| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kosta Runjaic zakończył pracę w Legii Warszawa. Czy niemiecki trener miał szansę dalej prowadzić wicemistrzów Polski? Runda wiosenna nie była udana dla klubu, ale 52-latek miał też swoje złote chwile przy Łazienkowskiej.
Dlaczego Kosta Runjaic stracił pracę w Legii Warszawa? – Wpłynęło na to wiele powodów – słyszymy przy Łazienkowskiej. Zaskakujący mógł być moment, bo wicemistrzowie Polski w trzech ostatnich meczach zdobyli siedem punktów. Wcześniej drużyna potrafiła nie wygrać w sześciu kolejnych spotkaniach z rzędu czy przegrać wszystkie mecze w październiku.
– Muszę zaakceptować decyzję Legii, choć to dla mnie bolesna chwila – stwierdził Runjaic po zwolnieniu. Zmiana trenera ma zwiększyć szanse na występ w europejskich pucharach. Nikt nie myśli już o tytule, bo po remisie z Jagiellonią Białystok stało się to co najwyżej marzeniem zahaczającym o kategorie cudów. Nowy trener, Goncalo Feio, będzie miał siedem kolejek, by walczyć o podium.
Runjaic stracił pracę, bo niemieckie impulsy przestały działać. Legia w tym roku wygrała raptem trzy z dziesięciu meczów. 52-latek ma za sobą 85 spotkania w roli szkoleniowca Wojskowych. Wygrał 47 z nich, zremisował 20, a przegrał 18. Średnia punktów: 1,89. Gorzej wygląda ona jednak w kontekście samej rundy wiosennej. Mowa o wyniku 1,30. To rezultat, który nie przystoi Legii.
Przez długi czas Runjaic dysponował ogromnym zaufaniem władz Legii. Otrzymał wsparcie, o którym trenerzy w ostatnich latach mogli jedynie pomarzyć. Nieudany październik zawodził, ale nie psuł jego pozycji. Wtedy pojawiły się niepokojące myśli, ale wciąż nikt nie rozważał zmiany trenera. Wątpliwości pojawiły się wiosną.
Legia na początku sezonu szalała w ofensywie, choć przypłacała to wesołą grą w defensywie. Z czasem balans przestał być dodatni. W ataku piłkarze stawali się anemiczni, przestawali stwarzać sobie sytuacje. Błędów w formacji obronnej jednak nie ubywały. Często były to pomyłki indywidualne, ale wciąż nie wyciągano z tego wniosków. Wahania formy były regularne. Jednocześnie zaczął oddalać się cel. Piękna przygoda w Europie zamazywała obraz na krajowym podwórku, gdzie legioniści coraz więcej tracili do czołówki PKO BP Ekstraklasy, a do tego szybko pożegnali się z krajowym pucharem.
Wyniki przestawały się zgadzać. Kłopot powiększał się wraz z rundą wiosenną. Rywale Legii w walce o mistrzostwo regularnie tracili punkty. Trwał wyścig żółwi, ale Wojskowi zupełnie nie korzystali z okazji do gonitwy. Wciąż brakowało też postępu w grze. Zimowe zgrupowanie nie zmieniło oblicza drużyny. Zamiast nowych schematów, wciąż stawiano na stare rozwiązania, które przestały przynosić skutek. Runjaic chciał udowodnić, że regularna praca i proces mają sens. I generalnie mają, ale w tym wypadku potrzebna była dawka taktycznej świeżości. To nadeszło dopiero przy okazji ostatnich meczów Niemca.
Taktyczne modyfikacje w ostatnich dniach nie wystarczyły, by Runjaic zachował pracę. Przy Łazienkowskiej martwiono się o fakt, że drużyna miewała coś, co można było określić mianem zapaści. Legia prowadziła z Górnikiem, straciła gola, ale wówczas dała jeszcze radę ponownie przegonić zabrzan. Z Jagiellonią prowadziła i, zamiast postawić kropkę nad "i", cofnęła się i czekała na koniec meczu. To nie dało efektu i stanęło na remisie. Dlatego teraz w klubie mówi się o potrzebie reakcji.
Zmartwień w kontekście Runjaica było więcej. Od początku pracy Niemca mówiło się o potrzebie wprowadzania młodzieży, stawiania na adeptów akademii. Regularnie pod wodzą szkoleniowca grał Kacper Tobiasz. W poprzednim sezonie minuty jako młodzieżowiec zdobywał między innymi Maciej Rosołek. Brakowało jednak chęci wprowadzenia nastolatków, dania im szansy czy zasugerowania, że przy odpowiedniej pracy mogą być przyszłością Legii. Z Wojskowymi w ostatnich miesiącach trenowali Igor Strzałek, Filip Rejczyk, Jan Ziółkowski, Wojciech Urbański czy Jakub Żewłakow, ale żaden z nich nie odegrał większej roli w zespole Runjaica.
