. Do każdej kupionej rakiety klienci otrzymywali rabat na treningi u mnie. I tak kroczek po kroczku rozkręcałem swoją działalność w Australii. W pewnym momencie grałem ponad 60 godzin w tygodniu.
– W Australii liczba kortów jest porównywalna do orlików w Polsce?
– Nie, tak jest w USA i tam można grać za darmo. Ceny w Australii nie są odstraszające. Za godzinę gry trzeba zapłacić między 20 a 30 dolarów. Wszystkie obiekty są oczywiście na zewnątrz.
– Poznałeś więc mentalność Australijczyków. Skąd wynika ich miłość i też kultura w pochłanianiu tenisa?
– Na turniej, który trwa dwa tygodnie sprzedaje się prawie milion wejściówek. Tenis jest sportem narodowym. W porównaniu do Polski, tam ludzie chodzą obejrzeć mecz tenisa, a nie tylko Igę Świątek lub Huberta Hurkacza. Na kortach są tłumy, ale też wokół nich. Jest mnóstwo stref kibica. Nie da się przejść przez miasto, by nie zobaczyć kibiców. To niesamowite wydarzenie. Nie ma czegoś takiego na świecie. W Anglii ludzie chodzą, by się pokazać. W USA bo wypada. A we Francji wiadomo jak jest z kulturą.
– Da się to porównać do mistrzostw świata w piłce nożnej?
– Piłka nożna jest piątą dyscypliną w Australii. Wszyscy czekają na tenis, bo ten trwa na dobrą sprawę dwa miesiące. Potem jest pustka. Ludzie szukają alternatyw i faktycznie jedną z nich jest piłka nożna. Na mecze Sydney FC chodzi sporo fanów.
– Były klub Adriana Mierzejewskiego.
– Gdy Adrian grał w Australii, często się widywaliśmy. Woziłem jego dzieci na mecze. Mam wiele dobrych wspomnień związanych z Sydney FC. Najlepsze to Azjatycka Liga Mistrzów i wyjazd do Tokio na mecz z Urawą. Niestety skończyło się porażką.
– A twoje najpiękniejsze wspomnienie z Australian Open?
– To na pewno mój debiut trenerski na tym szlemie w 2013 roku. Ciekawa historia. Przyleciała młoda zawodniczka z Białorusi i trener zostawił ją po dwóch tygodniach. Nie miała co ze sobą zrobić. Ktoś mnie zapytał, czy jej pomogę. Zgodziłem się. Trenowaliśmy i wzięła udział w turnieju. Przegrała w pierwszej rundzie z... Marią Sharapową. To był mecz otwarcia. Niestety przegrała 0:6, 0:6. W tamtym turnieju Sharapowa nie straciła gema do czwartej rundy.
– Wysoka temperatura to też nieodłączny element tego turnieju.
– Pamiętam moment, gdy było 52 stopnie i odwołano mecze. Dlatego tak istotne jest, by zawodnicy przyjechali dużo wcześniej do Australii. Dzięki temu mogą przygotować się do startów. Oprócz pogody czeka ich też gra po nocach. A nie każdy organizm dobrze czuje się, grając w takich porach.
– Włączając telewizję w czasie Australian Open, trudno nie natknąć się na coś związanego z tenisem?
– Jest to niemal niemożliwe. Od rana do późnych godzin trwają programy. Mieszka tam 24 mln ludzi. Myślę, że 23,5 mln ogląda AO (śmiech). Jest jeszcze jeden event, gdy Australia też jest tak skupiona na sporcie. Chodzi o Melbourne Cup w jeździectwie. Wszyscy pracują wtedy do południa i później oglądają te zawody.
– Na Australian Open pojawia się wielu kibiców z różnych państw. Która grupa jest najbardziej specyficzna?
– Serbowie. Nie chcę, żeby to źle zabrzmiało, ale trudno znaleźć drugą taką grupę. Tak się składa, że w Australii mieszka ich bardzo dużo. Są niesamowicie wpatrzeni w Novaka Djokovicia. Do tego stopnia, że cokolwiek on nie powie, to oni to biorą w ciemno. Nie pochwalam tego, że często udziela się politycznie. Dla nich to żaden problem. Jeśli powie, że coś co jest białe, jest w jego opinii czarne, to dla nich też takie będzie. A spróbuj powiedzieć coś złego o Novaku, to będziesz dla nich wrogiem. Boję się pomyśleć, co się stanie, gdy on skończy karierę. Stracą sens życia.
– Społeczność australijska jest otwarta dla przyjezdnych?
– Jest takie powiedzenie "Love it or leave it" – czyli kochaj albo wyjeżdżaj. Tam jest na porządku dziennym, że obok siebie jest meczet, kościół katolicki i prawosławny. Tam nie ma jako takiej poprawności politycznej. To kraj policyjny. Straszliwie jest egzekwowane prawo. Spróbuj lekko przekroczyć prędkość, od razu cię złapią. Wielokrotnie się na tym naciąłem. Rocznie w Sydeny przyznawane jest prawie miliard dolarów z mandatów.
– Czyli nie patyczkują się.
– W trakcie pandemii ganiali babcie po parkach. W trakcie jednej z demonstracji muzułmanów jeden z nich kopnął psa policyjnego. Od razu go złapali i wsadzili do więzienia na pięć lat. Każdy respektuje prawo, bo wie, jak duże są konsekwencje z nieprzestrzegania. Z ciekawszych rzeczy, wybory są obowiązkowe. Jeśli nie głosujesz, dostajesz mandat. Frekwencja więc zawsze jest wysoka.
– Co przeniósłbyś z Australii do Polski?
– Tolerancję, small talk i pogodę. A, i jeszcze jedną rzecz! Od czterech lat mieszkam w Polsce i ciągle się na tym łapie. W Australii, gdy przychodzisz do restauracji, otrzymujesz wodę za darmo. W Polsce cały czas zapominam, że tak to nie działa.
– Polecasz przeprowadzkę tam?
– Zależy, w jakim celu. Jeśli zarobkowym, to są lepsze opcje. Jest za to coś takiego jak "working holiday". Polega to na tym, że przylatujesz do Australii. Dwa miesiące pracujesz, a miesiąc podróżujesz. I trwa to rok. Polecam takie rozwiązanie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.