We wtorek Iga Świątek uległa Coco Gauff w drugim meczu tegorocznej edycji WTA Finals. Polka miała swoje momenty w spotkaniu, jednak nie potrafiła odpowiedzieć na zmienność gry rywalki. – To powtórzenie martwi. Nie było żadnej korekty względem tego, co wydarzyło się wcześniej – mówi TVPSPORT.PL Michał Dembek, trener i ekspert tenisowy.
Do tej pory w WTA Finals Iga Świątek grała dwa mecze w Grupie Pomarańczowej. W pierwszym zaliczyła spektakularny powrót w starciu z Barborą Krejcikovą. Choć przegrywała już 0:1 i 0:3 w drugim secie była w stanie odwrócić losy spotkania. We wtorek jej kolejną rywalką była Coco Gauff. Polka miała do tamtego momentu niemalże doskonały bilans z Amerykanką, czyli 11 wygranych i jedna przegrana. To reprezentantka USA tym razem była jednak lepsza (6:3, 6:4).
Czy te wyniki martwią? Przypomnijmy, że WTA Finals to pierwszy turniej, który Polka gra od września i US Open. – Nie miałem zbyt wygórowanych oczekiwań, jeśli chodzi o powrót Igi Świątek. Dobrze wiedzieliśmy, że za nią była najdłuższa przerwa w karierze zawodowej. Nie ma co się oszukiwać – to wywołało duży znak zapytania – mówi TVPSPORT.PL Michał Dembek, trener tenisowy i ekspert. – Nie spodziewałem się więc, że zobaczymy wiele zmian. Wim Fissette miał tylko dwa tygodnie na treningi, a sama Iga wspomniała, że trener raczej dał jej wolną rękę, by poobserwować, jak trenuje. Chciał ją poznać, a nie coś narzucać. To początek współpracy, więc wnioski pewnie będą wyciągane dopiero teraz – dodaje.
Dlatego właśnie Michał Dembek przyznaje, że nie widzi powodów do czarnowidztwa. – Wynik nie daje powodu, by robić z niego katastrofę, bo Iga przegrała z Coco Gauff. Po tym, jak Polka podniosła się w meczu z Krejcikovą mam wrażenie, że dała nam nadzieję, że "rdza", o której wspomniała, faktycznie zeszła, że będzie w stanie grać na wyższym poziomie z Amerykanką. Patrząc na to, jaki był bilans meczów z Cori, były przesłanki, że Iga będzie w stanie ten mecz wygrać. Mimo wszystko wyszedł brak ogrania w kluczowych momentach tego spotkania – przyznaje.
Było kilka kluczowych momentów, które dają jednak powody do zmartwienia.
Coco Gauff popełniła w spotkaniu aż jedenaście podwójnych błędów, ale to nie wystarczyło Świątek do wygrania starcia. A przełamywała przecież rywalkę. – Widać było, że Coco od połowy drugiego seta zaczęła grać inaczej. Przede wszystkim wybierać wyższy forhend, topspin z czym Świątek miała duże problemy. Zaczęła też bardzo mocno się spieszyć i to jest dla mnie martwiące – styl, w którym Iga przegrywa mimo tego, że odpoczęła dwa miesiące. Miał być mentalny reset, ale nie sprawiło to, że ona inaczej reagowała w czasie meczu pod względem mentalnym. Dalej się "gotowała". Widać to było właśnie po tym, jak się spieszyła, kiedy coś nie szło po jej myśli – podkreśla Michał Dembek.
– Drugi set pokazał, że Coco Gauff po raz kolejny miała problem z serwisem. Amerykanka oddała Idze dwa gemy za darmo, popełniając trzy podwójne błędy serwisowe. Iga niby dwa razy przełamała swoją rywalkę, ale bardziej to Cori sama siebie przełamała niż zrobiła to Polka. Idąc później na serwis, Iga popełniła cztery niewymuszone błędy z forhendu – przy stanie 2:1, jak i 4:3. To powtórzenie martwi. Nie było żadnej korekty względem tego, co wydarzyło się wcześniej – wyjaśnia.
To wszystko oznacza, że przed Igą Świątek sporo pracy. – Możemy "zrzucać" to na brak ogrania. Myślę jednak, że Wim Fissette dużo zanotował w swoim notatniku i ma bardzo dużo pracy, by Igę w pewien sposób rozwinąć choćby pod względem wykorzystywania ataków i przejścia do siatki, a także odgrywania slajsów przeciwniczki. Widać było, że kiedy Gauff zaczynała zmieniać rytm – grać raz wyżej, raz niżej – Iga kompletnie na to nie reagowała i wciąż chciała grać w ten sam sposób zamiast podporządkować swoją grę pod to, co robi rywalka. Jest więc dużo rzeczy do analizy – dodaje Dembek.
Trzecim meczem Igi Świątek w fazie grupowej WTA Finals będzie starcie z Jessica Pegulą. Odbędzie się ono w środę o 13:30. Ostatni mecz oby tenisistek zakończył się porażką Polki 0:2 i jej dwumiesięczną przerwą od występowania na korcie w oficjalnych meczach.