| Czytelnia VIP

Polak został gwiazdą w Turcji. "Mam nawet zdjęcie w galerii sław!"

Jacek Cyzio (fot. PAP)
Jacek Cyzio (fot. 400mm/Włodzimierz Sierakowski)
Sebastian Piątkowski

20 marca 1991 doszło do sensacji. Po rewanżowym spotkaniu z Sampdorią Genua Legia awansowała do kolejnej rundy Pucharu Zdobywców Pucharów. Losy Jacka Cyzio, jednego z bohaterów tamtego meczu, ułożyły się dość nieoczekiwanie, bo sławę zyskał w dalekiej Turcji.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Reakcja agenta na wywiad Gikiewicza: niewdzięcznik

Czytaj też

Łukasz Gikiewicz i Marek Citko (fot. 400mm/PAP)

Reakcja agenta na wywiad Gikiewicza: niewdzięcznik

Sebastian Piątkowski (TVP Sport) : – Czy pamięta pan telewizyjny program o nazwie – Gol?
Jacek Cyzio: – Oczywiście, szczególnie moje nazwisko z zapowiedzi. Dawne to dzieje, bo nie mamy wpływu na to, że czas płynie tak szybko.

– Rewanżowe spotkanie Sampdorii z Legią będzie oczywiście punktem wyjścia do rozważań. 
– Był to specyficzny sezon. W lidze graliśmy raczej w kratkę, ale w europejskich pucharach prezentowaliśmy radosny futbol. Mieliśmy bardzo wąską kadrę, więc na ławce siedzieli piłkarze, którzy sporadycznie występowali na co dzień.

– W jakich nastrojach udawaliście się do Genui?
– Po minimalnym zwycięstwie w pierwszym meczu nie mieliśmy nic do stracenia. Już awans do ćwierćfinału był sporym sukcesem, bo nie zapominajmy o klasie Sampdorii i jej ówczesnych gwiazdach. Nazwiska Viallego, Manciniego i Vierchovoda robiły wrażenie i były doskonale znane kibicom. Polecieliśmy więc na spokojnie, tak, by powalczyć i pograć w piłkę.

Pamiętam nawet, że dzień przed meczem włoska telewizja zaprezentowała losowanie par półfinałowych i z automatu umieściła tam Sampdorię! Włosi byli pewni swego, a niedoceniani piłkarze z Polski pokrzyżowali im szyki.

– Bo mieli w składzie Wojciecha Kowalczyka
– To prawda, był to jego wyjątkowy dzień. Tamten awans do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharów był ostatnim sukcesem polskiego zespołu na arenie międzynarodowej.

– A po Sampdorii był Manchester United i dobrze wiem, kto strzelił gola przy Łazienkowskiej...
– Też zapamiętałem nazwisko strzelca i jak pan widzi dzięki tej jednej bramce można jechać przez resztę życia!

– Byłoby to dużym uproszczeniem!
– Ale przecież tak było – Czachowski dograł piłkę, a człowiek się zerwał i trafił do bramki… A tak na poważnie, to mieliśmy naprawdę dobry zespół, grupę do wszystkiego i nawet po latach utrzymujemy ze sobą kontakty. Po meczu na Old Trafford bardzo chwalił nas Ferguson, ale ciepłych słów nie szczędził też opiekun Sampdorii – Vujadin Boskov. Cieszę się, że o tym rozmawiamy, bo to wyjątkowe wspomnienia.



– Cała przyjemność po mojej stronie! Załóżmy więc, że pozostałby pan w Legii – tej szykującej się do batalii o Ligę Mistrzów pod kuratelą Janusza Romanowskiego...
– Nigdy się nad tym nie zastanawiałem i szczerze mówiąc jest pan pierwszym, który o to pyta. Sezon po zmaganiach w Pucharze Zdobywców był dla Legii bardzo ciężki. A po przegranym finale Pucharu Polski pożegnał się z klubem pan Wojtysiak, podobnie jak kilku piłkarzy.

