| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki – tego przysłowia najwyraźniej nie uznaje Marek Papszun, który po raz drugi został trenerem Rakowa Częstochowa. 49-latek sam zawiesił sobie wysoko poprzeczkę, bowiem odchodził w glorii mistrza Polski. Powroty do dawnych klubów mają różne odcienie, o czym świadczą przykłady innych znanych szkoleniowców. Nie trzeba daleko szukać – wystarczy spojrzeć na Śląsk Wrocław, Górnik Zabrze i Lecha Poznań.
Mamy nowe powiedzenie: przegrać jak Papszun
Jacek Magiera
Przykład, że nie zawsze determinantem powrotu są sukcesy. Magiera powrócił do Śląska po 13 miesiącach przerwy, gdyż… miał wciąż ważny kontrakt. W trakcie pierwszej kadencji (2021-22) wprowadził Wojskowych do europejskich pucharów, ale później w lidze szło coraz słabiej. Powrót natomiast zaskoczył wszystkich. Nie dość, że Magiera utrzymał Śląska w Ekstraklasie, to do ostatniej kolejki będzie bić się o mistrzostwo Polski.
Jan Urban
Tu przerwa trwała jeszcze krócej, bo ledwie dziewięć miesięcy. Urban został zwolniony z Górnika po sezonie 2021/22, gdy zajął ósme miejsce. Pod wodzą Bartoscha Gaula spadek zaczął zaglądać zabrzanom w oczy. Były reprezentant Polski powrócił w roli strażaka, wywiązując się z zadania. Zaufanie popłaciło w bieżących rozgrywkach. Górnik stał się "rycerzami wiosny" i otarł się o pierwszy od 30 lat awans do europejskich pucharów.
Mariusz Rumak
Magiera i Urban to przykłady pozytywne, natomiast zupełnie inaczej jest w przypadku Rumaka. Władze Lecha po zwolnieniu Johna van den Broma dały mu szansę dokończyć bieżący sezon. To była wielka szansa dla szkoleniowca, który kilka lat temu wypadł z karuzeli trenerskiej. Wsiadł na nią w 2012, gdy w Kolejorzu zaufano mu po raz pierwszy. Po stronie sukcesów można mu zapisać dwa wicemistrzostwa, po stronie porażek – kompromitacje w Europie. Obecna kadencja zostanie natomiast zapamiętania wyłącznie w kategoriach kompromitacji.
Maciej Skorża
Trener, który w Lechu zawsze będzie witany z otwartymi rękami. Ba, szefowie klubu próbowali niedawno namówić Skorżę na trzecie podejście. W Poznaniu powinien być nazywany Midasem, bowiem tylko on w ostatnich latach "ozłaca" Kolejorza. Pod jego wodzą Lech zdobył mistrzostwo Polski zarówno w trakcie pierwszej (2015), jak i drugiej kadencji (2022). Taki schemat na pewno byłby pożądany w Rakowie, tym bardziej, że Skorżę z Papszunem łączy jeszcze jedna rzecz – odejście na własną prośbę po wywalczeniu tytułu.
Michał Probierz
Obecny selekcjoner reprezentacji Polski jest jedną z osób, które wylały fundamenty pod mocną pozycję Jagiellonii w rodzimym futbolu. To właśnie w trakcie pracy Probierza białostoczanie zdobyli pierwsze trofeum (Puchar Polski), a także po raz pierwszy zagrali w Europie. Ta przygoda nierozerwalnie kojarzy się z liczbą 3. Obie kadencje Probierza w Jagiellonii trwały po trzy lata i dokładnie tyle wynosiła przerwa między nimi. Złośliwi powiedzą również, że w sezonie 2016/17 do mistrzostwa Polski zabrakło mu… trzech centymetrów po strzale Piotra Tomasika.
Adam Nawałka
Nawałka to legenda Wisły Kraków, ale ten status nie przeszkadzał Bogusławowi Cupiałowi w rychłym zwalnianiu szkoleniowca. Były selekcjoner prowadził Białą Gwiazdę trzykrotnie, lecz najdłuższa kadencja trwała niespełna… cztery miesiące! Nawałka w 2000 roku bezskutecznie próbował dogonić lidera tabeli. Rok później zatrudniono go w kwietniu, w czerwcu cieszył się z mistrzostwa, lecz kilka dni później… zatrudniono Franciszka Smudę. Najsłabsza pod względem punktowym okazała się kadencja na przełomie 2006 i 2007 roku.
Franciszek Smuda
"Lubię wracać tam, gdzie byłem" – piosenka Zbigniewa Wodeckiego idealnie pasuje do charyzmatycznego trenera. W Zagłębiu Lubin i Górniku Łęczna pracował dwukrotnie, w Wiśle Kraków – trzykrotnie. Widzew Łódź zatrudniał natomiast Franza aż pięć razy! Najciekawsze jest to, że w niemal każdym z tych zespołów największe sukcesy odnosił podczas pierwszej kadencji. Szczególnie widać to na przykładzie Widzewa – zaczęło się od dwóch mistrzostw i fazy grupowej Ligi Mistrzów. Ostatnia przygoda miała natomiast miejsce na czwartym poziomie rozgrywkowym.
