| Czytelnia VIP

Historia nietypowych sąsiadów. Albańczycy skazani na włoskie wpływy

Albańscy
Albańscy kibice oglądający mecz Albania - Chile w charakterystycznych dla tego kraju nakryciach głowy - qeleshach. Na stadionie w włoskiej Parmie mogli się poczuć jak w swojej ojczyźnie (fot. Getty)
Sebastian Muraszewski

Są narody, których historie przecinały się wielokrotnie. Albanię z Włochami łączą właśnie takie szczególne więzy, choć dzieli ich morze.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Reżim buduje stadion

Symbol tych więzi można było jeszcze osiem lat temu znaleźć w Tiranie. Budowa stadionu narodowego imienia Qemala Stafy rozpoczęła się jeszcze podczas włoskiej okupacji w 1939 roku. Projektem zajmowali się architekci zza morza, kopiując faszystowskie wzorce.

Włosi przez długi czas mieli wpływ na albańskie terytoria. W trakcie I wojny światowej pełnili funkcje administracyjne w protektoracie. Liczyli nawet na aneksję części terytorium Albanii, do czego jednak nie doszło. Albańczycy uciekali się bowiem do powstań zbrojnych, by zmusić włoskie wojska do opuszczenia kraju, co powiodło się im w 1920 roku.

Reżim początkowo stawiał na dyplomatyczne metody. Kolejne Traktaty z Tirany ograniczały niezależność Albanii. Włosi przejmowali coraz większą kontrolę nad gospodarką i wojskiem. W szkołach wprowadzono nawet lekcje włoskiego. Duce Mussolini marzył bowiem o wskrzeszeniu Imperium Rzymskiego. Inwazja była więc tylko kwestią czasu. Mimo społecznego sprzeciwu król Zogu I oraz rząd nie stawili oporu i opuścili kraj.

Życie sportowe toczyło się inaczej. W 1942 roku jedyny raz w historii zorganizowano mistrzostwa piłkarskie dla zespołów z Albanii i Kosowa. Wcześniej trzech zawodników z albańskich klubów zostało zauważonych przez działaczy i zaczęło grać w klubach Serie A. Na włoskich boiskach najlepiej poszło Naimowi Krieziu (ponad 300 spotkań i 76 bramek w barwach AS Romy i Napoli) oraz Rizie Luschcie (grał między innymi w Bari, Juventusie i Napoli).

Krieziu i Luschta zostali we Włoszech po zakończeniu wojny. A Albania po kapitulacji Włoch była okupowana przez III Rzeszę. Cały czas aktywnie działała partyzantka, a władza nad krajem przypadła ostatecznie siłom komunistycznym z Enverem Hodżą na czele. Jak się potem okazało – na czterdzieści lat.

Początek rządów komunistów odbiegał od późniejszej dyktatury. W zaledwie cztery miesiące dokończono stadion budowany przez faszystów. Piętnastotysięczny obiekt otrzymał imię zamordowanego w czasie wojny komunistycznego działacza Qemala Stafy. Rozegrano na nim pierwszą powojenną edycję Pucharu Bałkanów w 1946 roku. Wygrali ją gospodarze.


Ponad 40 lat izolacji

Reżim Hodży był coraz bardziej surowy. Postawiono na całkowitą izolację, nawet od państw bloku wschodniego. Wzorem dyktatora były maoistyczne Chiny, choć jego rządy przypominały bardziej Koreę Północną. Brutalnie walczono z rzekomymi przeciwnikami politycznymi i wszystkimi wyznaniami religijnymi. Obywatelom wmawiano, że wszystkie państwa są wrogie i chcą najechać Albanię. Wybudowano szybko 750 tysięcy schronów, a w latach sześćdziesiątych zakazano obywatelom wyjazdów za granicę.

Wyjątkiem byli sportowcy, choć również oni nie mieli za dużo okazji do podróży. Piłkarze zadebiutowali na ogólnoeuropejskiej scenie w 1962 roku, zgłaszając się do Pucharu Mistrzów i Pucharu Narodów Europy. A reprezentacja Albanii wsławiła się chociażby remisem z RFN w 1967 roku. W klubowej było bardziej burzliwie.

Zagraniczne kluby miały poważny problem z wizami i podróżami do Tirany (było to możliwe wyłącznie na pokładzie samolotów czarterowych), łącznością telefoniczną, radiową i telewizyjną. Ba, reżim miał też wymagania wobec członków delegacji. Zgłaszano zastrzeżenia do zarostu twarzy piłkarzy i... długości spódnic działaczek związkowych. Goście przywozili ze sobą zapasy wody i pożywienia, obawiając się tego, co mogą zostać na miejscu.

