Dzięki upowszechnieniu transportu lotniczego w końcu ułatwiono rywalizację najlepszym ze wszystkich kontynentów. Niestety, początki masowych podróży to także tragedie drużyn sportowych. W lutym 1961 roku zginęła cała amerykańska kadra w łyżwiarstwie figurowym.
Wróżka z Winchester
Na okładce lutowego wydania najbardziej prestiżowego magazynu w USA – "Sports Illustrated" – uwieczniono nową mistrzynię kraju w łyżwiarstwie figurowym, Laurence Owen. Co prawda sezon futbolowy skończył się miesiąc wcześniej, a rozgrywki baseballowe i finały koszykówki akademickiej planowano dopiero po nadejściu wiosny, ale i tak nie umniejszało to zaszczytu, jakiego dostąpiła szesnastolatka nazywana przez media "Wróżką z Winchester".
Nawet przed publikacją była rozpoznawalna. Owen była bowiem szósta podczas igrzysk w Squaw Valley w 1960 roku, a jej zwycięstwo w krajowym czempionacie oglądali widzowie w całych Stanach Zjednoczonych. Impreza była po raz pierwszy transmitowana w telewizji, a stacja CBS zapłaciła krocie za prawa do transmisji. Dzięki temu nagrania występów w Colorado Springs z 1961 roku zachowały się do dziś. I mimo słabej jakości obrazu są dowodem światowego poziomu reprezentowanego przez tych, którzy zginęli dwa tygodnie później...
Owen, przedstawiona przez "Sports Illustrated" jako "najbardziej fascynująca łyżwiarka w Ameryce", spotkała się z dziennikarzami o… piątej rano, bo tak wcześnie zaczynała treningi na lodowisku w Bostonie. Szczególnie dobrze odnajdywała się w programie dowolnym, czyniąc z występów muzyczno-estetyczną sztukę. Zamiłowanie do kultury wyższej przejawiało się też w jej zainteresowaniach. W wolnym czasie pisała wiersze.
Solistka trenowała pod okiem matki, medalistki olimpijskiej sprzed ponad trzydziestu lat. Maribel Vinson-Owen pracowała po zakończeniu kariery jako dziennikarka sportowa i trenerka. Jej wychowankowie sięgali potem po medale mistrzostw świata oraz igrzysk olimpijskich. Tak miało być też z jej córkami. Oprócz Laurence ogromny talent miała jej starsza siostra Maribel Jr., jeżdżąca w parze z Dudleyem Richardsem. Byli najlepsi w pamiętnych mistrzostwach kraju.
Metody Vinson-Owen określano wówczas jako surowe. Preferowała wręcz nieludzki czas treningów oraz chętnie używała przekleństw. Miały się one jednak nijak do patologii reżimów treningowych Rosjanki Eteri Tutberidze. Może dlatego Vinson-Owen w trakcie kariery trenerskiej wyszkoliła aż cztery tysiące łyżwiarzy.
Panie Owen były z reprezentacją na pokładzie Boeinga 707, który rozbił się na bagnach, niespełna dziesięć kilometrów od lotniska w Brukseli. Przyczyny tej katastrofy są nieznane do dziś. Nikt z 72 osób na pokładzie nie przeżył wypadku, w tym osiemnastu amerykańskich łyżwiarzy oraz szesnastu członków sztabu szkoleniowego i sędziów.
Wśród szczątków maszyny znaleziono nadpalony numer "Sports Illustrated” z okładką z Laurence. Te dramatyczne wieści dotarły z opóźnieniem do Stanów Zjednoczonych i do Pragi, gdzie wszystko było już gotowe na przyjęcie łyżwiarzy.
Łyżwiarstwo po amerykańsku
Tragedia wstrząsnęła światem sportu. Szokował zwłaszcza wiek ofiar. Najmłodsza łyżwiarka miała 15 lat. Dla większości miał być to pierwszy start poza Ameryką i pierwszy z etapów przygotowań do zimowych igrzysk olimpijskich w Innsbrucku w 1964 roku. Rok przed katastrofą część z nich startowała w igrzyskach w rodzimym Squaw Valley, co traktowano jako lekcję przed kolejnymi wyzwaniami. A w Pradze byli kandydatami do medali...
