Lake Placid, które na nowo zadomawia się w skokach, jest odświeżeniem w kalendarzu Pucharu Świata. – Mój pierwszy raz – cieszył się na ten wyjazd Kamil Stoch. Jednak obiektów, które mogłyby gościć taką rangę zawodów, jest ok. 90. Policzyliśmy je. Dlaczego FIS z roku na rok prezentuje kalkę tego, co już było? I to mimo że szef PŚ Sandro Pertile tak często mówi o ekspansji na nowe rynki? – Federacja zasypuje nas coraz większymi kosztami. A systemu wsparcia nie ma – przyznają w PZN. Tak skoki zamykają się w hermetycznej bańce.
Pili tak, że zalali piętro w hotelu. Wojciech Skupień rozlicza się z kariery
Rok temu, kiedy Lake Placid po latach znów zorganizowało Puchar Świata w skokach, byliśmy zachwyceni. Wprawdzie Polonusi pod skocznią byli w takiej przewadze, że inne ekipy mogło to aż przytłoczyć, to jednak atmosfera tamtych zawodów przypadła do gustu środowisku. FIS spodobało się na tyle, że utrzymał USA w kalendarzu i teraz karawana z elitą tam powróciła.
Takich odświeżeń w PŚ mogłoby być więcej.
PŚ w skokach ciągle taki sam. Trzy razy mniej lokalizacji niż u alpejczyków
Dość powiedzieć, że od 1979 roku najważniejszy cykl w skokach trafił do ledwie 58 miast. Szczyrk miał być 59., ale że konkurs odwołano przez wiatr, to i śladu w archiwach nie miał jak zostawić. Wcześniej rezygnowano z imprez w już wskazanych Kranju i Zhangjiakou. Dla porównania, PŚ w narciarstwie alpejskim – tylko trochę starszy stażem – widział już aż 139 miejscowości. I to wyłącznie męskich, bo panie w sumie jeździły w 150.
Różnica jest ogromna.
Oczywiście, alpejczykom – zwłaszcza w dawnych czasach, gdy PŚ udawało się przeprowadzić nawet na górze gruzu w Berlinie – potrzeba było infrastrukturalnie dużo mniej. Wystarczył stok, który był odpowiednio szeroki, względnie stromy, a resztę dawało się dostawić tymczasowo. Nawet wyciąg niekiedy zastępowano samochodami, o ile tylko na szczyt wiodła jakaś droga. Skoki potrzebują dużo bardziej zaawansowanej infrastruktury. Nawet jeśli skocznia fizycznie stoi, to musi mieć odpowiedni profil. Na pewno musi mieć też stałą wieżę sędziowską, dojazd na górę. Udogodnienia takie jak lodowe tory lub wiatrołapy są kwestią opcjonalną, co potwierdza m.in. Willingen i Lake Placid. Cechą wspólną z alpejczykami są jednak pieniądze. Tu i tu, żeby gościć najlepszych, należy zainwestować przynajmniej milion euro w organizację – niezależnie, czy ta kasa pójdzie w koncert zespołu, czy w tymczasowy namiot.
– Tego można zazdrościć alpejczykom. Że za ich PŚ idzie duży biznes. Ludzie jeżdżą amatorsko, kupują ten sam sprzęt, co zawodowcy. Tak napędza się koniunktura. Tego skokom najbardziej brakuje, żeby wejść na wyższy poziom – słusznie analizował Clas Brede Brathen, przez lata menedżer kadry Norwegii.
Jeśli bowiem mowa o samych obiektach, tych dla ew. Pucharu Świata wciąż nie brakuje.
– Problem leży w pieniądzach. Ogromnych, bo takie są potrzebne, a które wcale nie muszą się zwrócić – wskazuje Wojciech Gumny, członek komisji kalendarzowej FIS.
