| Tenis / ATP (mężczyźni)

Tenis. Karol Filar: w wieku 18 czy 19 lat po prostu nie miałem tego poziomu [WYWIAD]

Karol Filar w wieku 26 lat rozgrywa pierwszy pełny zawodowy sezon (fot. archiwum rozmówcy)
Karol Filar w wieku 26 lat rozgrywa pierwszy pełny zawodowy sezon (fot. archiwum rozmówcy)

Pierwszy punkt do rankingu ATP zdobył tuż przed 25. rokiem życia. Nie oznacza to, że wcześniej notował lata niepowodzeń – w zawodowych rozgrywkach po prostu nie startował. Wie, z czym wiąże się gra w tenisa na "tenisowych peryferiach", ale nic sobie z tego nie robi. Zna swoje miejsce w szeregu. Tenis jest dla niego narzędziem do poznawania świata. Karol Filar o jednej z ostatnich podróży opowiedział w rozmowie z TVPSPORT.PL. – W drugim tygodniu w Armenii rozgrywano mecze około godziny 18:00, przy temperaturze minus dwa stopnie – stwierdził.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

  • Karol Filar późno wszedł w świat zawodowego tenisa. Pierwszy punkt do rankingu ATP zdobył tuż przed 25. urodzinami.
  • W październiku spędził dwa tygodnie w Armenii, gdzie odbywały się turnieje ITF. –  Rosja z wiadomych przyczyn nie może organizować turniejów. A tutaj, na dwa, trzy tygodnie przed startem gier, odbywało się coś w rodzaju obozu przygotowawczego dla rosyjskich juniorów. Można więc wywnioskować, że oni to wszystko przygotowali sobie pod nich. Najpierw potrenowali w wymagających warunkach, a później mieli łapać punkty do rankingu ATP – opisywał.
  • 26-letni zawodnik tenis traktuje jako narzędzie do zwiedzania świata. –  Nie jestem z tych, którzy zabunkrują się na trzy albo cztery miesiące w jakimś kurorcie. Okej, jak im to odpowiada, to nie widzę w tym żadnego problemu, ale ja nie po to gram w tenisa, aby siedzieć w tym samym hotelu i codziennie patrzeć na te same korty – stwierdził.
  • Więcej tenisowych treści na stronie TVPSPORT.PL.

Michał Pochopień, TVPSPORT.PL: – W październiku miałeś okazję spędzić dwa tygodnie w Armenii, a dokładniej w miejscowości Cachkadzor, gdzie odbywały się turnieje ITF. Jak na imprezy tej rangi, w sieci dużo się mówiło o nich. Jednego dnia graliście na mączce, drugiego na hardzie w hali. Warunki pogodowe aż tak płatały figle czy organizatorzy niekoniecznie panowali nad sytuacją? Co w ogóle skłoniło cię do podróży do Armenii? Nieskromnie przyznam, że uważnie śledzę turnieje ITF, ale pierwszy raz widzę, aby rozgrywane były w tym kraju.
Karol Filar, tenisista: – Ostrzegam, że to może być długa opowieść.

– Śmiało, zamieniam się w słuch.
– Tu naprawdę działy się ciekawe rzeczy, ale może zacznę od końca. W tym roku w Armenii odbywały się już turnieje ITF, z tym, że juniorskie. Grała w nich Oliwia Sybicka, z którą mam kontakt, więc generalnie można powiedzieć, że wiedziałem, co na mnie czeka. Też nie chciałbym nazywać tego wybitnie egzotycznym kierunkiem, bo to tylko 3,5 godziny bezpośredniego lotu z Warszawy. Nie jest to podróż na koniec świata. Lokalizacja była dla mnie w porządku, ceny lotów były przystępne, a na miejscu finansowo też wyglądało to dobrze. Największy plus to fakt, iż w Cachkadzor odbywały się dwa turnieje z rzędu.