Amerykańska szkoła łyżwiarstwa figurowego święciła wtedy triumfy. Z solistów brylował na lodowiskach Dick Button, mistrz olimpijski z 1948 i 1952 roku. Jako pierwszy łyżwiarz w historii wylądował czysto po potrójnym skoku. W mistrzostwach świata, oprócz debiutu, był niepokonany. Po zakończeniu kariery organizował wydarzenia łyżwiarskie oraz zajął się ich komentowaniem. Zdobył duże uznanie.
Tytuły Buttona rozpoczęły falę sukcesów rodaków. W latach pięćdziesiątych amerykańscy łyżwiarze figurowi zdobyli 55 medali mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Dawne potęgi, jak Wielka Brytania, Norwegia i Niemcy, pozostały daleko w tyle za reprezentantami USA. Najlepsi szkolili się w klubie Boadmoor w Colorado Springs, gdzie w latach 1957 i 1959 zorganizowano mistrzostwa świata. Tytuły w konkurencjach indywidualnych przypadły oczywiście Amerykanom.
Tamtejsi łyżwiarze dostawali propozycje występów w widowiskach i rewiach na lodzie. Imprezy rozrywkowe organizowano w całym kraju. Kontrakty na udział w nich dawały kokosy, ale wiązały się z rezygnacją ze splendorów w olimpijskich startach, gdzie dopuszczani byli jedynie amatorzy. Tą ścieżką podążało wielu, bo uznawali, że nie będą w stanie rywalizować jak równi z równymi z młodszymi przeciwnikami, bądź utrzymać się finansowo. Przed taką pokusą stanęła też Carol Heiss.
Heiss miała przejść na zawodowstwo po igrzyskach w Cortinie d'Ampezzo, gdzie zdobyła srebrny medal. O odłożenie tej decyzji na czas po wygraniu następnych igrzysk poprosiła ją umierająca matka. Łyżwiarka spełniła obietnicę i została tam mistrzynią olimpijską. Po kolejnym zwycięstwie, tym razem w mistrzostwach świata nie wystąpiła więcej w zawodach. Podjęła się kolejnych wyzwań i... wcieliła w filmową rolę Królewny Śnieżki.
Amatorstwo porzucił też inny mistrz olimpijski z Squaw Valley, David Jenkins. Ośrodki treningowe w Colorado i Bostonie starały się, by zastąpić te gwiazdy. Po mistrzostwach krajowych w tej pierwszej miejscowości wyglądało, że można być dobrej myśli. Los chciał jednak inaczej...
Mistrzowskie familie
Łyżwiarstwo figurowe w USA opierało się wówczas w dużej mierze na rodzinach. Wspomniani Owenowie nie byli jedynymi. Podobną sławą cieszyło się też rodzeństwo Heissów, które opisano na łamach magazynu "Time". Oprócz najbardziej uzdolnionej Carol jeździli też Nancy i Bruce. Podobnie było z Jenkinsami, bo w Cortinie d'Ampezzo w 1956 roku złoto zdobył Hayes Alan (notabene późniejszy mąż Carol Heiss), a cztery lata później triumfował jego młodszy brat David.
Dużo mówiono też o siostrach Westerfield. Starsza, Sherri, nie miała międzynarodowych sukcesów, ale służyła radami młodszej Stephanie. Siedemnastolatka była najlepsza po programie figur obowiązkowych, a w zawodach okazała się gorsza tylko od Laurence Owen. Jako medalistka mistrzostw kraju także zakwalifikowała się na zawody w Pradze. Ze względu na ten wyjazd zrezygnowała nawet z udziału w koncercie fortepianowym. Na czempionat poleciała z siostrą. Grono solistek w kadrze narodowej na MŚ uzupełniła Rhode Lee Michelson, rehabilitantka po niedawnej kontuzji biodra.
Starsza siostra towarzyszyła na pokładzie Gregory'emu Kelleyowi, który również wybrał się na tamte mistrzostwa świata. Wychowanek trenerów z Bostonu wygrał w figurach obowiązkowych, ostatecznie zdobył srebrny medal mistrzostw kraju, ustępując Bradleyowi Lordowi. Z chorobą zmagał się trzeci w tych mistrzostwach Tim Brown. Pozostał jednak w domu, a w zastępstwie wybrał się do Pragi czwarty Douglas Ramsay, którego ze względu na upodobanie do potrójnych skoków porównywano z Buttonem.
