Maria Żodzik trafiła do Polski ponad 2 lata temu. Zamieszkała w Białymstoku. Zaczynała od pracy w restauracji z fast foodem i przez pierwsze miesiące pobytu w Polsce trenowała indywidualnie. Ponad rok temu nawiązała współpracę z trenerem lekkiej atletyki Robertem Nazarkiewiczem. – Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, na co się piszę… Nie wiedziałem też, że biorę sobie zawodniczkę, która dwa razy w życiu skoczyła ponad 190 centymetrów. Po mniej więcej trzech miesiącach uświadomiłem sobie, jak trudne wyzwanie mnie czeka – wspomina specjalnie dla TVPSPORT.PL Robert Nazarkiewicz.
👉 Białorusinka bliżej kadry Polski! Ważna decyzja ministra
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Kiedy zaczęła się wasza wspólna historia?
Robert Nazarkiewicz, trener Marii Żodzik: – Maria trafiła pod moje skrzydła rok i dwa miesiące temu. Po przyjeździe do Polski umknęła wszystkim. Trener Jerzy Mydlarz kilkanaście miesięcy temu powiedział mi, że Maria jest w Polsce. Poprosił mnie, żebym wpuścił ją na trening, porozmawiał. Maria jest bardzo kulturalną osobą. Kilka dni później do mnie zadzwoniła. Przyszła na trening, zrobiła rozgrzewkę, popróbowała skakać…
– I zauważył pan, że coś z tego będzie?
– Wtedy jeszcze tego nie wiedziałem, ale widziałem w jej oczach determinację. Jestem trenerem od kilkudziesięciu lat. Wychowałem wielu sportowców i potrafię w nich zauważyć sportową, ale też i życiową determinację. Maria chciała trenować, a ja zaproponowałem jej współpracę. Krok po kroku zaczęliśmy się poznawać w tych warunkach, które mamy na miejscu.
– Trenujecie w Białymstoku?
– Tylko w Białymstoku. Byliśmy też na dwóch obozach. W Olecku i w Zakopanem. Zwłaszcza bardzo się cieszyła z obozu w Zakopanem, bo był to jej pierwszy obóz w górach i pierwszy taki ciężki.
– Jakie zrobiła pierwsze wrażenie na treningu?
– Maria długo nie skakała. W pierwszych treningach nie chodziło o wysokość. Byłem zaskoczony tym, jak Maria zapamiętała ruch i dobieg. Przed naszym spotkaniem sama trenowała na stadionie, a profesjonalnych treningów nie miała przynajmniej z pół roku. Jak na tak długi czas, to dobrze zapamiętała, jak się skacze.
– Jak często trenujecie?
– Sześć razy w tygodniu, często po dwa razy dziennie.
– Spędzacie z sobą mnóstwo czasu… Jaka jest?
– Jest ciekawą osobą. W zależności od sytuacji Maria twardo lub miękko stąpa po ziemi. Wiele rzeczy chce zrobić. Czasami się waha, jest niepewna. No ale nie można się temu dziwić, bo Maria jest w szczególnej sytuacji.
– A pod względem relacji na linii trener i zawodniczka?
– Nie mogę powiedzieć złego słowa. Pod względem sportowym rozumiemy się dobrze. Nie mieliśmy jeszcze sprzeczki związanej z treningami.
– A w ogóle już się sprzeczaliście?
– Tak, ale nie chodziło o sport. Chcę podkreślić, że jestem dla Marii nie tylko przy treningu. Pomagam jej również w codzienności. Ona musi czuć, że z nią jestem. Jeśli ma jakiś problem, to mi o tym mówi.
– Na przykład w sprawach urzędowych?
– Tak. Gdy zaczęliśmy wspólnie trenować, to musieliśmy z niektórymi tematami ruszyć. Chcę jej pomagać, bo jest tego warta. Jest tego warta poprzez swoją pracowitość, swoją determinację. Muszę dodać, że gros osób nam pomagało. Łącznie z Polskim Związkiem Lekkiej Atletyki, który cały czas to robi.
– Podczas waszej pierwszej rozmowy padły słowa o staraniach się o polskie obywatelstwo?