Jeśli ktoś wcześniej sprawdził prognozy pogody, to mniej więcej wiedział, co go czeka. W końcu to były turnieje rozgrywane w górach, na ponad 2000 metrów nad poziomem morza. Koniec końców pogoda zaskoczyła bardziej, niż się można tego było spodziewać. Nie spodziewali się tego także organizatorzy: o ile w pierwszym tygodniu było w miarę okej, tak później przyszło spore ochłodzenie. Były dni, w których o godzinie 8:00 termometry wskazywały minus pięć stopni. Nie było nawet mowy o grze na mączce. Pozytywem w tej sytuacji był fakt, że na miejscu dysponowano nową halą z kortami twardymi. Byliśmy zabezpieczeni, a nie tak, jak na przykład kilka tygodni temu w Serbii, gdzie w Kursumljskiej Banji nie było kortów pod dachem, tenisistów przetrzymano osiem dni i skończyło się na rozegraniu jednej rundy. Mimo, że zawodnicy twierdzili, iż w niektóre dni dało się grać.  


– Swoisty obóz przetrwania.
– To są rzeczy, na które my, jako tenisiści, nie mamy wpływu. Trzeba grać w takich warunkach, w jakich ci każą. To są ITF-y, tutaj nikt nie patrzy na to, czy jest ci wygodnie, ciepło, czy nie. Masz tylko grać. Jeśli nie, to znajdzie się 30 albo 50 chętnych na twoje miejsce w głównej drabince. Swoją drogą gra w tamtejszej hali też niosła za sobą ciekawostki – jednego dnia mecze były przerwane, co w tych warunkach przecież się nie zdarza. Powodem tego był fakt, iż w całym kompleksie zabrakło prądu. Nie mogliśmy grać, ale musieliśmy czekać na kortach, bo przecież w każdej chwili mecze mogły zostać wznowione. Światło mogło się zapalić za pięć minut albo za pięć godzin.

– Coś mi się wydaje, że podczas twojego dwutygodniowego pobytu w Armenii działo się jeszcze wiele ciekawego…
– Tak, zdecydowanie. W drugim tygodniu rozgrywano mecze około godziny 18:00, przy temperaturze minus dwa stopnie. Trudno się gra w takich warunkach na mączce. Ale to jest to, co powiedziałem wcześniej: nikogo to nie obchodzi. Jak nie chcesz grać, to możesz skreczować i twój przeciwnik wygra. Była jedna noc, w trakcie której padał śnieg. Rano się obudziliśmy, korty były pokryte białym puchem. Kilka godzin później już nikt o tym nie pamiętał i na tych samych kortach rozgrywano mecze.

Pierwszego dnia doświadczyłem coś, czego nigdy wcześniej nie widziałem. Mecze miały być rozgrywane od rana, ale korty się do tego nie nadawały. Przekładano rozpoczęcie gier, aż udało się zacząć po godzinie 15:00. Wyszedłem na kort z moim przeciwnikiem, zaczęliśmy się rozgrzewać. Kort nie należał do najlepszych, ale często i w bliższych europejskich destynacjach na takich się grało. Nagle przyszła informacja, że odwołano wszystkie mecze zaplanowane na ten dzień.

W pewnym stopniu negatywnie zaskoczyłem się poziomem organizacji. Bardzo często jest tak, że małych krajach, które nie słyną z organizacji zawodowych turniejów, ta zawsze stoi na najwyższym poziomie. Ludzie chcą coś zrobić z sercem, przyciągnąć do siebie tenisistów, bo wiadomo, że to szansa na zarobek. Tutaj tak nie było, ale pojawiało się sporo pogłosek, że imprezy nie były organizowane przez ludzi z Armenii, a przez Rosjan. Rosja z wiadomych przyczyn nie może organizować turniejów. A tutaj, na dwa, trzy tygodnie przed startem gier, odbywało się coś w rodzaju obozu przygotowawczego dla rosyjskich juniorów. Można więc wywnioskować, że oni to wszystko przygotowali sobie pod nich. Najpierw potrenowali w wymagających warunkach, a później mieli łapać punkty do rankingu ATP. Jak sobie prześledzisz drabinki, to zobaczysz, że grało dużo Rosjan, nawet takich notowanych w pierwszej "setce" rankingu juniorskiego ITF.  