Albańskie kluby zgłaszały się do europejskich rozgrywek jednak nieregularnie. Za czasów dyktatury Hodży tylko raz spotkały się z włoskim zespołem. Jesienią 1968 Partizani Tirana w I rundzie Pucharu Zdobywców Pucharów zmierzyło się z Torino z kilkoma mistrzami Europy w składzie. Włosi trzy miesiące wcześniej pokonali w powtórzonym finale Jugosławię.

W Albanii przez dekady dawała o sobie znać wojenna paranoja, ale we wrześniu 1968 sięgnęła zenitu. Państwa Układu Warszawskiego najechały Czechosłowację. Albania od lat formalnie nie angażowała się w jego działania, ale w odpowiedzi na inwazję oficjalnie wycofała się z paktu. Hodża bał się, że Albanię spotka podobny los co naszych południowych sąsiadów. Włoscy goście z Torino mogli podziwiać przy okazji tego meczu defiladę wojskową na ulicach i przeżyli alarm w środku nocy. I być może to wpłynęło na ich dyspozycję. Partizani wygrało w pierwszym spotkaniu 1:0. W rewanżu uległo jednak Włochom 1:3. Po zakończeniu drugiego meczu doszło do kłótni. Albańczycy źle zinterpretowali bowiem zasadę "bramek na wyjeździe". Myśleli, że każdy strzelony gol się podwaja, co dawałoby im remis w dwumeczu. Po kilku minutach dyskusji sędziowie wyprowadzili ich z błędu.

Ich zachowanie można sobie wytłumaczyć ograniczonym przepływem informacji między światem zewnętrznym a Albanią. Państwowa telewizja ograniczała się wtedy do pokazywania filmów propagandowych i wystąpień Hodży. Rolę zakazanego okna na świat pełniło włoskie Rai 1. Mimo sankcji grożących za śledzenie zagranicznych stacji oraz konieczności nielegalnego kupna dodatkowych konwerterów kanał oglądało większość społeczeństwa. A od obejrzenia muzycznego festiwalu Sanremo nie odstraszyło nawet kilka lat więzienia.

Rai Uno to była też jedyna szansa, by zapoznać się ze światowym sportem. Relacje z turniejów mistrzowskich, igrzysk olimpijskich, a także program "La Domenica Sportiva" (Sportowa Niedziela) zapisały się w pamięci wielu Albańczyków. Może dlatego tak dużą sympatią darzy się dziś włoską reprezentację oraz kluby Serie A.

Popłynąć po lepsze życie

Proces transformacji ustrojowej w Albanii nie przebiegał tak pomyślnie jak w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej. Ciągłe zmiany rządów, upadki instytucji finansowych w połączeniu z rosnącą anarchią sprawiły, że Albańczycy szukali dróg ucieczki ze swego kraju. Sąsiednie Włochy wydawały się im wymarzonym miejscem do życia, więc imali się różnych sposobów, by tam przybyć.

Gdy w Bari otwarto w 1990 roku nowy stadion Stadio San Nicola, nikt nie przypuszczał, że opuszczony przez lokalną drużynę Stadion Zwycięstwa będzie potem ogniskował aż takie zainteresowanie świata. A nawet wywoływał ostre spory. Jak doszło do takiego zamieszania?

Na jeden ze statków cumujących w albańskim porcie Durres wdarło się pewnego dnia ponad dwadzieścia tysięcy osób. Zastraszając kapitana wymusili rejs do Bari. Zaskoczeni nieproszonymi gośćmi Włosi osadzili ich na... opuszczonym stadionie. Pomoc humanitarna nie docierała jednak tam na czas, więc wielu próbowało uciec i ukryć się przed służbami imigracyjnymi. Obawiano się także wybuchu epidemii.


W tym stanie rzeczy większość uchodźców została odesłana do Albanii. Nie odstraszyło to chętnych do ponownych prób, bo kraj ogarnął w 1997 roku chaos. Dochodziło do rozruchów. Nic więc dziwnego, że jeden ze statków włoskiej marynarki wojennej zderzył się z okrętem z uchodźcami na pokładzie. Zginęły 84 osoby. Aby uniknąć kryzysu uchodźczego na kontynencie ONZ podjął decyzję o interwencji w Albanii. W "Operacji Alba" połowę sił mających zaprowadzić pokój stanowiły włoskie wojska koordynujące przedsięwzięcie. Udało się opanować sytuację i doprowadzić do spokojnego przeprowadzenia wyborów.