10 debiutów w 24 lata. Większość jednorazowych, a to obiekty z igrzysk
Kibice na X (dawniej Twitterze) regularnie tworzą swoje wymarzone Puchary Świata w skokach. Ale to fantasmagoria, bo te, poza drobnymi korektami, od lat wyglądają identycznie. A Lake Placid dawniej przecież nawet inaugurowało sezon, podobnie jak Thunder Bay lub Cortina d’Ampezzo. Obecnie wszystko się jakby uklepało. Każdy ma swój termin, którego się trzyma. Miejsca na nowych brakuje, chyba że ktoś z tego towarzystwa wypadnie na własne życzenie. Nie istnieje coś takiego jak koszyki – znane m.in. z PŚ w biegach. Tam niektóre lokalizacje wymieniają się między sobą w interwale dwu lub trzyletnim.
W XXI w. (czyli przez 24 lata!) w kalendarzu PŚ zadebiutowało ledwie 10 miejscowości.
Statystyki wprowadzania nowości w skokach są dojmujące. Ałmaty po 2016 same odpuściły albo im to zasugerowano. Na dłużej zadomowiły się tylko Titisee-Neustadt, Wisła, Niżny Tagił i Rasnov, na który jednak w środowisku mocno kręci się nosami. W tym były też areny olimpijskie w ramach prób. Park City skończyło swoją przygodę na dwóch weekendach w elicie, Pragelato, Whistler, Soczi i Pjongczang tylko na jednym – tym bezpośrednio przed IO.
– Nie warto być nieuprzejmym, ale jeśli takie jest wykorzystanie spuścizny po igrzyskach, to wypada tylko pogratulować władzom FIS. MKOl przecież to widzi. Po IO nie ma żadnej zachęty do kontynuacji. Ostatni wyjątek, który przetrwał na stałe, to Lillehammer – wskazuje Artur Bała z portalu skisprungschanzen.com.
O temat już dawno pytaliśmy Sandro Pertile.
– Każdy chciałby mieć cykl rozsiany po świecie. Ale FIS nikogo nie zmusi, żeby dbał o skocznię i jeszcze chciał gościć zawody elity – mówił nam dawniej dyrektor PŚ. I tu ma rację. Bo to związki składają oferty do centrali na organizację zawodów. Pertile i jego ludzie mogą co najwyżej za tym lobbować, tak jak było w przypadku USA.
Ponad 90 skoczni z potencjałem na PŚ. A kolejne powstają
Rozszerzanie cyklu o nowe miejsca jest dla działacza kluczowym wątkiem kadencji. Marzy o Dubaju i przenośnej skoczni np. na Maracanie. Jednak wciąż wiele do zrobienia byłoby, gdyby wykorzystać aktualnie istniejące skocznie. Właśnie w ramach urozmaicenia, choćby w krajach, które i tak goszczą skoczków.
Wspólnie z portalem skisprungschanzen.com policzyliśmy wszystkie obiekty, które mogłyby obecnie przeprowadzić PŚ – mamucie, duże i normalne. Przyjęliśmy, że kluczowy jest stan techniczny skoczni i jej ogólna "używalność". Infrastrukturę poboczną można wykonać tymczasowo lub dokonać remontów, a ew. utraconą homologację – przy odpowiednim czasie na przygotowania – wyrobić od nowa w FIS. Za odpowiednie sumy wszystko przecież jest możliwe.
Tych skoczni jest łącznie aż 93 w 20 krajach. Dodatkowo aktualnie budują się trzy kolejne – w Predazzo i Saalfelden.