Reakcja agenta na wywiad Gikiewicza: niewdzięcznik

Czytaj też

Łukasz Gikiewicz i Marek Citko (fot. 400mm/PAP)

Reakcja agenta na wywiad Gikiewicza: niewdzięcznik

Nie są hegemonem, ale to... nasz koszmar. Estonia już nas skarciła w przeszłości

Czytaj też

Choć Estonia piłkarskim hegemonem nie jest, mamy z nią kilka złych wspomnień (fot. PAP/400mm)

Nie są hegemonem, ale to... nasz koszmar. Estonia już nas skarciła w przeszłości

– Między innymi Cyzio.
– Byłem wypożyczony z Pogoni na dwa sezony, a jako ciekawostkę dodam, że… sam zgłosiłem się do jednostki, by odrobić wojsko!

– Co takiego?
– Nie dziwi mnie pana reakcja, bo pułkownik Mazurek w Legii zareagował podobnie: – Jesteś pierwszym, który dobrowolnie chce iść do wojska! – rzekł, przystając na mą prośbę. W ten sposób odsłużyłem wojsko, a po dwóch latach powróciłem do Szczecina,

– A później był już Trabzon.
– Tak, zaledwie po miesiącu wyjechałem do Turcji.

– Trabzon, czyli egzotyczna Azja!
– Geograficznie oczywiście tak, ale i biorąc pod uwagę funkcjonowanie nowego klubu też znalazłem się w nieznanym mi dotąd świecie. Nie ukrywam, że początkowo czułem się nieswojo, bo przecież w Legii, bądź co bądź największym polskim klubie, wychodziliśmy na zajęcia ubrani we własne stroje, a przygotowania w sali przy Żwirki i Wigury to temat na osobną opowieść… Trafiłem więc do biegunowo odmiennej rzeczywistości. Nawet nie wiedziałem, dokąd tak naprawdę lecę! Ten transfer przeprowadzany był w pośpiechu, trochę na wariackich papierach.


– I można powiedzieć, że przetarł pan szlak, bo to trochę polski klub.
– Ma pan rację, byłem pierwszym Polakiem w Trabzonsporze. Dopiero po latach pojawili się tam Mirek Szymkowiak, bracia Brożkowie i Arek Głowacki.

– I jeszcze Adrian Mierzejewski.
– Który grał najdłużej. Warto jeszcze dodać, że swego czasu bliski transferu był także Tomek Iwan, ale na przeszkodzie stanęły zapisy kontraktowe.

– W latach dziewięćdziesiątych było w Turcji duże zapotrzebowanie na Polaków.
– Ma pan rację, bo tak na szybko przychodzą mi do głowy nazwiska Piotra Nowaka, Jarka Araszkiewicza, Piotra Soczyńskiego i Adama Zejera. A byli jeszcze Jarek Bako, Roman Kosecki, Czesław Jakołcewicz. Silna grupa.

– I prawie wszyscy grali w Stambule!
– No właśnie, tylko ja byłem poza tym układem…

– A był pan w tej polskiej wiosce w Adampolu?
– Jak dotąd nie miałem okazji, choć w Turcji bywam często. Stambuł też raczej omijam szerokim łukiem, może poza lotniskiem…

– Ciągnie do "swoich" w Trabzonie?
– Zdecydowanie, do dziś pozostaję w kontakcie z kolegami i kibicami Trabzonsporu. I wie pan co? Jest mi cholernie miło, bo cały czas zapraszają mnie na różne uroczystości, dzwonią, a kiedyś zorganizowali mi nawet spotkanie z fanami w jednym z centrów handlowych transmitowane przez klubową telewizję! Muszę więc powiedzieć, że jestem tam bardzo doceniany.

– Pewnie był pan też na otwarciu nowego stadionu?
– Oczywiście! Powiem więcej – mam nawet zdjęcie w galerii sław i jestem uważany za jedną z klubowych legend! Szacunek Turków dla byłych piłkarzy jest powszechny, bo z honorami przyjmowany jest tam słynny Jean Marie Pfaff, uważany swego czasu za najlepszego bramkarza na świecie. Wprawdzie nie było mi dane z nim zagrać, bo występował tam rok przede mną, ale pozostajemy w kontakcie. Otrzymałem od niego zaproszenie do Dubaju, gdzie prowadził akademię z Diego Maradoną. Kto wie, może kiedyś skorzystam? A ten nowy stadion w Trabzonie otwierano z wielką pompą, zaproszono nawet prezydenta Erdogana!