W parach sportowych też były rodzeństwa. Na podium krajowym za parą Owen-Richards znaleźli się Hadleyowie i Hickoxowie. Ci pierwsi, Ila Ray i Ray, byli trenowani przez macochę, Lindę. Przez długi czas wydawało się, że nie polecą do Pragi, ale zrzutka lokalnej społeczności w Seattle pomogła sfinansować lot, również dla Lindy. Takiego problemu nie mieli Hickoxowie, wybierający się właśnie na studia. Bill rozpoczął naukę w akademii wojskowej w Colorado.
Wiele obiecywano sobie po parach tanecznych. W USA najlepsza była ta występująca razem od niedawna: Diane Sherbloom i Larry Pierce. Trochę większe doświadczenie mieli wicemistrzowie kraju, Dona Lee Carrier oraz Roger Campbell, lecący wtedy z matką. Tercet uzupełniło małżeństwo Dineenów, świeżo upieczeni rodzice. Zebranie środków na taki wyjazd było trudne dla tej młodej pary, udało się to w ostatniej chwili. Jak się okazało – na nieszczęście.
Kadrowicze przed wylotem wzięli jeszcze udział w mistrzostwach Ameryki Północnej w Filadelfii, rywalizując z Kanadyjczykami. Młodzi łyżwiarze traktowali wyprawę do Pragi jak przygodę, bo po raz pierwszy mieli zobaczyć Europę.
Barierą była wtedy polityka. "Zimna wojna" wkraczała akurat w najostrzejszy etap. W maju 1960 roku Sowieci zestrzelili amerykański samolot szpiegowski U-2, a kilka miesięcy później doszło do niepokojów politycznych w Republice Konga i morderstwa popieranego przez ZSRR premiera Patrice'a Lumumuby. Gazety donosiły stale o możliwości wybuchu globalnego konfliktu zbrojnego. Tak pisał choćby "New York Times" w dniu wylotu łyżwiarzy. A rok później miał miejsce kryzys kubański…
Organizacja podróży do kraju komunistycznego była więc sporym wyzwaniem. Początkowo myślano o wysłaniu nawet dwóch samolotów. Pierwszy z nich miał wyruszyć kilka dni wcześniej, co dałoby łyżwiarzom czas na aklimatyzację. Drugi miał zabrać sędziów, działaczy i rodziny sportowców. Okazało się jednak, że dochowanie procedur bezpieczeństwa i załatwienie kwestii wizowych będzie łatwiejsze w przypadku lotu jedną maszyną.
Przed wylotem ekipa ustawiła się do wspólnego zdjęcia. Kadra w pierwszym etapie miała dostać się do Brukseli rejsowym Boeingiem 707, najnowszym wówczas samolotem na świecie. Lot oznaczony jako Sabena 548 zaczął się na lotnisku w Nowym Jorku wieczorem 14 lutego, a do katastrofy doszło tuż przed lądowaniem. Piloci przez ostatnie minuty nie kontaktowali się z wieżą kontrolną. Samolot musiał wtedy odlecieć na drugi krąg, gdyż inna maszyna startowała z pasa.
Po tym manewrze Boeing 707 stanął dęba, przekręcił się nosem do dołu i runął na ziemię. Nigdy wcześniej nie doszło do wypadku tego typu Boeinga w locie pasażerskim. Wśród ofiar był też mieszkający w New Jersey trzydziestotrzyletni Julian Baginski, właściciel włoskiej restauracji, który wybrał się do Warszawy, by odwiedzić umierającą na raka matkę. Osierocił dwójkę dzieci. Służby ratunkowe niemal natychmiast pojawiły się na miejscu zdarzenia. Udało uratować się życie rolnika trafionego odłamkami maszyny, ale drugi zginął na polu. W przypadku pasażerów pozostała tylko identyfikacja ciał.
Etapy żałoby
Członkowie łyżwiarskiej społeczności, którzy pozostali w kraju, otrzymali najtrudniejsze zadanie w życiu – powiadomić bliskich ofiar o śmierci ich dzieci, wnuków bądź rodzeństwa. W przypadku najbardziej dotkniętej tragedią rodziny Owenów, konieczne było przedstawienie tej strasznej prawdy seniorce rodu, osiemdziesięcioletniej Gertrude. Towarzyszyła dotąd podczas każdej z wypraw córki i wnuczek. Przed mistrzostwami świata w Pradze uznano, że podróż samolotem byłaby zbyt ryzykowna dla jej zdrowia.