LISTA SKOCZNI, KTÓRE MOGŁYBY PODJĄĆ SIĘ ORGANIZACJI PŚ:
AUSTRIA: Kulm (1), Bischofshofen (1), Eisenerz (1), Hinzenbach (1), Innsbruck (1), Ramsau (1), Stams (1), Seefeld (1), Villach (1), Tschagguns (1), Saalfelden* (1)
CHINY: Zhangjiakou (2), Yabuli (1), Laiyuan (2)
CZECHY: Harrachov (1), Liberec (2)
ESTONIA: Otepaa (1)
FINLANDIA: Kuopio (2), Rovaniemi (1), Lahti (2), Ruka (1)
FRANCJA: Courchevel (2), Chaux-Neuve (1)
JAPONIA: Hakuba (2), Sapporo (2), Zao (1)
KANADA: Whistler (2)
KAZACHSTAN: Ałmaty (2), Szczuczyńsk (2)
KOREA POŁUDNIOWA: Pjongczang (2)
NIEMCY: Ga-Pa (1), Hinterzarten (1), Klingenthal (1), Oberhof (2), Oberstdorf (3), Oberwiesenthal (1), Brotterode (1), Schonach (1), Titisee-Neustadt (1), Willingen (1)
NORWEGIA: Lillehammer (2), Vikersund (2), Oslo (2), Mo i Rana (1), Rena (2), Trondheim (2)
POLSKA: Zakopane (2), Wisła (1), Szczyrk (1)
ROSJA: Niżny Tagił (2), Czajkowski (2), Soczi (2)
RUMUNIA: Rasnov (1)
SŁOWACJA: Szczyrbskie Jezioro (1)
SŁOWENIA: Planica (3), Kranj (1), Ljubno (1)
SZWAJCARIA: Einsiedeln (1), Kandersteg (1), Engelberg (1)
SZWECJA: Falun (2), Ornskoldsvik (1)
USA: Iron Mountain (1), Lake Placid (2), Park City (2)
WŁOCHY: Predazzo* (2)
Jedna trzecia skoczni w użyciu, druga liga powiela PŚ. Bo się nie opłaca
Dla kontekstu, w sezonie 2023/24 w kalendarzach zimowych męskich cykli FIS (PŚ+COC+FIS Cup) znalazło się tylko 29 z nich. Czyli nawet nie jedna trzecia. PŚ zaplanował ich 21, ale zwraca uwagę, że w drugiej lidze pojawiają się zaledwie trzy (!) nowe lokalizacje: Brotterode, Iron Mountain i Kranj. Dodatkowe pięć wprowadza FIS Cup: Kandersteg, Notodden, Villach, Falun i Oberhof, ale głównie, dlatego że tam skacze się głównie na "dziewięćdziesiątkach".
Wszystkie te miejsca są już doskonale znane kibicom i skoczkom. Opatrzyły się. Część w ogóle znudziła.
W przypadku FIS Cup problemem jest jego postępująca degrengolada. A to o tyle smutne, że przeprowadzenie takich zawodów jest – teoretycznie – najtańsze. Bardziej martwi Puchar Kontynentalny. Ten dawniej był poletkiem doświadczalnym Hofera, który wymagał od miast-kandydatów, aby najpierw potwierdzały się właśnie jako gospodarze zawodów zaplecza. Tu byłoby miejsce na zalążek egzotyki: Kazachstan, Turcję (jeśli Erzurum doczeka remontu), Szwecję, Estonię, Koreę, Chiny, więcej USA, może Kanadę. Wychodzi na to, że aktualnie nikt do tego nie aspiruje. A jeśli ktokolwiek, to wyłącznie Iron Mountain. No, chyba że dziś właścicielom skoczni nie trzeba już potwierdzać się w niższych cyklach.
– To impreza, która kosztuje dużo, a daje żadne wpływy. Tylko dwie, trzy imprezy ściągają widownię. A tak? COC jest głównie po to, żeby być. A zapłacić za transport, hotele, obsługę itd. trzeba prawie tak jak na poziomie PŚ. Bez transmisji nie ma mowy o tym, żeby to się zwróciło. Mało kto chce ładować środki i czas w towar deficytowy – gorzko analizuje Gumny.
Wiceprezes PZN dodaje, że lepiej jest, wówczas gdy wokół zawodów organizuje się społecznie lokalna ludność. Przodują w tym Niemcy, Austriacy, trochę Norwegowie. Za ratrakowanie, usługi shuttle’owe itd. nie pobierają pensji, spełniają się jako wolontariusze. Ale to nie norma.
Oddzielną kwestią jest też, że dalekie podróże – do ew. egzotyki – nie są obecnie pożądane przez czołowe nacje. Przynajmniej dopóki, dopóty nie odbywa się tam cały turniej lub tournée, gdzie można by zdobyć dużo punktów rankingowych.
Kto ma wolne cztery miliony? IBU pomaga inaczej niż FIS
Zgnuśnienie w kalendarzach to jednak przede wszystkim efekt ekonomicznego rozsądku. Przeliczając na polską walutę, weekend z elitą to wydatek ok. czterech milionów złotych. Lub więcej.
