Piłkarska reprezentacja Polski pokonała 5:1 kadrę Estonii i awansowała do finału baraży do mistrzostw Europy 2024 w Niemczech. Polacy we wtorek, 26 marca, zmierzą się w Cardiff z reprezentacją Walii. – Nie widzę faworyta tego meczu. To będzie spotkanie, w którym padnie niewiele bramek – przewiduje były reprezentant Tomasz Frankowski.
Robert Bońkowski, TVPSPORT.PL: – Kilkanaście godzin po meczu. Jak podobało się to spotkanie?
Tomasz Frankowski, były napastnik reprezentacji Polski: – Ten mecz tak miał wyglądać. Nasza reprezentacja miała atakować, grać z polotem no i złamać estońską defensywę, która nie należy do najsilniejszych w Europie. Choć niejednokrotnie pokazywaliśmy w eliminacjach, że ze słabszymi zespołami też miewaliśmy problemy. Tym razem nam się to udało. Co cieszy, nie musiał w tym meczu wspinać się na swoje wyżyny piłkarskie Robert Lewandowski, bo wyręczyli go w zdobywaniu bramek inni piłkarze.
– Choć Lewandowski był bardzo aktywny w tym spotkaniu.
– Widać, że jego gra wskoczyła na najwyższy poziom w FC Barcelonie. Klasa sama w sobie. Natomiast był to mecz, w którym dziesięciu Estończyków stało non stop w swoim polu karnym. Jako były napastnik wiem, jak ciężko się gra przeciwko tak ustawionym rywalom, nawet jeśli po drugiej stronie stoi taki zespół, jak Estonia. Cieszy to, że Frankowski, Zalewski, Zieliński czy Piotrowski wzięli ciężar tego meczu na siebie, wyręczyli naszego najlepszego napastnika.
– Piotrowski był najjaśniejszym punktem naszej kadry?
– Widać, że ma dobry strzał z dystansu, czego w reprezentacji Polski brakowało w ostatnich latach.
– Wróciły wspomnienia o Jacku Krzynówku?
– Trzeba pamiętać, że Jacek Krzynówek był skrzydłowym. W ostatnich latach w naszej kadrze było niewielu środkowych pomocników, którzy potrafili uderzyć z dystansu. Od czasu do czasu robił to Krychowiak, a wcześniej Radosław Kałużny potrafił kropnąć z dystansu. Strzały z dystansu, to skuteczna broń przeciwko takim zespołom, jak Estonia, bo można wyciągać obrońców z pola karnego, gdy wiedzą, że kadra ma piłkarza w środku pola, który potrafi dobrze uderzyć z dystansu.
– Kogo jeszcze by pan wyróżnił?
– Zalewski dobrze grał na wahadle, ale umówmy się, że mecz z Estonią miał być łatwy, lekki i przyjemny i taki był. Przed meczem z Walią żałować możemy urazów Frankowskiego i Casha. Walia jest zespołem nieporównywalnie trudniejszym. Dodatkowo zagramy na wyjeździe. Walia jest w formie. Dobrze zagrała i wyeliminowała Finlandię w zdecydowany sposób. Ale jeżeli chcemy jechać na mistrzostwa Europy i mierzyć się z najlepszymi, to nie ma co ukrywać, że również Walię trzeba pokonać. Niezależnie, czy po dogrywce, czy po rzutach karnych, czy w czasie regulaminowym.
– Wiele wskazuje na to, że Frankowski zdąży się wykurować do meczu z Walią. Gorzej z Cashem.
– Nie dysponujemy najszerszą kadrą, więc każda kontuzja jest dla nas stratą. Pozostaje liczyć na dobrą grę z Walią Przemka Frankowskiego, który z Estończykami otworzył wynik meczu, zdjął ciężar, którym byliśmy obarczeni od pierwszej minuty.
– Stracona bramka z Estonią, to tylko chwila dekoncentracji? Z meczu zapamiętamy na pewno wściekłość Szczęsnego po straconym golu.
– Nie ma się czemu dziwić, bo był to pierwszy groźny strzał oddany na bramkę Wojtka, z którego padła od razu bramka. To był taki nieprzyjemny szczur, jak mówi się w piłkarskim żargonie. Wojtek zazwyczaj mógłby to obronić ręką, czy nogą. Nie jestem pewien, czy nasz golkiper był do końca skoncentrowany. Ale i Bednarek zareagował tak, jakby był już po meczu i myślał, że Estończyk wpadł w pole karne i był zdziwiony, że piłka przy jego nodze się znalazła. Ta bramka, to kompletnie obciąża konto Jana Bednarka.
