{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Wiadomo, kto będzie niósł ogień olimpijski. To były mistrz IO!
Marcin Iwankiewicz /
Charles Coste to najstarszy żyjący francuski medalista olimpijski. Ba, do tego złoty, gdyż takiego koloru krążek wywalczył w 1948 roku w Londynie. Teraz, kilka miesięcy po setknych urodzinach, weźmie udział w finiszu sztafety z ogniem olimpijskim, który latem zapłonie w Paryżu.
👉 Rekord byłego mistrza świata. Tego nie dokonał dotąd nikt
Coste jak dotąd nie miał wielkiego szczęścia do wydarzeń okołosportowych. Gdy w 1948 roku zdobył złoto olimpijskie w kolarstwie torowym w wyścigu drużynowym, z Pierre'em Adamem, Serge'em Blussonem i Fernandem Decanalim... nie usłyszeli hymnu.
– Podium było małe. Medale dali nam w pudełkach, wtedy nie zakładano ich na szyję – opowiadał teraz "Le Parisien". – Chwilę jeszcze poczekaliśmy, po czym podeszli do nas działacze i powiedzieli: "Nie usłyszycie 'Marsylianki', nie mogliśmy znaleźć płyty – kontynuował.
Urodzony w 1924 roku – ostatnim, w którym w Paryżu zorganizowano igrzyska – należy do pokolenia II wojny światowej. Londyn 1948 był dla niego i innych magiczną przerwą w czasach, gdy, jak wspomina, "wciąż wszyscy mieliśmy po wojnie kartki na żywność".
Zagubiona przez Brytyjczyków płyta to nie wszystko. Coste, jako mistrz olimpijski, z definicji powinien zostać odznaczony Legią Honorową. Ale znów, gdzieś komuś coś się zawieruszyło, ktoś czegoś nie dopatrzył i kolarz otrzymał to najwyższe francuskie odznaczenie dopiero dwa lata temu.

Przez wszystkie te lata nie zabiegał o nie, nie domagał się należnego mu nadania, nie szukał atencji – w dzisiejszych czasach zachowanie wręcz niebywałe. Koniec końców w wieku stu lat znajdzie się jednak w blasku fleszy, ponieważ będzie niósł pochodnię olimpijską.
Zadanie wcale nie będzie proste. Coste porusza się przy pomocy chodzika, a jak sam mówi, jest tą perspektywą zaniepokojony. – Boli mnie kolano – przyznał w rozmowie dla agencji Reutera. – Ale postaram się to zrobić, to wielki zaszczyt.
– Kiedyś nie przychodziło do mnie tak wielu dziennikarzy. To miły prezent urodzinowy. Planowałem świętować moje 100. urodziny w spokoju, ale tak się nie stanie – dodał.
Nawiązał tym samym do zorganizowanej specjalnie dla niego przez Urząd Miasta Bois-Colombes uroczystości. Odbędzie się już w najbliższy czwartek, gdy będzie obchodził setne urodziny.