– Nie potrafiąc się w tym odnaleźć, dużo ryzykujesz. Potrafiąc, zapewniasz regionowi gigantyczną promocję. W to zawsze warto iść, my wychodzimy z tego założenia w Polsce. To jednak wymaga ludzi, którzy będą na tyle odważni, aby się o to starać. Jednak nie dziwi mnie, że na świecie panuje uzasadniony strach, że się to przegra i zakończy zimę z budżetową dziurą albo długami – wskazuje Gumny.
Sekretarz PZN Jan Winkiel uważa, że tę gigantomanię dałoby się finansowo zracjonalizować.
– Umówmy się, część kosztów FIS mogłaby zdjąć z organizatorów. Te wydatki ciągle rosną: galopuje energia, ochrona itd. Ale to obsługa federacji i teamów jest najdroższa. Nagrody to 86 tys. franków za każdy konkurs. Płaci za to gospodarz. Podobnie jak za 200 dwuosobowych pokoi w standardzie czterech gwiazdek, pensje sędziów itd. – wylicza Winkiel i podaje przykład IBU. – Tam rozwiązano to inaczej. Unia biathlonowa dopłaca gospodarzom na tych polach. My z FIS od A do Z musimy radzić sobie sami, a na horyzoncie są jeszcze plany centralizacji praw sponsorskich i telewizyjnych. System wsparcia nie istnieje. Może gdyby był, chętnych do goszczenia PŚ byłoby więcej? – uważa.
Wygodniej jest zrobić to tam, gdzie już było. Skutek: bańka skoków coraz ciaśniejsza
Pytanie, dlaczego nawet wewnątrz państw-organizatorów PŚ zostaje ciągle w tych samych miejscach, również zamyka się w finansach. Coraz większe wydatki sprawiają, że federacjom nie opłaca się przenosić go do innych miejsc. Oczywiście, TCS, Oslo, Planica czy Zakopane są nie do ruszenia – to kultowe lokalizacje. Jednak w przypadku Lahti, Ruki, Sapporo czy Klingenthal można już mówić o zasiedzeniu. Zwłaszcza że te kraje miałyby alternatywy do zaoferowania. Kuopio, Hakuba, Oberhof, Hinterzarten – to nie brzmi jak wymysł, lecz coś, co dałoby się załatwić od ręki. Pod warunkiem, że byłyby tam na to środki.
Jeżeli decydując się na ten ruch, dodatkowo trzeba by przeznaczyć środki na dostosowanie obiektu do wymogów, nic takiego się nie wydarzy. Taniej jest być w lokalizacjach, gdzie możliwie najwięcej już stoi.
Skutek ekonomiczny jest korzystny. Skutek niepożądany to jednak obiekty, które dawniej lśniły, a dziś coraz częściej popadają w niepamięć. W raporcie na temat upadku skoków (MOŻNA GO PRZECZYTAĆ TUTAJ) przed rokiem wskazywaliśmy, że spośród 167 wszystkich kiedykolwiek wybudowanych obiektów z rekordem pow. 100 metrów aż 64 to ruina. Na 81 skoczni, na których odbywał się męski PŚ, skacze się (choćby treningowo) już tylko na 58.
FIS z pewnością chciałaby ten trend zatrzymać. Tylko że dziś federacja nie ma w tej kwestii żadnej pozycji negocjacyjnej. To boleśnie zostało obnażone m.in. zimą 2020/21, gdy długo nie dało się znaleźć zastępstwa za odwołaną próbę przedolimpijską w Chinach. Wyszło tak, że dwa weekendy zawodów obejrzeliśmy w Zakopanem. Teraz, gdy z COC zrezygnowała Rena, druga liga po dwóch miesiącach powróciła do Lillehammer.
I co? I nic. Wiele wskazuje, że świat skoków – coraz bardziej zamknięty i hermetyczny – takim już pozostanie. Kibicom zostaje fantasmagoria i wodzenie palcem po mapie. To, przynajmniej na razie, jest wciąż za darmo.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (991 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.