– Czy stać naszą kadrę na to, by w meczu z Walią zrezygnować z Bednarka?
– A co miałaby nam dać rezygnacja z Jana Bednarka? Tu trzeba wyciągnąć wnioski. Nie przeczę, że Bednarek będzie liderem defensywy w meczu z Walią, bo ma doświadczenie piłkarskie, choć często się zawiesza. Myślę, że Michał Probierz nie zrobi w defensywie zbyt wielu roszad.
– Niewiele wynikało z naszych rzutów rożnych. To jest do poprawy przed spotkaniem z Walią?
– To jest zawsze element, który może zaskoczyć rywala, a mamy piłkarzy, którzy umieją zdobywać bramki głową. Wczoraj nawet Piotr Zieliński tego dokonał. Pamiętajmy jednak, że Walijczycy to zespół wyspiarski, mający piłkarzy w dobrych wyspiarskich klubach. Nie liczyłbym w przypadku naszej kadry na stałe fragmenty gry. Raczej skupiłbym się na kontrataku.
– Przyjacielska rada dla selekcjonera jest taka, by skupić się na grze kontratakiem?
– Nie chce doradzać. Jestem kibicem. Natomiast, znając Michała Probierza, to wiem, że jako wnikliwi obserwator piłki nożnej wie i ma plan, jak rozegrać mecz z Walią. Na końcu są jeszcze piłkarze, których zadaniem jest wykonać polecenia selekcjonera. A to już zależy od tego, na co pozwoli przeciwnik.
– To już nie będzie spacerek, jak z Estonią.
– Jasna sprawa, ale trzeba pamiętać też, że Walijczycy nie są tuzami piłkarskiej Europy. Przecież też kwalifikują się do mistrzostw Europy przez baraże.
– Pan miał patent na Walijczyków. Co prawda to inne czasy, ale w 2004 roku wygraliście w Cardiff 3:2. Tomasz Frankowski zdobył wtedy bramkę i dał asystę.
– Bardzo dobrze pamiętam to spotkanie. Przegrywaliśmy, później doprowadziłem do wyrównania i pomogłem drużynie wygrać, zaliczając asystę.
– Jakie to będzie pana zdaniem spotkanie?
– Mimo że w meczach półfinałowych my, jak i Walijczycy zaproponowaliśmy strzeleckie kanonady, to jednak spodziewałbym się w Walii mniej otwartego spotkania. Padnie jedna, może dwie bramki. W naszych nogach i rękach Szczęsnego, żeby piłki znalazły się w bramce Walijczyków.
– Widzi pan faworyta tego spotkania?
– Nie widzę. Uważam, że Polska jest lepszym zespołem, mająca piłkarzy w lepszych klubach, natomiast Walia ma atut własnego boiska, głośnych kibiców. Uważam, że o awansie zdecydują detale. Szanse są 50 na 50.
– Na koniec zapytam o lokalne podwórko. Z Estonią zabrakło na placu gry piłkarzy Jagiellonii. Jest szansa na to, że z Walią na boisku pojawi się na przykład Romanczuk?
– Trudno powiedzieć. Taras jest w dobrej formie od początku sezonu i stąd zasłużenie otrzymał powołanie. Natomiast nie ma co ukrywać, że Piotrowski pokazał się z dobrej strony, są też inni piłkarze. Pytanie, w jakiej konfiguracji będzie chciał zagrać selekcjoner Michał Probierz. Myślę, że mogą pojawić się inni piłkarze w podstawowym składzie. Zawsze piłkarze defensywni są potrzebni w końcowych fragmentach gry, kiedy trzeba przytrzymać piłkę, czy bronić wyniku, więc może uda mu się zagrać w końcowych minutach. Byłoby to piękne zwieńczenie tego sezonu, gdyby dzięki jego pomocy Polska awansowała na Mistrzostwa Europy.
– Jest pan optymistą przed finałem?
– Zawsze widzę szklankę do połowy pełną. Wierzę w tę reprezentację i trenera Probierza. Życzyłbym sobie, żeby bocznymi drzwiami, ale jednak byśmy awansowali na Euro 2024. Byłby to wspaniały letni miesiąc dla kibiców piłkarskich w Polsce.