Prawie 30 lat po tych wydarzeniach, akurat albańscy piłkarze poczuli się wreszcie na włoskiej ziemi jak w domu. Na stadionie w Parmie zagrali w marcu tego roku z Chile. Przegrali 0:3, ale wśród 17 tysięcy widzów większość stanowili członkowie diaspory. I tak piłka znów połączyła Albańczyków i Włochów. I to bardziej, niż można by się spodziewać.

Nowi obywatele

Włosi przyczynili się też do krzewienia piłkarskiej wiedzy już w demokratycznej Albanii. Giuseppe Dossena prowadził "Orły" w 2002 zaledwie przez trzy miesiące, ale przybyły dziewięć lat później Gianni de Biasi stał się już największą postacią w historii albańskiej piłki. Włoch otrzymał obywatelstwo w podzięce za zasługi. A to tylko jeden z długiej listy zaszczytów, jakich dostąpił.

Przypadek zdecydował o jego pracy w Albanii. Miewał krótkie przygody trenerskie w rodzimych klubach. Torino FC zatrudniało go trzykrotnie, za każdym razem w ostatniej części sezonu, by uniknąć spadku z Serie A. Rozpoznawalność dały mu występy w roli eksperta telewizji. Oferta z Albanii przyszła do niego po prawie dwuletniej przerwie w trenerce. Od razu się zgodził.


Reprezentacja długo była daleka od awansu na najważniejsze turnieje, za każdym razem plasując się w dole grup eliminacyjnych. Początki de Biasiego również nie były udane. W jego debiucie Albańczycy przegrali z Gruzinami, a w łatwych kwalifikacjach do mistrzostw świata 2014 zajęli dopiero piąte miejsce.

Pierwsze dwa lata de Biasi wykorzystał do przekonania piłkarzy z diaspory do wyboru gry w albańskich barwach. Wielu z nich, tak jak i działacze, reagowali śmiechem na zapowiedzi udziału Albanii w wielkich turniejach. Byli jednak tacy, którzy zaufali Włochowi. Grający wówczas w szwedzkim Kalmar Etrit Berisha urodził się w Kosowie. Bramkarz dzięki staraniom włoskiego szkoleniowca dostał albański paszport i do dziś jest atutem kadry.

Meczem zwrotnym była wygrana z Portugalią. W wyjeździe do Francji na pewno pomogły trzy punkty po walkowerze z Serbią, choć trzeba przyznać, że Albania zasłużyła na EURO. Latem 2015 pokonała w meczu towarzyskim Francję 1:0.


W Marsylii rok później Albania uległa gospodarzom po dwóch straconych bramkach dopiero w doliczonym czasie gry. Poniosła wcześniej porażkę ze Szwajcarią. Zwycięstwo z Rumunią nie wystarczyło do awansu do 1/8 finału, lecz i tak wywołało ogólnonarodową euforię. Jeszcze przed turniejem de Biasi doczekał się nagród. Określano go nawet szóstym najlepszym trenerem świata roku 2015.

Rzeczywistość po tym turnieju nie była już tak kolorowa. Seria porażek w kwalifikacjach mundialu 2018 i spory z działaczami skłoniły de Biasiego do odejścia. Na następcę wyznaczono innego Włocha, Christiana Panucciego. Skończyło się to gorzej niż z de Biasim. Za jego kadencji Albańczycy wygrali zaledwie cztery mecze z piętnastu. O zapowiadanym awansie do EURO 2020 nie mogło być mowy. Z kolei innemu przedstawicielowi Półwyspu Apenińskiego, Edoardowi Rei do miejsca w barażach zabrakło zaledwie dwóch punktów.

EURO 2024 stało się snem na jawie dzięki pracy Sylvinho. Brazylijczyk objął kadrę w styczniu 2023. Albania wygrała z nim grupę eliminacyjną, a trener jak przedtem de Biasi może się szczycić teraz albańskim paszportem. Dzień po zwycięstwie z Polską ze sztabem szkoleniowym został zaproszony do podcastu premiera Ediego Ramy.

Nie bez znaczenia przy zatrudnieniu byłego asystenta Roberta Manciniego była biegła znajomość języka włoskiego. W nim bowiem prowadził rozmowy kwalifikacyjne z działaczami oraz na co dzień komunikuje się z piłkarzami. Brazylijczyk ze współpracownikami przeprowadził się na stałe do Tirany.