Legia przez ostatnie miesiące była przewidywalna. Do tego spadła dyspozycja wielu zawodników. Mało kto był w stanie wspiąć się na wyżyny. Przykładowy Marc Gual długo czekał na właściwą rolę i zadania. Jednocześnie Niemiec często mówił o dobrej komunikacji z drużyną. Ta była, ale nie ze wszystkimi. Brakowało poczucia, że każdy zawodnik może liczyć na podobne zainteresowanie.
Czy Kosta Runjaic mógł pracować dalej?
Przy okazji zwolnienia trenerów, najłatwiej wymieniać serię wszelkie negatywy, złe serie i niepowodzenia. Zmiana szkoleniowca to zazwyczaj porażka wszystkich stron. To niczym rozstanie w związku, w którym zazwyczaj niepowodzenia są związane z jedną i drugą połówką.
W tym roku Runjaic miał sporo pretensji do działu sportu Legii, w tym do Jacka Zielińskiego odpowiadającego za transfery. Z każdym tygodniem coraz głośniejszy stawał się przekaz Niemca dotyczący braku transferów. 52-latek podkreślał, że nie on sam jest odpowiedzialny za sytuację, w której znaleźli się wicemistrzowie Polski. Runjaic zwracał uwagę na brak jakościowych zawodników po sprzedaży Bartosza Slisza oraz Ernesta Muciego.
Legia sprowadziła zimą jedynie Ryoyę Morishitę oraz Qendrima Zybę. Pierwszy stał się alternatywą w kontekście wahadeł. Drugi zadebiutował w spotkaniu z Molde, a potem… zniknął. Runjaic podkreślał, że reprezentant Kosowa nie gwarantuje odpowiedniej jakości w kontekście zastąpienia Slisza. Niemiec chciał solidniejszych wzmocnień, choć w dziale sportu uznano, że z taką kadrą wciąż mogą walczyć o mistrzostwo Polski. Powstał rozłam w opiniach, który nie cichł, lecz wciąż krążył wokół stołecznego zespołu.
Runjaic dążył do kolejnych transferów, choć uznano, że czas na solidną porcję wzmocnień nadejdzie latem, już po sezonie. W tym kierunku działało kierownictwo działu sportowego. Jednocześnie Niemiec nie potrafił przejść nad tą sytuacją do porządku dziennego. Ktoś może stwierdzić, że stworzył sobie w ten sposób swego rodzaju alibi.
👉Runjaic zwolniony z Legii. Zaskoczenie? Nie do końca... [KOMENTARZ]
Legia wiosną musiała radzić sobie bez Muciego oraz Slisza, ale jednocześnie nie były dostrzegalne żadne zmiany. Runjaic wciąż podążał w kierunku myśli, że nawet bez tych dwóch zawodników, drużyna ma grać w ten sam sposób. To przestało wychodzić, za to nie było widać szybkiej reakcji na zmiany personalne. Jeszcze zimą opcją zastąpienia reprezentanta Polski w drugiej linii miał być Rafał Augustyniak. Przez całe przygotowania stawiano na wariant z 30-latkiem w środku pola. Minął miesiąc i… plan poszedł w odstawkę, a sam zawodnik wrócił do defensywy.
Wiosna upływała pod znakiem niespójności. Augustyniak zmieniał pozycję i wrócił do defensywy. Gil Dias kończy przygodę z Legią, długimi momentami był odstawiany, ale w nieoczekiwanych chwilach wracał, jakby miał być antidotum na wszelkie zło. W Łodzi zadebiutował Wojciech Urbański, który jako pierwszy pojawił się na murawie z ławki. Potem Runjaic nie skorzystał z niego już ani razu. Takich decyzji było zbyt wiele.
Zieliński długo wspierał Runjaica, bronił go całym sobą, ale finalnie czerwona linia została przekroczona. Wiosną wątpliwości było na tyle dużo, że Legia zaczęła szukać nowego trenera. Myślano o kilku szkoleniowcach z Polski, ale w finalnym etapie rekrutacji pojawiło się dwóch kandydatów. Kontaktowano się z Philippem Montanierem. Francuz pozostawał bez pracy od kilku miesięcy po pożegnaniu z Tuluzą. 59-latek celuje jednak w pracę na innym kontynencie, ma ofertę z Arabii Saudyjskiej. Zwrócono się także w kierunku Feio, który w połowie marca odszedł z Motoru Lublin. To właśnie ta, choć kontrowersyjna opcja, wygrała.
Drogi Legii i Runjaica rozeszły się na siedem kolejek przed końcem obecnego sezonu, po 648 dniach pracy. Niemieckiemu trenerowi trzeba oddać, że pod względem stażu w stolicy, jak na realia Łazienkowskiej, zanotował solidny wynik. Tylko czterech szkoleniowców w XXI wieku spędziło w Warszawie więcej czasu od 52-latka. Runjaica przebili jedynie Jan Urban (1014 dni), Dragomir Okuka (817), Maciej Skorża (729) oraz Henning Berg (654).