Orest Lenczyk
Lenczyk pracował w zawodzie przez ponad 40 lat i podobnie jak Smuda, nie bał się powrotów. Miał dwa podejścia do GKS-u Katowice, Śląska, Widzewa oraz Zagłębia Lubin, trzy do Ruchu Chorzów, aż cztery do Wisły Kraków. Tu jednak trudno mówić o równi pochyłej. Lenczyk wygrał z Wisłą ligę w 1978 roku i miał olbrzymi udział w triumfie 23 lata później. Między brązem i złotem dla Śląska minęły natomiast aż 32 lata.
Waldemar Fornalik
Tak jak Papszun zbudował Raków, tak Fornalik był mężem opatrznościowym Ruchu Chorzów w poprzedniej dekadzie. Borykający się z wieloma problemami klub zdołał pod wodzą tego trenera zdobyć wicemistrzostwo i dojść do finału Pucharu Polski w 2012 roku. Po tych sukcesach Fornalika wezwano do prowadzenia reprezentacji. Tam mu się nie powiodło, podobnie jak po powrocie do Chorzowa. Obecny szkoleniowiec Zagłębia przyłożył rękę do spadku z ligi.
Henryk Kasperczak
Najbardziej spektakularny przykład rozczarowania podczas drugiej kadencji. Gdy Kasperczak przejął Wisłę w 2002 roku, podziwiał ją cały kraj, a doceniała piłkarska Europa. Słynny przed laty piłkarz odchodził z Krakowa z dwoma tytułami mistrzowskimi i bagażem efektownej przygody w Pucharze UEFA. Powracając w 2010 roku, Kasperczak miał nawiązać do tamtych osiągnięć, tymczasem Biała Gwiazda w spektakularny sposób oddała ligowy prymat Lechowi, a później skompromitowała się z Karabachem.
Piotr Stokowiec
Szkoleniowiec, który jako ostatni dał wymierny sukces w Lubinie. Stokowiec w rok po awansie z pierwszej ligi wprowadził Zagłębie na ligowe podium (trzecie miejsce w 2016 roku), a później nie przyniósł wstydu w europejskich pucharach. Sezon później stracił pracę, ale jego następcy nie nawiązali do tamtych osiągnięć. Stokowiec zresztą sam wpadł w tę pułapkę. Gdy powrócił pod koniec 2021 roku, Zagłębie z trudem utrzymało się w Ekstraklasie, a trener swoimi wypowiedziami zraził do siebie kibiców.
Kazimierz Moskal
Kolejna legenda Wisły będąca jej "strażakiem" w gorszych momentach. Moskal obejmował Wisłę czterokrotnie, z czego raz nawet nie zdążył jej poprowadzić w oficjalnym spotkaniu. Najwięcej powodów do radości miał w ŁKS-ie, ale tam sukcesy stały się punktem wyjścia do… wielkich rozczarowań. Moskal dwukrotnie wprowadził łodzian do Ekstraklasy (2019 i 2023) i dwukrotnie został w niej zwalniany. W obecnych rozgrywkach dotrwał tylko do października.
Antoni Piechniczek
Powroty do klubów są częste, natomiast ponowna nominacja na selekcjonera to już wyższa szkoła jazdy. Piechniczek to legenda polskiego futbolu i nie ulega to wątpliwości. W ciągu sześciu lat (1981-1986) wprowadził kadrę na dwa mundiale, a z jednego z nich wrócił nawet z medalem. Nostalgia za sukcesem przyczyniła się do zaskakującego powrotu Piechniczka w 1996 roku. W ciągu dekady zmieniło się niemal wszystko – ustrój, status piłkarzy, liczba transferów i trendy w futbolu. Niezmienne pozostało jednak podejście trenera, który przetrwał na stanowisku ledwie rok. Na mundial już nie wrócił.
Włodzimierz Gąsior
Na koniec polski rekordzista, a przynajmniej jeśli chodzi o najwyższy poziom. Gąsior to rodowity mielczanin i nigdy nie odmawiał, gdy jego ukochana Stal była w potrzebie. Stanowisko pierwszego trenera obejmował… ośmiokrotnie w latach: 1984-1985, 1987-1990, 1990-1991, 2001, 2003-2006, 2006-2007, 2012-2014 i 2021. Wszystko zostało spięte idealną klamrą, bowiem za ostatnim razem Gąsior zaskoczył wszystkich i utrzymał Stalówkę w Ekstraklasie.
Dokonania 75-letniego obecnie trenera niewiele ustępują osobie, która uważana jest za światowego rekordzistę pod tym względem. Nicolo Napoli był zatrudniany przez rumuńską Universitateę Krajową aż… 10 razy! Włoch po raz ostatni objął drużynę w marcu tego roku, ale po serii czterech porażek zrezygnował. Nie odszedł jednak całkowicie z klubu – figuruje wciąż jako dyrektor techniczny.