Mistrzowie i pucharowicze

Albańscy kibice od zawsze znali gwiazdy włoskiej piłki, ale tym razem i dla Włochów oraz reszty świata piłkarze albańskiej kadry nie są anonimowi. W klubach Serie A niejednokrotnie mają ważną rolę, również w tych sięgających po największe trofea.

Tytułem mistrza Włoch szczyci się teraz Kristjan Asllani. Pomocnik w meczach Interu Mediolan najczęściej wchodzi do gry z ławki, ale miał duży wkład w wiele ofensywnych akcji zespołu. Wychowywał się we Włoszech. Miał pięć lat, gdy wraz z rodziną przeniósł się na Półwysep Apeniński. Niedługo potem trafił do drużyn juniorskich Empoli, gdzie przebijał się aż do pierwszego składu. Miał też możliwość wybrać reprezentację. Zdecydował się na Albanię.

Wspomniany Etrit Berisha trafił do Włoch wspierany przez de Biasiego. Grał w Lazio, Atalancie, SPAL i Torino, a w rundzie jesiennej ostatniego sezonu był pierwszym bramkarzem Empoli. Podobną drogę przebył Berat Djimsiti. Ten urodzony w Szwajcarii obrońca również przekonał się do wyboru ojczyzny przodków właśnie po namowach byłego szkoleniowca reprezentacji. W 2016 Berat trafił do Atalanty Bergamo, gdzie poza epizodami wypożyczenia gra do dziś. Wystąpił tam 240 razy, a najważniejszy był ostatni mecz, czyli wygrany finał Ligi Europy z Bayerem Leverkusen.

W obronie drużyny wspiera go Ardian Ismajli. Rozegrał jeden mecz w innej reprezentacji, czyli Kosowa, ale tylko towarzyski. Po otrzymaniu albańskiego obywatelstwa mógł więc wesprzeć "Orłów". Od sezonu 2021/22 gra w Empoli. Zmaga się z kontuzjami, ale ostatnie cztery spotkania sezonu grał już w pełnym wymiarze czasowym.

Możliwość występów we włoskiej reprezentacji miał też Elseid Hysaj. Grał już wówczas w Empoli, ale odrzucał kolejne zaproszenia, czekając na powołanie od kadry Albanii. Zadebiutował w niej w wieku 18 lat, a chwalono go powszechnie za dobre występy w EURO 2016. Jego popularności nie zaszkodziło nawet zaangażowanie polityczne. Obecnie jest piłkarzem rzymskiego Lazio, a cztery lata temu zdobył Puchar Włoch z Napoli.

Albańczycy ogrywają się też w Lecce. Medon Berisha i Ylber Ramadani urodzili się poza granicami Albanii, w Szwajcarii i Niemczech. Mają za sobą grę w juniorskich reprezentacjach Kosowa. Nie należy się spodziewać, by ten pierwszy, ledwie dwudziestolatek debiutujący w reprezentacji, znalazł się na boisku od początku meczu z Włochami w Dortmundzie, ale już bez Ramadaniego nie można sobie wyobrazić albańskiego środka pola.

Marasha Kumbulla i Nedim Bajrami grali w tym roku w Sassuolo. Po rozczarowującym sezonie klub z Emilii-Romanii spadł do Serie B. Szczególnego pecha miał Kumbulla. Został wypożyczony po pierwszej połowie sezonu z Romy, gdy leczył kontuzję więzadła krzyżowego. W ostatnich meczach Sassuolo miał bramkę samobójczą oraz sprokurował rzut karny. Obrońca najprawdopodobniej wróci do Rzymu. Bajrami prezentował lepszą formę, brał udział w ważnych meczach albańskiej kadry w kwalifikacjach. Na boiskach drugiego poziomu rozgrywkowego we Włoszech będzie miał wkrótce okazję spotkać się z jednym z rezerwowych bramkarzy reprezentacji, Elhanem Kastratim z AS Cittadella.

Wielka polityka

Dla pozostałych Albańczyków mistrzostwa są szansą na pokazanie się szerszej publiczności i na zainteresowanie włoskich klubów. Od przyszłego sezonu zespoły Serie A będą mogły zgłosić do składu po jednym zawodniku z tego kraju bez wliczania go do limitu piłkarzy spoza UE. Albański związek piłki nożnej z prezesem Armandem Duką na czele od lat domagał się takich zmian. Udało się dopiero w marcu tego roku.