– Mocno wpływało to na organizację?
– W pierwszym tygodniu było dramatycznie, później wszystko się poprawiło. Może wynikało to z tego, że wielu tenisistów pisało jakieś skargi do ITF. W pierwszych dniach było tak, że trzy korty treningowe były przeznaczone tylko dla Rosjan, a wszyscy inni nie mieli gdzie trenować, albo po kilka osób musieli się mieścić na jednym korcie.

– Cachkadzor leży około 50 km od stolicy kraju, Erywania. Żyje tam nieco ponad 1000 mieszkańców, a miasteczko uchodzi za uzdrowisko, zimowy resort. To było pustkowie?
– Nazwałbym to, zachowując wszelkie proporcje, armeńskim Zakopanem. Powstaje tutaj wiele nowoczesnych apartamentowców, zresztą w jednym z nich mieszkałem. Widać, że w to miejsce są pompowane gigantyczne pieniądze. Były tam jakieś małe sklepy, ale można było taksówką dojechać do większej miejscowości, gdzie był supermarket, restauracje, więc pod tym kątem nie było problemów. Jadąc przez Erywań, to "pachnie" komuną, a w Cachkadzor można było poczuć nowoczesność. Myślę, że nie skłamię, jeśli powiem, że tworzone jest to z myślą o turystach z Rosji.

Widok na korty i okolice w
Widok na korty i okolice w Cachkadzor (fot. archiwum rozmówcy)
Polak zawiesił karierę. "Pomóc mi nie umieli nawet najlepsi psycholodzy"

Czytaj też

Reprezentant Polski najwyżej dotarł do 162. miejsca w rankingu ATP (fot. Getty)

Polak zawiesił karierę. "Pomóc mi nie umieli nawet najlepsi psycholodzy"

– Na kanwie tego, co zaznałeś przez dwa tygodnie, zdecydowałbyś się na powrót do Cachkadzor?
– Ciężko mi powiedzieć. Przywiozłem stamtąd dwa punkty ATP. To nie jakoś dużo, ale zdarzały się gorsze wyjazdy. Gdyby organizacja od początku była bez zarzutów i poprawiło się traktowanie zawodników, to myślę, że bym tam wrócił. Największym problemem dla mnie to, że chciałem grać na mączce, a z tym było różnie. Nie byłem przygotowany do gry na kortach twardych, a musiałem grać głównie w hali.

– Teraz chciałbym przejść do twojej historii, która wydaje się być bardzo ciekawa. Jeśli przejrzymy twoją aktywność tenisową, to zawodowo zacząłeś grać w 2023 roku, w wieku 25 lat. Co było powodem, że wcześniej tego nie robiłeś?
– Jako kadet czy junior grywałem w ogólnopolskich turniejach, ale nigdy nie brałem udziału w międzynarodowych imprezach. Byłem po prostu przeciętnym juniorem, na pewno nie wybitnym. Później poszedłem na studia, to tenis zszedł na dalszy plan. Pracowałem jako trener, trochę jako sparingparter, więc cały czas miałem kontakt z rakietą. Gdy miałem wolne weekendy, to jeździłem na jakieś ogólnopolskie turnieje. Można więc powiedzieć, że ciągle w jakimś stopniu się rozwijałem. To, że nie grałem zawodowo, nie miałem trenera i robiłem to zupełnie hobbistycznie nie uniemożliwiało mi tego, aby się rozwijać.

Swego rodzaju przełomem okazał się 2024 rok. W lutym wygrałem HMP, w których grali tenisiści rywalizujący w turniejach zawodowych. Wtedy stwierdziłem, że podoba mi się to i moja gra pozwala mi na więcej. W wieku 18 czy 19 lat po prostu nie miałem tego poziomu, więc jeżdżenie na ITF-y nie miało najmniejszego sensu. Wtedy nie miałem dylematu. Teraz zobaczyłem, że mogę sobie pozwolić na zrezygnowanie z pracy, a, że miałem jakieś zabezpieczenie finansowe, to spróbowałem. Radzę sobie na tyle dobrze, że gram w turniejach, które gwarantują mi nagrody finansowe. Nie mówię tylko o ITF-ach, ale także UTR-ach czy w slangu tenisowym tak zwanych płatniakach.