– Pojawił się?
– Tak, przybył z całą świtą.

– A mówi pan po turecku?
– Mówię i dlatego jest mi dużo łatwiej. Dla Turków ma to znaczenie, bo skoro potrafię dogadać się z nimi przez telefon to ogólnie mówiąc chyba jest dobrze...
Powiem panu jeszcze, że gdy kilka lat temu Trabzonspor wywalczył upragnione mistrzostwo to zadzwonili do mnie, prosząc o kilka słów na gorąco, a następnie puścili tę wypowiedź na telebimie w programie na żywo. Miałem też spotkanie online z kilkoma kolegami, rozmawialiśmy o tym sukcesie i składaliśmy życzenia obecnym piłkarzom. No i była jeszcze jedna sytuacja, o której dotąd nie opowiadałem, ale podzielę się tym z panem.



Nie są hegemonem, ale to... nasz koszmar. Estonia już nas skarciła w przeszłości

Czytaj też

Choć Estonia piłkarskim hegemonem nie jest, mamy z nią kilka złych wspomnień (fot. PAP/400mm)

Nie są hegemonem, ale to... nasz koszmar. Estonia już nas skarciła w przeszłości

Pierwsza taka sytuacja w reprezentacji Francji od siedmiu lat

Czytaj też

Antoine Griezmann i Kylian Mbappe (fot. Getty)

Pierwsza taka sytuacja w reprezentacji Francji od siedmiu lat

– Będzie mi bardzo miło!
– Proszę sobie wyobrazić, że gdy na rozmowy z prezydentem i premierem naszego kraju przyleciał sekretarz generalny Biura Bezpieczeństwa Narodowego Turcji, to… miałem prośbę przedstawiciela polskiego rządu! Zadzwonił telefon.

– Panie Jacku, czy jest pan dostępny? Czy zgodziłby się pan na rozmowę z panem sekretarzem?– usłyszałem głos.

– I zgodził się pan?
– Zgodziłem, choć z oporami. Wie pan, potraktowałem to jako wyróżnienie, choć oczywiście była i niepokojąca myśl: A może któryś z chłopaków próbuje zrobić mi kawał?

– Podejrzewał pan kogoś?
– W pierwszej kolejności Leszka Pisza i Zbyszka Mandziejewicza, bo nadal jesteśmy młodzi i mamy różne pomysły… 
Na koniec rozmowy nieznajomy poinformował mnie: – Zadzwonię w piątek! – a mnie nie pozostało nic innego, jak snucie rozważań…

– Zadzwonił?
– Owszem! Pojechałem więc na spotkanie do Belwederu, a ten polityk z Turcji okazał się wiernym fanem Trabzonsporu! Wspominał nie tylko moją grę, chwalił również komunikatywność i otwartość, bo są to cechy bardzo poważane nad Bosforem. Rozmawialiśmy przez 45 minut.

– Bez tłumacza?
– Była taka pani, ale szybko zrezygnowałem z jej pomocy. Język piłki znacząco różni się od języka dyplomacji, a przecież poruszaliśmy też kwestie typowo sportowe. Spotkanie upłynęło w miłej atmosferze, wymieniliśmy upominki, a koniec otrzymałem zaproszenie na mecz Trabzonsporu w Ankarze. Jak dotąd nie skorzystałem, choć może być to kolejny pretekst, by odwiedzić Turcję. Zostałem doceniony, bo grałem tam zaledwie cztery lata, a pamiętają o mnie i rozmawiałem z jednym z najbardziej zaufanych Erdogana.

– Niby tylko cztery lata, ale to jak drugi dom!
– Tak, mogę przyznać, że w Turcji czuję się jak w domu.