– Maria czekała na możliwość stałego pobytu w Polsce. Powiedziała mi wówczas, że chciałaby zostać w Polsce, że chce zostać Polką. Udokumentowała mi, że miała polskich dziadków. Wtedy jeszcze nie zdawałem sobie sprawy, na co się piszę… Nie wiedziałem, ile jest procedur na to, by zostać obywatelem… Nie wiedziałem też, że biorę sobie zawodniczkę, która dwa razy w życiu skoczyła ponad 190 centymetrów. Po mniej więcej trzech miesiącach uświadomiłem sobie, jak trudne wyzwanie mnie czeka. Szczególnie że związek naszą sprawą się zainteresował i zaczął nas wspierać. Wysiłek ostatnich kilkunastu miesięcy kosztował mnie wiele zdrowia i kosztuje nadal, ale też dostarczył mi wiele satysfakcji i szczęścia.
– Mogą być różne motywacje starania się o obywatelstwo. W przypadku Marii chodzi o to, że po prostu chciałaby zostać Polką?
– Maria bardzo pozytywnie wypowiada się o Polsce. Chciałaby tu zostać na stałe. Przecież mogłaby wyjechać do każdego innego kraju na zachodzie i tam trenować, żyć. A jednak wybrała Polskę i to jeszcze Białystok, który jest tak blisko jej rodzinnego domu.
– Jak teraz mijają wam przygotowania?
– Na razie wchodzimy w nie z dużym spokojem, ale niestety Marię czeka bardzo trudny okres przygotowawczy. Jako trener nastawiam się na jeden cel.
– Medal?
– Nie, nie, nie. Żeby zdobyć medal w Paryżu, to musi się złożyć na to kilkanaście czynników, a my obecnie pracujemy nad kilkoma. Musimy robić najpierw małe kroki, żeby schodziło z nas ciśnienie.
– Przede wszystkim obywatelstwo?
– Tak. Drugim krokiem będzie wyrobienie dokumentów, które pozwolą nam startować na igrzyskach w Paryżu, bo kwalifikację już mamy. Jak się to wszystko unormuje, to zostanie nam przygotowanie do imprezy.
– Co się robi, żeby wyszkolić sportowca na igrzyska olimpijskie?
– Na pewno bardzo ciężko się pracuje. Zawodniczki i zawodnicy, którzy mają kwalifikacje na igrzyska, to sportowcy obdarzeni również wielkim talentem, usposobieniami motorycznymi. Oprócz tego muszą mieć silną mentalność i psychikę. To podstawa.
– Maria te kryteria spełnia?
– Tak, bo nie skoczyłaby 197 cm przy tych warunkach i w takich okolicznościach, które mamy.
– Mentalność jest ważna w każdym sporcie…
– Tak. Żeby zawodnik osiągał dobre wyniki, to musi być też związany mentalnie ze swoim trenerem. Mam wrażenie, że tak jest w naszym przypadku. Maria jest w Polsce sama, wspieram ją także w codziennych sprawach. Wiem, że tęskni za rodziną, to wiadoma sprawa.
– Muszę zapytać o nieśmiałość. Jest taka na co dzień? Na razie trudno umówić się z nią na rozmowę.
– Tak. Maria jest nieśmiała. Myślę, że sprawa przekładania wywiadów z mediami na razie związana jest ze sprawą dotyczącą przyznania obywatelstwa polskiego. Maria chyba też nie będzie nigdy osobą, która lgnie do innych. To raczej tryb samotnika. Musi dobrze poznać drugiego człowieka, żeby się przed nim otworzyć. W grupie treningowej ma kolegów i koleżanki, z którymi rozmawia. Ale nie jest osobą, taką jak ja. Nie jest krzykaczką. Może dobrze, że takie charaktery na siebie trafiły?
– Jeden gadatliwy, a druga milcząca?
– Tak! Ja coś nagadam, to Maria przemilczy!
– Mówił pan o kilkunastu elementach, które współgrając, mogą złożyć się na medal. Nie wybiegajmy tak daleko w przyszłość, ale stawiacie przed sobą jakiś cel?
– Najpierw formalności związane z obywatelstwem. Ale jeśli chodzi o potencjalny start podczas igrzysk olimpijskich, to chcielibyśmy, by Maria awansowała do finałowej dwunastki. A co dalej? Finały rządzą się swoimi prawami.
– Jaki wynik powinien wystarczyć, by wejść do finału igrzysk w Paryżu?
– Według mnie to 194 centymetry.
– Robicie sobie takie próby na treningach?
