{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Nie wszystko stracone! Tak nasza sztafeta może zdobyć bilet na Paryż

Rozegrane na Bahamach World Relays przyniosły bilety olimpijskie dla czterech z pięciu polskich sztafet lekkoatletycznych. Ostatnią, która tego nie zdobyła, jest męska grupa na 4x100 metrów. – Nie tak sobie to wyobrażaliśmy – martwił się sprinter Oliwer Wdowik. Jednak kadra nie powinna odpuścić walki o igrzyska. Wciąż jest możliwa ścieżka wejścia do Paryża tylnymi drzwiami.
– Start w World Relays na Bahamach ma u nas najwyższy priorytet z możliwych. To biegi właściwie o być albo nie być – podkreślał przed imprezą w Nassau trener Aleksander Matusiński. – My tam po prostu musimy dobrze wypaść – wtórował mu Marek Rożej. Obaj szkoleniowcy, odpowiedzialni za sztafety 4x400 m kobiet i mężczyzn, osiągnęli sukces. Po zgrupowaniu klimatycznym w Miami i dobrych treningach zimą ich zawodnicy zdobyli bilety olimpijskie w obu konkurencjach, a także w mikście, w którym w Paryżu spróbują obronić złoty medal z Tokio.
Awans na IO udał się też żeńskiej grupie 4x100 m z Ewą Swobodą w składzie. Jedynymi, którzy z Bahamów wracają z pustymi rękami, są nasi sprinterzy.
World Relays. Sztafeta 4x100 metrów jedyna bez biletu na igrzyska w Paryżu
Męska 4x100 m, podobnie jak inne sztafety, miała dwie szanse. Bilet do Paryża dawało znalezienie się na mecie na miejscach 1-2. Najpierw w sobotę skład Marek Zakrzewski, Przemysław Słowikowski, Łukasz Żok i Oliwer Wdowik uzyskał 38.87 sekundy, ale to wystarczyło tylko do szóstego miejsca. Dzień później, w identycznym zestawieniu, Polacy finiszowali piąci w 38.86 s. Wystąpili równo, choć bez błysku. Ze zmianami pałeczki zbyt zachowawczymi zwłaszcza w tzw. repasażach i bez lidera kadry, kontuzjowanego Dominika Kopcia.
– Nie w to celowaliśmy. Jestem zawiedzony, myślę, że chłopaki też. Brakowało tutaj kilku zawodników, którzy mogli wejść do zespołu. Nie oszukujmy się jednak, takim składem też powinniśmy awansować. Szkoda, że nie jestem takim game-changerem jak Ewa Swoboda, żeby móc wyprowadzić drużynę na lepsze miejsce na ostatniej zmianie. Mam nadzieję, że w przyszłości dojdę do takiego poziomu, aby móc wyprowadzić sztafetę na miejsca medalowe – powiedział przed kamerą PZLA Wdowik, nawiązując do swojego występu na ostatniej zmianie.
To tam zwykle biegał Kopeć. I dwa lata temu na ME w Monachium to on dowiózł dla Polaków brązowy medal w czasie 38.15 s. Nie wiadomo, czy zawodnik z życiówką 10.05 na 100 m będzie po niedawnej kontuzji gotowy do tego, żeby jeszcze spróbować pomóc sobie i kolegom.
Szansa na Paryż nadal się tli. Trzeba "tylko" być w formie olimpijskiej
W Paryżu do walki o medale stanie po 16 reprezentacji w każdej konkurencji. Bahamy wyłoniły 14 ekip, dwa miejsca pozostają wolne. O tym, kto je zapełni, zdecydują czasy uzyskane do 30 czerwca, tzn. zamknięcia okienka kwalifikacyjnego MKOl. W tej bitwie wezmą udział wszyscy, którym awans nie udał się w World Relays.
– Czekamy na kolejne starty, przed nami ME w Rzymie. Pozostaje nam walczyć – zaznacza Wdowik.
Rzym (7-12 czerwca) faktycznie będzie okazją, aby polski zespół był już bardziej obiegany. Każdy przez miesiąc z pewnością kilka razy pojawi się indywidualnie w mityngach, do dopracowania będą jedynie płynne zmiany. Kłopot w tym, że do urwania z wyniku będzie dość dużo. Brazylijczycy już mają wybiegany czas 38.19 sekundy, a Trynidad i Tobago – 38.30 s. Serwis Athletics News zwrócił uwagę, że biało-czerwoni tylko raz w historii byli dotąd zdolni do takiego tempa w tej konkurencji. Było to właśnie na ostatnich ME w Monachium, z Kopciem w składzie.