– Skąd te postępy w grze Turków na przełomie wieków?
– Już panu odpowiadam. Otóż w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych selekcjonerem ich reprezentacji był Duńczyk polskiego pochodzenia, Sepp Piontek.

– Urodzony we Wrocławiu. 
– Tak! To właśnie Piontek przyczynił się bardzo do rozwoju tamtejszej piłki, kładąc nacisk na przygotowanie fizyczne i dyscyplinę. Nie od dziś wiadomo, że Turcy rodzą się często już z piłką, ale akurat w taktyce mieli spore braki.

– A inne czynniki? Szkoły? Akademie piłki nożnej?
– Niemal wszystko podporządkowano rozwojowi tej dyscypliny. Powstały akademie, a w szkołach położono nacisk na futbol. Do tego stopnia, że dowożono uczniów na te zajęcia specjalnymi autobusami. Zatrudniono też szkoleniowców z zagranicy – w Trabzonie podnosiłem umiejętności pod okiem George’a Leekensa, późniejszego selekcjonera Belgii i kilku reprezentacji afrykańskich. A w Galatasaray pojawił się Graeme Souness. Inny przykład? Tytuły z Besiktasem zdobywał Gordon Milne. Inwestowano też w zagranicznych piłkarzy – był wspomniany Pfaff, ale i inny wybitny bramkarz, Harald Schumacher. A w naszym Trabzonsporze występował Lars Olsen, kapitan reprezentacji Danii z pamiętnych mistrzostw Europy w 1992. Znakomity piłkarz i świetny kolega, mieszkaliśmy w jednym pokoju.

– A mówimy o czasach, w których wystawiano zaledwie trzech obcokrajowców.
– No właśnie, a w kadrze klubowej było dwudziestu pięciu, a nawet trzydziestu równorzędnych zawodników. Aby dostać swoją szansę musiałeś coś prezentować, nie było innej drogi! Po latach sumiennej pracy okazało się, że strategia Turków okazała się słuszna. Najlepszym dowodem jest brązowy medal wywalczony na boiskach Korei i Japonii.


Pierwsza taka sytuacja w reprezentacji Francji od siedmiu lat

Czytaj też

Antoine Griezmann i Kylian Mbappe (fot. Getty)

Pierwsza taka sytuacja w reprezentacji Francji od siedmiu lat

XXXI Puchar Europy Zdobywców Pucharów 1990/1991, 1/8 finału. Mecz Aberdeen Szkocja - Legia Warszawa (fot. PAP)
XXXI Puchar Europy Zdobywców Pucharów 1990/1991, 1/8 finału. Mecz Aberdeen Szkocja - Legia Warszawa (fot. PAP)

– Z Hakanem Sukurem w składzie.
– W moich czasach Hakan grał jeszcze w Bursie, skąd trafił do Galatasaray. Już wtedy był świetny, zapowiadał się na wyjątkowego gracza. A z tym Galatasaray mam wyłącznie miłe wspomnienia, bo zawsze strzelałem im gola! W bramce Galaty stał wtedy Hayrettin, wybitny reprezentant, który po jednym ze spotkań zaprosił mnie nawet na kolację. No i proszę sobie wyobrazić, że nasza znajomość się rozwinęła. Spotykaliśmy się po każdym meczu i długo rozmawialiśmy.

– Nie wypominał tych bramek?
– Wręcz przeciwnie, okazał się sympatycznym gościem. Rozmawialiśmy godzinami, często przy lampce wina, a potem wracałem do hotelu. O Turcji mógłbym tak długo, podejrzewam, że brakłoby nocy na kolejne opowieści.

– A Hakan Sukur mieszka dziś w Stanach…
– Nie po drodze mu z Erdoganem i nie ma zamiaru wracać, póki ten pozostaje przy władzy.

– Czyli nie nastąpi to zbyt szybko.
– Na pewno się na to nie zanosi.

– A Turcy interesują się polityką?|
– O tyle, o ile.