26 lat to nie jest wiek, w którym się myśli o emeryturze, więc mam przed sobą jeszcze parę lat grania. Więc dopóki sprawia mi to przyjemność, to będę to robił. Gdzie mnie to zaprowadzi, to zobaczymy. Tenis dla mnie jest też narzędziem, aby móc zobaczyć trochę świata. Nie jestem z tych, którzy zabunkrują się na trzy albo cztery miesiące w jakimś kurorcie. Okej, jak im to odpowiada, to nie widzę w tym żadnego problemu, ale ja nie po to gram w tenisa, aby siedzieć w tym samym hotelu i codziennie patrzeć na te same korty.

– To teraz wejdę ci w słowo. Czemu w takim razie nie wybrałeś się do Kongo, gdzie odbywał się turniej ATP Challenger Tour z niezwykle słabą obsadą?
– Uważam, że nie można też przesadzać z turystyką tenisową. Nie do końca o to w tym chodzi, a ja po prostu wiem, że nie mam poziomu, aby grać w Challengerach.

– I tak i nie. Mówimy o turnieju, który Challengerem jest tylko z nazwy. Jedni powiedzą, że to turystyka tenisowa, a drudzy wykorzystają szansę na zdobycie punktów do rankingu.
– Zależy, jak ktoś ma to wszystko zaplanowane. W tym roku w Rwandzie grał Kamil Majchrzak i przecież chyba nikt mu nie zarzuci, że jest tenisowym turystą? Nie uważam jednak, że szukanie turniejów, gdzie obsada jest kiepska, aby tylko zdobyć parę punktów, jest właściwym rozwiązaniem. Później ranking nie do końca oddaje twoją sytuację. Znam wielu tenisistów, którzy mają wysoki ranking, a ich poziom gry na to nie wskazuje. Dla mnie to sztuczne budowanie rankingu, które zaprowadzi gracza donikąd.

Gram w tenisa, aby zobaczyć trochę świata. Chcę trafiać do takich ciekawych kierunków, jak chociażby Armenia. W tym roku byłem też we Włoszech czy Chorwacji. Wybieram miejsca, które są dla mnie ciekawe. Nie zobaczysz mnie grającego 10 tygodni z rzędu w egipskim Szarm el-Szejk. Tenis jest narzędziem, które pozwala na zwiedzanie świata i zamierzam z tego korzystać. Może takie podejście też wynika z tego, z jakiego miejsca startuję. Nie gram zawodowo od 18. roku życia, tylko zacząłem kilka lat później i robię to dla przyjemności.  

Polak zawiesił karierę. "Pomóc mi nie umieli nawet najlepsi psycholodzy"

Czytaj też

Reprezentant Polski najwyżej dotarł do 162. miejsca w rankingu ATP (fot. Getty)

Polak zawiesił karierę. "Pomóc mi nie umieli nawet najlepsi psycholodzy"

– Czujesz się pełnoetatowym tenisistą? Czy gdzieś między turniejowymi wyjazdami musisz wplatać pracę?
– Pełnoprawnym tenisistą nie nazwałbym się nigdy. Nie mam trenera, mój proces treningowy nie jest jakoś zorganizowany. Po prostu umawiam się na treningi z innymi tenisistami, czasem podjadę do jakiegoś znajomego do innego miasta. Jeśli chcesz to robić profesjonalnie, to przecież dobrze wiesz, ile to wszystko kosztuje. Zatrudnienie trenera czy posiadanie bazy treningowej to gigantyczne pieniądze. Jeśli nie posiada się sponsora, to trudno to udźwignąć.

Czasem sobie popracuję, nie mam z tym problemu. Gram też we wspomnianych UTR-ach, które też są okazją do podróży, ale także zarobienia pieniędzy. Podsumowując: nie mogę się nazwać pełnoprawnym tenisistą, ale to, jak wygląda to teraz, daje mi satysfakcję.