– Nie. Maria nie skacze tak wysoko. Na treningu najwyżej skoczyła chyba 185 centymetrów. Tak to jest w tym sporcie, że rzadko kiedy podczas treningów skacze się tak wysoko, jak podczas zawodów. Jestem zadowolony, jeśli Maria skacze równo. Po ponad 180 centymetrów. To oznacza, że ma regularność, a ja wówczas mogę skupić się nad niuansami, które należy poprawić.
– W czerwcu czekają was jeszcze mistrzostwa Europy?
– Czekamy na obywatelstwo, ale nie jesteśmy pewni występu na mistrzostwach Europy, bo mamy czas karencji od występów narodowych do 20 czerwca. Maria startowała w barwach Białorusi w drużynowych mistrzostwach Europy. Skoczyła wtedy chyba 186 centymetrów. Od startu w reprezentacji jest karencja. Możliwe, że zostanie ona zmniejszona przez Światową Federację Lekkiej Atletyki. Wtedy wystartowalibyśmy również w mistrzostwach Europy.
– Rywalizacja w skoku wzwyż kobiet jest duża, nawet w Europie?
– Przede wszystkim liczy się Ukraina. Również Włochy, a mistrzostwa Europy będą rozgrywane w Rzymie. Niemki też mogą liczyć się w rywalizacji. To na podwórku europejskim. Jeśli weźmiemy pod uwagę cały świat, to tam mamy oczywiście Stany Zjednoczone i Australię. Niedawno wysoko skoczyła też reprezentantka Jamajki. Wszyscy przygotowują się jednak pod igrzyska, a nie zawody w Rzymie. Każdy zawodnik o tym marzy. Trenerzy też. Nie ukrywam, że chciałbym pojechać do Paryża, ale czy się to uda? Tego nie wiem.
– Jaki plan na najbliższe tygodnie?
– To ciężka praca. Będziemy przygotowywać się pod kątem warunków motorycznych i wytrzymałościowych. Może się wydawać, że w tym sporcie nie potrzeba wysokiej kondycji i dużej wytrzymałości. Pamiętajmy jednak, że zawody w skoku wzwyż mogą bardzo długo trwać. Zmęczenie można niwelować swoją głową. Do tego sportowcy są rozpraszani przez zawodników innych dyscyplin. Długie przygotowania objętościowe powodują, że mimo długiego konkursu, zawodnik przy kolejnej próbie staje skupiony i jeszcze w miarę wypoczęty. Z psychicznym zmęczeniem trzeba sobie poradzić samemu, natomiast nad poprawą wydolności będziemy pracować w najbliższych tygodniach.
– Trenerze dokończmy zdanie. Marię Żodzik na igrzyskach olimpijskich stać na…
– Na pierwszą ósemkę na świecie.
– To mamy piękną puentę.
– Oby tak się stało!
Następne
1
3:24.34
2
3:24.89
3
3:25.31
4
3:25.68
5
3:25.80
6
3:32.72
1
7.01
2
7.02
3
7.06
7.07
5
7.10
6
7.10
7
7.12
8
7.14
1
4922
2
4826
3
4781
4
4751
4569
6
4487
7
4455
8
4413
9
4400
10
4362
11
4357
12
4277
13
4181
-
1
20.69
2
19.56
3
19.26
4
19.11
5
18.91
6
18.89
7
18.67
8
18.41
1
8:52.86
2
8:52.92
3
8:53.42
4
8:53.67
5
8:53.96
6
8:54.60
7
8:55.62
8
8:57.00
9
9:04.90
9:06.84
11
9:07.20
-
1
1.99
2
1.95
3
1.92
4
1.92
5
1.92
6
1.89
6
1.89
8
1.85
9
1.80
1
3:04.95
2
3:05.18
3
3:05.18
4
3:05.49
5
3:05.83
6
3:08.28
1
1:44.88
2
1:44.92
3
1:45.46
4
1:45.57
5
1:45.88
6
1:46.47
1
7:48.37
2
7:49.41
3
7:50.48
4
7:50.66
5
7:51.46
6
7:51.77
7
7:55.83
8
7:55.83
9
7:56.41
10
7:56.98
11
7:57.18
12
7:59.81
1
2:11.42
2
2:12.20
2:12.59
4
2:12.65
5
2:14.24
6
2:14.53
7
2:14.58
8
2:15.91
9
2:16.10
10
2:17.83
11
2:19.29
12
2:22.28
13
2:23.00
-