– Pewnie w Trabzonie dominują zwolennicy Erdogana?
– W zdecydowanej większości. Podczas otwarcia stadionu prezydent pojawił się na trawie w obstawie i osobiście witał się z byłymi piłkarzami. A mam wrażenie, że ze mną rozmawiał najdłużej! W Turcji jest dość osobliwy zwyczaj, że przy powitaniu należy zapytać o zdrowie i najbliższych. Erdogan poświęcił mi dłuższą chwilę, bo pewnie był zaskoczony moją znajomością ich języka.

– Pytał o coś szczególnego?
– Zastanawiał się, dlaczego po zakończeniu gry nie zająłem się polityką, bo jak zauważył wielu byłych sportowców tak robi. Nie ukrywam, że była to miła pogawędka, choć dla przeciwników Erdogana rozmowa z prezydentem nie jest powodem do dumy. Znając ich temperament może skończyć się to nawet wyjęciem pistoletu i strzałem w głowę!

–  Myślałem, że to zwyczaj tamtejszych prezesów?
– To akurat kwintesencja podejścia Turków do piłki!

– Przypomina się pewna wizyta Manchesteru United w Stambule i istne piekło zgotowane im przez kibiców. 
– Tureccy kibice są narwani, nie panują nad sobą. Specyficzny klimat, o którym mógłby wiele opowiedzieć Romek Kosecki.

– Trochę mi opowiadał, ale zapomniałem zapytać go o łańcuszki zakupione dla kolegów z Legii po wyeliminowaniu Sampdorii. To prawdziwa historia?
– Tak! Przed dwumeczem żartował, że nie mamy wielkich szans, ale później podarował nam po bransolecie, więc musiał wyskoczyć z kasy!

– A mnie wciąż nie mieści się w głowie, że przeszliśmy wtedy Sampdorię, z Viallim i Mancinim w składzie! 
– Chcielibyśmy, aby ta piękna historia zatoczyła koło i po latach wydarzyło się coś nadzwyczajnego…

– Doczekamy?
– Nie będzie to łatwe, ale trzeba kibicować i wierzyć w nadejście lepszych czasów.

Najnowsze
Pogoń znów przegrała w finale PP! Cztery zmarnowane karne
pilne
Pogoń znów przegrała w finale PP! Cztery zmarnowane karne
| Piłka nożna 
Piłkarki Czarnych Sosnowiec wywalczyły Puchar Polski (fot. 400mm.pl)
Co za wynik! Niezwykły wyczyn Bayeru
Piłkarze Bayeru Leverkusen (fot. Getty Images)
Co za wynik! Niezwykły wyczyn Bayeru
| Piłka nożna / Niemcy 
Czworo Polaków na podium w Hiszpanii
Katarzyna Sobierajska (fot. Getty Images)
Czworo Polaków na podium w Hiszpanii
| Sporty walki 
Kto awansuje do Betclic 1 Ligi? Sprawdź obecną sytuację w 2. lidze
Kto awansuje z Betclic 2 Ligi do Betclic 1 Ligi? Sprawdź możliwe scenariusze!
Kto awansuje do Betclic 1 Ligi? Sprawdź obecną sytuację w 2. lidze
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Polonia Warszawa – ŁKS Łódź. Betclic 1 Liga [MECZ]
Polonia Warszawa – ŁKS Łódź. Betclic 1 Liga, 33. kolejka. Transmisja online na żywo w TVP Sport (17.05.2025)
Polonia Warszawa – ŁKS Łódź. Betclic 1 Liga [MECZ]
| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Betclic 2 Liga: sprawdź wyniki, terminarz i plan transmisji 31. kolejki
Betclic 2 Liga 2024/25: terminarz i plan transmisji 31. kolejki (16-19.05.2025)
Betclic 2 Liga: sprawdź wyniki, terminarz i plan transmisji 31. kolejki
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Kiedy baraże o Betclic 1 Ligę? Sprawdź terminarz
Kiedy baraże o Betclic 1 Ligę? [TERMINARZ, PLAN TRANSMISJI]. Kto zagra o awans z Betclic 2 Ligi do 1. ligi?
Kiedy baraże o Betclic 1 Ligę? Sprawdź terminarz
| Piłka nożna / Betclic 2 Liga 
Do góry