Przysłużył się temu klimat polityczny. Nigdy wcześniej stosunki dyplomatyczne między Włochami a Albanią nie były tak dobre. Premier Giorgia Meloni pojawiła się w Albanii w trakcie kampanii wyborczej do Parlamentu Europejskiego. Powód był jeden. W listopadzie podpisała umowę o relokacji uchodźców, którą albański rząd ratyfikował z zadowoleniem.

Każdego roku Włosi mają odsyłać do Albanii po 36 tysięcy osób. Meloni osobiście nadzorowała powstanie jednego z obozów. Nie obyło się bez krytyki strony albańskiej oraz włoskiej opozycji. Telewizja Rai 3 ujawniła bowiem dokumenty z kwotami, jakie zapłacą Włochy za operację, czyli ponad miliard euro. Pokazały one też ograniczenia w wysyłaniu uchodźców oraz powiązania mafijne w Albanii. Zarówno premier Meloni, jak i szef albańskiego rządu Edi Rama zaprzeczyli tym oskarżeniom.

Dyskusje o tym ucichną w trakcie meczu w Dortmundzie. Będzie to pierwsze spotkanie mistrzostw na legendarnej arenie. Faworyt jest jeden, ale Albania już pokazała, że w trudnych meczach wznosi się na wyżyny umiejętności. Piłkarze, którzy wyjdą na boisko oczywiście w strojach włoskiej firmy Macron, mają hart ducha typowy dla społeczeństwa, które reprezentują. I które tyle przez wieki przeszło...

Włochy – Albania. Gdzie oglądać mecz Euro 2024?

Studio przed meczem od godz. 20:30 w TVP 1, TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, smart TV i HbbTV. Dostępne online będą trzy alternatywne transmisje: z atmosferą stadionu, hawk-eye oraz z kamery trenerskiej.

Kto skomentuje ten mecz Euro 2024? Duet Mateusz Święcicki i Wojciech Kowalewski. Studio poprowadzi Maciej Kurzajewski, a ekspertami będą Adrian Mierzejewski, Michał Zachodny i Rafał Ulatowski. W internecie do wyboru są cztery ścieżki dźwiękowe: polska, angielska, z audiodeskrypcją oraz bez komentarza.

Euro 2024, mecz grupy B Włochy – Albania [szczegóły transmisji]

Kiedy: 15 czerwca (sobota), godzina 21:00
Gdzie: od 20:30 w TVP 1, TVP Sport, TVPSPORT.PL, aplikacji mobilnej, Smart TV, HbbTV
Komentatorzy: Mateusz Święcicki, Wojciech Kowalewski (PL), Simon Brotherton, Lucy Ward (ENG), Kamil Kania (AD)
Prowadzący studio: Maciej Kurzajewski
Goście/eksperci: Adrian Mierzejewski, Michał Zachodny, Rafał Ulatowski (analiza)

Najnowsze
Tschofenig rozbił bank, Wąsek w drugiej dziesiątce listy płac
Tschofenig rozbił bank, Wąsek w drugiej dziesiątce listy płac
| Skoki narciarskie 
Daniel Tschofenig (fot. Getty Images)
Ochroniarz Messiego otrzymał zakaz wstępu na boisko
Leo Messi (fot. Getty Images)
Ochroniarz Messiego otrzymał zakaz wstępu na boisko
| Piłka nożna 
Raków znalazł dyrektora? Nowe wieści ze Skandynawii
Marek Papszun (fot. Getty)
Raków znalazł dyrektora? Nowe wieści ze Skandynawii
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
"Brak awansu? Dla Legii to katastrofa sportowa, finansowa i..."
Piłkarze Legii zawodzą w tym sezonie w lidze, Puchar Polski to ich ostatnia nadzieja na trofeum w obecnych rozgrywkach (fot. Getty)
tylko u nas
"Brak awansu? Dla Legii to katastrofa sportowa, finansowa i..."
Robert Błoński
Robert Błoński
"Lewy" dokonał tego jako pierwszy. Ogromny sukces Polaka
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
"Lewy" dokonał tego jako pierwszy. Ogromny sukces Polaka
| Piłka nożna / Hiszpania 
Pokora mistrzów Polski. "Futbol nie lubi takich komentarzy"
Taras Romanczuk (fot. Getty)
Pokora mistrzów Polski. "Futbol nie lubi takich komentarzy"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Puchar Polski: o której oglądać dziś półfinał Puszcza – Pogoń?
Puchar Polski: kiedy oglądać półfinał Puszcza – Pogoń Szczecin? (fot. Getty)
Puchar Polski: o której oglądać dziś półfinał Puszcza – Pogoń?
| Piłka nożna / Puchar Polski 
Do góry