Reprezentacja Polski długimi momentami dominowała w meczu ze Słowenią, ale była nieskuteczna. Tego nie można z kolei powiedzieć o rywalu, który rok temu spadł z Elity i jest faworytem do powrotu do niej. Przegraliśmy w sparingu 0:2 (0:0, 0:0, 0:2), ale okazja do rewanżu już w piątek (transmisja w TVP Sport).
Biało-czerwoni wciąż nie są w najsilniejszym składzie, gdyż kilka dni odpoczynku dostali zawodnicy Re-Plast Unii Oświęcim i GKS-u Katowice. Oni serię finałową zakończyli dopiero siódmym meczem w niedzielę, więc mają prawo być zmęczeni.
Robert Kalaber musi sobie radzić więc bez gwiazd najlepszych klubów Tauron Hokej Ligi, z kapitanem kadry Krystianem Dziubińskim i etatowym bramkarzem nr 1 Johnem Murrayem na czele. Z drugiej strony i Słowenia nie przyjechała do Bytomia w najsilniejszym składzie, choć od początku widać było, że to zdecydowanie silniejszy rywal od Węgrów.
Tamtym Polacy dwa razy szybko zaczynali aplikować gole, w czwartek pierwsza tercja zakończyła się bez bramek. Zawodnicy Kalabera oddali więcej celnych strzałów – 7:5, ale ta przewaga powinna być zdecydowanie większa zważywszy na fakt, że ostatnie 4 minuty grali w przewadze po dwóch karach dla rywali.
Brakowało na lodzie kilku specjalistów od power playów, ale i bez nich w równych składach Polacy umieli świetnie utrzymywać się przy krążku. W drugiej części długimi fragmentami rozgrywali ataki w tercji rywali, a i spod swojej bramki umieli szybko zaatakować. Jak choćby wówczas, gdy fantastycznym podaniem przez cały lud popisał się Marcin Kolusz, jednak Patryk Wronka zmarnował sytuację sam na sam.
Gasper Kroselj w ogóle był najjaśniejszym punktem w zespole rywali, bo to jednak biało-czerwoni zdecydowanie częściej atakowali, a on ich zatrzymywał. To głównie dzięki niemu i po drugiej tercji nadal było bez goli, bo tym razem w strzałach Polacy byli górą aż 10:3.
Problem w tym, że na ostatnią tercję wychodziliśmy w osłabieniu po karze z końcówki poprzedniej dla Pawła Zygmunta, a do tego po minucie dołączył do niego Dominik Paś. Podwójnej przewagi Słoweńcy nie wykorzystali, ale dopięli swego chwilę po powrocie Zygmunta, gdy trafił Rok Ticar.
Polacy nie umieli wrócić do gry, próby takie, jak Patryka Wronki po indywidualnej akcji, były nieliczne. Rywale za to w 51. minucie perfekcyjnie wyprowadzili kontrę, a sytuację 2 na 1 doskonale wykończył Ken Ograjensek.
W końcówce mieliśmy jeszcze jedną przewagę, ale po raz kolejny niewiele z niej wyniknęło. Gra w nich to duży kamyk do ogródka biało-czerwonych, bo przecież tak fantastycznie rok temu wykorzystywali na MŚ Dywizji IA. Zapewne zresztą ulegną one już wkrótce zdecydowanej poprawie, gdy do kadry dołączą etatowo w nich grający Dziubiński, Grzegorz Pasiut i Bartosz Fraszko.
Po spotkaniu zobaczyliśmy jeszcze po pięć karnych z obu stron, gdyż tak, bez względu na wynik, umówiły się federacje. W nich również lepsi byli rywale, tym razem 1:0. Pamiętać jednak trzeba, że Słowenia jest już na finiszu przygotowań do MŚ Dywizji IA, które zacznie za 10 dni. My do MŚ Elity mamy jeszcze dwa tygodnie więcej. Zresztą okazja do rewanżu już w piątek, transmisja w kanałach TVP Sport od godz. 17:35.