Było o końcu, o smutkach i irytacjach ostatnich tygodni, rundy wiosennej. Ale Runjaic przez ponad rok wykonywał przy Łazienkowskiej świetną pracę. Niemiec trafiał do klubu, który był po najgorszym sezonie od lat i walczył o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie. Pojawiał się jako ten, który miał być twarzą reaktywacji i odnowienia stołecznej drużyny. Rola była trudna, a na 52-latka czekał ogrom zadań.
Runjaicowi należy oddać, że przyłożył rękę do rozwoju indywidualnego zawodnika. Konkretni piłkarze boiskowo dojrzewali i prezentowali coraz wyższą jakość. Idealnym przykładem jest Slisz, który stał się reprezentantem Polski i kluczowym piłkarzem w kontekście Legii. To on stanowił część stołecznego kręgosłupa. Odszedł zimą za trzy miliony dolarów do Atlanty, bo i tak szukał nowych wyzwań i nie chciał przedłużyć kontraktu w Warszawie.
Niemiec przyłożył także rękę do rozwoju Muciego. Albańczyk przez długi czas miał kłopot ze stabilizacją formy. Pod wodzą Runjaica dostrzegalny był postęp w tym aspekcie. Dodatkowo pomocnik potrafił czarować i błyszczeć, zwłaszcza w europejskich pucharach. To właśnie występy na arenie międzynarodowej sprawiły, ze w Legii pojawiła się oferta z Besiktasu, który zapłacił 10 milionów euro.
Sama Europa także mocno wpłynęła na renomę Runjaica. Legia pod jego wodzą przebrnęła przez bardzo trudne eliminacje, w których toczyła kapitalne boje z Ordabasami Szymkent, Austrią Wiedeń i FC Midtjylland. Często nie była to piłka, a istny futbolowy rock’n’roll. Kibice na długo zapamiętają spotkania z Austriakami czy Duńczykami. Nie inaczej będzie z wygranymi przy Łazienkowskiej z Aston Villą oraz AZ Alkmaar, a do tego doszły triumfy ze Zrinjskim Mostar. Efektem było wyjście z grupy. Tego sukcesu nie powinna zamazywać późniejsza słabsza postawa w 1/16 finału Ligi Konferencji Europy z Molde.
To w Warszawie Runjaic mógł się też cieszyć z pierwszego trofeum. Niemiec w maju 2023 mógł świętować zdobycie Pucharu Polski. Legia już na początku meczu musiała poradzić sobie z osłabieniem po czerwonej kartce Yuriego Ribeiro. Taktyczny pomysł szkoleniowca poprowadził jednak Wojskowych przez 90 minut, dogrywkę i doprowadził do rzutów karnych. Tam obrona Kacpra Tobiasza zapewniła stołecznej ekipie kolejny triumf. Sam bramkarz także był zawodnikiem, na którego Runjaic odważnie postawił. To jedno z tych nazwisk, które zostało wypromowane przez niemieckiego szkoleniowca. I nie zmienia tego fakt, że z czasem młody piłkarz musiał zanotować gorszy okres.
Legia pod wodzą Runjaica została też wicemistrzem Polski. Nie jest to wynik imponujący w kontekście zwyczajowych celów Legii. Ale wówczas, w sezonie odnowy, nie był to rezultat zły, lecz satysfakcjonujący. Pozostawał niedosyt po możliwej pogoni za Rakowem Częstochowa, ale wciąż kibice byli ukontentowani.
Drużyna prowadzona przez Runjaica była generatorem emocji. Szkoleniowiec regularnie podkreślał swoją wdzięczność względem kibiców, którzy licznie przychodzili na stadion przy Łazienkowskiej. Za jego kadencji frekwencja w Warszawie stała się najlepsza od lat. – Przejąłem klub w trudnym momencie. Ustabilizowaliśmy sytuację, przeżyliśmy magiczne noce w pucharach. Chcę pracować długofalowo, ale czasem w profesjonalnym futbolu kładzie się nacisk na krótkoterminowe cele. Zwolnienie boli, ale muszę to zaakceptować – przyznaje Runjaic.
Dziś Runjaica nie ma już w Legii. Stało się to w momencie nieco zaskakującym, choć przy lekkiej dozie złośliwości nie sposób stwierdzić, że… nie stało się nic, czego nie znałoby się przy Łazienkowskiej. Zmiany trenerów to swego rodzaju nienormalna normalność. Niby pojawiają się marzenia o stabilności, ale po kilkunastu miesiącach i tak ktoś jest zwalniany, a inny trener podpisuje umowę.
Legia rozpoczyna nowy rozdział. W środę (10.04) trenerem Wojskowych zostanie Feio, który podpisze kontrakt do końca sezonu 2024/2025.