Gertrude, mimo tej tragedii, podjęła się dokończenia dzieła córki Maribel i kontynuacji pracy z jej podopiecznymi. Podobna determinacja towarzyszyła Ronowi Ludingtonowi, który odpowiadał za trenowanie małżeństwa Dineenów. Nie miał wtedy środków na wyjazd na mistrzostwa, co uratowało mu życie. A po raz pierwszy od pięciu lat musiał opuścić imprezę tej rangi. Wyjechał do Indianapolis, by zacząć treningi z dawnymi wychowankami Danny'ego Ryana swego przyjaciela i trenera obecnego na tym feralnym pokładzie. Opieka nad osieroconym niemowlęciem Dineenów przypadła zaś wujkowi dziecka. Bill Jr. Dineen unika do dziś uczestnictwa w uroczystościach wspominkowych katastrofy, w której zginęli jego rodzice.
Kondolencje bliskim ofiar złożył prezydent USA, John F. Kennedy. Tragedia dotknęła go osobiście. Dudley Richards był bliskim przyjacielem młodszego brata prezydenta i często spędzał wakacje ze starszym z braci. Na miejscu wypadku pojawił się król Belgii Baldwin I i królowa Fabiola, a państwo belgijskie opłaciło transport ciał w dębowych trumnach do USA. Śledztwo dotyczące przyczyn ósmej wówczas pod względem wielkości katastrofy lotniczej na świecie, nie przyniosło efektów, choć pod uwagę brano nawet atak terrorystyczny.
Międzynarodowa Unia Łyżwiarska (ISU) zastanawiała się, co zrobić po tej tragedii. Mistrzostwa świata miały rozpocząć się za tydzień, a wiele reprezentacji, w tym kanadyjska, znajdowało się już w Pradze. Organizatorzy jeszcze dzień po katastrofie utrzymywali, że impreza zostanie przeprowadzona zgodnie z planem. Działacze ISU postanowili jednak skonsultować się z przedstawicielami państw. Po głosowaniu zrezygnowano z zawodów, a gospodarze w zadośćuczynieniu mieli gościć czempionat rok później, w 1962 roku.
Amerykanie musieli odbudować reprezentację niemal od zera. Wyzwanie było tym większe, że nie zrobiono dla nich wyjątku w kwestii liczby reprezentantów – by wysłać trzech przedstawicieli w danej konkurencji w 1963 roku konieczne było zdobycie co najmniej piątego miejsca w praskich zawodach. Młodzicy nie mieli na to szans. Sięgnięto więc po dwudziestoletnią Barbarę Roles-Pursley. Brązowa medalistka ze Squaw Valley wystartowała w mistrzostwach świata zaledwie pół roku po urodzeniu dziecka. Wykonała stawiane przed nią zadanie i nastolatkowie mogli pojechać na MŚ 1963.
Kto wie, być może doświadczenie zdobyte w tych zawodach pozwoliło Scottowi Allenowi sięgnąć po brązowy medal na igrzyskach olimpijskich w Innsbrucku w 1964 roku. Solista miał wówczas ledwie 14 lat. Do chwały nawiązało też rodzeństwo Josephów, które na medale musiało poczekać jednak trzy lata. Dostali je po dyskwalifikacji zachodnioniemieckiej pary, która naruszyła zasady amatorstwa.
Miłość Amerykanów do tej dyscypliny odżyła dzięki Peggy Fleming, pierwszej amerykańskiej mistrzyni olimpijskiej w łyżwiarstwie figurowym od czasu katastrofy z 1961 roku. A przecież jedną z ofiar był jej trener, William Kipp. Szkolenia zawodniczki podjął się potem Włoch Carlo Fassi, który przyjechał z żoną do USA. Fleming stała się gwiazdą na miarę talentów z poprzedniej dekady.
Echa tamtej tragedii są nadal w przestrzeni publicznej. W 50. rocznicę wydarzeń nagrano film dokumentalny "Rise" przybliżający sylwetki ofiar. Ich pamięć uczczono też pomnikami w miejscu katastrofy oraz w Colorado Springs. Najważniejszym wyrazem hołdu jest jednak specjalny fundusz powołany zaledwie pięć dni po wypadku.
Przez 63 lata zebrano ponad 20 milionów dolarów. Praktycznie każdy amerykański łyżwiarz figurowy prezentujący krajowy poziom skorzystał z tej pomocy, w tym złoty medalista olimpijski z ostatnich zimowych igrzysk olimpijskich w 2022 roku w Pekinie, solista Nathan Chen.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.