– A nie uważasz, że się po prostu nie doceniasz? Jesteś 1074. tenisistą rankingu ATP. Na świecie w tenisa gra miliony osób. Wiadomo, że pewnie na nikim wrażenia nie zrobi twoja pozycja w klasyfikacji, ale wiele potrzeba, aby dojść do tego miejsca.
– Zgadzam się z tobą, ale mówię to pod kątem tego, że nie mam zaplecza do bycia pełnoprawnym czy pełnoetatowym tenisistą. Robię to bez trenera, sam jestem sobie szefem, wszystko finansuję z własnej kieszeni.

Uważam się za bardzo świadomą osobę w tym, co robię. Wiedziałem, jak wygląda to wszystko w ITF, bo miałem okazję to poznać jako trener. Możesz być tysięcznym zawodnikiem świata, a nikt nie wie o twoim istnieniu. Nie jestem tym w ogóle zaskoczony. Albo jesteś w pierwszej „setce” i jesteś doceniany, albo cię nie ma. Gracze z drugiej czy trzeciej "setki" grają niewyobrażalny tenis, a mało kto ich zna. Więc co dopiero tenisiści z moich okolic rankingowych. To wszystko w dużej mierze może wynikać z tego, że ITF nie ma żadnej konkurencji. Mają monopol na tenis. Liczą się dla nich najwięksi.  

Zobacz też
Powracający tenisista przyznał się do problemów psychicznych
Emil Ruusuvuori (fot. Getty)

Powracający tenisista przyznał się do problemów psychicznych

| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Nadal i hiszpańscy piłkarze wezmą udział w... turnieju golfowym
Rafael Nadal (fot. Getty)

Nadal i hiszpańscy piłkarze wezmą udział w... turnieju golfowym

| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Trudna misja Hurkacza! Zawodnik z czołówki na drodze
Hubert Hurkacz (fot. Getty)

Trudna misja Hurkacza! Zawodnik z czołówki na drodze

| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Hurkacz daleko poza czołówką. Zobacz najnowszy ranking ATP
Ranking ATP 2025 (tenis mężczyzn). Na którym miejscu Hubert Hurkacz? [AKTUALIZACJA]

Hurkacz daleko poza czołówką. Zobacz najnowszy ranking ATP

| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Długo wyczekiwany triumf! Historyczne zwycięstwo Norwega
Casper Ruud (fot. Getty Images)

Długo wyczekiwany triumf! Historyczne zwycięstwo Norwega

| Tenis / ATP (mężczyźni) 
Najnowsze
Kompromitacja Polaków w debiucie nowego selekcjonera!
pilne
Kompromitacja Polaków w debiucie nowego selekcjonera!
(fot. własne)
Maciej Wojs
| Piłka ręczna / Reprezentacja mężczyzn 
a
Co za wynik Świątek. Niedługo będzie najlepsza w historii!
Iga Świątek rozegrała bardzo dobry mecz (fot. Getty).
Co za wynik Świątek. Niedługo będzie najlepsza w historii!
| Tenis / WTA (kobiety) 
Wielki talent polskiej piłki na celowniku 34-krotnego mistrza kraju!
Oskar Pietuszewski (fot. Getty Images)
nowe
Wielki talent polskiej piłki na celowniku 34-krotnego mistrza kraju!
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Świątek powróciła w trybie ekspres! [SKRÓT]
Iga Świątek (fot. Getty)
Świątek powróciła w trybie ekspres! [SKRÓT]
| Tenis / WTA (kobiety) 
Kurek może nie być kapitanem. Grbić wspomniał o jednym nazwisku
Bartosz Kurek i Nikola Grbić (fot. PAP)
Kurek może nie być kapitanem. Grbić wspomniał o jednym nazwisku
fot. Facebook
Sara Kalisz
PZN ogłosił składy kadr narodowych. Już wszystko jasne!
Znamy polskie kadry w skokach narciarskich na sezon 2025/2026 (fot. Getty Images)
pilne
PZN ogłosił składy kadr narodowych. Już wszystko jasne!
| Skoki 
Pertile nie chce "swojego dziecka" w Pucharze Świata [KOMENTARZ]
Sandro Pertile (fot. Getty)
Pertile nie chce "swojego dziecka" w Pucharze Świata [KOMENTARZ]
| Skoki 
Do góry